niedziela, 28 lutego 2021

Posłuchajcie Christy

Czy premiera serialu nie miała być o północy? Nie?! Nic nie szkodzi, bo o północy dostaliśmy inną niespodziankę, i to jaką! Studio Virtual Magic udostępniło właśnie na YouTubie wywiad z Januszem Christą. Wcześniej film był opublikowany wyłącznie na płycie DVD z animacją 3D. W opisie czytamy:
Dokument opowiadający o powstaniu kultowego komiksu "Kajko i Kokosz". Materiał został zrealizowany w 2006 roku, dlatego jest niestety w jakości DVD, przy okazji prac nad krótkometrażową trójwymiarową ekranizacją "Kajka i Kokosza". Jest to unikatowy i bardzo obszerny wywiad z Januszem Christą, który zazwyczaj stronił od wywiadów.
Wydaje się, że sam wywiad został nagrany nieco wcześniej, być może w roku 2004, kiedy Christa był jeszcze w pełni sił. Wspaniale jest znów móc posłuchać jego anegdot i wileńskiego zaśpiewu. Wielkie dzięki za ten fantastyczny prezent.

sobota, 27 lutego 2021

Serialowe Centrum Informacyjne (2)

Kajko i Kokosz wyskakują już z lodówek. Jak tak dalej pójdzie, "Serialowe Centrum Informacyjne" trzeba będzie aktualizować codziennie. Tym razem zaczynamy od prasy lokalnej. Wojtek Jama przysłał nam zdjęcie okolicznościowego artykułu z rzeszowskiej gazety "Super Nowości" (obok).

Wczoraj zaczęły się pojawiać przedpremierowe recenzje. Oto co sądzą dziennikarze:

  1. Konrad Kozłowski (Antyweb) jest bardzo zadowolony,
  2. Konrad Chwast (Rozrywka.Blog) bardzo zadowolony,
  3. Wojtek Smoła (IGN) bardzo zadowolony,
  4. Bartłomiej Piskorz (Filmożercy) zadowolony,
  5. Patryk Karwowski (Po napisach) zadowolony,
  6. Jędrzej Dudkiewicz (PPE) zadowolony,
  7. Kamila Czaja (Serialowa) trochę zadowolona, a trochę nie,
  8. Bartosz Godziński (naTemat) niezadowolony.
Po dwóch pierwszych odcinkach (tyle Netflix udostępnił recenzentom) zdecydowanie przeważają oceny pozytywne i to jest świetna wiadomość. Miejmy nadzieję, że po jutrzejszej premierze całej piątki będzie jeszcze lepiej (a propos, my też uważamy, że serial jest całkiem spoko).

Netflix rozesłał do mediów sporo materiałów promocyjnych, w tym screeny i kapitalny PDF pt. "Materiały dodatkowe". Broszura liczy 37 kolorowych stron i zawiera informaje o komiksach Christy, bohaterach pierwszego, drugiego i trzeciego (!) planu oraz o samym serialu. Są też tytuły wszystkich pięciu odcinków. Pierwsze dwa już znacie, czas na resztę: 3) "Złoty Puchar", 4) "Zamach na Milusia" i 5) "Sekret maczugi" (na podst. "Borostworów"). Ze sporą częścią materiału z PDF-a możecie zapoznać się w weekendowym magazynie Gazeta.pl.

Cały czas ukazują się nowe wywiady z twórcami serialu, ekspertami itd.:

  1. z Pauliną Christą, Eweliną Gordziejuk i Śledziem w Netflix Studio,
  2. bardzo komiksowa rozmowa z Jarosławem Boberkiem (Mirmił) w Brodach z Kosmosu,
  3. z Pauliną Christą, Eweliną Gordziejuk, Śledziem i Rafałem Skażyckim na Culture.pl,
  4. z Grzegorzem Pawlakiem (Hegemon) i Abelardem Gizą (Oferma) w Świecie Seriali,
  5. z Jarosławem Boberkiem także w Świecie Seriali,
  6. z wszystkimi powyższymi na Filmwebie,
  7. z drem Michałem Traczykiem z UAM w Polskim Radiu.

A teraz uwaga! Dziś o godz. 17:30 na profilu EC1 Łódź - Miasto Kultury wyemitowane zostanie spotkanie z Maciejem Kurem i Sławomirem Kiełbusem, twórcami komiksów z serii "Kajko i Kokosz. Nowe przygody". Jest to część wydarzenia online pt. "Mirmiłowo Forever: Spotkania wokół Kajka i Kokosza", przygotowanego przez Festiwal Komiksu i Gier. Następny punkt programu we wtorek o 19:00, a będzie to panel dyskusyjny na Zoomie. Liczymy na walny udział fanów Janusza Christy.

