Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arnal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arnal. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Kukuryku!

W lutym 1957 r. zaczął się ukazywać ogólnopolski tygodnik dla młodzieży pt. "Przygoda". Wydawcą była Rada Zakładowa "Życia Warszawy" i Rada Robotniczej Drukarni RSW "Prasa". Brzmi to strasznie i w środku też było strasznie. Strona tytułowa pisemka została wprawdzie skopiowana z "Vaillanta", ale na tym kończyły się podobieństwa z francuskim pierwowzorem. Przede wszystkim w "Przygodzie" było bez porównania mniej komiksów, za to więcej publicystyki i opowiadań. Zapewne dlatego, że zespół redakcyjny (pracownicy "ŻW") zarabiał na wierszówce.


Formułą magazyn przypominał ukazujące się wcześniej gazetki "Nowy Świat Przygód" i "Świat Przygód", ale przebijał je (byle)jakością komiksów. W poprzednich pisemkach przynajmniej starano się naśladować zachodnich komiksiarzy, a tutaj nikt sobie takimi głupstwami głowy nie zaprzątał. Weźmy choćby nowy odpowiednik "Placida i Muzo" pt. "Fik i Mik" (oba powyżej), przy którym odcinki "Pikusia i Mikusia" kalkowane w "Świecie Przygód" wydają się arcydziełem.

Żeby nie być gołosłownym - w tym czasie, tj. na początku 1957 r. komiksy z "Vaillanta" wyglądały tak:


A krajowe komiksy w "Przygodzie" - tak:

Plansze pochodzą ze strony Tomasza Goryckiego "Tytus de ZOO"

Widać, że nasi ilustratorzy nie zajrzeli nawet do "Vaillanta", chociaż był dostępny w KMPiK-ach. A jeśli już zaglądali, to na pewno z politowaniem i wyższością. Jednak polskim czytelnikom, którzy od 1949 r. byli na komiksowym głodzie, rysunkowo-scenariuszowa słabizna nie przeszkadzała. Nie przeszkadzał im też podłej jakości papier i druk. "Przygoda" od pierwszego numeru miała liczną rzeszę fanów, a 60-tysięczny nakład rozchodził się w mgnieniu oka. Pisemko przetrwało 98 numerów (1957-58), po czym na skutek odgórnej krytyki i nagonki w prasie zostało zamknięte za rzekomo szkodliwy wpływ na młodzież (czytaj: skończyła się gomułkowska odwilż). Zainteresowanych tematem odsyłamy do bibliografii na końcu posta.

Na tle takiej mizerii młody Christa nie musiał odczuwać żadnych kompleksów. Od dziecka obcował z komiksami, doskonale rozumiał ich język i (co najważniejsze) potrafił już nieźle się nim posługiwać. Brakowało mu "tylko" wykształcenia plastycznego i dorobku. Całe jego komiksowe portfolio składało się wówczas z amatorskich historyjek w dwóch zeszytach w kratkę, jednego stripa bez tekstu pt. "Kichaś" w "Wieczorze Wybrzeża" i prakomiksu "Opowieść o Armstrongu" w "Jazzie". Za to tupetu miał pod dostatkiem. Z pewnością pamiętacie jego słynną anegdotę o Szwedzie; przytoczymy ją tu w wersji z "Wyznań spisanych":
Żeby się dostać do "Przygody" napisałem do nich list i podałem się za starego reemigranta ze Szwecji, który tam rysował komiksy. A ja miałem wtedy 23 lata. Najpierw wysłałem im plansze czarno-białe, ale jak zażyczyli sobie kolorów, była wielka draka. Wtedy się robiło każdy kolor osobno, na oddzielnych planszach. Ja nie miałem zielonego pojęcia o co w tym chodziło.
- No więc niech pan przyjedzie do nas, zapłacimy za bilet, za hotel.
Kurczę, jak zobaczą moją gębę, to się zorientują, że z tą reemigracją to wielka lipa. No, ale już zdążyli chyba dwa odcinki wydrukować i podobno, nie chwaląc się, spodobały się. Kiedy wszystko się wydało, to się tylko obśmiali i przyjęli za dobrą monetę:
- Ma pan talent, dobra jest. Niech pan ciągnie dalej.

W mistyfikacji mogło pomóc Chriście jego egzotycznie brzmiące nazwisko. Inni rysownicy, o swojskich personaliach, nie mieli już tyle szczęścia. Adam Rusek w "Arenie Komiks" napisał:
Wśród odrzuconych znaleźli się np. doświadczony wrocławski rysownik Andrzej Celarek, Wiesław Fuglewicz (znany później rysownik satyryczny), Eugeniusz Koczorowski (jak Christa, z Sopotu, wielbiciel tematyki morskiej) i... szesnastolatek z Inowrocławia Jerzy Wróblewski.

