Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Derkacz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Derkacz. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 grudnia 2018

Być Christą w miejsce Christy

Dzisiejszy post wcale nie miał być odkrywczy, ale w trakcie jego pisania natknąłem się na dwa kompletnie nieznane komiksy z "Wieczoru", których nie ma nawet w fundamentalnej "Bibliografii komiksów wydanych w Polsce" Marka Misiory. Naprawdę. Sam jestem w szoku.

* * *
Zastanawiałem się ostatnio jak wyglądałby komiks Sławka Kiełbusa wydrukowany na łamach "Wieczoru Wybrzeża". Czy mógłby wypełnić miejsce na ostatniej stronie, zwolnione w maju 1975 r. przez Janusza Christę? No ale po co się zastanawiać, skoro za pomocą programu graficznego można to po prostu zobaczyć. Po paru godzinach klikania znałem już odpowiedź - komiks prezentowałby się wyśmienicie, a czytelnicy chyba zaakceptowaliby takie zastępstwo. Jest tylko jedno "ale", a w zasadzie dwa. Otóż w chwili gdy Mistrz odchodził z gdańskiej popołudniówki Sławek miał zaledwie... 6 lat. Teraz jest trochę starszy, tylko że nie ma już "Wieczoru".


To, że Christa nie doczekał się w "Wieczorze" następcy, wcale nie oznacza, że gazeta nie próbowała kogoś takiego znaleźć. Owszem próbowała, ale dopiero po kilku latach. Ogłoszenie o konkursie na nową serię komiksową ukazało się 2 kwietnia 1981 r. (skan pisma znajdziecie w Bałtyckiej Bibliotece Cyfrowej). Dlaczego tak późno? Być może wcześniej redakcja liczyła na powrót Mistrza, ale w miarę rozwoju jego kariery stawało się to coraz mniej realne. "Wieczór" zaczął więc szukać świeżej krwi, tłumacząc brak "Kajtka i Koka" względami technicznymi.


Wyniki konkursu ogłoszono 1 czerwca 1981 r. Prace nadesłało 10 twórców, ale poziom większości komiksów był ponoć tak słaby, że przyznano tylko dwie równorzędne nagrody. Jedną z nich zdobył niejaki Sławomir Jezierski, lat 18, wówczas uczeń III klasy Liceum Plastycznego w Gdyni, a w przyszłości rysownik "Kica Przystojniaka", laureat łódzkiego Grand Prix w 1996 r. i jeden z naszych murowanych kandydatów w plebiscycie "KiK c.d.".

Razem z wynikami opublikowano pierwsze trzy odcinki zwycięskiego komiksu pt. "O córze na szklanej górze". Wszystkie epizody, a było ich 8, można obejrzeć w Bibliotece Cyfrowej ("Wieczór Wybrzeża" 1-5 czerwca 1981). Historyjki drugiego laureata, Mirosława Wróbla, nie udało mi się znaleźć.


O swoim debiutanckim komiksie Jezierski nie raz wspominał w wywiadach, ale nigdy nie podał tytułu, ani nie pochwalił się nawet jedną przykładową planszą. Nadrabiamy to niedopatrzenie, choćby po to, żebyście mogli skonfrontować rysunki z następującymi słowami autora:
To najpewniej przypadek, że urodziłem się w Gdyni, a czas mego dzieciństwa przypadł na dojrzały okres Janusza Christy, publikującego paski w wybrzeżowej popołudniówce. Były to niezłe lekcje języka komiksu, pobierane codziennie, przez ładnych parę lat. Na "Kajtku i Koku" nauczyłem się też czytać i pisać, jeszcze przed pójściem do szkoły. ["AQQ" #1/97]


Przyznam, że sporym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, iż to nie Zbigniew Darkacz (o nim za chwilę), ale właśnie Sławomir Jezierski był pierwszym rysownikiem, który - parafrazując powiedzonko Iznoguda - chciał być Christą w miejsce Christy. I prawie mu się to udało. Dlaczego "prawie"? Twórca opowiadał o tym w książce "Trzask Prask" Bartka Kurca:
Jako laureat gazetowego konkursu miałem niejaką szansę zaczepić się w niej na dłużej. Oświadczenie tej treści, z ust samego redaktora naczelnego, wprawiło mnie w stan euforii, w którym trwałem bez mała do połowy wakacji. Zacząłem obmyślać - i szkicować - pierwsze wątki jakiejś długiej historii, z parą śmiesznych kominiarzy w roli głównej. [...] Jednak nie pojawiłem się z nią w redakcji. Nie mógłbym jeszcze sprawdzić się "w zawodzie", gdyż jako uczniak miałem zajęć pod dostatkiem.
A potem wybuchł stan wojenny i "Wieczór Wybrzeża" na jakiś czas połączono w tzw. trójgazetę z dwiema innymi trójmiejskimi gazetami: "Głosem Wybrzeża" oraz "Dziennikiem Bałtyckim". Sprawa komiksu znów zawisła na kołku. Na szczęście nie na długo.