Zaczęliśmy ten post od realu i na realu kończymy. W Warszawie przy al. Jana Pawła II 18 powstaje (a może już powstał) mural z bohaterami serialu. Budynek łatwo znaleźć - jadąc od strony Dworca Centralnego stoi tuż za rondem ONZ po prawej stronie. Więcej zdjęć murala znajdziecie na stronie TVP info. To tyle na dziś. Jutro premiera!

fot. Olga Szymanik via Fundacja "Kreska"

czwartek, 25 lutego 2021

Serialowe Centrum Informacyjne (1)

Od premiery serialu dzielą nas już tylko trzy dni, więc ilość opublikowanych na temat tego projektu informacji i materiałów rośnie lawinowo. Żebyście nie musieli szukać po Internetach, zebraliśmy je w jednym miejscu. Po pierwsze Netflix ujawnił oficjalny plakat (prezentujemy go obok). Po drugie ruszyła fala wywiadów z twórcami i osobami zaangażowanymi w tę animację:
  1. z Eweliną Gordziejuk (showrunnerka) i Jarosławem Boberkiem (Mirmił) na TOK FM,
  2. z Eweliną Gordziejuk i Michałem Śledzińskim (reżyser) w Antyradiu, jakbyniepaczeć i RDC,
  3. z Krzysztofem Zalewskim (Wit) w Antyradiu,
  4. z Grzegorzem Pawlakiem (Hegemon) i Abelardem Gizą (Oferma) w Antyradiu,
  5. z Arturem Pontkiem (Kajko) i Michałem Pielą (Kokosz) w RMF 24,
  6. z Abelardem Gizą (Oferma) w Dzienniku,
  7. z Pauliną Christą w WP Teleshow.
Poza tym obszerny reportaż Grażyny Antoniewicz z planu serialu ukazał się w "Dzienniku Bałtyckim". Czytamy w nim, że warszawskie studio EGoFilm jako producent współpracuje m.in. z Grupą Smacznego z Gdańska i całym sztabem freelancerów z Portugalii, Indii, Filipin, USA, Brazylii, Bułgarii i RPA (zdalnie). Za tła odpowiada Janusz Wyrzykowski, znakomity rysownik znany z komiksu "Pierwsza brygada" (stacjonarnie).

Śledziu, głowa Milusia i Ewelina GordziejukJanusz Wyrzykowski (fot. Grzegorz Cwaliński)

Serial będzie ponoć dostępny wszędzie tam, gdzie dociera Netflix... czyli wszędzie. Internauci donoszą, że zwiastun można już oglądać w USA. Z przecieków od Fundacji "Kreska" wynika, że pierwszy odcinek nosi tytuł "Tajna broń Hegemona" (na podst. "Zamachu na Milusia"), a drugi "Fujarka Łamignata" (na podst. "Szkoły latania"). Na pojawiających się tu i ówdzie screenach można znaleźć ujęcia wiernie przeniesione z albumów Janusza Christy, np. z "Wielkiego turnieju", "Zamachu na Milusia" i "W krainie borostworów".

Są też sceny, których nie widzieliśmy w komiksach. Miejmy nadzieję, że scenarzyści Maciek Kur i Rafał Skarżycki stanęli na wysokości zadania, a dodane przez nich gagi będą równie dobre, jak te wymyślone przez Christę.

A teraz parę "michałków" i przegląd prasy. Portal Pananimacja, nie czekając na premierę, opublikował już pierwsze opinie "znawców polskiego komiksu", wysnute na podstawie trailera. Tymczasem ASZdziennik włączył się w naszą akcję antytrollową. Dzięki! Warto też odnotować 4-stronicowy występ Kokosza w najnowszym numerze magazynu "Men's Health", w charakterze instruktora odchudzania (kto jak kto, ale on ma w odchudzaniu ogromne osiągnięcia). Jak widzicie, nie jest to Kokosz z komiksów Janusza Christy, czy Sławka Kiełbusa, tylko jego uproszczone, serialowe wcielenie. Obok okładka marcowej "Nowej Fantastyki", a w środku 3,5 strony o historii "Kajka i Kokosza" - od "Wieczoru Wybrzeża" do Netflixa. Ależ ofensywa!

