Pokazywanie postów oznaczonych etykietą LEGO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą LEGO. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 kwietnia 2016

Komiksowa archeologia w Gniewie

Miło nam poinformować, że od jutra wystawę "Kajko i Kokosz: Komiksowa archeologia" będzie można oglądać na zamku w Gniewie. Wspaniałe, średniowieczne wnętrza z pewnością dodadzą tej ekspozycji nowego blasku.

Wystawa została przygotowana przez Wojtka Łowickiego i Pawła Pogodzińskiego dla Grodziska Sopot, czyli filii Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, w maju 2015. Miała wisieć przez 6 miesięcy, ale dzięki dużemu zainteresowaniu publiczności (katalog miał aż dwa dodruki) została przedłużona do pełnego roku. Na szczęście na tym żywot wystawy się nie skończył. Już parę miesięcy temu mieliśmy sygnały, że są nią zainteresowane inne placówki. Pierwsze w kolejce ustawiło się Muzeum w Gniewie. Mamy nadzieje, że w ten sposób rozpoczyna się wielkie tournée "Kajka i Kokosza".

Przedpremierowe zdjęcia (2-4) zrobił Łamignat, który wczoraj przenosił z Sopotu do Gniewa naszą część wystawy, tj. klockowe Mirmiłowo. Jak widzicie, diorama znów nam się rozrosła - teraz gród ma nawet fosę.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Dawno i nieprawda #1: Wernisaż

Ostatnio strasznie zaniedbaliśmy bloga, zaczynamy więc nadrabiać zaległości. Na pierwszy ogień idzie fotorelacja z otwarcia wystawy "Kajko i Kokosz: Komiksowa archeologia". Czas: 9 maja 2015. Miejsce: Grodzisko w Sopocie. Pierwsze zdjęcia wykonaliśmy dzień wcześniej, podczas gorączkowych przygotowań do wernisażu. Rozstawiliśmy nasze domki i figurki z serii "Kajko i Kokosz w krainie LEGO" (jest kilka nowości), rozwiesiliśmy konkursowe komiksy i uzupełniliśmy gabloty z gadżetami.


A teraz dzień otwarcia. Do południa baliśmy się, że nikt na wernisaż nie przyjdzie... ale tuż przed 13:00 pawilon nagle zapełnił się zwiedzającymi. Poniżej widzimy część wystawy mieszczącą się na parterze, poświęconą Januszowi Chriście i jego karierze. Na monitorze non-stop leciał film Sławomira Malinowskiego, można było więc posłuchać barwnych opowieści z ust samego rysownika. Obok kącik z autentycznymi meblami i bibelotami z pracowni Mistrza, zaaranżowany przez Łamignata.


Wspinamy się na piętro. Na pierwszym planie widać gabloty z naszymi miniaturkami. Tutaj można na kilka godzin zostawić dzieci i iść dalej. Następnie mijamy kolekcję albumów i gadżetów okołokomiksowych (tylko dla zagorzałych fanów), po czym wchodzimy na zasadniczą część wystawy.


Uroczystego otwarcia dokonała pani Ewa Trawicka, Dyrektor Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Następnie publiczność wysłuchała krótkich wystąpień Pauliny Christy, Wojtka Łowickiego, Pawła Pogodzińskiego i mojej skromnej osoby, po czym rzuciła się na eksponaty. A było i nadal jest co oglądać! Wojtek (muzealnik i komiksiarz) wyłuskał z "Kajka i Kokosza" kilkadziesiąt przykładów kultury materialnej średniowiecza, a każdy z nich dowcipnie omówił i zilustrował scenką z komiksu. Natomiast Paweł (archeolog) zestawił je z prawdziwymi muzealnymi zabytkami. Christa wyszedł z tej konfrontacji obronną ręką - wyszło, że nie wciskał czytelnikom ciemnoty.


Przebojem wystawy okazały się autentyczne męskie gacie, przy których ponoć zawsze tłoczą się ubawieni zwiedzający. Nie ma się z czego śmiać, gacie odegrały w średniowieczu bardzo doniosłą rolę. Christa doskonale zdawał sobie z tego sprawę, chociaż w komiksach unikał ich kolokwialnej nazwy.


