Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vandersteen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vandersteen. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 12 kwietnia 2022
Fanowitz okladochka
Kolejna fanowska okładeczka, tym razem mojej produkcji. Jest to hermetyczny mashup dla wtajemniczonych. Niewtajemniczeni muszą zajrzeć tutaj i wszystko będzie jasne.
Etykiety:
Okładki,
Vandersteen
piątek, 30 czerwca 2017
Mami Wata
Komiksy "Suske en Wiske" dorośleją w niesamowitym tempie. W najnowszym tomie pt. "Mami Wata" (drugim po liftingu postaci) pojawi się goła baba! No, może pół-baba. Takie rzeczy zdarzały się już w spin-offach S&W, ale nie w serii głównej, która - według zapewnień wydawnictwa - nadal jest adresowana do dzieci w wieku 8-12 lat.
A czy pamiętacie w którym miejscu Januszowi Chriście przytrafił się podobny wybryk? Dla ułatwienia dodajmy, że był to jakby spin-off (nie, nie chodzi o "Maczugę Łamignata", to nie komiks Christy). Na odpowiedzi czekamy jak zwykle w komentarzach pod postem. Rozwiązanie znajdziecie w przepastnych archiwach naszego bloga.
___________
EDIT. Zagadkę rozwiązał Kokosz. Chodziło o żart z "Tygodnika Morskiego", w którym w roli głównej wystąpił niejaki Franek, pierwowzór Koka. Gratulujemy wiedzy albo dobrej pamięci do pikantnych szczegółów :)
A czy pamiętacie w którym miejscu Januszowi Chriście przytrafił się podobny wybryk? Dla ułatwienia dodajmy, że był to jakby spin-off (nie, nie chodzi o "Maczugę Łamignata", to nie komiks Christy). Na odpowiedzi czekamy jak zwykle w komentarzach pod postem. Rozwiązanie znajdziecie w przepastnych archiwach naszego bloga.
___________
EDIT. Zagadkę rozwiązał Kokosz. Chodziło o żart z "Tygodnika Morskiego", w którym w roli głównej wystąpił niejaki Franek, pierwowzór Koka. Gratulujemy wiedzy albo dobrej pamięci do pikantnych szczegółów :)
Etykiety:
Christa,
Komiksy,
Konkurs,
Vandersteen
środa, 3 maja 2017
Wiske z krągłościami
Serwis "Suske en Wiske op het WWW" ujawnił okładkę albumu nr 339 (to ten po prawej stronie), przełomowego dla belgijskiej serii. Wydawnictwo Standaard Uitgeverij po kilku dekadach odchodzi od niemal kwadratowego formatu tomików (ten po lewej) na rzecz formatu europejskiego. Od tej pory nieco inna będzie też winietka, a nawet logo serii. Ale najważniejszą zmianą jest wygląd głównych bohaterów - są jakby starsi, lepiej ubrani i posiadają... trzeciorzędowe cechy płciowe, choć jeszcze nieśmiałe. Wyraźnie widać tu wpływ spin-offu "Amoras", który być może wcale nie był eksperymentem, tylko balonem próbnym przed planowaną zmianą targetu serii głównej. Czy dojrzewanie Suske i Wiske przełoży się także na bardziej dorosłe scenariusze (czytaj: krwawe i realistyczne)? O tym czytelnicy przekonają się już 17 maja, w dniu premiery "De Planeetvreter".
Zmiana dokonuje się właściwie w biegu, z albumu na album. Jeśli zastanawiacie się jakiego przemyślnego fortelu użyli autorzy, żeby nagle przeskoczyć kilka lat życia bohaterów, to muszę Was rozczarować. Na końcu poprzedniej historyjki scenarzysta Peter van Gucht zastosował oldskulowy trik w stylu wczesnego Willy Vandersteena i po prostu rzucił na bohaterów zaklęcie. Tadaa! Żegnajcie, dzieciaki, idźcie sobie poczytać "Kaczora Donalda".

Równolegle z liftingiem "Suske en Wiske" wydawca wciąż poszerza ofertę spin-offów dla starszych czytelników. Do dwóch realistycznych podserii (pisałem o nich tutaj) niedawno doszła trzecia pt. "De kronieken van Amoras", w której rozwijane będą rozmaite zagadkowe wątki, od dawna nie dające fanom spokoju.