No cóż, napięcie sięga zenitu, ale na razie musimy uzbroić się w cierpliwość i wytrzymać jakoś do niedzieli. Będzie ciężko...

środa, 24 lutego 2021

Na TV świat się nie kończy

Z okazji premiery serialu wydawnictwo Egmont ma ważne informacje dla nowych fanów.

* * *
Nie tylko "Kajko i Kokosz", czyli dlaczego warto poznać inny duet stworzony przez Janusza Christę.

Janusz Christa, jeden z najważniejszych autorów w historii komiksu, stworzył tysiące stron i bohaterów rozpoznawanych przez miliony czytelników. Dziś, za sprawą planowanej przez Netflix na 28 lutego premiery pierwszego polskiego serialu animowanego - "Kajko i Kokosz" - twórczość Christy ma szansę dotrzeć do jeszcze większego grona odbiorców. Dlatego warto przypomnieć, że zanim powstały postaci Kajka i Kokosza, które przyniosły Autorowi największą sławę, stworzył on serię "Kajtek i Koko" - sensacyjno-przygodową opowieść, zgrabnie łączącą wątki kryminalne, sensacyjne i fantastyczne. W ostatniej części tego cyklu postanowił wysłać swoich bohaterów w kosmos i powstał z tej ekspedycji najdłuższy polski komiks, czyli "Kajtek i Koko w kosmosie".

Liczący ponad 1200 pasków komiks "Kajtek i Koko w kosmosie" pierwotnie ukazywał się na łamach "Wieczoru Wybrzeża" w latach 1968–1972. Następnie wydawcy próbowali zebrać rozproszone fragmenty dzieła, lecz dopiero w albumie "Klasyka Komiksu Polskiego. Kajtek i Koko w kosmosie", wydawnictwu Egmont Polska udało się odtworzyć z pierwodruków prasowych i uporządkować wszystkie kosmiczne perypetie Kajtka i Koka.

Komiks Janusza Christy w fascynujący sposób opowiada o przygodach tytułowych bohaterów uczestniczących w eksperymencie profesora Kosmosika. Zwariowany naukowiec wysyła ich z ekspedycją do gwiazdozbioru Oriona. W jej trakcie przyjaciele poznają mieszkańców odległych planet i ich zwyczaje, ryzykują życie, przeżywają odmienne stany świadomości, ale ostatecznie pozostają pełnymi humoru i optymizmu chłopakami z Ziemi.

"Kajtek i Koko w kosmosie" to najdłuższy polski komiks w historii, składający się, bagatela, z 1265 pasków! To tu zaprezentował Christa pełnię swych twórczych możliwości. Zachwyca ukształtowana już, elegancka kreska, dynamiczne kadrowanie, pełne szczegółów krajobrazy, projekty pojazdów kosmicznych, robotów i stworów z innych planet. Fabuła, zgodnie z mechaniką odcinkowej publikacji gazetowej, wartko przenosi bohaterów z planety na planetę, zsyła na nich różne kosmiczne przykrości (czarna dziura, bunt robotów, oręż dawno wymarłych cywilizacji), wreszcie konfrontuje z licznymi pomysłami futurologicznymi (życie na zrobotyzowanej planecie-mieście, używanie kopii ludzi, kontakt między rasami na różnym poziomie rozwoju itp.). Dziś, z perspektywy czasu, możemy w pełni docenić ogrom pomysłów i graficznej pracy, jakiego podjął się samotnie Janusz Christa w czasach, gdy nie istniał w Polsce żaden komiksowy rynek czy fandom, żadne forum wymiany myśli i doświadczeń w dziedzinie komiksu i fantastyki. – podkreśla Tomasz Kołodziejczak, Dyrektor Działu Komiksów i Gier w Egmont Polska - Już w tej opowieści widać było, że twórca szuka nowych obszarów do eksploatacji. Spory fragment komiksu dzieje się na planecie, na której poziom technologiczny zatrzymał się na poziomie ziemskiego średniowiecza. To zapowiedź stylu, który przyniesie Chriście ogólnopolską sławę.

Po wysłaniu bohaterów w kosmos Christa uznał, że chce zmienić stylistykę swoich komiksów. W sierpniu 1972 roku, jeszcze na łamach "Wieczoru Wybrzeża", zadebiutowali Kajko i Kokosz, przedstawieni przez autora jako przodkowie Kajtka i Koka.

