środa, 30 sierpnia 2017

Krwawy Czarny Dajmiech

Seria o Kajku i Kokoszu ma tyle rozmaitych smaczków, że przy każdej kolejnej lekturze znajduję coś zaskakującego. Na przykład ostatnio, przeglądając albumy pod kątem integrala, zorientowałem się, że nie tylko Hegemon, ale i książę Włado ("Pasowanie") nosi zbroję po Dajmiechu ("Woje Mirmiła"). Przypomniało mi to slajd, który z lubością pokazujemy na naszych naplasterkowych prelekcjach, a przedstawiający ewolucję Dajmiecha w Hegemona. Teraz już wiem, że slajd był niekompletny i że naprawdę powinien wyglądać tak:


Począwszy od pierwszego szkicu Dajmiecha, wszystkie kolejne stadia noszą starożytną zbroję łuskową (używaną przez ówczesnych Germanów) oraz hełm z rozczapierzonymi skrzydełkami, które Christa "uczesał" dopiero w "Szkole latania". Powstaje w ten sposób cały ciąg negatywnych bohaterów, w który dość nieoczekiwanie wpasował nam się poczciwy książę Włado, zastępujący Mirmiła w niekanonicznym szorcie. Jego strój został niemal w 100% skopiowany z zagadkowego szkicu nazwanego przeze mnie Dajmiecho-Hegemonem. Księcia Włado śmiało można zatem nazwać produktem ubocznym ewolucji Hegemona.

No dobrze, ale co w tym towarzystwie robi Czarny Rycerz vel Zły Książę? Przecież to w ogóle nie jest postać z "Kajka i Kokosza", tylko ze starszych o 15 lat "Niezwykłych przygód Kajtka-Majtka"... Może i racja, ale co ja poradzę, że to właśnie po nim książę Dajmiech odziedziczył swoją szpetną gębę (a Hegemon wąsy).


I tu dochodzimy do mojego drugiego odkrycia, w dodatku znacznie ciekawszego. Otóż okazuje się, że podobieństwa między "Czarnym Rycerzem" i "Wojami Mirmiła" nie ograniczają się do fizjonomii szwarc-charakterów. Weźmy choćby nocne odwiedziny w alkowie księcia...


... albo egzekucję udaremnioną przy pomocy liny.


Takich powtórzonych scenek jest więcej. Kolejny przykład to duch z prześcieradła atakujący strażników.


A tu króciutki gag z bobrem, który dla fabuły jest zupełnie nieistotny, a jednak Christa i tak zdecydował się go powtórzyć, tylko z lepszą puentą.


Szczerze mówiąc, "Woje Mirmiła" nigdy nie wzbudzali we mnie entuzjazmu. Akcja wydawała mi się jakby posklejana ze średnio do siebie pasujących kawałków. Teraz przynajmniej wiem skąd to wrażenie. Zdaje się, że Christa albo cierpiał na chwilowy brak weny (między genialnymi "Szrankami i konkurami" i równie genialną "Szkołą latania"?), albo miał już w nosie "Wieczór Wybrzeża", bo wiadomo, że w tym czasie rozglądał się za nową pracą. Tak czy inaczej, zaczął szukać pomysłów w swoim pierwszym komiksie o średniowieczu z 1959 r. Zapewne dlatego w 1/3 historyjki wyrzucił Mirmiła z grodu i zastąpił go odpowiednikiem kajtkowego Złego Księcia, czyli Dajmiechem. To właśnie od tego odcinka zaczynają się podobieństwa z "Czarnym Rycerzem".

Recykling własnych pomysłów był w twórczości Christy zjawiskiem normalnym, ale tu mamy do czynienia z powtórkami na nieco większą skalę niż zwykle. Co nie znaczy, że największą, bo nic nie przebije "Na wczasach", o których sam autor mówił, że są remake'iem "Szranków i konkurów" (Wit, wikingowie). Jestem pewien, że komiksy sopockiego Mistrza skrywają jeszcze wiele takich niespodzianek. Jeśli wpadniecie kiedyś na trop jednej z nich, nie zapomnijcie do nas napisać i podzielić się odkryciem z innymi fanami.
___________
EDIT: Niespodzianka nr 1.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Kajko i Kokosz w integralu - podejście #2