Pierwszy tom "De kronieken..." pt. "De zaak Krimson #1" opowiada np. o wspólnej, mrocznej przeszłości dwóch drugoplanowych bohaterów "Suske en Wiske" - poczciwego Lambika i arcyłotra Krimsona. W historyjce "Het rijmende paard" z 1962 roku Willy Vandersteen zasugerował, że obaj panowie skądś się znają, ale nigdy nie wyjaśnił skąd. Scenarzysta Marc Legendre wykorzystał tę lukę do stworzenia epickiej historii, łączącej klasyczny komiks Vandersteena z własnym spin-offem "Amoras", a grafik Charel Cambré przerysował wyjściową scenkę jako retrospekcję (poniżej znajdziecie obie wersje).
Ciekawe czy w nowych odsłonach "Kajka i Kokosza" Egmont także pójdzie tym tropem i zaserwuje nam originy Hegemona, Łamignata, Lubawy, czy choćby Milusia? Przyznam, że jako maniakalny badacz komiksowych uniwersów bardzo na to liczę. Zaskoczcie mnie czymś, proszę.
![]() | ![]() |
Zmiana dokonuje się właściwie w biegu, z albumu na album. Jeśli zastanawiacie się jakiego przemyślnego fortelu użyli autorzy, żeby nagle przeskoczyć kilka lat życia bohaterów, to muszę Was rozczarować. Na końcu poprzedniej historyjki scenarzysta Peter van Gucht zastosował oldskulowy trik w stylu wczesnego Willy Vandersteena i po prostu rzucił na bohaterów zaklęcie. Tadaa! Żegnajcie, dzieciaki, idźcie sobie poczytać "Kaczora Donalda".

Równolegle z liftingiem "Suske en Wiske" wydawca wciąż poszerza ofertę spin-offów dla starszych czytelników. Do dwóch realistycznych podserii (pisałem o nich tutaj) niedawno doszła trzecia pt. "De kronieken van Amoras", w której rozwijane będą rozmaite zagadkowe wątki, od dawna nie dające fanom spokoju.
![]() | ![]() | ![]() |
Pierwszy tom "De kronieken..." pt. "De zaak Krimson #1" opowiada np. o wspólnej, mrocznej przeszłości dwóch drugoplanowych bohaterów "Suske en Wiske" - poczciwego Lambika i arcyłotra Krimsona. W historyjce "Het rijmende paard" z 1962 roku Willy Vandersteen zasugerował, że obaj panowie skądś się znają, ale nigdy nie wyjaśnił skąd. Scenarzysta Marc Legendre wykorzystał tę lukę do stworzenia epickiej historii, łączącej klasyczny komiks Vandersteena z własnym spin-offem "Amoras", a grafik Charel Cambré przerysował wyjściową scenkę jako retrospekcję (poniżej znajdziecie obie wersje).
![]() |
![]() |
Ciekawe czy w nowych odsłonach "Kajka i Kokosza" Egmont także pójdzie tym tropem i zaserwuje nam originy Hegemona, Łamignata, Lubawy, czy choćby Milusia? Przyznam, że jako maniakalny badacz komiksowych uniwersów bardzo na to liczę. Zaskoczcie mnie czymś, proszę.
Etykiety:
fAnalizy,
Inni twórcy,
Komiksy,
Vandersteen
wtorek, 7 marca 2017
Co by tu jeszcze?
W konkurencji "co by tu jeszcze wycisnąć ze starych komiksów" moim faworytem zawsze było belgijskie wydawnictwo Standaard Uitgeverij ze swym kultowym "Suske en Wiske". 27 lat po śmierci twórcy serii, Willy Vandersteena, komiks ten nie tylko nadal żyje, ale przechodzi właśnie okres burzy i naporu. Oprócz podstawowej wersji humorystyczno-przygodowej, tworzonej przez trzecią generację następców Mistrza (Luc Morjaeu, Peter Van Gucht), ma jeszcze trzy mutacje:
Do wszystkich tych podserii i spin-offów doszły teraz gościnne one-shoty. Zaczęło się od tego, że w październiku 2014 r. belgijski magazyn dla młodzieży "Yeti" wydał crossover S&W z serią "Kinky & Cosy", zatytułowany "De gegaste gasten". Nie był to typowy crossover w stylu amerykańskim, tylko historyjka stworzona wspólnie przez autorów obu serii: za część kadrów odpowiadał Nix, czyli Marnix Verduyn ("Kinky..."), a za resztę Luc Morjeau i Peter Van Gucht ze Studia Vandersteen.