W 2018 roku wydawnictwo Egmont Polska odtworzyło z pierwodruków prasowych i uporządkowało wszystkie galaktyczne perypetie Kajtka i Koka i powstała nowa, kolorowa edycja komiksu "Kajtek i Koko w kosmosie". Całość składa się z 7 tomów, każdy o objętości 96 stron. Wszystkie albumy są dostępne w księgarni Egmont.pl

Bohaterowie stworzeni przez Janusza Christę są częścią polskiej kultury nie tylko za sprawą albumów komiksowych. Dzielni woje są bohaterami gier planszowych i komputerowych, a album "Kajko i Kokosz. Szkoła Latania" znalazł się na liście lektur szkolnych. Są również obecni na deskach teatrów – po sukcesie olsztyńskiego spektaklu w reżyserii Marty Ogrodzińskiej, nad kolejną adaptacją pracuje warszawski Teatr Syrena.

Dorobek Janusza Christy stał się również inspiracją dla znanych polskich scenarzystów i rysowników, którzy podjęli się kontynuacji kultowego komiksu. Od 2016 roku Egmont Polska publikuje zupełnie nowe przygody wojów z Mirmiłowa w cyklu "Kajko i Kokosz. Nowe przygody".

W "Nowych Przygodach" fani serii znajdą wszystko to, za co kochali oryginalną serię – czary, bijatyki i humor. A także wiele nowych pomysłów, zarówno rozwijających stare wątki, jak i poszerzających świat znany z niezapomnianych opowieści Janusza Christy. Do dziś ukazały się 3 albumy nowej serii, a w przygotowaniu jest już kolejny tom. "Nowe Przygody" tworzą również artyści, którzy pracowali przy netflixowym serialu o przygodach Kajka i Kokosza – Maciej Kur i Sławomir Kiełbus.

Materiał prasowy Egmont Polska

wtorek, 23 lutego 2021

Polski Vaillant o polskim Roswell

W ubiegłym tygodniu Internet obiegła wiadomość, że Janusz Christa wylądował na Marsie. Za tym niezwykłym i wzruszającym wydarzeniem stoi Sławomir Malinowski (dziennikarz, podróżnik, autor filmu dokumentalnego "Christa"), który postanowił zrobić nieżyjącemu przyjacielowi prezent i załatwił mu w NASA symboliczny bilet na kosmiczny lot z łazikiem Perseverance.

Przypomniało mi to poprzednią wyprawę Christy na Marsa i zmobilizowało do dokończenia artykułu, który razem z Arkiem z Gdańska (dawniej znanym jako Arek z Gdyni) szykowaliśmy od niemal pół roku. Najnowsze odkrycie Arka jest efektem kwerendy, którą prowadził w Bibliotece Gdańskiej PAN w związku z zupełnie innym tematem.

* * *
Wiele razy pokazywaliśmy na blogu jak Janusz Christa podpatrywał u innych autorów rozmaite elementy graficzne i twórczo adaptował je na potrzeby swoich historyjek. Robił to zwłaszcza na początku kariery, kiedy wciąż bardziej chciał rysować komiksy, niż umiał to robić. Również jako scenarzysta czerpał inspiracje skąd się dało, nie tylko z kultury masowej. Dziś opowiemy o przełomowym momencie, w którym rzeczywistość za oknem pchnęła go ku nowej opowieści, pełnej tak fantastycznych pomysłów, że ledwie dało się je upchnąć w czterech kadrach gazetowego paska.

Rok 1959 obfitował w ważne dla Christy wydarzenia. W styczniu Janusz i jego żona Renia zostali rodzicami syna Marka, w czerwcu rysownik wystąpił na estradzie, a w październiku odbył ćwiczenia wojskowe (o tym opowiemy innym razem). Ale na czwartej stronie "Wieczoru Wybrzeża" rok zaczął się zupełnym marazmem, a fabuła drugiej serii "Niezwykłych przygód Kajtka Majtka" dreptała w kółko. Na przykład w pasku z 23 stycznia (data wybrana nieprzypadkowo) łotr Makary po raz kolejny uciekał przed Kajtkiem, rzucał w niego śnieżkami i chował się przed buldogiem na drzewo. Ten głupiutki gag może i pozwalał Chriście poćwiczyć warsztat rysownika, ale na pewno nie scenarzysty. Autor dramatycznie wręcz potrzebował POMYSŁU i nagle znalazł go... na czołówce tego właśnie numeru "Wieczoru". A był to pomysł nie z tej Ziemi!

"Wieczór Wybrzeża" z 23 stycznia 1959 r.

