Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Relax. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Relax. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 grudnia 2020

Renesans periodyków?

W tym tygodniu wracają na rynek dwa najważniejsze dla Janusza Christy magazyny komiksowe. Już jutro do francuskich kiosków trafi odrodzony "Pif, le Mag", czyli dawny "Vaillant", na którym w latach 50. Christa uczył sie komiksowego rzemiosła. Natomiast w piątek w sprzedaży pojawi się reaktywowany "Relax", w którym Christa pokazał się całej Polsce jako prawdziwy mistrz sztuki komiksowej. Oba magazyny będą ukazywały się jako kwartalniki, z tym że "Pif" będzie liczył 88 stron, a "Relax" 140. Nieco inna będzie też cena i target, bo o ile bogaci Francuzi zapłacą za numer tylko 5,90 euro (czyli jakieś 26 zł), to my będziemy musieli wysupłać aż 60 zł. Ale być może taka jest specyfika polskiego rynku komiksowego.

Czasy świetności obu tytulów przypadały na lata 70. "Pif Gadget" miał wtedy rekordowe nakłady, sięgające 1.000.000 egzemplarzy (tak jest, mowa o okrągłym milionie). Gazeta przestała się ukazywać w roku 1993, na co znaczny wpływ miał upadek bloku wschodniego, stanowiącego spory rynek zbytu. W przeszłości już dwukrotnie podejmowano nieudane próby reaktywacji pisma, ale jak to mówią, do trzech razy sztuka. Tym razem na czele "Pifa" stanął poważny polityk, Frédéric Lefebvre, były minister ds. przedsiębiorczości z czasów Sarkozyego, więc kto wie... W przypadku "Relaxu" jest to pierwsze podejście, nie licząc trzech egmontowskich antologii, a wydawcą jest galeria PolishComicArt, mająca na koncie ekskluzywne (czytaj kosmicznie drogie) edycje "Thorgala" i "Szninkla".

Reklamówki nowego "Relaxu" narysowali: Grzegorz Rosiński, Jacek Skrzydlewski i Mieczysław Fijał.

Trudno ocenić czy powrót legendarnych periodyków zakończy się sukcesem. Współczesny rynek komiksowy jest kompletnie inny od tego z przełomu lat 70/80. W czasach, gdy ukazał się oryginalny "Relax", w całej Europie wychodziły dziesiątki podobnych magazynów i to one kreowały trendy (pisałem o tym w tekście "Wszyscy jesteśmy Tintinami"). Poniżej widzicie zestawienie pism z lat 1976-81, które zrobiłem na ubiegłoroczną eMeFKę. Obejmuje ono kolejno: Francję, Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Niemcy, Holandię, Wielką Brytanię, Jugosławię, Polskę i Bułgarię (Skanynawię pominąłem). Robi wrażenie, prawda? Teraz tego typu publikacje można policzyć na palcach jednej ręki, a ich rola jest marginalna w stosunku do wydawców albumów. Ale może coś się zmienia, a równoczesny powrót "Pifa" i "Relaxu" nie jest czystym zbiegiem okoliczności, tylko zapowiedzią nowej/starej mody? Oby.

czwartek, 2 kwietnia 2020

To samo, tylko serio

W swoim tegorocznym prima-aprilisowym żarcie Wojtek Olszówka dotknął ciekawego tematu, a mianowicie podobieństwa "Gucka i Rocha" do "Kajtka i Koka". To dobry pretekst, by przyjrzeć się tej sprawie dokładniej, bo do tej pory opublikowaliśmy tylko jeden artykuł, w którym Łamignat porównał prof. Mixtura do prof. Kosmosika. A przecież te dwie serie komiksowe mają znacznie więcej punktów wspólnych, o czym wiedzą uczestnicy GDAK-a. W 2018 r. szczegółowo zreferowałem im całą sprawę na specjalnej jubileuszowej prezentacji pt. "Historie oparte na faktach", z okazji 60-lecia Kajtka i Koka oraz 40-lecia Gucka i Rocha. Materiał jest więc gotowy i pora przedstawić go na blogu.