Komiks "Suske en Kinky en Cosy en Wiske" ukazał się w formie broszurki z okazji targów książki Boekenbeurs. Można go obejrzeć w serwisie issuu, w całości i za darmo. Zwróćcie uwagę na stronę 26, gdzie ni stąd ni zowąd pojawia się Czerwony Rycerz - tytułowy bohater innej serii Vandersteena "De Rode Ridder" (do dziś ponad 250 albumów). Tłumacząc na polski, wygląda to mniej więcej tak, jakby Maciek Kur, Sławek Kiełbus, Rafał Skarżycki i Tomek Leśniak stworzyli historyjkę "Kajko i Kokosz i Jeż Jerzy", w której gościnnie wystąpili Gucek i Roch. A wszystko to oficjalnie, pod egidą Egmontu. Trudno sobie wyobrazić coś takiego, prawda?
Idźmy dalej. Jesienią 2015 r. wydawnictwo Standaard wypuściło sześć niekanonicznych, 24-stronicowych albumików "Suske en Wiske". Ich autorami byli znani flamandzcy, czyli belgijscy scenarzyści i rysownicy, z których tylko jeden, Charel Cambré, pracował wcześniej dla Studia Vandersteen ("Amoras"). Stylistyka jest tu oczywiście bardzo rozmaita, od undergroundu po style atome, czyli kompletnie różna od tego, co można zobaczyć w regularnych albumach głównej serii. Przykładowe plansze znajdziecie na stronie Suske en Wiske op het WWW, po kliknięciu w tytuł każdego tomiku. Dochód ze sprzedaży komiksów przeznaczony został na charytatywną organizację SOS Wioski Dziecięce.
Czy myślicie, że komuś przeszkadzał inny wygląd kultowych postaci? Absolutnie nie! Wydawnictwo poszło więc za ciosem i rok później (jesień 2016) zorganizowało drugą edycję akcji dla SOS Kinderdorpen, tyle że z udziałem autorów holenderskich. Znów ukazało się sześć książeczek i znów tylko jeden autor związany był ze Studiem Vandersteen (Romano Molenaar, "J.ROM"). Tym razem stylistyka skręciła w stronę cartoonu, ligne claire, a nawet kreski realistycznej. Warto zwrócić uwagę, że okładki wszystkich tych nietypowych tomików wyglądają tak samo, jak okładki serii głównej. Jedyną różnicą są nazwiska autorów nad winietką (regularne albumy nadal firmuje nieżyjący Willy Vandersteen) i brak numeracji.
Oba autorskie sześciopaki miały również wersje limitowane, w twardych okładkach i ekskluzywnych boxach. Była to oczywiście metoda na zebranie kolejnych środków dla fundacji, ale też dowód, że wydawnictwo Standaard traktuje te nietypowe książeczki jak poważny, alternatywny projekt, a nie wstydliwy wygłup. Chodzą słuchy, że do następnej edycji mają zostać zaproszeni autorzy z Walonii lub Francji (od ponad 60 lat seria ukazuje się po francusku jako "Bob et Bobette"). Natomiast już w kwietniu ma się ukazać klubowe wznowienie mini-albumu "De charmante chirurg", z nowymi rysunkami.
Czas teraz zadać sobie pytanie, czy tak niekonwencjonalne rzeczy możliwe są w uniwersum stworzonym przez Christę? Teoretycznie tak, ale ponieważ nakłady "Kajka i Kokosza" są kilkadziesiąt razy niższe, to i sens kontynuacji kilkadziesiąt razy mniejszy. Dlatego nowych albumów S&W wydaje się 14 rocznie (wliczając spin-offy), a na nowego KiK trzeba było czekać 25 lat. Nie bez znaczenia jest też fakt, że ludzie ze Studia Vandersteen mają po swojej stronie prężny fandom, który wspiera ich coraz śmielsze poczynania. W Holandii od 1987 r. działa De Fameuze Fanclub, zrzeszający 1800 osób! Klub ten wydaje własny magazyn "Versus" (właśnie ukazał się numer 116), organizuje doroczne konwenty itp. A u nas?
