Film familijny – gatunek filmowy, który zawiera treści dotyczące świata dzieci lub odnosi się do nich w kontekście domu i rodziny.Jeśli do tej etykietki przyłożymy "Kajka i Kokosza", to czeka nas niemiła niespodzianka. Po pierwsze w komiksie Christy zupełnie brak perspektywy dziecięcej.* Po drugie, ukazane w nim rodziny dalekie są od tradycyjnego modelu 2+1, 2+2, 2+3 itd. (w skrócie 2+N, gdzie N>0). Przez całe 20 tomów standardowa rodzina 2+N pokazana jest może ze dwa razy, i to wyłącznie jako element scenografii. Świat wojów Mirmiła pełen jest za to modeli alternatywnych typu 1+N, 2+0, a nawet 6+N. Służę konkretami:
Jaga i Łamignat. Stara panna, której trafił się adorator - stary kawaler. Bezdzietni.
Mirmił i Lubawa. Również małżeństwo bezdzietne. Stroną dominującą jest białogłowa.
Mszczuj. Prawdopodobnie wdowiec, wychowuje dwie dorastające córki.
Ramparam. Kolejny samotny ojciec. Rozwodnik (w najlepszym razie w separacji).
Rangar Złotowłosy. Usiłuje wychować syna. Zamiast żony ma do pomocy piastuna.
Książę Włado. Sytuacja rodzinna identyczna jak u Rangara.
Mamuna, Bugi i Leśne Licho. Rodzina patchworkowa - wdowa z dzieckiem i drugim mężem.
Kajko i Kokosz. Dwóch kawalerów mieszkających pod jednym dachem. Kokosz wykazuje czasem zainteresowanie płcią przeciwną. Kajko nigdy.
Wojmił. Brat Mirmiła. Etatowy stary kawaler, choć kochliwy.
Woj Wit. Jak wyżej. Erotoman teoretyk.
Warm. Tu dla odmiany klęska urodzaju. Jeden facet i pięć żon.
Czarne Trójkąty. Banda zatwardziałych singli. Może dlatego, że to rycerze zakonni.
Zbójcerze. Analogicznie, ale mniej ortodoksyjnie.
Piraci z Jamsborga. Pracoholicy i pasjonaci. Brak czasu na życie prywatne.
Czarownice ze szkoły latania. W zasadzie tak samo. Coś jakby zakon żeński.
Skrzaty oraz Dzikoludki. Same chłopy. Kobiety nie są im do niczego potrzebne.
Sami widzicie, że przedstawione w tym komiksie relacje męsko-damskie i rodzinne są wyjątkowo skomplikowane. Siłą rzeczy musiało się to odbić na demografii, a ta jest naprawdę katastrofalna. W niektórych albumach w ogóle nie ma dzieci ("Szranki i konkury" tom 2-3, "Woje Mirmiła" tom 1-2, "Cudowny lek"), w innych pojawiają się 2-3 razy jako statyści w scenach zbiorowych, zazwyczaj pojedynczo.
Można wręcz odnieść wrażenie, że w średniowieczu groziło naszemu krajowi wyludnienie. Na szczęście zdarzali się przodownicy pracy, wyrabiający 1000% normy - tacy jak Kowal z Mirmiłowa, ojciec 16 dzieci ("Zamach na Milusia"). Zuch, choć pijak (patrz kadr na samej górze).
W większej gromadzie dzieciaki pojawiają się zaledwie dwa razy, pod sam koniec serii (Kalendarz 1987, "Mirmił w opałach"). Nigdy nie jest ich więcej niż 16, możliwe więc, że wszystkie one są przychówkiem Kowala i że tylko on dźwigał na swych barkach przyszłość grodu.
Poza dwoma powyższymi przypadkami Christa unikał rysowania dzieci - albo celowo albo przez niedopatrzenie. A jeśli już zdarzyło mu się jakieś dziecko narysować i nawet dopisać mu dymek z tekstem ("Szkoła latania", "W krainie borostworów"), to nigdy nie nadał takiej postaci imienia. Naprawdę, sprawdziłem wszystkie albumy. Jedyne nie anonimowe "dzieci" to... smok Miluś i borostworek Leśne Licho.
W sumie nie wiadomo dlaczego ta teoretycznie "familijna" historyjka wyszła Chriście trochę mało familijnie. Do głowy przychodzą mi następujące trzy powody:
- Dla hecy, na zasadzie "zrobię komiks dla dzieci i całych rodzin, w którym nie będzie ani dzieci, ani całych rodzin". To byłoby bardzo w stylu Christy.
- Po złości. Kiedyś Christa odmówił udostępnienia przedszkolu swoich oryginałów, argumentując w ten sposób: "Bo ja chronicznie nie lubię dzieci. Jak ja zobaczę dzieciaka na ulicy, to aż mnie noga swędzi, żeby go kopnąć w tyłek".** Nikt do tej pory nie traktował tego poważnie, ale kto wie?
- Bo taki był trend. W PRL-u nie było odrębnej kategorii "komiks dla dzieci". Wszystkie komiksy były wtedy dla dzieci: historyjki Szarloty Pawel (naprawdę familijne wg naszych standardów), Papcia Chmiela, Baranowskiego, a nawet sensacje Wróblewskiego i Rosińskiego.
______________
* "Czy kinematografia kręci się wokół dzieci?"