"Latający talerz" nad Gdynią? – trochę informował, a trochę pytał niepozorny tekst w lewym górnym rogu pierwszej strony. Korzystając z przywilejów prasy bulwarowej, gazeta mogła pozwolić sobie na zamieszczanie tego typu niusów. Ten konkretny mówił o Niezidentyfikowanym Obiekcie Latającym (w skrócie NOL) "koloru pomarańczowego o brzegach zabarwionych na różowo", dostrzeżonym tego samego dnia rano* przez dwójkę pracowników wytwórni herbaty paczkowanej Posti. Spodek pojawił się na niebie około godziny szóstej (a więc w kompletnych ciemnościach, zważywszy na porę roku) i zniknął. Notka nie brzmiała specjalnie mądrze, w dodatku sąsiadowała z zapowiedzią cyklu artykułów pt. Latające spodki nad Polską, co pozwalało przypuszczać, że redakcja "Wieczoru Wybrzeża" na siłę szuka sensacji.

W następnych dniach ani poważny "Dziennik Bałtycki", ani partyjny "Głos Wybrzeża" w ogóle nie napisały o tej sprawie. Nie oznacza to jednak, że tematyka kosmiczna była zbyt abstrakcyjna dla oficjalnej propagandy. Wręcz przeciwnie. Dokładnie w tym samym czasie "Dziennik" często i wręcz entuzjastycznie informował o gigantycznych postępach kosmonautyki radzieckiej.

"Dziennik Bałtycki" z 29 stycznia i 3 lutego 1959 r. ZSRR rzeczywiście posadziło rakietę na Księżycu o dwa miesiące wcześniej niż USA, ale dopiero 7 lat później i bez załogi.

Tymczasem "Wieczór" dalej podgrzewał atmosferę wokół gdyńskiego incydentu, z niesłychanym jak na PRL końca lat 50. zaangażowaniem. Do tematu oddelegowano red. Wandę Odyę (1930–1977) i wkrótce na łamach gazety pojawili się kolejni naoczni świadkowie, z imionami, nazwiskami i zdjęciami. Oni również opowiadali o UFO, które ich zdaniem wcale nie zniknęło, tylko wpadło do portowego basenu. To dopiero była sensacja! Czegoś takiego popołudniówka po prostu nie mogła odpuścić.

"Wieczór Wybrzeża" z 28 stycznia 1959 r.

Do poszukiwań zatopionego w basenie spodka "Wieczór" przystąpił całkiem serio i z wielkim rozmachem. Od Marynarki Wojennej udało się załatwić okręt wraz z zespołem płetwonurków - niewykluczone, że dzięki silnym związkom "Wieczoru" z partyjnym (a więc bezpośrednio podlegającym władzy) "Głosem Wybrzeża". Popołudniówka skrupulatnie relacjonowała przebieg operacji: a to zejście specjalistów pod wodę, a to nietypowe reakcje psa tropiącego, który też zjawił się na Nabrzeżu Polskim gdyńskiego portu. Niezauważalnie z historii typu "dwugłowe cielę", UFO w Gdyni stało się sprawą poważną. Z dna basenu portowego wydobywano nawet jakieś próbki, które następnie trafiały do analizy.

Nagłówki z prasy trójmiejskiej z początku 1959 r.

Medialnego impetu nie wystarczyło "Wieczorowi" na długo. Wobec braku efektów poszukiwań, napięcie dość szybko opadało, co widać było w tytułach niusów:
- Czerwone czy różowe? Duże czy małe? Podłużne czy okrągłe?,
- Gdzie jest tajemnicze "coś"?,
- "Gość z nieba" wciąż jeszcze spoczywa na dnie basenu,
- Ekipa nurków MW poszukuje dziś tajemniczego przedmiotu,
- Nieznane "coś" zabłysło na dnie,
- Ciągle jeszcze szukamy,
- Nasze "coś" w rękach naukowców,
- Będziemy kontynuować poszukiwania.
Ta ostatnia obietnica nie została spełniona. Po kilkunastu artykułach, publikowanych regularnie do końca lutego, gazeta musiała wywiesić białą flagę. Nie pomogło zaangażowanie Marynarki Wojennej, Kapitanatu Portu, Polskiego Ratownictwa Okrętowego, Baltony ani spółdzielni Nurek. "Wieczór" wrócił do sprawy jeszcze tylko raz**, w Prima Aprilis 1959, pisząc trochę autoironicznie, że znów widziano UFO, tym razem nad Długim Targiem w Gdańsku. Sceptyczny "Dziennik Bałtycki" triumfował, najpierw jawnie kpiąc z sensacyjnych doniesień konkurencji, a później złośliwie forsując tezę o meteorze.