...A u nas jest blog, na którym udziela się kilku zapaleńców. Są to zresztą te same osoby, które robią za "tłum" na eventach Fundacji "Kreska". Szersze grono fanów zebrało się na blogu tylko dwa razy: w roku 2010, kiedy szukali następców Christy oraz w 2016, kiedy stwierdzili, że jednak najlepszym kontynuatorem Christy byłby Christa. Szczerze mówiąc, bardzo bym się zdziwił, gdyby w takich warunkach rynkowych "Kajko i Kokosz" nagle zaczął ewoluować, pączkować i gonić światowe trendy. Ale chciałbym się mylić.
- dziecięcą pt. "Junior Suske en Wiske" (Dirk Nielandt, Jeff Broeckx),
- półrealistyczną pt. "Amoras" (Marc Legendre, Charel Cambré),
- superbohaterską pt. "J.ROM: Force of Gold" (Bruno De Roover, Romano Molenaar).
Okładka najnowszego albumu głównej serii i obecnie obowiązujący wygląd postaci. | |
![]() | ![]() |
Do wszystkich tych podserii i spin-offów doszły teraz gościnne one-shoty. Zaczęło się od tego, że w październiku 2014 r. belgijski magazyn dla młodzieży "Yeti" wydał crossover S&W z serią "Kinky & Cosy", zatytułowany "De gegaste gasten". Nie był to typowy crossover w stylu amerykańskim, tylko historyjka stworzona wspólnie przez autorów obu serii: za część kadrów odpowiadał Nix, czyli Marnix Verduyn ("Kinky..."), a za resztę Luc Morjeau i Peter Van Gucht ze Studia Vandersteen.
![]() | ![]() | ![]() |
Komiks "Suske en Kinky en Cosy en Wiske" ukazał się w formie broszurki z okazji targów książki Boekenbeurs. Można go obejrzeć w serwisie issuu, w całości i za darmo. Zwróćcie uwagę na stronę 26, gdzie ni stąd ni zowąd pojawia się Czerwony Rycerz - tytułowy bohater innej serii Vandersteena "De Rode Ridder" (do dziś ponad 250 albumów). Tłumacząc na polski, wygląda to mniej więcej tak, jakby Maciek Kur, Sławek Kiełbus, Rafał Skarżycki i Tomek Leśniak stworzyli historyjkę "Kajko i Kokosz i Jeż Jerzy", w której gościnnie wystąpili Gucek i Roch. A wszystko to oficjalnie, pod egidą Egmontu. Trudno sobie wyobrazić coś takiego, prawda?
![]() | ![]() |
Idźmy dalej. Jesienią 2015 r. wydawnictwo Standaard wypuściło sześć niekanonicznych, 24-stronicowych albumików "Suske en Wiske". Ich autorami byli znani flamandzcy, czyli belgijscy scenarzyści i rysownicy, z których tylko jeden, Charel Cambré, pracował wcześniej dla Studia Vandersteen ("Amoras"). Stylistyka jest tu oczywiście bardzo rozmaita, od undergroundu po style atome, czyli kompletnie różna od tego, co można zobaczyć w regularnych albumach głównej serii. Przykładowe plansze znajdziecie na stronie Suske en Wiske op het WWW, po kliknięciu w tytuł każdego tomiku. Dochód ze sprzedaży komiksów przeznaczony został na charytatywną organizację SOS Wioski Dziecięce.
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |
Czy myślicie, że komuś przeszkadzał inny wygląd kultowych postaci? Absolutnie nie! Wydawnictwo poszło więc za ciosem i rok później (jesień 2016) zorganizowało drugą edycję akcji dla SOS Kinderdorpen, tyle że z udziałem autorów holenderskich. Znów ukazało się sześć książeczek i znów tylko jeden autor związany był ze Studiem Vandersteen (Romano Molenaar, "J.ROM"). Tym razem stylistyka skręciła w stronę cartoonu, ligne claire, a nawet kreski realistycznej. Warto zwrócić uwagę, że okładki wszystkich tych nietypowych tomików wyglądają tak samo, jak okładki serii głównej. Jedyną różnicą są nazwiska autorów nad winietką (regularne albumy nadal firmuje nieżyjący Willy Vandersteen) i brak numeracji.
