czwartek, 29 października 2015

Dawno i nieprawda #5: Konkurs

Dziś ostatni zaległy temat, a mianowicie komiksowy konkurs "Gród wczesnośredniowieczny". Było to jedno z wydarzeń towarzyszących wystawie "Kajko i Kokosz - Komiksowa archeologia". Regulamin konkursu dawał autorom dużo swobody - trzeba było trzymać się tematu i zmieścić na jednej planszy. Prace przysłało ponad 40 uczestników w bardzo różnym wieku i o bardzo różnym dorobku, od uczniów szkół podstawowych po zawodowców. Główną nagrodę zgarnął Maciej Wódz za komiks pt. "Grodzisko" (do obejrzenia na Gildii). Prawie wszystkie nadesłane komiksy znajdziecie w katalogu wystawy.


Nas oczywiście najbardziej zaciekawiły prace, które nawiązywały do "Kajka i Kokosza". Nie było ich wiele, bo jeden z punktów regulaminu wykluczał "naruszanie praw osób trzecich, w szczególności [...] majątkowych i osobistych praw autorskich". Potem okazało się, że organizatorzy przymknęli na to oko. Przegląd zaczynamy od komiksu ojca Placyda, autora rewelacyjnej kontynuacji "Opowieści Koka". Mamy nadzieję, że rysownik zdejmie kiedyś embargo na trzeci sezon, a tymczasem pozwalamy sobie opublikować jego konkursową pracę, wykorzystując kilka chytrych klauzul w regulaminie. Druga plansza to crossover Kajka i Kokosza ze Szczurem Teodorem, bohaterem shortów Krzysztofa Churskiego z toruńskiego "AKTu".

Ks. Piotr Kaczmarek (ojciec Placyd)
"W grodzie Mirmiła"
Krzysztof Churski
"Geneza Myszogrodu według Taty Szczura"

W następnym komiksie, autorstwa Tomasza Wilczkiewicza, pojawia się książę Mirmił, tylko że go nie widać. Swoją drogą szkoda, że dorodna dziewoja na dwóch końcowych kadrach nie okazała się być Lubawą. Ostatni, czarno-biały komiks nie wszedł do katalogu i możecie go obejrzeć tylko u nas. Historyjka ma w zasadzie tylko scenarzystę ("AKTowiec" Maciej Neumann), a rysunki stanowią kolaż innych komiksów.

"Mirmił przyjeżdża!"
Tomasz Wilczkiewicz
Maciej Neumann
Kolaż bez tytułu (poza katalogiem)

I to już wszystkie cytaty z "Kajka i Kokosza", jakie udało nam się wyłuskać. Jeszcze w kilku pracach wyraźnie czuć ducha Janusza Christy, choć nie wprost (Święcki, Olszówka, Szpakowski). Muzeum Archeologiczne zrobiło właśnie dodruk katalogu, więc może i Wam uda się znaleźć coś kajkoszowego? Na zachętę odsyłamy do PDF-a ze wstępem Pawła Pogodzińskiego i spisem treści.
* * *

EDIT. Jeden z naszych czytelników wypatrzył kolejne nawiązanie do "Kajka i Kokosza" w komiksie Adama Święckiego. Cytacik jest ewidentny, choć mikroskopijny (wskazówki w komentarzach pod postem). Drogi autorze, wybacz nam ślepotę, ale w pewnym wieku tak już bywa.

"Grodzisko: Przyszłość w przeszłości"
Adam Święcki

niedziela, 25 października 2015

Wielka aukcja fanartów

Desa Unicum przygotowuje kolejną aukcję komiksową. Termin: 5 listopada, godz. 19:00. Hitem z pewnością będzie okładka pierwszego tomu "Szranków i konkurów" (1985) z ceną wywoławczą 13.000 zł. Podobna okładka "Rozprawy z Dajmiechem" poszła rok temu za 14.000 zł, znacznie poniżej estymacji.


Jest trochę pasków, zdekompletowanych (jak zwykle) blaudruków, pół-plansz i tylko jeden zestaw kreska+kolor, co prawda bez kliszy, za to ze starym tytułem "Wielki wyścig" i fajną naklejką na odwrocie blaudruku.