Zacznijmy od ustalenia kto właściwie napisał scenariusze do obu części "Gucka i Rocha". Zarówno w "Relaksie", jak i w wydaniach KAW-u, figuruje nazwisko Adama Kołodziejczyka (więcej: 1, 2, 3), ale znaczek copyright przypisany jest wyłącznie Chriście. Wygląda więc na to, że nawet redakcja KAW-u wiedziała jak było naprawdę. Kołodziejczyk wymieniony został jako scenarzysta jeszcze w antologii Egmontu "Kajtek, Koko i inni" z 2004 r., jednak z najnowszego integrala z 2014 r. został już usunięty, co chyba ostatecznie potwierdza autorstwo Christy. Sam rysownik tak o tym mówił w "Wyznaniach spisanych":
Scenariusz napisałem dosłownie na kolanie w ciągu chyba dwóch dni. Bierze się do kupy takie naprawdę ciekawe rzeczy, jak atak rekinów, skarby pod wodą, kościotrup i potem trzeba to tylko jakoś sensownie posklejać akcją. Buch i masz - scenariusz gotowy. […] Do "Gucka i Rocha" podchodziłem tak bardzo lekko i tak na odchrzan.
"Lekko i na odchrzan" w praktyce oznaczało sięgnięcie do własnych komiksów o Kajtku i Koku i skorzystanie z kilku gotowych rozwiązań fabularnych. I tak pierwsza część "Gucka i Rocha", czyli "Tajemniczy rejs" (1978-1979), była w zasadzie poważnym remake'iem niepoważnej historyjki "Na tropach pitekantropa" (1964-1965). A jeśli ktoś nie lubi słowa remake, może to sobie nazwać recyklingiem własnych pomysłów, w czym Christa był prawdziwym mistrzem.


W pierwszym rozdziale "Tajemniczego rejsu" poznajemy dwóch, a właściwie trzech głównych bohaterów: dwóch marynarzy i szalonego profesora, a więc wypisz-wymaluj jak w paskach z "Wieczoru". Akcja rozpędza się w rozdziale drugim, w momencie gdy Gucek i Roch wyruszają do Ameryki Południowej na pokładzie drobnicowca "Wodołaz" i muszą zmierzyć się ze sztormem. Niemal identyczny rysunek, tylko przedstawiający "Kakarykę", znajdujemy w czwartym odcinku "Pitekantropa".


Po dotarciu do portu Kajtek i Koko wpadają w łapy Wąsika, a Gucek i Roch w łapy Kluga i jego kompanów. Jedna i druga para marynarzy wychodzi z tej opresji bez szwanku.


W dalszą podróż bohaterowie udają się samolotem, co w obu przypadkach kończy się spektakularną katastrofą.


Następnie akcja przenosi się do dżungli. Tutaj Kajtek i Koko oraz Gucek i Roch odkrywają tajemnicze hacjendy.


Zakradają się w pobliże budynków i tam dowiadują się, że owe hacjendy to nic innego jak bazy niebezpiecznych, uzbrojonych po zęby bandziorów.


Akcję w dżungli kończy ucieczka łódką przed złoczyńcami, przy akompaniamencie gęstej kanonady z broni długiej.


Jak widać, rysownik nie przejmował się zbytnio faktem, że jego dawni czytelnicy mogą skojarzyć perypetie Gucka i Rocha z wyczynami Kajtka i Koka. Minęło w końcu kilkanaście lat i zapewne mało kto pamiętał szczegóły komiksowych pasków z "Wieczoru Wybrzeża". Z tego samego założenia Christa wyszedł podczas prac nad "Kursem na półwysep Jork" (1979-1981), ale tym razem sięgnął po jeszcze starszy swój komiks, a mianowicie po "Kajtka i Koka wśród piratów" (1961-1962).


Pierwsze kadry obu historyjek są niemal identyczne. Tu dla odmiany nie ma sztormu, bo zarówno "Kakaryka", jak i "Wodołaz" przemierzają wody Oceanu Spokojnego.


Zaraz jednak przestaje być spokojnie i na pokładach obu statków pojawiają się tajemniczy, uzbrojeni w pistolety sabotażyści.


W międzyczasie Christa dodaje jeden ze swoich ulubionych marynistycznych motywów, czyli spotkanie z rekinem-ludojadem. Naturalnie w wersji Guckowo-Rochowej walka ma znacznie bardziej realistyczny przebieg.


Po licznych perypetiach bohaterowie trafiają na egzotyczną wyspę, gdzie czeka ich straszliwy los z rąk złoczyńców. W obu komiksach pojawia się niemal identyczna scena z szubienicami, dość dramatyczna jak na Christę, chociaż autorowi zdarzały się takie ekscesy nawet w historyjkach dla dzieci, choćby w "Festiwalu czarownic".