Pod koniec 1982 roku "Wieczór" (znów ukazujący się jako samodzielny tytuł) dogadał się wreszcie z Christą i zaczął wznawiać jego stare historyjki. Temat ten obszernie omówił Łamignat w artykule "Odcinek 1162", więc przytoczę tylko daty: na pierwszy ogień poszedł "Kajtek i Koko w krainie baśni" (24 grudnia 1982 - 30 kwietnia 1984), a potem jednym ciągiem "Woje Mirmiła" i "Szranki i konkury" (29 czerwca 1984 - 30 września 1986).

I tu nagle na scenę wkracza Zbigniew Derkacz. Jego pierwszy występ w "Wieczorze" przegapili chyba wszyscy badacze i kolekcjonerzy, za wyjątkiem Wojtka Olszówki, który przysłał mi wygrzebane skądś pożółkłe numery "Wieczoru Wybrzeża" (dzięki). Komiks Derkacza nosił tytuł "Dzbanek", ukazywał się w dniach 10 stycznia - 4 marca 1988 i liczył 45 odcinków. Scenariusz napisał niejaki Jacek Jędrzejczak, którego nazwisko kompletnie nic mi nie mówi. Historyjka zrobiona była na kajkoszową modłę - miała formę paska z czterema kadrami i kolorową winietką, rozgrywała się w średniowieczu, a jedna z postaci wyglądała jak Marzan z "Cudownego leku". Niby wszystko się zgadzało, tylko te rysunki... Aż trudno uwierzyć, że to ten sam Derkacz, który 22 lata później wygrał w cuglach nasz plebiscyt, i to we wszystkich kategoriach!


Redakcja pewnie uznała, że w ten sposób Christy nie da się zastąpić, bo zaraz potem puściła "Na tropach pitekantropa" pod zmienionym tytułem "Kajtek i Koko 25 lat temu" (25 kwietnia 1988 - 9 października 1989). Następnie była długa przerwa, po której 20 marca 1992 r. w "Wieczorze" znów pojawił się Zbyszek Derkacz... ale był to już zupełnie inny Derkacz, świetny warsztatowo, z wyrobionym, rozpoznawalnym stylem. Jego nową historyjkę pt. "Sakwą i mieczem" napisał Radosław Kleczyński, autor "Kica Przystojniaka" (oba komiksy powstały mniej-więcej w tym samym czasie). Co ciekawe, scenariusze pierwszych dwóch odcinków "Kica", jeszcze dla magazynu "Boom!", Kleczyński także pisał z myślą o Derkaczu, ale ostatecznie rysownikiem został Jezierski.

"Sakwą i mieczem" spełniał wszelkie warunki, by godnie zastąpić "Kajka i Kokosza". Komiks zaczynał się nawiązaniem do drugiej planszy "Szkoły latania", a dalej były smoki, bijatyki, intrygi, a nawet kosmici. Niestety coś poszło nie tak. W okolicy odcinka 63 jakość rysunków zaczęła dramatycznie spadać, po czym 23 czerwca 1992 seria nagle urwała się w środku akcji (ostatni pasek nr 65 znajdziecie poniżej). Nie bardzo wiadomo co się wtedy stało. Derkacz przyznał w wywiadzie dla "Na plasterków", że wina leżała po jego stronie.