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |
Oba autorskie sześciopaki miały również wersje limitowane, w twardych okładkach i ekskluzywnych boxach. Była to oczywiście metoda na zebranie kolejnych środków dla fundacji, ale też dowód, że wydawnictwo Standaard traktuje te nietypowe książeczki jak poważny, alternatywny projekt, a nie wstydliwy wygłup. Chodzą słuchy, że do następnej edycji mają zostać zaproszeni autorzy z Walonii lub Francji (od ponad 60 lat seria ukazuje się po francusku jako "Bob et Bobette"). Natomiast już w kwietniu ma się ukazać klubowe wznowienie mini-albumu "De charmante chirurg", z nowymi rysunkami.
![]() | ![]() |
Czas teraz zadać sobie pytanie, czy tak niekonwencjonalne rzeczy możliwe są w uniwersum stworzonym przez Christę? Teoretycznie tak, ale ponieważ nakłady "Kajka i Kokosza" są kilkadziesiąt razy niższe, to i sens kontynuacji kilkadziesiąt razy mniejszy. Dlatego nowych albumów S&W wydaje się 14 rocznie (wliczając spin-offy), a na nowego KiK trzeba było czekać 25 lat. Nie bez znaczenia jest też fakt, że ludzie ze Studia Vandersteen mają po swojej stronie prężny fandom, który wspiera ich coraz śmielsze poczynania. W Holandii od 1987 r. działa De Fameuze Fanclub, zrzeszający 1800 osób! Klub ten wydaje własny magazyn "Versus" (właśnie ukazał się numer 116), organizuje doroczne konwenty itp. A u nas?
![]() | ![]() | ![]() |
...A u nas jest blog, na którym udziela się kilku zapaleńców. Są to zresztą te same osoby, które robią za "tłum" na eventach Fundacji "Kreska". Szersze grono fanów zebrało się na blogu tylko dwa razy: w roku 2010, kiedy szukali następców Christy oraz w 2016, kiedy stwierdzili, że jednak najlepszym kontynuatorem Christy byłby Christa. Szczerze mówiąc, bardzo bym się zdziwił, gdyby w takich warunkach rynkowych "Kajko i Kokosz" nagle zaczął ewoluować, pączkować i gonić światowe trendy. Ale chciałbym się mylić.
Etykiety:
fAnalizy,
Inni twórcy,
Komiksy,
Vandersteen
wtorek, 30 sierpnia 2016
Druga młodość weteranów

Jak zapewne wiecie, matką i ojcem komiksu europejskiego jest "Tintin" (1929). Seria dokonała żywota w 1976 r. i przez następnych 35 lat spokojnie leżała sobie w trumnie, a to dzięki właścicielom praw autorskich (Moulinsart SA), którzy w "trosce" o czystość spuścizny Hergé'go blokują wszelkie kontynuacje, parodie, a nawet fanarty. Parę lat temu pojawił się jednak wielki wyłom w ich ultra-zachowawczej polityce. Firma dała się przekupić Spielbergowi i pozwoliła mu radykalnie odświeżyć wizerunek Tintina, bardzo już archaiczny. Trzeba przyznać, że Amerykanom udało się to wyśmienicie.
Ekranizacja nie spowodowała wprawdzie wysypu nowych albumów "Tintina", ale dała impuls innym wydawcom. Wydaje się, że to właśnie od tego momentu na konserwatywnym europejskim rynku zapanowała moda na publikowanie nowych przygód starych bohaterów, ale w nowocześniejszej i bardziej realistycznej stylistyce. Takie "podrasowane" komiksy nie zastępują głównych serii (wciąż rysowanych po bożemu, zgodnie z oryginałem), ale funkcjonują równolegle z nimi. Pionierami na tym polu są: "Spirou" (1938, ponad 50 albumów), "Suske en Wiske" (1945, ponad 260 albumów) i "Lucky Luke" (1946, ponad 70 albumów).
W 2011 roku, a więc równocześnie z "Tintinem" Spielberga, wydawnictwo Dupuis uruchomiło serię "Le Spirou de...", gdzie w miejsce kropek wpisywane są nazwiska kolejnych twórców, zmieniających się niemal co album (m.in. Yann, scenarzysta spin-offów "Thorgala"). Pierwszych 9 tomów utrzymanych było w stylistyce groteskowej, choć za każdym razem innej i raczej odległej od kreski Franquina czy Jijé'go. Prawdziwy przełom nastąpił wraz z tomem 10, autorstwa duetu Frank/Zidrou. Poniżej zestawiłem okładkę typowego "Spirou" z głównej serii z wersją eksperymentalną, niemal w 100% realistyczną.