Następnie odbyła się tradycyjna średniowieczna uczta (kanapki, ciastka i soki), po czym impreza przeniosła się do Grodziska. Jest to autentyczna, zrekonstruowana osada obronna z IX w., która góruje nad pawilonem wystawowym (poniżej model - prawda, że podobny do Mirmiłowa?). Tam czekało już na nas ognisko z kiełbaskami oraz instruktorzy rzucania oszczepem i strzelania z łuku. Na koniec zostaliśmy podstępnie wcieleni do miejscowej drużyny, otrzymaliśmy tarcze i musieliśmy poćwiczyć musztrę. Groźny dowódca i długowłosy sierżant z kijaszkiem zadbali o poprawność wykonywanych manewrów.


Na domiar złego wódz drużyny kazał nam złożyć przysięgę na wierność Grodzisku (ciekawe co by na to powiedział Hegemon?). Gdy w końcu wydano nam broń, musieliśmy wyładować złość na średniowiecznej kapuście. Na plasterki!!!


Podsumowując, impreza była bardzo udana - zainteresowanie spore, pogoda nienachalna, a strawa i rozrywki przednie. Kto nie był ten trąba, ale wystawa powisi co najmniej do końca stycznia 2016, będzie więc jeszcze niejedna okazja do zwiedzania. Relację kończymy zdjęciem zdobytych łupów.


Aha, nie napisaliśmy ani słowa o dość ważnym elemencie wystawy, jakim jest prezentacja konkursowych komiksów. Obiecujemy wrócić do tego tematu - tym bardziej, że w niektórych pracach występują Kajko i Kokosz!

Zdjęcia: Na plasterki i Grodzisko Sopot (więcej na facebooku).

czwartek, 9 października 2014

Klęska urodzaju

Na Forum Gildii można przeczytać, że tegoroczny MFKiG składał się wyłącznie z kolejki po autografy i ogólnie był do bani. No cóż, widocznie trafiliśmy na jakiś inny festiwal, bo ten nasz wydał nam się rewelacyjny. Atrakcji było tyle, że przez cały czas musieliśmy wybierać pomiędzy wystawami, panelami, spotkaniami z zagranicznym dream teamem (Andreas, Van Hamme, Loisel, Grant), towarzyskimi pogaduszkami i buszowaniem po dziesiątkach stoisk z komiksami, grami, figurkami, koszulkami, klockami LEGO i gwiezdnowojennymi gadżetami. Prawdziwa klęska urodzaju! Oto jak to wyglądało z naszej perspektywy.

Zacznijmy od wystaw w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności uwiecznienia się na tle obrazu Mariano Lirmana. Prace Argentyńczyka w realu okazały się jeszcze bardziej trójwymiarowe niż na zdjęciach.


Z dziką rozkoszą obejrzeliśmy też ekspozycję o Lucky Luke'u. Wojtek Łowicki zgromadził na niej niesamowity wachlarz gadżetów: szachy, domino, gry zręcznościowe, maski, modele, figurki w kilku rozmiarach, pluszaki itp itd. Aż dech zapierało z zazdrości.


Najbardziej spodobały nam się: autentyczne zdjęcie martwych braci Daltonów, winylowe single z piosenkami (z lewej) i winylowy audiobook (to ten longplay w białej okładce). Dość ciekawie, choć z zupełnie innego powodu, wypadła też przepaskudna plansza "Tajfuna" z symbolicznym podpisem "Tadeusz Raczkiewicz - Synonim zła". Więcej zdjęć z CMW znajdziecie na blogu "Półka z kulturą".


Przejdźmy teraz do wypełnionej po brzegi Atlas Areny. Spośród dziesiątków spotkań, jakie tu się odbyły, największy rozmach miała premiera komiksów z konkursu im. Janusza Christy, choćby ze względu na ilość panelistów. Rozmowę z całą jedenastką nagrodzonych twórców prowadził Tomasz Kołodziejczak. Dowiedzieliśmy się m.in., że komiksy powstały w ekspresowym tempie (za wyjątkiem zwycięskiego, który jeszcze nie powstał), że Egmont delikatnie nakierowywał autorów, oraz że scenariusz drugiego tomu "Lila i Puta" jest już gotowy. Na koniec red. Kołodziejczak poinformował, że druga edycja konkursu została już ogłoszona na stronie JanuszChrista.pl. Zasady bez zmian, termin do 10 stycznia.

Zdjęcie pożyczone z profilu "Lil i Put". Kiedyś oddamy.