W takich to dziwacznych okolicznościach "Wieczór Wybrzeża" dał sobie wreszcie spokój z szukaniem nowego Christy. Akurat w tym samym momencie nastała Wielka Komiksowa Smuta, więc i tak wszyscy, zwłaszcza wydawcy, stracili zainteresowanie krajową twórczością. Dziś wiemy, że to Kiełbus został w końcu następcą Mistrza, ale chodzą słuchy, że inny bohater dzisiejszego posta wcale nie złożył broni. Tylko który?

sobota, 19 września 2015

(FANART) Dawno i nieprawda #4

Gdaś donosi, że na odcinku fanartów także mamy opóźnienia i że już od dawna nie wykonujemy planu. To niestety prawda. Jak zwykle zawiniły obiektywne, przejściowe trudności, wobec których wyciągniemy daleko idące konsekwencje. A teraz przechodzimy do zaległości.

W październiku ub.r. Marcin Wojtaś wyrzeźbił kolejną figurkę z "Kajtka i Koka w kosmosie" (poprzednie znajdziecie m.in. tutaj), jednak tym razem nie był to ani Orionida, ani żaden inny ufoludek, tylko... sam Janusz Christa. Za wzór posłużył czwarty pasek od końca. Żeby uniknąć kwasów w fandomie, miesiąc później Marcin dorobił Papcia Chmiela z I księgi "Tytusa".


W marcu Agnieszka Wnęk wyczochrała z wełny całą bandę zbójcerzy. Ilość filcowych eksponatów w kajkoszowej kolekcja Wojtka Jamy uległa tym samym podwojeniu.


Również w marcu Daniel "Gedeon" Grzeszkiewicz pochwalił się na deviancie obrazem "Bitwa pod Mirmiłowem". Format 100x81 cm, zleceniodawca nieznany. Artysta wyraźnie lubi tę tematykę, podobny obraz namalował kiedyś na okładkę łódzkiej "Antologii memoria Janusza Christy".


W kwietniu Zbyszek Derkacz reaktywował internetowe "Kajkosze", na które wrzucił kilka swoich starszych fanartów i trzy zupełnie nowe (poniżej). Co tu dużo gadać, w tej kategorii Zbyszek nie ma sobie równych. Nasi czytelnicy stwierdzili to już 5 lat temu, przyznając mu pierwsze miejsce w plebiscycie na następcę Janusza Christy.


Kilka dni temu strona Zbyszka zniknęła, ale można ją znaleźć na Waybacku.

wtorek, 17 maja 2011

(FANART) Derkacz coś knuje

Długa i niepokojąca cisza na blogu Zbyszka Derkacza została wreszcie przerwana. Laureat naszego plebiscytu wrzucił wczoraj na bloga nowy rysunek z serii "Kajkosze". Ciekawe co może oznaczać tajemniczy dopisek "Do: Kajko i Kokosz w Sopocie"?

piątek, 4 marca 2011

Zaginione figurki Derkacza

Widzieliście kiedyś figurkę Kajka albo Kokosza? A chcielibyście zobaczyć? Bo właśnie w tej sprawie napisał dziś do nas Zbyszek Derkacz, nasz ulubiony rysownik.
Nie wiem czy macie świadomość, że w czasach PRL-u, a dokładnie w roku 1980, pojawiły się na rynku figurki z Kajkiem i Kokoszem. Oczywiście nielegalne, ale w legalnej sprzedaży. Dostępne były głównie w sklepach z pamiątkami w miejscowościach turystycznych na Pomorzu - Stegna, Krynica Morska, w Gdańsku ich nie widziałem. W swojej kolekcji miałem Kajka, Kokosza, Łamignata, Jagę i Lubawę, nie udało mi się dostać Mirmiła. No, ale po tylu przeprowadzkach i tak wszystkie poginęły. Szkoda.

Pamiętam, że zrobione były na wtryskarkach z jakiejś masy plastycznej. Nawet całkiem udane, malowane, wysokie na 6-7 cm. Produkował je ten sam prywaciarz, który w tym czasie robił Smerfy. Musiała to być bardzo mała i krótkotrwała seria, bo nigdy później nie spotkałem tych figurek w sprzedaży, nawet na Jarmarku Dominikańskim u kolekcjonerów. A skoro dotąd nie "wypłynęły", zdobycie takiego rarytasu to byłoby coś!
Natychmiast spytaliśmy największego fachowca od PRL-owskich gadżetów, Wojtka Jamę z Muzeum Dobranocek PRL-u, ale był równie zaskoczony jak my. Jedyna nadzieja w Was, drodzy internauci. UWAGA!!! Jeżeli macie w swoich zbiorach choć jedną figurkę z bohaterem serii "Kajko i Kokosz", piszcie! Jeżeli macie znajomych kolekcjonerów - spytajcie ich. Żebyście wiedzieli czego się spodziewać, przedstawiamy kilka zdjęć typowych prywaciarskich figurek z tamtych czasów.