Pierwsza przymiarka do integrala KiK spotkała się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Pojawiło się też kilka ciekawych sugestii. Najważniejsza poprawka, zgłoszona przez Maćka Kura, Łamignata i Kleszcza, polega na upchaniu całej sagi o Milusiu w jednym woluminie. OK, dodaję "Cudowny lek" do tomu 5 (milusiowego), co wymusza kolejne ruchy, m.in. przesunięcie na sam koniec "Profesora Stokrotka" (Miluś tylko w jednym kadrze, odjechana fabuła pasująca do kalendarzy), scenariusza "Niespodzianki" (to nie jest komiks) i wszystkich dodatków. Ostatni tom przypomina teraz przewodnik po serii "Hugo". Aha, "Pasowanie" ląduje w tomie 4, ale zastanawiam się czy nie odesłać go do 7 razem ze "Srebrnym denarem". Na razie wygląda to następująco:

1 "Złoty puchar" - pełna wersja
(obj.: 125 str.)
2 "Szranki i konkury" - pełna wersja
(obj.: 174 str.)
3 "Woje Mirmiła"
(obj.: 119 str.)
4 "Pasowanie"
"Szkoła latania"
"Wielki turniej"
"Na wczasach"

(obj.: 110 str.)
5 "Zamach na Milusia"
"Urodziny Milusia"
"Łaźnia"
"Koncert Kaprala"
"Skarby Mirmiła"
"Cudowny lek"

(obj.: 140 str.)
6 "Festiwal czarownic"
"Dzień Śmiechały"
"Srebrny denar"
"W krainie borostworów"

(obj.: 132 str.)
7 "Mirmił w opałach"
Kalendarz 1987
- A4
Kalendarz 1988 - A4
"Profesor Stokrotek"
"Niespodzianka"
- scenariusz
(obj.: 88 str. + wzornik, gra komputerowa, puzzle, dodatkowe rysunki, szkice)

Ten układ integrala jest trochę chronologiczny, a trochę tematyczny, co też ma swój niezaprzeczalny urok. I co Wy na to?

środa, 23 sierpnia 2017

Kajko i Kokosz w integralu - podejście #1

Na komiksowych forach coraz częściej mówi się o zbiorczym wydaniu "Kajka i Kokosza", chociaż Egmont nie pali się do takiej edycji ("nie w tym roku"). Postanowiłem jednak przymierzyć się do podziału serii na tomy, żeby w ogóle ruszyć temat. Wyszło to nawet dość zgrabnie: najpierw idą paski z "Wieczoru" + demo (t.1-3), potem "Świat Młodych" (t.4), "Relax" i post-"Relax" (t.5), powrót do "Świata Młodych" (t.6), a na końcu okres albumowy (t.7). Wszystkie części mają zbliżoną objętość, po ok. 120 stron (w tym oryginalne okładki Christy), jedynie "Szranki i konkury" są nieco grubsze. Do tego trzeba dorzucić rozmaite dodatki, a więc szkice, ilustracje, artykuły, może jakieś wywiady itp., ale to zostawmy na później. Oto mój zarys integrala:

1 "Złoty puchar" - pełna wersja
(obj.: 125 str. + szkice)
2 "Szranki i konkury" - pełna wersja
(obj.: 174 str. + zwiastun, szkice)
3 "Woje Mirmiła"
"Pasowanie"

(obj.: 121 str. + szkice)
4 "Szkoła latania"
"Wielki turniej"
"Na wczasach"

(obj.: 108 str. + zwiastun, szkice)
5 "Zamach na Milusia"
"Profesor Stokrotek"
"Urodziny Milusia"
"Łaźnia"
"Koncert Kaprala"
"Niespodzianka"
- scenariusz
"Skarby Mirmiła"
(obj.: 114 str. + wzornik, puzzle, rysunki)
6 "Cudowny lek"
"Festiwal czarownic"
"Dzień Śmiechały"
"Srebrny denar"

(obj.: 124 str. + plakat, szkice)
7 "W krainie borostworów"
Kalendarz 1987
- A4
Kalendarz 1988 - A4
"Mirmił w opałach"
(obj.: 122 str. + gra komputerowa, puzzle, rysunki)

Trzeba się teraz zastanowić czy komiksy z "Wieczoru" powinny być w wersji gazetowej czy albumowej. Mnie na przykład marzy się przedruk wszystkich oryginalnych pasków w czerni i bieli, jak w najnowszym wydaniu "Kajtka i Koka w kosmosie", albo poziomo jak w żółtych albumach KAW-u. Wtedy ktoś musiałby zrekonstruować (i ewentualnie pomalować) kilkadziesiąt gazetowych pasków wyciętych z albumów lub przerysowanych w latach 80.