"Dziennik Bałtycki" z 30 stycznia 1959"Dziennik Bałtycki" z 29 czerwca 1960

Historia ta nigdy nie została wyjaśniona i przez lata obrosła legendą. Mówiło się nawet o nieudanej próbie z nazistowską bronią, która to opowieść funkcjonowała na równi z fantastyczną historią o niemieckich żołnierzach ukrywających się na lotnisku wojskowym jeszcze wiele lat po wojnie. Upływ czasu sprzyjał doklejaniu do niej nowych elementów. Sam "Wieczór" próbował temat racjonalizować za pomocą hipotezy, jakoby do basenu spadły szczątki pocisku balistycznego Atlas, który umieścił na orbicie sztucznego satelitę.

Prawdopodobnie część z Was puka się teraz w głowę, podejrzewając, że chcemy zrobić z "Na plasterków" blog o UFO. Nic podobnego! Piszemy o tej sprawie tak obszernie, ponieważ do interpretacji gdyńskiego incydentu Janusz Christa też dołożył swoje trzy grosze - w komiksie "Profesor Kosmosik i Marsjanie" (napomknęliśmy o nim na samym początku artykułu). Opowiastka ta ukazywała się w "Wieczorze Wybrzeża" od 24 grudnia 1958 do 31 lipca 1959 pod standardowym, nic nie mówiącym szyldem "Niezwykłe przygody Kajtka-Majtka". Wbrew tytułowi, przez pierwszy miesiąc przygody Kajtka były całkiem zwykłe - ot, taka sobie chaotyczna obyczajówka o rodzince, remontach, rozrywkach i śniegu. I nagle, w odcinku nr 31 (a właściwie 32, bo omyłkowo dwa paski miały nr 30) Christa przestawił zwrotnicę. Jeszcze we wtorek 10 lutego na siłę ciągnął gag o nartach, a już w środę wysłał Kajtka do prof. Kapka Kosmosika, co "rozpoczęło nową serię astronomicznych przygód". Przejście było tak ostre, że w "Kurierze Lubelskim" w ogóle usunięto pierwszych 31 pasków, nota bene z korzyścią dla fabuły.

To tutaj jedyny raz padło imię prof. Kosmosika. Znamienne, że wizyta u uczonego była wynikiem slapstickowego gagu. Później Kosmosik sam dzwonił, pisał, albo wysyłał kruka z wiadomością.

A teraz policzmy... Pierwszą informację o UFO "Wieczór" podał w piątek 23 stycznia. Christa dostarczał redakcji paski w tygodniowych transzach, czyli przełomowy odcinek z Kosmosikiem musiał narysować gdzieś pomiędzy 2 i 6 lutego. Miał więc niecałe dwa tygodnie, żeby kosmiczną inspirację przetrawić i wymyślić jak ją wykorzystać w komiksie o Kajtku-Majtku. Widać, że bardzo się przy tym spieszył i nawet nie starał się podomykać wątków z ciotką Agatą, wujem Ursusem i zbójem Makarym. Nic w tym dziwnego, bo temat był gorący, a jego żywotność mogła okazać się bardzo krótka, co (jak już wiemy) miało miejsce.

Autor od razu jasno wyłożył czytelnikom w jakim kierunku zmierza nowy wątek. Już w swoim drugim dymku Profesor krzyczy: "Wynalazłem rewelacyjne paliwo do rakiet międzyplanetarnych! Kosmos stoi otworem!" Zaraz potem bohaterowie, niczym Adam Słodowy, budują na podwórku rakietę, zamierzając dolecieć nią na Marsa. Na drodze stają im jednak marsjańscy dywersanci. Po nocnej awanturze z Marsjanami, Kajtek i Profesor trafiają na komisariat MO, gdzie muszą dmuchać w baloniki. Dmuchają tak zawzięcie, że balony wynoszą ich w kosmos, a tam zostają przedziurawione przez radziecki sputnik z psem Łajką na pokładzie. W czwartek 12 marca bohaterowie spadają na Ziemię i lądują w... basenie gdyńskiego portu, dokładnie w tym samym miejscu, co słynne UFO. "Gościom z kosmosu bardzo służy kąpiel w naszych wodach" komentuje Christa ustami jednego z komiksowych dokerów.