To nie koniec atrakcji. Oprócz oryginalnych prac Janusza Christy, Desa będzie próbowała sprzedać kilka fanartów. To już jest chyba przegięcie, dlatego będziemy je obserwować z wielkim zaciekawieniem. Pierwszym fanartem jest obraz "Bitwa pod Mirmiłowem" Daniela Grzeszkiewicza (z dedykacją "dla Ala"), o którym wspominaliśmy tutaj.


Kolejne dwa fanarty, a w najlepszym razie pastisze, to "Bajki zdecydowanie nie dla dzieci" Aleksandry Spanowicz (scen. Maciej Andrysiak), pochodzące z pośmiertnych antologii w hołdzie Januszowi Chriście: z "Zeszytów Komiksowych" #9 (pierwszy) i łódzkiej antologii (drugi).


Na deser niepublikowany projekt plakatu Andrzeja Janickiego, a na nim Kajko i Kokosz skopiowani z kolorowanek "Powiększ mnie", publikowanych w KAW-owskich albumach na początku lat 80. Do tego kilka innych przerysowanych postaci z komiksów i eksponat dla Desy gotowy! Łatwizna.


A może wszyscy zaczniemy rysować fanarty Christy i opychać je w renomowanych domach aukcyjnych? Jeśli nie umiemy rysować, to możemy przerysowywać, kalkować, albo nawet kserować. Tu i tam mamy nawet kilka gotowych pomysłów, więc do roboty! Kto wie czy nie wykreujemy w ten sposób nowego segmentu "rynku dzieł sztuki".

__________
EDIT. Na prośbę jednego z czytelników wrzucamy linki do artykułów o statusie prawnym fanartów. Autorem jest Wojciech Wawrzak, prawnik obsługujący branżę kreatywną.
1. Czy fanart jest legalny?
2. Print i commission, czyli o zarabianiu na deviantart.

poniedziałek, 19 października 2015

Styropian w lesie, czyli rzecz o ekologii

Wszyscy wiemy, że Christa uwielbiał odgrzewać swoje najlepsze pomysły. Robił tak od zawsze: w "Kajtku-Majtku", "Kajtku i Koku", "Kajku i Kokoszu", "Gucku i Rochu", w puzzlach, pocztówkach i w kawałach rysunkowych. Zresztą nie on jeden. Na przykład taki Hergé poszedł jeszcze dalej i sam z siebie zerżnął całą okładkę - ta lewa pochodzi z roku 1952 ("Jo, Zette et Jocko"), a prawa z 1976 ("Tintin").


U Christy podobną zbieżność okładek wypatrzył kiedyś Piotr "Śmiechosław" Wojciechowski. Wracam dziś do tego odkrycia z przeświadczeniem, że Chriście wcale nie chodziło o recykling, ale o... ciąg dalszy, dorysowany zgodnie z zasadą "dokąd pędzą te konie?" No więc widać wyraźnie, że pędzą do lasu, tzn. Kajko i Kokosz, uciekając w "Skarbach Mirmiła" (1984) przed zbójcerzami, wpadają w łapy groźnych, choć w gruncie rzeczy poczciwych borostworów (1985/86).


Arek Florek twierdzi, że zbójcerze w "Kajku i Kokoszu" mieli symbolizować PRL-owski aparat władzy. OK, to się nawet trzyma kupy (patrz: "Powrót do świata dzielnych wojów"). Florek udowadnia też, że ukrywający się przed cywilizacją (w domyśle: zachodnią) leśny Strach symbolizuje "bijące serce partii", czyli ZOMO i bezpiekę. Polacy byli wtedy strasznie rozpolitykowani, więc teoretycznie nawet ekologiczny komiks dla dzieci mógł mieć drugie dno. Ale żeby borostwory służyły w milicji? Co to, to nie! W 1985 r. milicja nie miała absolutnie żadnego powodu, by kryć się po lasach. Nic też nie wskazywało na to, żeby ta "cywilizacja", której tak się bały, miała do nas przyjść z zachodu. Raczej odwrotnie. Cytując Maksa Paradysa: "Kierunek wschód, tam musi być jakaś cywilizacja" ("Seksmisja", 1983). Jeśli więc mielibyśmy doszukiwać się w tym komiksie tzw. klucza, to borostworów należałoby wypatrywać wśród działaczy zdelegalizowanej wówczas, podziemnej "Solidarności". Oto moje typy:

