
"Borostwory" zostały wydane na przyzwoitym papierze i jako jedyne w ofercie KAW-u były klejone, a nie zszywane. Gdyby okładkę wydrukowano na lepszym papierze, edycję można by uznać za niemal ekskluzywną, oczywiście jak na tamte czasy. Komiks podzielony był na sześć 8-stronicowych rozdziałów (podobnie jak "Gucek i Roch"). Choćby z tego powodu trzeba się zastanowić, czy na pewno rysowany był z myślą o albumie. A może miał być opublikowany w odcinkach w jakimś magazynie?

W porównaniu z poprzednimi tomami, Christa wydłużył komiks z 40 do 48 stron. Efekt ten uzyskał "rozrzedzając" akcję, tzn. rozmieszczając rysunki w trzech, a nie jak dotychczas w czterech rzędach na stronie. Średnia ilość kadrów spadła więc z 10 do 7 na planszę. Jak łatwo obliczyć, cały komiks zmieściłby się zaledwie na 32 stronach w starym układzie. Dla czytelników wzrost objętości był zatem pozorny, ale dla rysownika całkiem realny. Rozliczał się on bowiem z wydawnictwem za stronę, a nie za rysunek, więc tym razem za mniejszy wkład pracy otrzymał wyższe honorarium (po raz pierwszy Christa zastosował ten chwyt w historyjkach o Milusiu).

Na wystawie prac Christy, która towarzyszyła tegorocznemu MFKiG w Łodzi, można było zobaczyć sporo szkiców z borostworami. Christa bardzo starannie przygotował się do tego komiksu, tworząc całe uniwersum nowych postaci. Może zatem dziwić fakt, że całą tę historię zamknął zaledwie w jednym, krótkim albumie. Faktem jest, że istnieją jakieś nieznane rysunki, które nie ujrzały na razie światła dziennego, a nawet niezrealizowany projekt puzzli z 1991 roku. A jeśli nie miały to być puzzle, tylko okładka drugiej części? Szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę, żeby Christa planował powrót do krainy borostworów, ale miło jest wyobrazić sobie jeszcze jeden album z Kajkiem i Kokoszem.
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |
Eksponaty z wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Foto: Andman/Polter |
Jedną z wystawionych w Łodzi prac był projekt tytułowej winietki. Napis brzmi "Wśród borostworów" i zdaje się, że pierwotnie tak miała się ta historia nazywać. Jej dodatkowy epizod pojawił się w kalendarzu na rok 1988. Na podstawie komiksu w roku 1994 ukazała się komputerowa gra przygodowa, rozwijająca w dość swobodny sposób fabułę opowieści. Cztery lata później pojawiła się kolejna gra, tym razem dla najmłodszych. Towarzyszył jej komiks "W krainie borostworów" w wersji multimedialnej i było to chyba pierwsze tego typu wydawnictwo w Polsce. Obie gry miały kilka wersji edytorskich, o których na pewno kiedyś napiszemy.
![]() | ![]() |
Kolejny pełnometrażowy komiks o Kajku i Kokoszu - "Mirmił w opałach" powstał dopiero cztery lata później (1988/89). W międzyczasie Christa narysował dwa kalendarze na lata 1987 i 1988 oraz całą serię puzzli. Oczekiwanie na nowy komiks umiliły również epizody w zbiorach "Bambi" (1987) i "Wygnaniec" (1988), albumowe wydania "Wojów Mirmiła" (1987-88), "Tajemniczego rejsu" (1988) i "Śladem białego wilka" (1989, pierwszy album z serii "Kajtek i Koko") oraz reedycje wszystkich dotychczas wydanych komiksów Christy (1988-89).

Jakość albumu była jeszcze gorsza niż za czasów KAW-u i chyba nie tylko mój egzemplarz komiksu jest tak beznadziejny. Nowy, samofinansujący się wydawca oszczędzał dosłownie na wszystkim: na papierze, na druku, a nawet na zszywkach. Porządna jest jedynie okładka, z tym, że jej niemal kwadratowy format tylko na pierwszy rzut oka przypomina poprzednie albumy. Fani musieli czekać aż 13 lat (!), żeby przeczytać tę historię wydaną w przyzwoity sposób.
Christa zresztą też był oszczędny. "Mirmił w opałach" posiada trzy rzędy kadrów na stronie (jak "W krainie borostworów"), czyli jego 46 stron to tylko około 31 regularnych plansz. Moim zdaniem w komiksie za dużo jest aluzji do rzeczywistości lat 80-tych, przez co historyjka zbyt różni się od poprzednich tomów "Kajka i Kokosza". Fabuła albumu mogłaby za to stać się (po małych przeróbkach) znakomitym scenariuszem dla kolejnych przygód Kajtka i Koka, czymś w rodzaju komiksowego odpowiednika filmów Barei. Czyżby historia zatoczyła koło i autor zapragnął powrotu do swoich starych bohaterów i bardziej aktualnej tematyki? Faktem jest, że kilka następnych lat spędził przygotowując albumowe reedycje przygód Kajtka i Koka, a nawet narysował nowy komiks "Polbida", rozgrywający się w Polsce czasów transformacji systemowej.
![]() | ![]() |
Janusz Christa z projektem okładki (kadr z filmu "Christa") | Pożegnanie z czytelnikami |
Kto by pomyślał, że zmierzch socjalizmu w naszym kraju stanie się także końcem wspaniałej serii o Kajku i Kokoszu? Na ostatnim kadrze Christa postanowił w nietypowy i oryginalny sposób pożegnać się z czytelnikami i przy słowie "KONIEC" narysował machającego na pożegnanie ludzika, w którym Arkadiusz Florek - chyba słusznie - dopatrzył się wizerunku samego autora.
![]() |