Kolor Piorunowski/SkrzydlewskiWersja oryginalnaWersja super-oryginalna

Za pozostawieniem samej kreski przemawia fakt, że tylko "Woje Mirmiła" zostali pokolorowani przez Christę (i to niekoniecznie przez Janusza), a malowanie "Szranków i konkurów" autor zakończył na planszy nr 13 i nigdy tych blaudruków nie wykorzystał. Podobnie sprawa wygląda z "Pasowaniem" (kolorowa tylko pierwsza plansza) i "Srebrnym denarem". Jak z tego wybrnąć?

Jeśli macie własne pomysły, sugestie lub uzupełnienia - piszcie. Pamiętajcie jednak, że na razie jest to wyłącznie ćwiczenie umysłowe dla fanów. Ale może kiedyś, wspólnymi siłami uda się coś w Egmoncie wylobbować.

wtorek, 22 sierpnia 2017

(FANART) Przygoda Wita

Na budowie mini-Mirmiłowa panuje wakacyjny zastój. Sami rozumiecie - przejściowe trudności z zaopatrzeniem, niesolidni dostawcy, kompresja etatów... Ale to wcale nie znaczy, że główny budowniczy Piotr Piejek próżnuje. Wręcz przeciwnie! Żeby nie tracić czasu, napisał historyjkę (w zasadzie poemat) o woju Wicie, po czym zebrał swoją mini-załogę na planie zdjęciowym i zrobił kilka fotek. I oto przed Wami pierwszy w uniwersum Kajka i Kokosza fotokomiks, a już na pewno pierwszy wierszowany fotokomiks, a już na pewno pierwszy wierszowany fotokomiks w skali 1:72. Życzymy wesołej lektury. Dzieci prosimy o zamknięcie oczu.


Tekst i zdjęcia: Piotr Piejek. Skład i dymki: Kapral.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Czas na Kleksa

Zrobiłem szybki rachunek sumienia i wyszło mi, że reaktywacja "Kajka i Kokosza" wcale nie jest czymś wyjątkowym na tle komiksów z PRL-u. Nie wierzycie? No to proszę: już w 2006 r. Michał "Śledziu" Śledziński narysował nowy zeszyt "Żbika" ze scenariuszem Władysława Krupki (wyd. Mandragora), w 2012 Łukasz Chmielewski przejął obowiązki scenarzysty w "Tajfunie" Tadeusza Raczkiewicza (wyd. Ongrys), a w 2016 "Binio Bill" w wykonaniu Jarosława Wojtasińskiego na dobre rozgościł się w magazynie "AKT".


Teraz do tego zreaktywowanego grona dołącza seria Szarloty Pawel. Od ponad roku nowe przygody Kleksa publikowane są na blogu "Internetowy komiks w odcinkach", a ich twórcą jest Paweł Przygoda ("Tajfun", "KiK - Komiksowa archeologia"). Równolegle ukazują się dwie historyjki: "Wśród głębin i skał" (z lewej) oraz "Nabici w butelkę" (z prawej). Naszym zdaniem projekt zdecydowanie wart jest śledzenia.


Oprócz normalnych komiksowych plansz Paweł wrzuca czasem paski stylizowane na wycinki ze "Świata Młodych" i tam najlepiej widać jak bardzo zbliżył się do oryginału. Ciekawe czy pani Szarlota widziała już kontynuację, a jeśli tak, to co o niej sądzi?