W kolejnych odcinkach Kajtkowi i Profesorowi udaje się w końcu odpalić rakietę-samoróbkę, dolecieć nią na Marsa, potem latającym talerzem na Wenus, a wreszcie na kawałku skały szczęśliwie wrócić na Ziemię. W ten sposób ze wzmianki o portowym UFO Chrita ukręcił epicką historię science fiction, z naciskiem na "fiction".

Teksty z "Wieczoru" dostarczały również Chriście inspiracji na pojedyncze gagi. Oto przykład: w listopadzie 1958 otwarto w Gdyni izbę wytrzeźwień. Razem z podobną placówką, działającą od roku w Gdańsku, stała się ona niewyczerpanym źródłem atrakcji dla prasy lokalnej. Na ich temat publikowano całe fotoreportaże ze zdjęciami nagich "klientów", zlewanych strugami lodowatej wody. Dziennikarze nie wahali się ujawniać personaliów owych nieszczęśników. Przedwojenna tradycja prasy bulwarowej idealnie sprzęgła się tu z PRL-owską tendencją do wychowywania społeczeństwa przez zawstydzanie.

Zapewne stąd Christa zaczerpnął pomysł na odcinek ze środy 25 marca, w którym milicja po kolejnej burdzie odwozi Kajtka i Profesora do "sanatorium", wprost pod zimny prysznic. Sytuacja wypisz-wymaluj jak z reportażu o alkoholikach, wystarczyło tylko zmienić izbę wytrzeźwień na szpital psychiatryczny, bo przecież bohaterowie historyjki dla dzieci nie mogliby się upić.

Ciekawe czy Christa sam wpadł na pomysł z Marsjanami i wplataniem do komiksu rozmaitch michałków z "Wieczoru", czy podpowiedziała mu to redakcja? Wydaje się, że sam, bo w późniejszych latach narzekał, że ze strony gazety nie było zainteresowania jego pracą, tylko mechaniczne zapełnianie komiksowym paskiem miejsca na ostatniej stronie.

W tym momencie moglibyśmy skończyć artykuł, ale został nam jeszcze jeden punkt programu zasygnalizowany w tytule, a mianowicie "Vaillant". Nie bójcie się, tym razem kontekst jest zupełnie niewinny. Wiele lat temu pokazywaliśmy skąd Christa wytrzasnął kapitalny projekt marsjańskiego latającego talerza. Odpowiedź brzmi: z "Vailanta" wydanego zaledwie dwa miesiące wcześniej. W takim razie skąd "Vaillant" go wytrzasnął? I tu niespodzianka - ze zdjęcia wykonanego przez niejakiego George'a Adamskiego, urodzonego w Bydgoszczy polonusa, który w 1953 r. zrobił sporą furorę w Ameryce.

"Wieczór Wybrzeża" z 7 marca 1959"Vaillant" z 21 grudnia 1958
George Adamski ze swoim słynnym zdjęciem oraz lampa a la UFO (źródła: Medium, Napa Valley Register)

Adamski przez lata dorabiał się na ludzkiej fascynacji sprawami niewyjaśnionymi (parał się ezoteryką, mistyką, nauczał słowiańskiej quasi-filozofii), a na fali popularności Roswell przerzucił się na latające talerze. Niestworzone opowieści o swoich obserwacjach UFO i kontaktach z kosmitami postanowił poprzeć dokumentacją fotograficzną. 13 grudnia 1952 miał wykonać zdjęcie - dzisiaj już ikoniczne – statku z planety Wenus (niedowiarki twierdziły, że to klosz od lampy z wylęgarni kurczaków). Wizerunek ten powielano na całym świecie, przerysowano go np. na okładce pierwszej książki Adamskiego pt. "Flying Saucers Have Landed". I w końcu, via "Vaillant", spodek trafił do "Kajtka-Majtka".

Historia gdyńskiego UFO nie odegrała w polskim komiksie takiej roli jak spotkanie w Emilcinie, unieśmiertelnione przez Grzegorza Rosińskiego w "Relaksie" i Tadeusza Baranowskiego w "Razem". Ma jednak tak samo mocne papiery w świecie ufoentuzjastów. I wiecie co? Wróble ćwierkają, że to jeszcze nie koniec związków Janusza Christy z historią o UFO w basenie portowym. Miejcie oczy i uszy szeroko otwarte...

Arek & Kapral

Tył wykonanej przez Arka pocztówki, nawiązującej do opisanych tu wydarzeń. Do kompletu bloczek zaprojektowanych przez Arka znaczków pocztowych (MójZNACZEK). Front pocztówki znajdziecie tutaj.