Redakcja "Przygody" zaczęła publikować Christę już od 5. numeru, tj. od 15 marca 1957 r. Dla sopockiego rysownika "Kuku Ryku" był pierwszym komiksem autorskim, pierwszym komiksem humorystycznym i w ogóle pierwszym prawdziwym komiksem. Dlatego nie należy się tu doszukiwać precyzji i finezji, z których zasłynął chociażby w "Relaksie". Przygody Kuka i Ryka były proste jak konstrukcja cepa, rysunki szybkie i dynamiczne, a żarty mało wyszukane. Już sam początek dawał niezły "przedsmak" przyszłych atrakcji:


Kolejne gagi utrzymywały mniej więcej ten sam poziom: drażnienie zwierząt, rzucanie kotletami, walenie młotem w łeb itp. Plansze "Kuku Ryku" przypominały swoją chaotyczną kompozycją komiks "Les Avatars d'A.Bâbord" Gire'a, zwłaszcza na początku serii. W końcowych odcinkach Christa zaczął się już trzymać prostokątnych kadrów w stylu Arnala, co stało się nawet jego znakiem firmowym.


Zarówno Gire, jak i Arnal mieli sympatyczny zwyczaj rozpoczynania każdego odcinka od innej winietki. Absolutne mistrzostwo w tej zabawie osiągnął Gire w serii "La pension Radicelle". Christa przejął od nich tę pracochłonną manierę, ale tylko na potrzeby tej jednej serii. W następnych swoich komiksach nie miał na to ani czasu, ani miejsca.


Jednoplanszówki z Kukiem i Rykiem ukazywały się w "Przygodzie" bardzo nieregularnie. Christa równocześnie rysował kilka innych, realistycznych komiksów: "Opowieść o Armstrongu" dla "Jazzu", "Skarby starego zamczyska" dla "Głosu Wybrzeża" i "Koraka syna Tarzana" dla "Nowej Wsi". Ostatni, 11. odcinek "Kuku Ryku" pojawił się 26 czerwca 1958 r., czyli dwa tygodnie po premierze "Jacka O'Key" w "Wieczorze Wybrzeża". I to był największy plus tej historyjki. Publikacja w ogólnopolskiej "Przygodzie" otworzyła przed Christą drzwi do innych gazet, dając mu niesamowity impuls do dalszej kariery. Gdyby nie "Kuku Ryku", pewnie nigdy nie powstałyby przygody "Kajka i Kokosza", a już na pewno nie byłoby "Kakaryki", zbója Makarego oraz "Gucka i Rocha".

W albumie "Kajtek, Koko i inni" Egmont przedrukował odcinki 6-11. Pierwsza piątka, w której Christa zastosował szarości, dopiero niedawno została zrekonstruowana przez Łamignata, na podstawie materiałów gazetowych. Miejmy nadzieję, że znajdziemy je kiedyś w wydaniu uzupełnionym. Oto pełna lista epizodów:
  1. nr 5/1957 (15.III) - dłubanie w nosie,
  2. nr 19/1957 (21.VI) - prezent,
  3. nr 20/1957 (28.VI) - piłka nożna,
  4. nr 27/1957 (16.VIII) - ogród zoologiczny,
  5. nr 34/1957 (4.X) - lunatycy,
  6. nr 41/1957 (22.XI) - fotograf,
  7. nr 43/1957 (6.XII) - kelnerzy,
  8. nr 46/1957 (27.XII) - rakieta, tekst A. i M. Kulmryk,
  9. nr 5(51)/1958 (30.I) - zawody sportowe, tekst A. i M. Kulmryk,
  10. nr 23(69)/1958 (5.VI) - Makary w parku,
  11. nr 26(71)/1958 (26.VI) - narty wodne.
Żegnamy się naszym ulubionym cytatem z "Kuku Ryku".
Hegemon i Kapral

_______________
Lektura uzupełniająca:
- Marek Misiora "Przygody w »Przygodzie«", Zeszyty Komiksowe nr 7, 2007 (wersja PDF);
- Komiksy z "Przygody", strona Tomasza Goryckiego
- Adam Rusek "Życie »Przygody« albo fiku miku Kuku i Ryku", Arena Komiks nr 8, 2002;
- Adam Rusek "Tor z przygodami. 50 lat »Przygody«", Zeszyty Komiksowe nr 7, 2007.

wtorek, 6 listopada 2012

Kuzyn z Ukrainy

Wojtek Jama, czyli facet od muzeów, przysłał nam kilka fragmentów ukraińskiego, a właściwie radzieckiego komiksu "Przygody Tymka - zwierzołapa" (Kijów, 1970). A w komiksie smok, trochę jakby podobny do naszego Milusia, tylko starszy. Może krewniak?


No patrzcie, a myśmy myśleli, że rodzina Milusia pochodziła z Francji...