Gdybym mógł coś zasugerować młodym twórcom, to radzę się spieszyć, bo do zagospodarowania zostało bardzo niewiele kultowych serii. W zasadzie wolne są już tylko komiksy Papcia Chmiela i Tadeusza Baranowskiego - i to jedynie dlatego, że obaj autorzy wciąż są aktywni i głupio byłoby wysadzać ich z siodła. No, ale może ktoś się odważy :)

piątek, 18 sierpnia 2017

Imieniny Kajka i Kokosza

18 sierpnia 1972 r. po raz pierwszy publicznie padły imiona KAJKA i KOKOSZA - bohaterów nowego wówczas komiksu Janusza Christy. Miało to miejsce na łamach "Wieczoru Wybrzeża", w ósmym odcinku serii "Złote prosię", znanej obecnie jako "Złoty puchar". Niedawno kolega Foquet zaproponował, żeby na pamiątkę tego wiekopomnego wydarzenia w dniu 18 sierpnia obchodzić imieniny Kajka i Kokosza. Popieramy zdecydowanie! Brak tych pięknych, prasłowiańskich imion w kalendarzu uważamy za karygodne niedopatrzenie.

W prezencie dla naszych solenizantów proponujemy przychylnym okiem spojrzeć na ich najnowsze przygody, zebrane w tomiku "Łamignat Straszliwy", a najlepiej skrobnąć słówko w internecie o pozytywnych wrażeniach z lektury. Album od wczoraj dostępny jest w księgarniach.

czwartek, 17 sierpnia 2017

The making of "Obłęd Hegemona"

Od Maćka Kura i Sławka Kiełbusa dostaliśmy unikalną dokumentację shorta "Zbójcerze: Obłęd Hegemona" z pierwszego tomu "Nowych przygód KiK". Zaczynamy od obrazka, który powstał na etapie szlifowania scenariusza i był bodajże pierwszą przymiarką do przyszłego komiksu. Jego autorem jest... scenarzysta Maciek Kur, człowiek o wielu talentach, nie tylko piszący, ale i trochę rysujący (o czym już wiecie).


A oto co on sam mówi na temat swojej ulubionej metody pracy:

Maciej Kur: Wszystkie moje scenariusze (do "Lila i Puta" także) mają formę tzw. storyboardu, czyli takiego niby-komiksu, narysowanego po mojemu, z uwagami na czerwono. Sam dużo rysuję na etapie wymyślania historii - jeśli mam zarys planszy przed oczami, od razu widzę co jest nie tak. Ułatwia to sprawę przy rozplanowaniu wszystkiego, szlifowaniu tempa akcji i właściwym wygraniu żartów. Rysownicy też wydają się preferować taką formę scenariusza. Naturalnie jestem bardzo otwarty na wszelkie zmiany i propozycje z ich strony, zwłaszcza gdy chcą z jednego kadru zrobić dwa (lub odwrotnie), przenieść jakiś kadr niżej itp., a już kompletnie nie wtrącam się w to jak chcą zmieniać ujęcia. To w końcu profesjonaliści i mają znacznie lepsze wyczucie wizualne niż ja. Oczywiście gdyby trafił mi się kiedyś rysownik, który upierałby się tylko przy scenariuszu tekstowym, to bym chętnie taki przygotował.


Maciej Kur: Dialogi to osobna kwestia - choć są wstawione w storyboard, zawsze istnieje też osobna "lista dialogowa", na której są już na spokojnie pielęgnowane, dosmaczane... i oczywiście idą do korekty.


Dziękujemy Maćkowi za komentarz. W tym momencie do akcji wkracza Sławek Kiełbus i zaczyna szkicować. Dyskretne, niebieskie wypełnienie kadrów bardzo ułatwia rozplanowanie dymków.


A teraz to samo, tylko na czysto. Różnice między szkicem i tuszem są u Sławka niewielkie, ale jednak są.


No i wreszcie wersja ostateczna, z kolorem.


Żartowałem. Prawdziwa wersja ostateczna jest poniżej. Zadanie dla spostrzegawczych - co się zmieniło w stosunku do poprzedniej kolorowej planszy?


Jeśli interesują Was kulisy powstawania innych komiksów o Kajku i Kokoszu, polecamy the making of "Coś na muchy" z kompletem szkiców Norberta Rybarczyka. Ale to może później, bo teraz marsz do księgarni, żeby Wam nie wykupili "Łamignata Straszliwego". Przecież dziś premiera!

środa, 16 sierpnia 2017

Tomasz Kołodziejczak: Pewnie, że było warto

Po serii przesłuchań twórców "Łamignata Straszliwego" i prześwietleniu ich niezbyt legalnej przeszłości, pora na poważną rozmowę z prowodyrem całego spisku. Przed nami główny podejrzany - Tomasz Kołodziejczak z Egmontu, wydawca "Kajka i Kokosza" i szef projektu "Nowe przygody". Zapraszamy na stołeczek, światło w oczy i zaczynamy.