Zdjęcie nr 1 (Tytus, Romek i A'Tomek) pochodzi z pocztówki "Bohaterowie opowieści obrazkowych", a zdjęcia nr 2-3 (Bolek i Lolek, Pszczółka Maja) z książki Wojciecha Jamy i Pawła Pasterza pt. "Pora na dobranoc".

piątek, 17 grudnia 2010

(FANART) Derkacz świątecznie

Dziś rano listonosz przyniósł nam kajkoszową kartkę świąteczną od Zbyszka Derkacza. Dziękujemy w imieniu czytelników, a naszemu laureatowi (i sobie) życzymy wielu równie udanych kajkoszy.

czwartek, 9 grudnia 2010

(FANART) Zbigniew Derkacz: Christa wydawał się wieczny

Najciekawszym i najbardziej zaskakującym odkryciem naszego bloga nie jest jakiś nieznany komiks Janusza Christy, ale... Zbigniew Derkacz, zwycięzca plebiscytu "Kajko i Kokosz: ciąg dalszy". Kiedy prezentowaliśmy jego kandydaturę, mieliśmy tylko przeczucie i jeden komiks ("Sakwą i mieczem") na poparcie tego przeczucia. Nie spodziewaliśmy się, że mało znany rysownik z Wybrzeża to w zasadzie gotowy materiał na następcę Christy, przynajmniej graficznie. Stało się to jasne parę dni później, kiedy Derkacz pochwalił się kilkoma rysunkami postaci, czym natychmiast podbił serca fanów. Nawet rywale deklarowali, że oddadzą na niego swoje głosy. Kim jest laureat naszego konkursu? Cudownym dzieckiem, zuchwałym outsiderem, czy zaginionym bliźniakiem Janusza Christy? Spróbujmy się tego dowiedzieć.


Na plasterki!!!: Gratulacje. Plebiscyt wygrałeś z marszu, nie dając szans starym komiksiarzom, w tym dwóm "następcom" namaszczonym przez Christę. Jakie to uczucie być namaszczonym przez czytelników?

Zbigniew Derkacz: Do dziś dostałem ponad 200 maili od fanów, wszystkie pozytywne. I ponad 3000 tzw. oryginalnych wejść na bloga. Oddźwięk jest bardzo duży, a to naprawdę zachęca do pracy.

NP!: Pokusisz się o skomentowanie swojego zwycięstwa?

ZD: Po pierwsze uważam, że plebiscyt sprawdził się jako zabawny dodatek do tego, co "Na plasterkach" najważniejsze, czyli do szerszego spojrzenia na twórczość Christy. Wygraliśmy wszyscy, to znaczy wszyscy fani "Kajka i Kokosza". A do wyników konkursów zawsze podchodzę z dystansem. Jak wiecie, w plebiscycie wziąłem udział mimo woli. Dowiedziałem się od znajomego, że ktoś wystawił moje prace sprzed 22 lat. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale kiedy zajrzałem na bloga, raczej się uśmiechnąłem, niż zdenerwowałem. Dzisiaj rysuję już nieco inaczej, dlatego postanowiłem coś na szybko "wypucować" i Kajkoszami pokazać się z innej strony.


NP!: Nie chce mi się wierzyć, że zacząłeś rysować Kajkosze dzięki naszemu blogowi. Takiej umiejętności nie nabywa się z dnia na dzień. Spytam wprost: od jak dawna ćwiczysz kreskę Christy?

ZD: Mniej więcej od czwartego roku życia uczyłem się rysowania w tej stylistyce. Dlaczego akurat tak? Może dlatego, że "Kajko i Kokosz" był bardziej dostępny niż "Asterix i Obelix". Nigdy jednak nie ćwiczyłem konkretnych postaci z komiksów Christy, bo nigdy nie pomyślałem, żeby zająć miejsce mistrza. Dzieciakowi takiemu jak ja Christa wydawał się wieczny.

NP!: Ale u większości dzieciaków taka fascynacja z wiekiem przechodzi.

ZD: I u mnie przez wiele lat rysowanie było tylko zabawą. Dzisiaj trudno mi znaleźć wyraźną granicę czasową, kiedy zabawa przekształciła się w pasję a potem w zawód. Zresztą czasami wydaje mi się, że to ciągle jeszcze jest zabawa.