Vaillant #581, 01.07.1956

Gdyby ktoś zapomniał, to Miluś wygląda tak.

poniedziałek, 7 maja 2012

Jesień średniowiecza, część 1

W artykule "Kosmosik w kosmosie" zapowiadaliśmy kolejne wycieczki śladem tygodnika "Vaillant". Od razu uprzedzamy, że ten odcinek będzie trochę ciężkostrawny. Jeżeli nie czujecie się na siłach, by zmierzyć się z szokującymi faktami, najlepiej nie czytajcie dalej.


Tym razem weźmiemy pod lupę trzecią część "Niezwykłych przygód Kajtka-Majtka". Komiks został wydany przez Egmont w albumie "Profesor Kosmosik", tutaj będziemy kierować się numeracją stron z drugiego wydania uzupełnionego. W "Wieczorze Wybrzeża" historyjka ukazywała się od 04.11.1959 do 21.12.1960, poprzedzona aż trzema zwiastunami. Pierwszy z nich, ten ze słoneczkiem (23.10.1959), zdaje się sugerować, że Christa wciąż był pod ogromnym wpływem "Pifa". Nic z tych rzeczy. "Profesor Kosmosik" nie miał z "Pifem" nic wspólnego... no, prawie nic. Został poskładany z czterech różnych historyjek z "Vaillanta", w tym dwóch z serii "Placid et Muzo" autorstwa José Cabrero Arnala, twórcy "Pifa".

"Placid i Muzo" opowiadał o dwóch człekokształtnych zwierzakach: lisie i niedźwiedziu. Do czasów "Pifa" była to sztandarowa seria "Vaillanta". W latach 1946-1954 jej odcinki gościły na okładkach niemal wszystkich numerów pisma (obok okładka z roku 1953, przedstawiająca Arnala i jego "dzieci").

Komiks ten znany był również w Polsce. Od października 1946 do lutego 1948 ukazywał się w "Nowym Świecie Przygód" (przemianowanym wkrótce na "Świat Przygód") pod tytułem "Pikuś i Mikuś". Żeby było ciekawiej, nie była to jednak oryginalna wersja francuska, ale plansze pieczołowicie przerysowane przez samego Papcia Chmiela, na zlecenie redakcji (przed wojną był to w Polsce proceder powszechny). Papcio przyznał się do tego w książce "Tytus zlustrowany".* W roku 1957 w "Świecie Młodych" ukazało się jeszcze kilkanaście odcinków "Pikusia i Mikusia", zastąpionych wkrótce przez "Tytusa, Romka i A'Tomka". A teraz znajdźcie 10 różnic między wersjami z "Vaillanta" (#77, 31.10.1946) i z "Nowego Świata Przygód".


"Placid i Muzo", podobnie jak "Pif", składał się jednoplanszówek. Do nielicznych wyjątków należał 7-odcinkowy story-arc o niejakim Raminagrobcu i jego aparaciku do podróżowania w czasie. Ukazał się on w "Vaillancie" nr 145-151 (luty-kwiecień 1948). Poniżej prezentujemy cały ten komiks w miniaturkach, które znaleźliśmy na francuskim eBayu. Warto się z nim zapoznać, bo jest to pierwowzór początku "Profesora Kosmosika i Czarnego Rycerza" (str. 9-21 albumu). Niektóre plansze w większej rozdzielczości znajdziecie na forum Pimpf oraz na rosyjskiej stronie Profesora Nazera.


A teraz przyjrzyjmy się wersji Christy. Po kilku paskach z Makarym (tę postać znamy z poprzedniej serii), Kajtek odwiedza Profesora Kosmosika, który akurat wynalazł... aparacik do podróżowania czasie. W "Kajtku-Majtku" kolejność przygód jest trochę inna niż w "Placidzie i Muzo", ale wszystkie istotne elementy zgadzają się co do joty, a więc:
- neandertalczyk,
- rzymski cesarz i walka gladiatorów,
- dwa lwy (zamiast tygrysów),
- a w końcu średniowiecze i palenie na stosie.

Zgadza się też element najważniejszy, czyli kieszonkowy wehikuł czasu, dzięki któremu wszystkie te niesamowite przygody stały się możliwe.


Brakuje tylko gagu o złapanym na wędkę dinozaurze, widocznego na dole drugiej planszy "Placida i Muzo" - a to dlatego, że zdążył pojawić się już w poprzednim "Kajtku-Majtku", tym o wyprawie na Marsa.