** "Janusz Christa - Wyznania spisane"
jak dla mnie, zdecydowanie number one.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie, zdecydowanie number two
OdpowiedzUsuńteż mam ochotę kopać po tyłkach całą tę gównażerię
Ja mam tak samo, tylko przez RZ.
UsuńDLA DZIECI nie znaczy O DZIECIACH. Jak dla mnie nr 3
OdpowiedzUsuńPiraci Ragnara mieli żony, które domagały się łupów. Żonę miał też kat u którego Kokosz uczył się profesji oraz chciwy karczmarz. To tak gwoli uzupełnień z pamięci.
OdpowiedzUsuńSchabomił miał żonę i wujek Kokosza (karczmarz) również, ale dzieci tam nie było widać. Model 2+0.
UsuńBo Schabomił zamiast walczyć o zachowanie rodu wolał latać po nocy :D
UsuńAle nie, zaraz, przecież mieli z żoną dwa Bobasy!
W sumie mamusia Lubawy też męża nie miała bo Lubawa nigdy o nim nie wspomina (nigdy nie mówi "Do rodziców")
OdpowiedzUsuńTu bym się nie doszukiwał. "Wracam do mamy" to taki stereotypowy tekst przy rzucaniu męża :)
UsuńWiesz, że piszę z przymrużeniem oka ;)
UsuńTrochę wiem, trochę nie wiem.
UsuńJeszcze jest czwarty powód.
OdpowiedzUsuńW średniowieczu nie ceniono specjalnie dzieci. Traktowano je jako małych dorosłych (ich mniejszy odpowiednik). Zaczynały się liczyć dopiero jak już podrosły.
Jednocześnie śmiertelność wśród nich była wysoka. Dotyczyło to nawet rodzin magnackich i królewskich. Wszelkie epidemie, klęski głodu dotykały szczególnie najmłodszych.
Janusz Christa mógł o tym wiedzieć i uwzględnić w swoich pracach.
Powód nr 2 traktowałbym z przymrużeniem oka – nawet jeśli Christa nie przepadał za dziećmi, to przynajmniej dla swojego syna i wnuczki musiał zrobić wyjątek od reguły ;).
OdpowiedzUsuńW serii z Kajtkiem i Kokiem dzieci też są traktowane raczej po macoszemu, ale niektóre z nich jednak otrzymują konkretne imiona, jak wnuk profesora Kosmosika czy dwójka dzieci wprowadzona dodatkowo do bajki o Jasiu i Małgosi w „KK w krainie baśni”.
Gdańszczanin'74
Film familijny kojarzy mi się z takim, który może być oglądany przez całą rodzinę, spodoba się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. W takim ujęciu komiksy Christy można uznać za familijne.
OdpowiedzUsuńCo do braku postaci dziecięcych w Kajku i Kokoszu, to po prostu przez lata Christa wypracował taki styl, że bohaterami jego komiksów byli prawie wyłącznie dorośli, więc to kontynuował. Tak lubił i dobrze mu wychodziło, więc jakiejś głębi bym się w tym nie doszukiwał.
Why so serious?
UsuńW historyjce O Piascie i Popielu byl maluch Ziemowitem zwany, gwoli formalnosci, no ale to marginalny komiks Mistrza z nie jego scenariuszem.
OdpowiedzUsuńjarl Björn
Christa narysował kilka komiksów o dzieciach: "Kuku Ryku", "Hair po polsku", " O dwóch takich...", "O Kasi...". Ale ten post jest o jego sztandarowej serii "Kajko i Kokosz" :)
UsuńŚwietny materiał :) Swego czasu w początkach Muzeum Dobranocek udzielałem wywiadu do gazety "Głos Szczeciński". Miało być... jak zwykle, o wspaniałych animacjach, ale... jakoś tak zeszliśmy z głównego toru podobnych opowieści na... "patologię" w dobranockach :) I poszło "po bandzie" :) Tam to dopiero się dzieje, Żwirek i Muchomorek, Makowa Panienka i Motyl Emanuel, Pszczółka Maja i Gucio, Bolek i Lolek... szkoda gadać :) Po prostu "zgroza" ;)
OdpowiedzUsuńWszystko to pikuś w porównaniu z kawałami o Gąsce Balbince i Ptysiu :)
UsuńMam pytanie dotyczące "Zamachu na Milusia" w wydaniu Egmontu - strona 26. Skąd zbójcerze wiedzieli o istnieniu Milusia i dlaczego chcieli się go pozbyć? Czy to przeoczenie autora czy też to wydanie ma braki?
OdpowiedzUsuń(PS. Nie wiem gdzie zaadć to pytanie więc zadaję je tutaj bo artykuł wspomina o "Zamachu na Milusia").
W wydaniu Egmontu nie ma żadnych braków. Już na 11 stronie KiK dają ogłoszenie, a na 12 wiadomo, że wiadomość rozeszła się po całej okolicy.
UsuńZawsze odbierałem, że od pojawienia się Milusia w Grodzie do tego jak Zbójcerze postanowili się go pozbyć upłynęły dnie więc ich szpiedzy mogli go spokojnie wyczaić, a Hegemon wyciągnąć naturalnie wnioski dla czego lepiej pozbyć się smoka, którym dysponują ich zawzięci wrogowie ;)
Usuń~Maciej Kur