Busianna - Małgorzata Niezabitowska
Bugi - Jacek Kuroń
Strach - Henryk Wujec
Mamuna - Danuta Wałęsa

W tym ostatnim przypadku podobieństwo fizyczne nie jest może uderzające, ale rola wdowy z dzieckiem doskonale pasuje do pani Danuty, która w 1983 r. musiała wraz z synem jechać do Oslo po odbiór Pokojowej Nagrody Nobla dla męża. Zostaje jeszcze jedna postać - miał to być zdaje się piąty demon puszczy (patrz: szkic z filmu "Christa"), ale ostatecznie wyewoluował w brodatego i bardzo mądrego jednorożca.

Wielki Strażnik - Bronisław Geremek

Wszystko to są oczywiście tylko domysły, na które nie mogę przedstawić żadnych dowodów. Jeśli macie własne teorie na temat pochodzenia borostworów, piszcie. Czekam na Wasze sugestie, zwłaszcza na temat uwięzionego Cywilona i jego dzikoludków, bo tej gromadki nijak nie mogę rozgryźć. Może dzięki poniższej ściądze wpadniecie na jakiś trop.

czwartek, 15 października 2015

Łupy z miasta Łodzi

W tym roku na emefce zajmowaliśmy się głównie naszą wystawą, ale oczywiście znaleźliśmy czas żeby pobuszować po strefie targowej. Łupy nie były tak obfite, jak na FKW, choć też niczego sobie. Przegląd zaczynamy od dobrej wiadomości - Egmont wypuścił torby reklamowe z bohaterami Christy! Wzór jest na razie jeden - z prawej strony Kajko i Kokosz, z lewej Łamignat i Hegemon. Mamy nadzieję, że to początek grubszej ofensywy.


Na Festiwalu można było zdobyć ostatnie egzemplarze katalogu wystawy "Kajko i Kokosz: Komiksowa archeologia". Tym samym pierwsze wydanie zniknęło z rynku. Jeśli ktoś się nie załapał, już dziś może... odetchnąć z ulgą, bo Grodzisko Sopot właśnie dodrukowało kolejnych 200 egz. Są ponoć drobne poprawki, czyli hardkorowi fani (tacy jak my) będą musieli kupić oba wydania. Aha, "Storma" pokazujemy nieprzypadkowo - jego wydawca (Incal) podebrał nasz pomysł i reklamował komiks za pomocą klocków LEGO. Żądamy tantiem!


Kolejna zdobycz to nowe "Zeszyty Komiksowe", a w nich sensacyjny wywiad Adama Ruska z Adamem Kołodziejczykiem, byłym redaktorem "Relaxu", rzekomym scenarzystą "Gucka i Rocha" i wspólnikiem Christy z "Adarexu" (o tej postaci pisaliśmy m.in. tutaj). Jest sporo o Chriście, Rosińskim, komiksach z demoludów, a przede wszystkim o kulisach powstania i upadku Magazynu Opowieści Rysunkowych. Prawdziwy hit stanowi karykatura pułkownika (!) Adama Kołodziejczyka jako członka redakcji "Żołnierza Polskiego" (ok. 1964 r.), na którą Rusek natknął się szukając komiksów Jerzego Wróblewskiego. "Żołnierz Polski" był ultra-propagandowym tygodnikiem Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego i kto nie musiał, ten nawet kijem go nie tykał. No i teraz przynajmniej wiemy jakie KAW miał zaplecze kadrowe, możemy się też domyślać jak bardzo niekomiksowe stawiano przed nim zadania.

Za zdjęcie dziękujemy Michałowi Traczykowi z "Zeszytów Komiksowych"

A tu cytacik z "Dnia Śmiechały", który wkradł się cichaczem do jednego z najnowszych albumów Taurusa. Czy ktoś z Was zgadnie z jakiego komiksu pochodzi ten kadr? Podpowiedź: w oryginale jest "BOOLAGALOOGALOO!"


Skoro już jesteśmy przy dymkach, to w 10. numerze toruńskiego "AKTu" przeczytać można zabawną relację z tej części urodzin Janusza Christy, po której myśmy się litościwie prześlizgnęli.