Wysłuchaliśmy też ludzi ze studia Sound Tropez, czyli twórców słuchowiska "Kajko i Kokosz: Szkoła latania". Niestety, samego słuchowiska nie udało mi się (tzn. Kapralowi) wysłuchać, odpadłem już po kilku pierwszych scenach, więc recenzji nie będzie. Jeśli ktoś dobrnął do końca, prosimy o opinię. Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda płyta z dołączonym do niej okrągłym znaczkiem. Pozostałe zbójeckie łupy to (od lewej): "Zeszyty Komiksowe" z Kokoszem na okładce, magnesik na lodówkę ze zbójcerzami, plakietka VIP do wpychania się bez kolejki oraz jeden ze stu medali wybitych na jubileusz Festiwalu. Otrzymałem go prawdopodobnie za wytrwałość.


Jeśli chodzi o ten uroczy magnesik, to upolowaliśmy go na maleńkim stoisku z rzemieślniczymi gadżetami, obok filcowych przypinek z dymkami. Było to jedno z fajniejszych odkryć w całej strefie targowej. Gratulujemy pomysłu i liczymy na kolejne.


Na koniec kilka słów o nas, bo i my dorzuciliśmy trzy grosze do festiwalowego programu. W sobotę poprowadziliśmy długaśną prelekcję o nieznanych rysunkach Christy. Salę dostaliśmy naprawdę sporą, tę samą co Egmont, a i tak zajęte były wszystkie miejsca siedzące i leżące (dzięki za tak liczne przybycie). W niedzielę musieliśmy zorganizować poprawiny, tzn. podziemny pokaz dla kilku znajomych zbójów, którzy nie dotarli poprzedniego dnia. Pamiątkowe zdjęcie wykonał główny spóźnialski - Andman z Poltera.


Poza tym na gościnnym stoisku Conturu znów ustawiliśmy naszą mini-ekspozycję z klocków LEGO, COBI i nie tylko. Tym razem była to chata Kajka i Kokosza oraz łódź Jarla Björna i jego piratów z Jamsborga - nasze najnowsze modele.


Chata, czy raczej chatka, miała w daszku całkiem sporą dziurkę, przez którą można było zobaczyć kompletnie umeblowaną i oświetloną (!) izdebkę z antresolką, sprzęcikiem AGD oraz główką turka na ściance. Od czasów Stadionu Narodowego wzbogaciliśmy się o własną gablotę (czytaj: akwarium), a Łamignat sprawił sobie specjalny wózek, którym woził cały ten majdan po Atlas Arenie. Sprawa z klockami jest rozwojowa, więc na następny konwent będziemy chyba musieli jechać tirem.


Ukoronowaniem znakomitej 25. edycji MFKiG była oczywiście festiwalowa gala, która w tym roku wróciła do Wytwórni, ku ogromnej uciesze publiczności. W tym miejscu zakończymy naszą relację, bo o suto zakrapianych bankietach (liczba mnoga!), pląsach i śpiewach nie wypada nam opowiadać w obecności nieletnich. I my tam byliśmy, itp itd.

* * *
A teraz suplement dla dociekliwych klockomaniaków, w którym udowodnimy, że chatka Kajka i Kokosza wykonana została ściśle według wzornika Janusza Christy. Zobaczcie jak ładnie to Łamignatowi wyszło. Najpierw elewacja.


Tu główna izba na parterze.


I wreszcie sypialnia na antresoli.


Oklaski. Dziękujemy.

wtorek, 17 czerwca 2014

Złoty Puchar jest nasz!

Nigdy nie zgadniecie kto dostał Złoty Puchar... MY!!! Ha, to dopiero niespodzianka! Organizatorzy DwuTaktu zwabili nas do Torunia podstępem, mamiąc perspektywą poprowadzenia aż dwóch prelekcji, kusząc darmowymi obiadami, zwrotem kosztów podróży, gratisami itp. A na miejscu okazało się, że z rąk Pauliny Christy mamy odebrać wyróżnienie im. Janusza Christy za wyjątkową aktywność w dziedzinie komiksu polskiego. Hurra! Do tej pory nie możemy wyjść z szoku, tym bardziej, że wyróżnienie ma postać dwukilogramowej, mosiężnej repliki komiksowego złotego pucharu. I to repliki bardzo wiernej, dzięki rzeźbiarskiemu talentowi Piotra Śmiechosława Wojciechowskiego.