Wyczerpawszy pomysły z komiksu o Raminagrobcu, Christa znów sięgnął po "Placida i Muzo". W "Vaillancie" nr 449 z 20 grudnia 1953 (rys.1) rozpoczęła się następna dłuższa opowiastka z tej serii, zatytułowana "Placid et Muzo au 14e siècle", czyli "Placid i Muzo w XIV wieku". Średniowieczną końcówkę poprzedniej historyjki Christa sprytnie połączył z początkiem nowej. Widoczny na okładce łysawy wąsacz (rys.2) w "Kajtku-Majtku" stał się Czarnym Rycerzem (rys.3), a scena z ustrzeloną golonką posłużyła za punkt wyjścia.


Co ciekawe, prototyp Czarnego Rycerza pojawił się tylko raz, na okładce "Vaillanta", a w samym komiksie nie wystąpił. Nie ma go też w przedruku z serii "Les aventures de Placid et Muzo" (na zdjęciu poniżej, ten i kilka podobnych albumów, również z Pifem, Christa miał w swojej kolekcji). Oznacza to, że rysownik z Sopotu musiał mieć dostęp do "Vaillantów" z początku lat 1950., chociaż nie zachowały się w jego oprawionych rocznikach i prawdopodobnie w ogóle nie docierały wtedy do Polski. Spróbujemy kiedyś rozwiązać i tę zagadkę.


Historyjka o XIV wieku ukazywała się w "Vaillancie" do numeru 456 (luty 1954). Na prawie cały komiks natknęliśmy się w serwisie Bedetheque, brakuje tylko dwóch stron z numeru 449. Plansz w większej rozdzielczości szukajcie u źródła. Polski odpowiednik znajdziecie w albumie "Profesor Kosmosik" na stronach 20-62.


Francuski pierwowzór liczył około 120 kadrów i składał się głównie ze slapstickowych wygłupów. Christa ukręcił z tego ponad 300 kadrów o nieco bardziej skomplikowanej fabule. Daje to stosunek 3:1, czyli znacznie lepiej, niż w historyjce o Raminagrobcu, którą odwzorował w proporcjach 1:1. Mimo nagłego przypływu własnej inwencji, cała ta część "Kajtka-Majtka" oparta jest jednak na pomysłach José Cabrero Arnala. Christa skopiował na przykład gag z płaceniem XX-wiecznymi banknotami (z lewej 10 franków, z prawej 100 złotych)...
... ze skokiem spadochronowym z zamkowej wieży...
... ze skuterem (w wersji krajowej jest to stary samochód)...
... oraz z gaszeniem smoka (kolejnych podobieństw poszukajcie sami).

Ze smokiem sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Początek scenki Christa wziął z "Placida i Muzo" (powyżej), a końcówkę z odcinka serii "Richard et Charlie" Jeana Tabary'ego (poniżej - "Valliant" nr 768, 31.01.1960). To ten sam komiks, z którego Christa zaczerpnął pomysł na strip "Franek, Kajtek", zresztą prawie w tym samym czasie.


Podobnie jak w przypadku dowcipu z tratwą, również gag ze smokiem bardzo się Chriście spodobał. Do tego stopnia, że rysownik użył go ponownie w "Kajtku i Koku w kosmosie" (Egmont, str. 56-57).


Zwróćcie uwagę na rozerwaną ramkę środkowego kadru, to u Christy niezwykła rzadkość. Ramka pękła dokładnie w tym samym miejscu co u Tabary'ego, ale nie w oryginalnej wersji z "Wieczoru Wybrzeża" - wtedy była jeszcze cała (poniżej). Rozerwała się dopiero 20 lat później, kiedy Christa przerysowywał stripy do wydania albumowego ("Twierdza tyrana", 1992). Albo rysownik miał rewelacyjną pamięć, albo zaglądał do tych kilku ocalałych roczników "Vaillanta" do samego końca swej kariery.


W następnym odcinku opowiemy czym inspirował się Christa rysując dalsze odcinki historii o Czarnym Rycerzu. Na koniec jeszcze tylko drobna dygresja na temat Papcia Chmiela. Niemal w tym samym czasie co "Czarny Rycerz", na przełomie lat 1960/61 w "Świecie Młodych" ukazał się "Tytus, Romek i A'Tomek" o wyprawie do średniowiecza. Komiks przerobiony potem został na Księgę VIII. Widzimy w nim aparcik do podróżowania w czasie o nazwie "Millek", na korbkę, niemal identyczny jak przyrząd Raminagrobca z "Placida i Muzo".

Wersja przedksiążeczkowaWersja książeczkowa

Adam Rusek napisał w "Leksykonie polskich bohaterów i serii komiksowych", że Papcio jeszcze kilka razy pożyczał pomysły od José Cabrero Arnala (którego kiedyś kopiował). Wierzymy na słowo. Nam udało się znaleźć jeden taki przykład, za to bardzo smakowity.

__________________
* Więcej na ten temat w artykule Adama Ruska "Od Nowego Świata Przygód do Świata Młodych: ewolucja pisemka obrazkowego dla dzieci i młodzieży w latach 1946–1949".