Połowę "AKTu" poświęcono pamięci Tomka Marciniaka. Witek Tkaczyk ("AQQ") wspomina np., że Tomek utrzymywał kontakty towarzyskie z dwójką swoich ulubionych komiksowych klasyków na literę B. Jeśli mnie pamięć nie myli, żaden z tych klasyków nie pojawił się na pogrzebie swojego fana/badacza/sojusznika, ani też nie napisał o nim wspominkowego tekstu na wystawę w ŁDK-u. Dziwne to, bo przecież Tomek był osobą znaną i liczącą się w środowisku. A Ty jak sądzisz, drogi/a czytelniku/czko: czy XYZ (tu wstaw nazwisko swojego idola) przyszedłby na Twój pogrzeb? Tak tylko pytam, odpukać i tfu-tfu-tfu przez lewe ramię...

poniedziałek, 12 października 2015

Na lewo Christa, na prawo Christa, proszę wycieczki

Na pomysł zorganizowania wystawy z okazji 5-lecia bloga wpadł Łamignat. Już w kwietniu omówiliśmy sprawę z szefostwem łódzkiego MFKiG, a kiedy parę miesięcy później okazało się, że tegoroczny budżet Festiwalu będzie bardzo okrojony, cały ciężar finansowania wystawy wzięła na siebie Fundacja "Kreska" Pauliny Christy. Robotę wykonaliśmy w czynie społecznym, ku chwale ojczyzny, komiksu i mistrza z Sopotu. Dziś śmiało możemy powiedzieć, że było warto. Wystawa "Na plasterki!!! czyli Janusz Christa dla zaawansowanych" to największe z naszych dotychczasowych przedsięwzięć, a zarazem największy sukces.

ŚRODA

Co prawda Festiwal dla większości uczestników startował w sobotę 3 października, ale dla nas zaczął się trzy dni wcześniej. W środę rano Łamignat przywiózł z Trójmiasta do Łodzi 21 ogromnych ram z oryginałami Christy i wycinkami z gazet w czarnych passe partout. Druga część wystawy, czyli 21 wydruków ze skanami szkiców i ciekawostkami (również w formacie B1), czekała już na miejscu. To był trzon wystawy. Wieczorem całą trójką spotkaliśmy się w naszej warszawskiej warowni, żeby uzupełnić materiał o najlepsze rarytasy z kolekcji Hegemona. Do pudeł zapakowaliśmy m.in. jego nieprawdopodobny zestaw gier komputerowych "Kajko i Kokosz", niepocięte puzzle i kilka plakatów, bo dobrze wyglądały w antyramach.


CZWARTEK

Do Poleskiego Ośrodka Sztuki wróciliśmy następnego dnia w samo południe. Wystawę montowaliśmy w trzyosobowym składzie, widocznym na poniższym obrazku, pod czujnym okiem Wojtka Łowickiego.

Kapral (Na plasterki), Paulina Christa jako Lubawa (Fundacja Kreska)
i Łamignat (Na plasterki, Fundacja Kreska)

Eksponaty wieszaliśmy naprawdę gęsto, ale było ich tak dużo, że zajęły aż trzy sale, i to niemałe. W pierwszej zgromadziliśmy materiał od "Jazzu" do "Relaxu", w drugiej od "Świata Młodych" do "Seven Stars", a w trzeciej najpóźniejsze rysunki Mistrza plus kącik milicyjny.


Plansze zostały tak zaprojektowane i ułożone, by stworzyć spójną i ciekawą opowieść o meandrach twórczości Janusza Christy. Zamiast eksponowania rysunków i faktografii, staraliśmy się widza czymś zaskoczyć, a tym samym upodobnić wystawę do macierzystego bloga. Niemal na każdej planszy w komiksowy (a jakże!) sposób opowiedzieliśmy jakąś anegdotę. Niektóre eksponaty zostały po raz pierwszy zaprezentowana publicznie, np. scenariusz "Cudownego leku", przypominający filmowy storyboard.


Gadżetami zapełniliśmy pięć muzealnych gablot, jakie dostaliśmy od organizatorów. Spora część rarytasów (np. puzzle) musiała niestety wrócić do domu, bo po prostu zabrakło dla nich miejsca.