Na szczęście wszystko dobrze się kończy. W odpowiednim momencie pojawia się plemię szlachetnych tubylców i ratuje naszych bohaterów przed bezwzględnymi bandziorami.


Czy macie jeszcze wątpliwości kto napisał scenariusze "Gucka i Rocha"? Oczywiście komiksy te były kilkakrotnie krótsze od odpowiadających im historyjek z Kajtkiem i Kokiem, więc ilość wątków została drastycznie zredukowana. Christa wyciął albo wyprostował wszelkie fabularne meandry, tak charakterystyczne dla jego codziennych gazetowych pasków. Dzięki temu komiksy z "Relaxu" zyskały na spójności, co dobrze współgrało z przyjętą przez rysownika realistyczną konwencją.

A skoro już jesteśmy przy realistycznej kresce (czy "półrealistycznej", jak określał ją sam Christa), zwłaszcza tej z drugiego tomu "Gucka i Rocha", to jej źródeł należałoby szukać w ilustracjach dla miesięcznika "Morze", które rysownik wykonał w latach 1975-1976 (przykład poniżej z lewej strony). Poprzednim razem Christa rysował realistycznie w 1958 roku, więc mówiąc oględnie wyszedł z wprawy. Fucha w "Morzu" pozwoliła mu odświeżyć nieco warsztat.


Ciekawie wygląda też ilustracja do opowiadania "Rozbitkowie z krążownika »Juneau«" (Georges Blond, "Morze" nr 10/1976) w zestawieniu z postacią Gucka. Czyżby pierwowzór?


Mimo starań, Chriście nie udało się osiągnąć stuprocentowo realistycznej kreski. Na szczęście po zakończeniu "Gucka i Rocha" rysownik mógł wrócić do tego, co wychodziło mu najlepiej, czyli do "Kajka i Kokosza" - najpierw do szuflady, a potem znów dla starego, dobrego "Świata Młodych". I zdaniem wielu czytelników stworzył wtedy swoje najzabawniejsze albumy.

czwartek, 14 listopada 2019

Christa w wojsku

Znany warszawski kolekcjoner Przemek Soroka (ten od listu esperantysty i portretu Stalina) przysłał nam swoje najnowsze znalezisko. Jest to zdjęcie z książki Jarosława Talachy i Wojciecha Stałęgi pt. "Ikony PRL: Bohaterowie tamtych lat", przedstawiające tzw. falomierz, czyli centymetr krawiecki, używany kiedyś przez żołnierzy, żeby odliczać Dni Do Cywila (DDC). Zaczynało się na 150 dni przed wyjściem i codziennie odcinało po jednym centymetrze. Falomierze były "pięknie" zdobione, a ten konkretny egzemplarz przyozdobiono komiksowo, a nawet christowo!


Na miarce udało nam się rozpoznać aż trzy znajome postacie. Po bliższych oględzinach okazało się, że wszystkie one pochodzą z tej samej rozkładówki "Relaxu" nr 15. Jeśli uda Wam się je zlokalizować - gratulujemy. Jeśli nie, klikajcie w poniższy obrazek.


Nie widać niestety czy nad rybą-samobójcą są kolejne postacie Christy. Na podstawie zdjęcia trudno też stwierdzić, czy ów falomierz jest ręcznie wykonanym unikatem, czy seryjnym produktem jakiegoś prywaciarza. Postaramy się zbadać temat u źródeł. A może ktoś z Was zetknął się z podobnym "zabytkiem"?

czwartek, 19 września 2019

Czas na Relax (i na Festiwal)

Na stronie wydawnictwa Kurc można już zamawiać książkę "Czas na Relax" Sebastiana Chosińskiego, poświęconą - jak łatwo się domyślić - legendarnemu magazynowi komiksowemu z PRL-u. "Na plasterki" objęły tę monografię patronatem medialnym. Z okazji premiery, podczas tegorocznego MFKiG w Łodzi odbędzie się specjalny panel pt. "Czy Relax to najważniejszy magazyn komiksowy w Polsce?" z udziałem autora, dra Pawła Ciołkiewicza (KZ), Radka Kocha (KAI) oraz niżej podpisanego. Zapraszamy w sobotę 28 września o godz. 11:15 do sali B w Hali Expo.