NP!: Jako komiksiarz jesteś mało znany. Trochę to niesprawiedliwe, skoro spod Twojej ręki wyszedł największy (!) polski komiks wszech czasów. Myślę tu o monstrualnych "Czarach Marach" w formacie A3.


ZD: Właściwie "Czary Mary" nie były pomyślane jako komiks, tylko jako komiksowa kolorowanka, stąd ten przerośnięty format. Tytuł wymyślił wydawca (Albatros), ja robiłem środek, a okładkę ktoś z wydawnictwa. Postacie pojawiły się jeszcze na dwóch kalendarzach. Idea publikacji komiksu jako kolorowanki dzisiaj wydaje mi się poroniona, ale w tamtych czasach wydawcy miewali różne pomysły. Ja sobie za to kupiłem pierwszy aerograf i sprężarkę, które mam do dzisiaj, chociaż ich nie używam, bo pracuję na tablecie.

NP!: Słyszałem od ludzi z Wybrzeża, że oprócz serii "Sakwą i mieczem" do scenariusza Kleczyńskiego, masz na koncie inne stripy gazetowe. Z tym, że też niedokończone. Czy to prawda?

ZD: He, he, ciekawe od kogo? A tak na poważnie... Właściwie przeszedłem przez prawie wszystkie gdańskie gazety z wyjątkiem Wyborczej: Wieczór Wybrzeża, Dziennik Bałtycki, Głos Wybrzeża i Tygodnik Bałtycki. Każda z tych redakcji miała swoją specyfikę. I nie zawsze pracowałem jako rysownik komiksów, czasami jako rysownik wspomagający (magazyn dla dzieci MOPS), albo redaktor naczelny ("Mały Elf", "Boom!"). Dzisiaj już nie pamiętam jakie były losy tych niedokończonych serii. W tamtym czasie, a było to na przełomie lat 80/90, rynek wolnej prasy dopiero się kształtował. Potrzeby gazet zmieniały się właściwie co kwartał. Tu na przykład widzicie kilka kadrów z komiksu, którego początkowo nie chciano mi wydrukować ze względu na zbyt duże podobieństwo do stylu Janusza Christy:


NP!: Uciekłeś mi od pytania o "Sakwą i mieczem".

ZD: I nadal będę uciekał. Wina prawdopodobnie leżała po mojej stronie. Pamiętam tylko, że za tę przerwaną serię zapłaciłem dość surową karę, która stała się dla mnie niezłą nauczką na przyszłość. Przypominam, że to było 22 lata temu. Dzisiaj kończę wszystko to, co zaczynam. Ale uważam, że scenariusz Radka Kleczyńskiego warto by zrealizować ponownie.


NP!: Wcześniej wspomniałeś o redagowaniu "Booma". Przypomnijmy czytelnikom, że był to komiksowy dodatek Tygodnika Bałtyckiego. Wydawało mi się jednak, że to śp. Sławek Wróblewski był naczelnym, ale może to było później?

ZD: "Boom!" zakładałem ja, a Sławek przejął inicjatywę i odcisnął na nim swoje piętno. On w ogóle uwielbiał redakcyjną robotę.

NP!: W "Boomie", "Mini Super Boomie" i "Super Boomie" ukazało się sporo archiwalnych prac Christy, m.in. "Pasowanie". A czy Ty kiedykolwiek spotkałeś się z Christą zawodowo?

ZD: Niestety nie. Kiedy w 1993 roku Sławek tworzył własny kolorowy magazyn "Super Boom!", zaproponował mi udział w redakcji. Przedstawił mi też koncepcję współpracy z Januszem Christą. No ale ja już byłem w innym świecie. Wydawnictwa, agencje reklamowe itp. (patrz: portfolio). Zaczęła się praca na najwyższych obrotach. Wtedy kształtowała się też moja tożsamość zawodowa, której wynikiem jest dzisiejsza specjalizacja. Pracowałem dla kilkudziesięciu firm w Polsce i za granicą. Wtedy miarą sukcesu nie była nagroda w konkursie, tylko wygrana w przetargu na obsługę jakiejś firmy. Praca w tak wielu miejscach, po jakimś czasie daje ogromną wiedzę, i ja z tej wiedzy dzisiaj korzystam.

NP!: I przez te wszystkie lata nie ciągnęło Cię do komiksu?