![]() | ![]() | ![]() |
Podobny zabieg, ale na znacznie większą skalę, zastosowano nieco wcześniej w sztandarowej flamandzkiej serii dla dzieci "Suske en Wiske". W 2013 r. zaczął się ukazywać pół-realistyczny, 6-częściowy spin-off, czy raczej sequel pt. "Amoras", o którym obszernie pisaliśmy tutaj. Projekt był ryzykowny, ale okazał się wielkim sukcesem. Czwarty tom serii zdobył nagrodę Fnac, piąty nagrodę im. Willy Vandersteena, po szóstym ukazał się jeszcze sourcebook, a w planach jest nowa seria pod roboczym tytułem "Kronieken Amoras".
![]() | ![]() | ![]() |
Rok po premierze "Amoras" wydawnictwo Standaard Uitgeverij wypuściło kolejny 6-częściowy cykl "J.ROM: Force of Gold", tym razem o przygodach potężnego Jeroma, zwanego Złotym Kaskaderem. Jest to postać drugoplanowa z "Suske en Wiske" (powyżej na okładce "Expeditie Robikson"), ale na tyle ważna, że w latach 1962-1986 miała własną podserię, liczącą ponad 130 albumów. Teraz Jerom doczekał się realistycznej wersji superbohaterskiej jako J.ROM. Technicznie jest to więc reboot spin-offu, czyli mniej więcej tak, jakby Egmont najpierw wydał osobną serię o Łamignacie, a potem ją zamknął i otworzył na nowo, ale już w stylu "Thorgala".
![]() | ![]() | ![]() |
W 2016 r. do grona eksperymentatorów dołączyło wydawnictwo Dargaud z pół-realistycznym albumem "L'Homme qui tua Lucky Luke" (Człowiek, który zabił Lucky Luke'a). Na razie nie wiadomo czy projekt będzie kontynuowany. Wydawca określa komiks bezpiecznym mianem "hołdu Matthieu Bonhomme'a dla Morrisa", ale chodzą słuchy, że ma to być pierwsza część cyklu "Lucky Luke vu par...", wzorowanego na "Le Spirou de...".
![]() | ![]() | ![]() |
Na powyższych przykładach wyraźnie widać, że nowa formuła "dorosłych komiksów dziecięcych" charakteryzuje się nie tylko bardziej realistycznym rysunkiem, ale też znacznie ostrzejszymi scenariuszami, ze sporą dawką przemocy i seksu. Oferta ta skierowana jest do starszych czytelników, którzy co prawda pamiętają daną serię z dzieciństwa, ale z niej wyrośli. Nie jest to oczywiście pierwszy pomysł na dopasowanie poczytnego tytułu do różnych grup wiekowych (słowo klucz: segmentacja rynku). Na podobnej zasadzie od lat w komiksie franko-belgijskim funkcjonują podserie dla najmłodszych, typu "Le Petit..." albo "... Kids".
Polityka Egmontu wobec "Kajka i Kokosza" nie wydaje się na tle Europy niczym nadzwyczajnym, ani tym bardziej kontrowersyjnym. Rozmaite spin-offy, rebooty i originy, często różniące się stylem od oryginału, stają się normą na rynku zachodnioeuropejskim. Tylko czy w polskich warunkach to się sprawdzi i przełoży na renesans serii Janusza Christy? Trzymajmy kciuki, żeby tak się stało.
PS. Nie lękajcie się! Pierwsza ilustracja nie pochodzi z "Obłędu Hegemona", tylko z komiksu Arka "Kirkora" Klimka pt. "Maczuga Łamignata".
Etykiety:
fAnalizy,
Inni twórcy,
Komiksy,
Nowe przygody,
Tintin,
Vandersteen
środa, 29 stycznia 2014
De dolle Zielacha

W dzisiejszym poście nie będzie jednak mowy o komiksach Studia Vandersteen. Zamiast tego pokażę Wam pewien gazetowy strip, który Goossens zrobił w 1977 r., "na boku", poza macierzystym studiem. Na ślad tej historyjki wpadłem w komiklopedii Lambieka, robiąc research do poprzedniego artykułu. W belgijskim sklepie udało mi namierzyć jeden z ostatnich egzemplarzy (numer 379 z 380) kolekcjonerskiej edycji i tak stałem się szczęśliwym posiadaczem 16-stronicowego zeszyciku o wymiarach 11,5 x 16 cm.