W sobotę nie zabraknie tez innych atrakcji dla fanów Janusza Christy:
- Dobra recepta na dalszy ciąg, spotkanie z twórcami "Królewskiej Konnej";
- Dzieci Christy – najlepsze komiksy dla dzieci zainspirowane twórczością Janusza Christy, spotkanie z autorami wrześniowych premier;
- Polski komiks po stu latach, panel dyskusyjny o historii i współczesnych dokonaniach;
- Spotkanie z Tomaszem Kołodziejczakiem (Egmont);
- premiera nowego numeru magazynu AKT z taką oto okładką Śledzia.


Do zobaczenia! Pełny program Festiwalu znajdziecie w tym miejscu.

niedziela, 15 września 2019

Wszyscy jesteśmy Tintinami

Z tegorocznej zamorskiej wyprawy udało mi się przywieźć całą stertę lekko zatęchłych belgijskich gazet. Dowiedziałem się z nich więcej o polskim rynku komiksowym, niż z niejednej naukowej rozprawy.

* * *
W dalekiej Luzytanii, w niepozornym sklepiku z tanią książką natknąłem się na najlepsze pudło z makulaturą ever. Pudło było po brzegi wypełnione numerami tygodnika "Tintin" z lat 1983-1988. Kolorowe gazetki przykuły moją uwagę nie dlatego, że zamorskie, tylko dlatego, że były w nich POLSKIE komiksy (a właściwie częściowo polskie). Ot, taki kompleks prowincji. Poniżej przedstawiam kilka pochodzących z tego skarbu plansz i okładek, narysowanych przez Grzegorza Rosińskiego ("Thorgal" i przekazany później Zbigniewowi Kasprzakowi "Yans") oraz Tadeusza Baranowskiego ("Historia wyssana z sopla lodu").


Najcenniejszą chyba zdobyczą okazało się pisemko z mało znaną jednoplanszówką Baranowskiego pt. "Pingwin". Druga perełka to specjalny numer z 1983 r., wydany po śmierci Hergégo, a zawierający m.in. wspominkowe wypowiedzi gwiazd komiksu frankofońskiego. Jako jedna z tych gwiazd, tuż obok Peyo i Tabary'ego, wystąpił nasz rodak Grzegorz Rosiński. Serce rośnie! Rysownik opowiedział, jak to mieszkając w Polsce znał Tintina jedynie z filmu "Tajemnica złotego runa", o którym pisałem po jednej z poprzednich zamorskich wypraw.


Kiedy wieczorem w gospodzie przeglądałem te moje łupy, uderzyło mnie, iż prace Polaków są jednymi z najlepiej prezentujących się, najodważniejszych komiksów z "Tintina" i wyraźnie odstają od panującej tam sztampy. Kto wie czy dwuosobowa "polska inwazja" nie miała być ostatnią deską ratunku dla podupadającego pisma?

Nie mniejszym zaskoczeniem było odkrycie, że co najmniej połowę opublikowanych tam serii znam z widzenia, albo przynajmniej kojarzę tytuły. A statystycznie rzecz biorąc nie powinienem ich kojarzyć, bo z kupionych tego samego dnia starych numerów "Spirou" nie rozpoznałem prawie niczego. Spójcie zresztą na tych kilka winietek - założę się, że każda z nich coś Wam przypomina. Ano właśnie, wszystkie te historie były, są lub w najbliższym czasie będą opublikowane w Polsce ("Lester Cockney" jest już w zapowiedziach Ongrysa), a przecież mamy tu jedynie skromną próbkę z 12 numerów tygodnika.


W tym miejscu trzeba wyraźnie zaznaczyć, że poczciwy "Tintin" był tylko jednym z wielu magazynów komiksowych na rynku franko-belgijskim. Oprócz niego wychodziły mainstreamowe tygodniki "Spirou", "Pif Gadget" (dawniej "Vaillant") i "Pilote", a po 1975 roku doszedł do tej czwórki cały szereg tytułów nowej fali. Każda z tych gazet miała własnych autorów, wyrazisty profil i promowała nieco inny typ komiksu. Aż do kryzysu końca lat 80. to nie wydawnictwa, ale właśnie magazyny wytyczały trendy na tamtejszej scenie komiksowej. Dlatego tak ważne jest z której "stajni" dany komiks pochodził.