ZD: Ciągnęło. Planowałem powrót własną wersją Janosika, w stylistyce gdzieś pomiędzy Christą i Uderzo. Projekt ambitny, rozłożony na dziesiątki lat.

NP!: Z własnym scenariuszem?

ZD: Jak najbardziej. Christa mawiał, że nie jest rysownikiem, tylko twórcą komiksów. Zajmował się wszystkim: szkicem, tuszem, liternictwem, kolorem, a zwłaszcza scenariuszem. Siebie również widziałbym jako kompletnego komiksowego twórcę. Zawsze lubiłem opowiadać niestworzone historie. Z tego powodu byłem ulubieńcem rodzinnych imprez, z biegiem czasu zacząłem do tych opowiadań dołączać rysunki.

NP!: A jak widzisz przyszłość "Kajka i Kokosza"? Będzie ciąg dalszy?

ZD: Hm... dzisiaj mogę powiedzieć tylko tyle, że "Kajko i Kokosz" kryje w sobie olbrzymi potencjał i choćby z tych względów zasługuje na kontynuację.

NP!: No dobrze, ale czy Ty, Zbigniew Derkacz, podjąłbyś się tego zadania? Myślę, że po tym co pokazałeś w czasie plebiscytu, czytelnicy bardzo chcieliby zobaczyć "Kajka i Kokosza" w Twoim wykonaniu.

ZD: Plan minimum na następny rok to: przedstawienie wszystkich, głównych postaci serii w moim wykonaniu, postacie w kolorach tzw. okładkowych, próbne kadry, może parę stron (dwie?) i... dokończenie pierwszego scenariusza. Jak widać plan minimum jest planem dość rozbudowanym. Mam nadzieję, że się uda. Wszystko będzie można zapewne obserwować na blogu "Na plasterki", jak i na Kajkoszach. Ale jak mawia klasyk: jak to się "ostatecznie skończy" tego nie wie nikt.

NP!: Nieźle! Zwłaszcza "dokończenie scenariusza" zabrzmiało intrygująco. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy?

ZD: Na razie jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Sądzę, że koncepcja całości pojawi się do końca przyszłego roku. Janusz Christa stworzył dwie główne serie: "Kajtek i Koko w Kosmosie" i "Kajko i Kokosz". Myślę, że przyszedł czas na trzecią, równie wyrazistą. W każdym razie na pewno chciałbym zburzyć Mirmiłowo i warownię zbójcerzy do fundamentów, a potem razem poprowadzić wojów Mirmiła i zbójcerzy (w tym Hegemona i Kaprala) na Manowce.

NP!: Jak to na manowce?

ZD: Przez duże "M" - Manowce to wymyślona przez mnie miejscowość.

NP!: Poplotkujmy jeszcze o branży. Wiem, że pracowałeś dla "Świata Przygód z Hugo". Przewinął się przez tę gazetkę kwiat polskiego komiksu, choćby Tobiasz Piątkowski, Maciek Mazur i Irek Konior.

ZD: Nie nazwałbym tego "gazetką". Licencja Hugo to całkiem nieźle prosperujący przemysł, w który zaangażowanych jest sporo firm w całej Europie. Produkcja gier, programów telewizyjnych, sformatowanych magazynów dla dzieci i wielu innych rzeczy. Ściągnął mnie tam Joseph Vogt z agencji ELM, ale faktycznym wydawcą "Świata Przygód z Hugo" było wydawnictwo MSZ. Praca była zdalna, redakcja w Warszawie, ja w Gdańsku. Jedyną osobą, którą znałem osobiście był Marek Frankowski, świetny grafik-ilustrator z Gdańska. Z tamtego czasu wspominam też wspaniałe redaktorki: panią Edytę i panią Hanię. Pozdrawiam!

NP!: Praca dla "Hugo" była frajdą, czy raczej pańszczyzną? Czasopismo latało trochę poniżej radarów środowiska komiksowego. Nie żałujesz, że nikt nie zwrócił na nie uwagi?