Dla mnie (Kaprala) nagroda ma dodatkową, sentymentalną wartość. To od lektury pasków "Złotego pucharu" zaczęła się moja przygoda z komiksem i jak widać trwa do dziś. Wzruszyłem się, więc już nic więcej nie powiem. Pooglądajcie sobie lepiej zdjęcia z gali.

Pierwszy z prawej Tomasz Marciniak (foto + dymki: Maciej Neumann)
Złoty Puchar jeszcze w rękach fundatorki Pauliny Christy i projektanta Śmiechosława...
... a tu już w naszych zbójeckich łapach (foto: Krzysztof Churski)

Na tym oczywiście DwuTakt się nie skończył. Impreza trwała dwa dni, i choć bardziej pasuje do niej określenie "kameralna" niż "masowa", to przez cały czas bawiliśmy się wyśmienicie. W sobotę poprowadziliśmy spotkanie z Pauliną Christą, w niedzielę opowiedzieliśmy o "Kajtku i Koku w kosmosie", wysłuchaliśmy wielu prelekcji i koncertu szopenowskiego, udzieliliśmy wywiadu dla KaZetu, a nawet wzięliśmy udział w sympozjum komiksologicznych. Możemy też potwierdzić, że miód ze Złotego Pucharu naprawdę smakuje wyjątkowo.

Spotkanie z Pauliną Christą pt. "Komiksowa archeologia". Z lewej krzyżak stara się o posadę zbójcerza

Podczas spotkania z Pauliną, oficjalnie przyjęliśmy ją do naszego naplasterkowego grona. Niestety, wszystkie fajne zbójeckie ksywy już dawno rozdzieliliśmy między sobą i został nam tylko... Oferma. Przyznacie, że i tak lepsze to niż np. Zbójcerz Numer 4. Na dowód naszych szczerych intencji wnuczce Janusza Christy wręczyliśmy drobny upominek, widoczny na poniższych zdjęciach. Wyobrażacie sobie kioskową kolekcję takich LEGO-gadżetów? Ech, pomarzyć...


Skoro już jesteśmy przy klockach, to po prostu nie mogliśmy się powstrzymać, żeby nie pokazać ich na DwuTakcie. Nasz projekt "LEGO Kajko i Kokosz" już dawno przestał być "LEGO", bo wykorzystujemy w nim również klocki innych firm, jak Cobi, Dromader, BrickArms, BrickWarriors i BanBao. To właśnie z takich kompatybilnych elementów zbudowaliśmy wieżę oblężniczą, taran i wóz. Potem ustawiliśmy je w instalację pt. "Oblężenie warowni toruńskiej", żeby trochę podlizać się kujawsko-pomorskiej publiczności.


Nasze minifigurki także poddaliśmy małemu liftingowi, w wyniku którego przemówiły cytatami z komiksów. Pomysł ten, który podpatrzyłem w LEGO, ale wykonałem chałupniczą metodą w stylu Adama Słodowego, wyjątkowo nam się podoba.


Wbrew wcześniejszym obawom, organizatorom udało się skądś zdobyć porządną gablotę, i to tak dużą, że po naszym malutkim Mirmiłowie hulał wiatr. Musimy chyba dorobić jeszcze kilka chatek, figurek, albo i całą dioramę, żeby nasze następne wystawy nie wyglądały tak łyso.


Na zakończenie przedstawiam zdjęcie rozmaitych trofeów przywiezionych z Torunia. Na samej górze leży książka dra Tomasza Marciniaka, która premierę miała podczas DwuTaktu (obok egzemplarz otwarty na rozdziale poświęconym Januszowi Chriście). Poniżej widzimy dyplom za zwycięstwo w konkursie dymkowym (pod spodem nagroda - "Na wczasach"), nowy numer zina AKT z oryginalnym rysunkiem Christy na okładce, program imprezy i ulotkę reklamową. Szkoda, że wysoki poziom festiwalowych wydawnictw i przesympatyczna atmosfera (za którą serdecznie dziękujemy całej ekipie) nie przełożyły się na frekwencję. Organizatorzy zapowiadają, że w kolejnej edycji jeden z komponentów DwuTaktu, czyli Muzyka albo Komiks, zostanie wymieniony na nowy, by przyciągnąć publiczność. Mamy przecieki, że nie chodzi o Komiks.