Spirou 1938-nadalPif Gadget 1945-1993
(dawniej Vaillant)
Tintin 1946-1989
(do 1993 jako Hello Bédé)
Pilote 1953-1989L'Écho des savanes 1972-2006Métal hurlant 1975-1987
Fluide glacial 1975-nadalCircus 1975-1989
(do 2004 jako Vécu)
À suivre 1978-1997

Pytanie zatem brzmi: czy wszystkie powyższe czasopisma były tak samo obecne na naszym rynku komiksowym, a więc i w naszej świadomości? Po powrocie zza morza postanowiłem to sprawdzić. Przez pięć dni wertowałem bazę BD oubliées, bibliografię Marka Misiory, specjalistyczne portale i własne zbiory, żeby dopasować poszczególne serie do ich macierzystych gazet. Mogłem pewnie pomylić się o jedną czy dwie pozycje, ale nie zmienia to faktu, że "Tintin" naprawdę ma u nas potężną nadreprezentację.


Niezależnie od przyczyn tej dysproporcji, musi ona mieć przełożenie na sposób, w jaki polski odbiorca (zwłaszcza ten "sentymentalny", "nostalgiczny") postrzega, a raczej wyobraża sobie klasyczny komiks frankofoński. Obraz ten jest zapewne wypaczony, żeby nie powiedzieć zafałszowany - tym bardziej, że "Tintin" wypadał na tle konkurencji bardzo zachowawczo, co było chyba efektem konserwatywnych upodobań samego Hergégo (1907-1983), ojca-założyciela pisma.

Marek Turek postawił niedawno hipotezę, iż gust masowego czytelnika w Polsce ukształtowany został przez "Thorgala". Z całą pewnością publikacja na łamach "Relaxu" (1978) była przełomowa i zadziałało tu prawo pierwszych połączeń, jednak obawiam się, że Marek jest dla nas zbyt łaskawy. Mam wrażenie, że na nasz gust miały wpływ komiksy znacznie bardziej pospolite: wszystkie te Tetfole, Vaski i Luki Orienty z "Tintina", których bohaterowie różnili się tylko imionami i kolorem włosów (z przewagą bieli), a szata graficzna z założenia miała nie kontrastować z preferowaną przez Hergégo archaiczną ligne claire.

Może gdybyśmy w odpowiednim momencie tak samo dobrze poznali całe spektrum komiksu frankofońskiego - od "Spirou" po "Métal hurlant" - dziś oczekiwalibyśmy od wydawców zupełnie innej klasyki? Być może zamiast komiksowych odpowiedników Połomskiego, Jarockiej czy Eleni wolelibyśmy coś bardziej w stylu Stonesów, Pistolsów czy choćby Abby... A może wcale nie? Może podobają nam się tylko te melodie, które już raz słyszeliśmy? Przecież "Świat Komiksu" próbował nam pokazać cały wachlarz, z Gotlibem i Cauvinem, ale jakoś niespecjalnie się to przyjęło. Teraz jedyna nadzieja w tym, że studnia z ramotami nie jest bez dna :)

* * *
Na zakończenie zapraszam niedowiarków i ciekawskich na ilustrowany przegląd tytułów z "Tintina". Jeśli coś przeoczyłem, proszę o uzupełnienia w komentarzach.

Relax 1978Świat Młodych 1982Świat Młodych 1983
Świat Młodych 1983Świat Młodych 1983Świat Młodych 1984
Świat Młodych 1985Świat Młodych 1986Komiks-Fantastyka 1989
Sfera 1990Orbita 1990Orbita 1990
Pegasus 1990Pegasus 1990Pegasus 1990
Korona 1991Orbita 1992Egmont 1994
Świat Komiksu 1998Świat Komiksu 1998Świat Komiksu 1998
Świat Komiksu 1998Świat Komiksu 1998Podsiedlik 2002
Motopol 2002Egmont 2010Wydawn. Komiksowe 2016
Ongrys 2017Ongrys 2018Ongrys 2019
______________
Lektura uzupełniająca:
  1. BD oubliées
  2. Lambiek Comiclopedia: Comics History: Comic Magazines
  3. Lambiek Comiclopedia: Illustrated Artist Compendium
  4. Robert Góralczyk, cykl artykułów "Dziwne przedruki zachodnich albumów": cz.1 "Luc Orient", cz.2 "Valerian i Jan", cz.3 "Duchateau/Denayer", cz.4 "Papilio", cz.5: "Buddy Longway", cz.6: "The End"
  5. Robert Góralczyk, "Prehistoria, czyli co drzewiej się ukazało... Pegasus"
  6. Tintinologist: Identification Please