ZD: Żadnej pracy nie traktuję jak pańszczyzny, raczej jak przygodę. A co do "środowiskowych radarów", to trudno mi się odnieść, ponieważ w środowisku nie funkcjonuję z powodu braku czasu. Wydawcy zapełniają mój plan wydawniczy z dużą przesadą, a to eliminuje życie towarzyskie praktycznie do zera. Poza tym, ja w "Hugo" rysowałem to, co nie było komiksem. Komiksem zajmował się ktoś inny. W tamtym czasie zacząłem na poważnie pracować nad autorskimi grami planszowymi (scenariusze i grafika). Niestety tych dwóch rzeczy nie dało się czasowo pogodzić i dlatego z żalem musiałem z zrezygnować z "Hugo". Planszówkami zajmuję się do dzisiaj.

NP!: Mówi Ci coś tytuł "Rycerstwo"?

ZD: Owszem, ale to nie ja rysowałem tę planszówkę. Natomiast dostałem od Trefla propozycję zrobienia do niej nowej grafiki, właśnie w stylistyce Janusza Christy. Nigdy jednak nie doszło do realizacji tego projektu.

NP!: Widać co dla jednych jest wadą, inni postrzegają jako Twój atut. Na koniec zadam tradycyjne pytanie o plany, te przewidywalne.

ZD: Zawodowo nadal zamierzam pracować dla moich wydawców. Mamy ustalony plan wydawniczy i tego się trzymam. Moja specjalizacja to mainstreamowa grafika dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.

NP!: Dziękujemy za wywiad i nowego Kajkosza. Czekamy na następne!

ZD: Dzięki za pytania i pozdrawiam wszystkich fanów "Kajka i Kokosza".

niedziela, 7 listopada 2010

KiK c.d.: Wyniki plebiscytu

Tada! Dziś o 20:00 zakończył się plebiscyt "KiK c.d.". Przez trzy tygodnie głosowaliście na rysowników, których najchętniej widzielibyście w kontynuacji "Kajka i Kokosza". Wszystkim internautom dziękujemy za udział. Zainteresowanie sondażem przeszło nasze najśmielsze oczekiwania, co jest zasługą medialnego wsparcia Gildii i Alei Komiksu. W pierwszej ankiecie (rysownik głównej serii) oddaliście aż 314 głosów, a w drugiej (rysownicy serii pobocznych) - 215. I to bez dodatkowych zachęt w postaci nagród.

Na razie ograniczymy się do suchej prezentacji wyników, za wcześnie jeszcze na ich komentowanie. Ranking publikujemy w formie listy zwycięzców, a nie pokonanych - odpowiednio TOP 5 oraz TOP 10. Wciągnęliśmy rysowników w tę zabawę bez ich zgody, a nieraz wiedzy, jeśli więc nie wszystkie nasze kandydatury spotkały się z Waszym entuzjazmem, jest to wyłącznie nasza wina (choć trzeba podkreślić, że każdy rysownik dostał co najmniej parę głosów). A teraz uwaga, orkiestra tusz!



O niesłabnącej popularności "Kajka i Kokosza" świadczy też duży odzew rysowników na naszą akcję i ilość fanowskich, nieoficjalnych produkcji. Dzięki temu było z czego wybierać i niewielu internautów zagłosowało przeciw kontynuacjom. Miejmy nadzieję, że wydawnictwo wsłucha się w głos fandomu i już wkrótce będziemy mogli cieszyć się nie tylko antologiami "ku czci", ale także zupełnie nowymi, oficjalnymi albumami, czy chociaż gazetowymi stripami.

I oczywiście gratulujemy zwycięzcom, z nadzieją, że vox populi zmobilizuje ich do dalszej pracy.

poniedziałek, 11 października 2010

(FANART) Kajkosze Derkacza

A oto prezent, jaki właśnie dostaliśmy od Zbigniewa Derkacza (jego kandydaturę do plebiscytu "KiK c.d." zgłaszaliśmy trzy dni temu). Poniżej kolejne, inspirowane Christą perełki, jakie rysownik publikuje na swoim świeżo założonym blogu pn. "Kajkosze". To podobno nie koniec, więc co jakiś czas koniecznie tam zaglądajcie!


Rysunki Derkacza przypomniały nam o niedawnej wypowiedzi Tomasza Kołodziejczaka dla Esensji: "nie ma w Polsce kogoś, kto jest w stanie tak rysować, żeby to wyglądało jak kreska Christy". Oczywiście szanujemy opinię zawodowca, który od 10 lat kieruje działem komiksowym Egmontu, ale wyniki naszych amatorskich poszukiwań (trwających zaledwie od miesiąca) zdają się dowodzić czegoś innego.

czwartek, 7 października 2010

KiK c.d.: Derkacz, Raczkiewicz, Birek, Skrzydlewski

W poprzednich odcinkach:
- Kiełbus, Jezierski, Olszówka,
- Leśniak, Śledziu, Kopeć, Mazur,
- Fijał, Ciaciuch, Ruducha i konkurs Egmontu,
- Klimek, Jałowy, Wolski, Regner.