Pierwsze spotkanie Tomasza Kołodziejczaka (z lewej) z Januszem Christą i jego wiernym Kapralem. Sesja popularno-naukowa "Komiks" w krakowskim klubie Rotunda, listopad 1994. Foto: Maciej Parowski. Więcej zdjęć tutaj.

* * *

Na plasterki!!!: Kontynuacja serii nieżyjącego autora jest na naszym rynku posunięciem pionierskim. Czy polscy odbiorcy są gotowi na takie "świętokradztwo", że zacytuję pojawiający się często epitet?

Tomasz Kołodziejczak: Polscy czytelnicy doskonale znają tworzone przez nowych autorów kontynuacje takich serii jak "Thorgal", "Asteriks", "Lucky Luke", "Smerfy", "Batman" czy "Spiderman" i wiele, wiele innych. Myślę więc, że wiedzą, że kontynuowanie cykli komiksowych jest na świecie normalną praktyką wydawniczą. Oczywiście, "Kajko i Kokosz" to seria polska, do której czytelnicy mają wielki sentyment, więc ich reakcja na ten projekt jest znacznie bardziej emocjonalna. Część odrzuca nową formułę, część ją zaakceptowała od razu. To była oczywiście ryzykowna decyzja z naszej strony, więc spodziewaliśmy się tego rodzaju krytyki.


A co odpowiesz fanom, którzy zarzucają "Nowym przygodom", że nie jest to wierna kopia komiksów Christy?

TK: Którego Christy? Jaga ma wyglądać tak jak w "Złotym pucharze" czy jak w "Festiwalu czarownic"? Mirmił ma być księciem czy kasztelanem? Jakie budynki powinny stać w Mirmiłowie? Sam Christa zmieniał styl i treści. Podobnie jak inni wielcy mistrzowie – wystarczy porównać Obeliksa z albumów nr 1 i 20, czy Fistaszki z lat 60. i 90. Żeby była jasność – ja nie odrzucam konceptu dokładnego kopiowania twórczości pierwowzoru. To może być, i często bywa, doskonały pomysł na kontynuację. Ale nie jest jedynym możliwym, czego dowodzą choćby takie serie frankofońskie jak "Sprycjan i Fantazjusz" czy "Lucky Luke". Jeśli komuś nasz pomysł (lub jego wykonanie) się nie podoba, mogę powiedzieć: "Rozumiem i szanuję argumenty, przyjmuję krytyczne opinie, żałuję że nowy komiks nie przypadł do gustu… ale mam nadzieję, że w pewnym momencie się Pani/Pan do tej formuły przekona i zacznie czytać nowe przygody KiK. Bo starych już więcej nie będzie, Janusz Christa, niestety, już nic dla nas nie narysuje". Uważam, że twórcy naszych komiksów z nowych przygód bardzo dobrze złapali Christową vis comica – sposób budowania fabuły, dialogu, grepsu. Zresztą, oni wszyscy się na KiK chowali i podchodzą do tej pracy z szacunkiem wykraczającym poza zwykłe profesjonalne obowiązki.

Najwięcej zarzutów pada pod adresem rysunków. Styl Christy - disnejowski, ale z domieszką franko-belgijskiej szkoły Marcinelle - jest naprawdę trudny do podrobienia. Jak Twoim zdaniem nasi rysownicy radzą sobie z tym wyzwaniem?

TK: Uważam, że radzą sobie bardzo dobrze. Oczywiście, o ile zaakceptuje się fakt, że nie rysują dokładnie tak jak Janusz Christa. Gdybym nie był co do tego przekonany, to bym nie ruszał z projektem.


No właśnie - jak z dzisiejszej perspektywy oceniasz decyzję o kontynuacji? Warto było?