W środku znajduje się 8 stripów z tygodnika "TeleTip" (w gazecie było ich 17) i 4-planszowa historyjka, na oko nieco późniejsza od stripów. Bohaterką komiksu jest czarownica Dolle Mina, czyli Szalona Wilhelmina (imię wzięła od grupy holenderskich feministek). Czasami towarzyszy jej wielkolud Gom, którego Mina pieszczotliwie nazywa Gommeke (Gumka). Poniżej przedstawiam jeden z pasków w oryginalnej gazetowej formie, z winietką.
![]() |
Eugeen Goossens: "Dolle Mina", TeleTip 22.03.1977-25.10.1977 |
Dolle Mina - jak na czarownicę przystało - ma garbaty nos, podbródek w rozmiarze XXL, jeden ząb i trzy włosy wystające spod chustki. Zaraz, zaraz... czy my tego skądś nie znamy?
![]() |
Janusz Christa: "Złote prosię" ("Kajko i Kokosz: Złoty puchar"), Wieczór Wybrzeża 10.08.1972-26.05.1973 |
Przyjrzyjmy się bliżej wiedźmie z Belgii. Mina przypomina ciotkę Zielachę nie tylko od frontu...
![]() | ![]() |
... ale i od tyłu.
![]() | ![]() |
Porusza się jak Zielacha,...
![]() | ![]() |
... stołuje się w podobnych miejscach,...
![]() | ![]() |
... a także lata na miotle jak Zielacha.
![]() | ![]() |
No może niezupełnie, bo Zielacha trzymała miotłę odwrotnie i pewnie dlatego pojazd nie chciał odpalić. Ale już w "Szkole latania" (1975) robiła to fachowo, jak zawodowa instruktorka.
![]() | ![]() |
Oczywiście istnieje pewne prawdopodobieństwo, że Goossens nigdy nie widział Zielachy i "Złotego pucharu", ale mój kolekcjonerski nos podpowiada mi, że jednak widział. Tylko jakim cudem polski gazetowy strip trafił w ręce belgijskiego rysownika? Przecież do roku 1977 (wtedy powstała "Dolle Mina") "Złoty puchar" ukazał się tylko w "Wieczorze Wybrzeża" (1972-1973) i w łódzkim "Expressie Ilustrowanym" (1973-1974). Stawiałbym raczej na "Wieczór Wybrzeża" i marynarski import, czy raczej eksport. Wyobraźmy sobie taką scenkę: jest połowa lat 70., belgijski marynarz przypływa do Gdańska, odwiedza Jarmark Dominikański, natrafia na zeszyt z powklejanymi paskami, krzyczy "Godverdomme, ale super komiks!" i kupuje go od uradowanego handlarza za parę dolarów. W Belgii pokazuje go znajomym (bo w Belgii rozmowa o komiksach nie jest obciachem), a ci chórem krzyczą "Godverdomme, ale super komiks!" itd, itp. "Złoty puchar" ląduje w końcu u Eugeena Goossensa, a temu wpada w oko postać Zielachy.
W całej tej historii najlepsze jest nie to, że w ojczyźnie europejskiego komiksu ktoś sięgnął po Christę, ale to, że Christa wychodzi z tego zestawienia zwycięsko. Dzięki ewidentnym podobieństwom między tymi dwoma komiksami jeszcze lepiej widać mistrzostwo polskiego autora - jego nieprawdopodobną technikę i finezję, swobodę w rysowaniu postaci i scenografii, kadrowaniu, detalach oraz uproszczeniach.
Na koniec zostawiłem małą wisienkę na torcie. Ponieważ "Dolle Mina" była bodajże jedynym autorskim komiksem Goossensa (a na pewno jego ulubionym), Belgowi jeszcze teraz zdarza się wrzucać na facebooka okolicznościowe obrazki z szurniętą czarownicą. Na jednym z ostatnich dokładnie widać buty Miny, też jakby znajome... Cóż, stara miłość nie rdzewieje.
Powyższy artykuł chciałbym zadedykować wszystkim tym, którzy znienawidzili nas za cykl o "Vaillancie". Nie ma za co.
Etykiety:
Eksport,
fAnalizy,
Inni twórcy,
Komiksy,
Vandersteen
Subskrybuj:
Posty (Atom)