Po krótkiej przerwie wracamy do naszej zabawy. W tym odcinku pójdziemy śladami "Kajka i Kokosza", i to w sensie dosłownym. Potencjalnych kontynuatorów będziemy szukać w tych samych gazetach i magazynach, w których publikował Christa. Zaczniemy od Wieczoru Wybrzeża, potem przejdziemy do Świata Młodych, by skończyć na Relaksie. Pomysł tylko pozornie wygląda na głupawy i nierealistyczny. Przekonacie się, że wcale tak nie jest.

ZBIGNIEW DERKACZ

W roku 1988 stworzył z Radosławem Kleczyńskim ("Kic Przystojniak") komiks "Sakwą i mieczem", który miał zastąpić "Kajka i Kokosza" w Wieczorze Wybrzeża. I ta rekomendacja w zupełności nam wystarczy. Niestety, średniowieczno-kosmiczna seria urwała się nagle po 65 odcinkach. Poza tym o Derkaczu niewiele wiadomo. W roku 1991 wydał największy polski komiks ("Czary-Mary", format A3), a w ostatnich latach pracował dla "Świata Przygód z Hugo", razem z Piątkowskim, Mazurem, Koniorem, Danielem de Latour i Bereniką. EDIT: Z prawej strony znajdują się nowe rysunki z serii "Kajkosze", powstałe w odpowiedzi na naszą akcję.


TADEUSZ RACZKIEWICZ

Raczkiewicz rozpoczął karierę przebojowo, komiksem "Kuśmider i Filo". Był to 30-odcinkowy serial ze scenariuszem Jerzego Dąbrowskiego, narysowany w stylu Asteriksa. Ukazał się w Świecie Młodych w roku 1976, na fali popularności "Kajka i Kokosza". Autor "Tajfuna" ma też na koncie inne komiksy humorystyczne, czasem rysowane w stylu bardzo zbliżonym do Christy. Wprawdzie przekroczył już sześćdziesiątkę, ale jest w doskonałej formie, wrócił do rysowania komiksów i nawet polubił życie konwentowe. Więc kto wie?

Kuśmider i Filo, 1976Onufry Zagłoba contra Frankenstein, 1974

WOJCIECH BIREK

Człowiek-instytucja: teoretyk (doktorat o komiksie), działacz (RAK), juror (MFK), tłumacz, scenarzysta i rysownik. Debiutował komiksami "Polanin Semko" i "Podróże po Dzikim Zachodzie" na łamach Relaxu, w rubryce... "Listy". Był wówczas uczniem II klasy liceum plastycznego w Jarosławiu. Jego okrągła kreska z czasem stawała się coraz bardziej francuska. Nas urzekł komiks "Kacper i Grotańczycy" (Boom! 1992, remake własnej serii z Wiadomości Skierniewickich, 1988). Naprawdę nie mielibyśmy nic przeciwko borostworom w szninklowo-moebiusowej stylistyce.

Relax #22, 1978Boom!, 1992Boom!, 1992

JACEK SKRZYDLEWSKI

Skrzydlewski, już jako 20-latek publikował zawodowo w Razem, Relaksie i Świecie Młodych. Od tej pory rysuje komiksy dość regularnie, choć rzadko. Ostatnio wydał "Planetę robotów" ze scenariuszem Macieja Parowskiego (stworzona w roku 1989). Natomiast kilka lat temu, na potrzeby zbiorczej edycji Egmontu, Skrzydlewski pokolorował trzy tomy "Szranków i konkurów". Kolor wyszedł mu jakby trochę zbyt płaski, ale bardzo w stylu Christy.

Relax #17, 1978Wyprawa na Ziemię, 1988Planeta robotów, 1989

UWAGA! To już ostatni moment, żeby zgłaszać kandydatów na rysownika "Kajka i Kokosza". Na maile lub komentarze z propozycjami czekamy tylko przez tydzień, do 14 października. Pamiętajcie o dobrym uzasadnieniu, najlepiej z próbkami twórczości.