Poniżej znajdziecie kilka wyjątkowo zabawnych "kwiatków", trzymanych specjalnie na taką okazję, m.in. grę planszową "Niesamowite przygody", karty "Super Expressu" i kasety festiwalu "Nowa piosenka w starym Krakowie" (wkrótce napiszemy o nich na blogu). Są też dwie kostki legendarnego sera z Kokoszem, które jeszcze będą miały swoje 5 minut. Wystawę montowaliśmy do późnej nocy, a potem do końca Festiwalu mieliśmy zakwasy. Ale, jak już wcześniej wspomnieliśmy, było warto.


PIĄTEK

I znów podróż do Warszawy. Kiedy w piątkowy wieczór wróciliśmy do Łodzi, willa Poleskiego Ośrodka Sztuki wyglądała już zupełnie inaczej, odświętnie i niemal magicznie. Jej stylowe wnętrza wkrótce miały zapełnić się komiksiarzami, a nas czekała konfrontacja z publicznością. Nareszcie!


O 20:30 oficjalnie otworzyliśmy wystawę. Wiedzieliśmy, że na fejsie ponad 100 osób kliknęło "wezmę udział", ale co innego kliknąć, a co innego przyjść. Tymczasem na wernisażu rzeczywiście stawiły się tłumy, co bardziej nas uskrzydliło niż stremowało. Były przemówienia, oklaski i darmowe wino z piwniczki Kaprala.


Na wernisażu było: A) wesoło, B) gęsto, C) niebiesko.


Przybyło wielu znakomitych gości, m.in. Grzegorz Rosiński oraz jego młodsza wersja, Piotr Rosiński. Był też podobno Simon Bisley, ale chował się przed kamerą.


Impreza szybko się rozkręciła i potem zdjęcia nie wychodziły nam już tak równo.


Poleski Ośrodek Sztuki przygotował kilkadziesiąt pamiątkowych folderów, z których żaden nie dotrwał nawet do końca wernisażu. Plakaty też schodziły jak świeże bułeczki, tzn. schodziły ze ścian Atlas Areny, za sprawą zapobiegliwych kolekcjonerów.


SOBOTA

Następnego dnia o 16:30 odbyło się zapowiadane od dawna oprowadzanie po wystawie. Specjalnie na tę okazję dojechał z warowni nasz ukochany wódz Hegemon. Festiwalowa publiczność i tym razem nie zawiodła. Chętnych do zwiedzania było tak wielu, że niektórzy nie mogli dopchać się do plansz. Żeby podsycić entuzjazm i w zarodku zdusić wszelkie myśli o urwaniu się przed końcem, co jakiś czas groźnie wymachiwaliśmy mieczami. Uczestnicy wycieczki byli tak aktywni, że podrzucili nam nawet kilka nowych teorii na temat co bardziej tajemniczych rysunków Christy.


Na koniec urządziliśmy konkurs jedzenia kultowego sera z Kokoszem, który znajduje się w naszych zbiorach od roku 2003 (!). Udział nie był obowiązkowy, ale i tak zgłosiło się 8 śmiałków. Wszyscy przeżyli, a za odwagę dostali po unikatowym znaczku Fundacji "Kreska" z Milusiem. Na YouTubie znajdziecie krótki filmik z oprowadzania.


I na tym zamykamy naszą relację. Serdecznie dziękujemy Festiwalowi i Poleskiemu Ośrodkowi Sztuki oraz wszystkim, którzy nas w tym projekcie wspierali, zwłaszcza Paulinie Chriście, Wojtkowi Łowickiemu i Bogdanowi Ruksztełło-Kowalewskiemu. Pozdrawiamy Łukasza Kucińskiego i Wojtka Jamę za gotowość podzielenia się swoimi zbiorami. Dziękujemy też wszystkim osobom, które odwiedziły wystawę, a najbardziej tym, które nas za nią chwaliły :)


W dzisiejszym poście wykorzystaliśmy zdjęcia Poleskiego Ośrodka Sztuki, Gildii, Comics Wars oraz własne. W następnym odcinku opowiemy o łupach, jakie udało nam się zdobyć w Atlas Arenie.

PS. W pełnej krasie naszą wystawę można było oglądać tylko podczas Festiwalu. Z powodu wspomnianych wcześniej ograniczeń budżetu, organizatorzy nie mogli zapewnić odpowiednio zabezpieczonej powierzchni wystawienniczej dla tego typu ekspozycji. Obecnie w Poleskim Ośrodku Sztuki prezentowane są tylko reprodukcje.