____________
* Dopiero w następnych tekstach, po kolejnych rozmowach ze świadkami, dziennikarze ustalili spójną wersję, że wypadki miały miejsce 21 stycznia.

** No, może półtora raza. W obszernym omówieniu artykułu radzieckich uczonych o spotkaniach z UFO (nie w ZSRR, ma się rozumieć, bo Marsjanie lądowali wszędzie, tylko nie tam) redakcja dodała od siebie wzmiankę o zdarzeniu w Gdyni.

czwartek, 18 lutego 2021

Rozśpiewane Mirmiłowo

Mamy kolejne dwie piosenki z przygotowywanego przez Teatr Syrena spektaklu "Kajko i Kokosz: Szkoła latania". Na pierwszy ogień idzie rozmarzony Mirmił.

A teraz duet żeński w składzie Lubawa i Jaga, lirycznie z domieszką pretensji.

sobota, 13 lutego 2021

Netflix potwierdza

Na Netfliksie w sekcji "Warto czekać" jest już zwiastun serialu "Kajko i Kokosz". A więc to się dzieje naprawdę!

Jest też zapowiedź na anglojęzycznym Netfilksie. Czy to oznacza, że kreskówka będzie dostępna na całym świecie?

czwartek, 11 lutego 2021

Poradnik fana walczącego

W sieci można znaleźć różne głupoty na temat "Kajka i Kokosza", ale wszystko przebił artykuł pt. "Niebinarny Kajko i potężny gej Kokosz? Netflix zabiera się za ekranizację polskiego komiksu". Tekst jest absolutnie serio, chociaż powstał na podstawie jednego mema (poniżej) i paru powtarzanych w kółko komentarzy. Temat na pewno będzie podgrzewany aż do premiery serialu, dlatego opracowaliśmy dla Was zestaw ripost do pacyfikowania obsesjonistów.

Taktyka opiera się na założeniu, że trolle nie czytały "Kajka i Kokosza", a jeśli nawet czytały, to nic z tego nie pamiętają. Łatwo będzie im zatem wmówić, że ich erotyczne fantazje to pikuś w porównaniu z bezeceństwami, które Janusz Christa (rzekomo) przemycił w komiksach. Krótko mówiąc: na fejk-niusa odpowiadacie fejk-niusem. Wymaga to bardzo dobrej znajomości albumów i tu służymy pomocą.

Potyczkę z trollem można zacząć od dwóch ujęć z sypialni Kajka i Kokosza. Jak widać, woje dzielili ze sobą nie tylko przygody, ale i łoże. W dodatku wcale się z tym nie kryli.

"Na wczasach""Wielki turniej"

Jeśli to nie wystarczy, przechodzimy do konkretów. Oto Kokosz oraz pewien duchowny przyłapani w mocno krępującej i dwuznacznej sytuacji. Nie dajcie sobie wmówić, że był to przypadek odosobniony, bo Zbójcerze też lubili się oddawać wyrafinowanym igraszkom w męskim gronie.

"Na wczasach""Mirmił w opałach"

Kolejny przykład: Hegemon i Kapral. Bez trudu udowodnicie, że obaj panowie przebierali się w damskie fatałaszki i kazali do siebie mówić per "Księżniczko Hegemonio" oraz "Piastunko". To samo zresztą robił Walwuch, wódz Rarogów i zbój nad zbójami.

"Zamach na Milusia""Festiwal czarownic"

Teraz wracamy do Kajka. Poniższa scenka nawet nie wymaga komentarza.

"Woje Mirmiła"

Możecie też wspomnieć o męskich striptizach (wyjątkowo częstych w tej serii) albo zacytować pikantne one-linery w stylu "Spotkała nas zła przygoda" czy "Kokosz, oddaj fujarkę" (więcej w "Fujarce Łamignata").

"Dzień Śmiechały""Szkoła latania"

Przyparci do muru, sięgacie po tekst "Rodzinka.prl" o alternatywnych modelach rodziny w "Kajku i Kokoszu". Christa zostawił nam naprawdę sporo materiału. Wystarczy odrobina chorej wyobraźni i mamy trolla na widelcu. A więc szable albumy w dłoń i do boju!

Aha, jeszcze jeden drobiazg - unikajcie tematyki rasowej, bo w tej sprawie na Christę nie ma co liczyć. Na zaczepkę typu "Ciekawe kto w serialu będzie czarny?" od biedy możecie odpowiedzieć, że Oferma albo Gryz-Niewida. Jeśli troll tego nie kupi, zostają Czarne Trójkąty.

"Skarby Mirmiła""W krainie borostworów"