TK: Pewnie, że było warto, mówię to i jako biznesmen, od niemal dwudziestu lat opiekujący się wydawniczo brandem KiK, i jako miłośnik serii, który się na niej chował, zbierał prasowe wycinki, a w końcu zakolegował się z samym Januszem Christą. Pierwszy tom "Nowych Przygód" to jeden z najlepiej sprzedających się komiksów w Polsce w ostatnich latach. Dał też oryginalnej serii gigantyczne pchnięcie marketingowe – po prostu media same przypomniały twórczość Janusza i jego komiksy. W minionym roku sprzedaliśmy najwięcej KiK w Egmontowej historii, a rok 2017 zapowiada się jeszcze lepiej. A warto sobie uświadomić, że mówimy o 45-letnim brandzie, którego ostatni oryginalny tom ukazał się niemal 30 lat temu. Wrócił na rynek i ma się na nim doskonale. Fajnie, prawda? Oczywiście, ten sukces nie wziął się znikąd. Egmont pracuje na rzecz dzieła Janusza Christy od kilkunastu lat. To my odzyskaliśmy dla Niego prawa do własnych albumów i wyplątaliśmy go z dość trudnej sytuacji prawno-finansowej pod koniec lat 90. Wydaliśmy wymarzone przez wielu fanów (w tym mnie samego) komiksy o Kajtku i Koku z "Wieczoru Wybrzeża". Opublikowaliśmy kompletną edycję samego "Kajka i Kokosza", przy okazji kolorując niektóre albumy (Jacek Skrzydlewski i Tomasz Piorunowski). Budowaliśmy pozycję brandu, publikując wersje w lokalnych wersjach językowych, gry planszowe, grę komputerową czy kolorowankę. Wspieraliśmy różne inicjatywy związane z upamiętnieniem Janusza Christy. Wreszcie, organizujemy konkurs Jego imienia, który nie tylko prezentuje nowych twórców ale przypomina o dorobku mistrza. Oczywiście, jesteśmy komercyjnym wydawcą, celem naszej działalności jest sprzedawanie jak największej liczby komiksów, ale dla mnie wszystkie te przedsięwzięcia mają silny element emocjonalny – związany z faktem, że sam byłem fanem "Kajka i Kokosza", ale też dlatego, żeśmy się z Januszem prywatnie znali i lubili. Nie zapominam o aktywności Waszego portalu, wnuczki Janusza Pauliny, fandomu – ale Egmont ożywił, utrzymał i cały czas wzmacnia "Kajka i Kokosza". "Nowe Przygody" to ważny element tych działań.

Tu zróbmy pauzę. Przyznasz, że wznawianie 20 komiksów Christy ciągle w tej samej formie, plus cztery gry i kolorowanka, to nie jest imponujący wynik jak na kilkanaście lat budowania brandu "Kajko i Kokosz".

TK: Nie przyznam. Myśmy przez te lata przywrócili całą oryginalną serię na rynek, odtworzyli niemal cały dorobek Christy z "Wieczoru Wybrzeża" i podjęli działania wydawnicze i marketingowe, jakich nie miał żaden inny polski brand komiksowy. Dostosowane one były do potencjału konkretnego rynku – polskiego, ze wszystkimi jego ograniczeniami. Oczywiście, zawsze można zrobić coś więcej, lepiej, szybciej, ale to są teoretyczne rozważania.


Pozostanę w tej konwencji i zadam Ci teraz typowe korporacyjne pytanie: jak sobie wyobrażasz uniwersum KiK za jakieś 5-10 lat?

TK: Liczące dekady brandy komiksowe, serialowe czy kinowe mają dwie drogi: zastygnąć w formach z przeszłości (jakkolwiek doskonałych), stać się tylko i wyłącznie klasyką (coraz bardziej muzealną), albo rozwijać się dzięki nowym twórcom, wchodzić w nowe media, a czasem i przekształcać. Pierwszą drogę wybrali np. właściciele praw do "Tintina", drugą – "Asteriksa". Oczywiście, można dyskutować która jest lepsza, ale ja wolę tę drugą, bo długoterminowo jest ona korzystniejsza także dla oryginalnego dorobku. Tylko wydając nowe albumy (lub wprowadzając postaci do nowych mediów) można generować marketingowy hajp i pozyskiwać nowych czytelników dla klasyki.

Bardzo nas cieszy ta zmiana strategii z tintinowej na asteriksową, naprawdę. Postulowaliśmy to od dawna, np. w wywiadach dla KaZetu i Sagitty. Pamiętam też, że trzy lata temu, kiedy przyniosłem Ci pomysł na osobną serię o bajkowym dzieciństwie Kajka i Kokosza, "Nowych przygód" nie było jeszcze w planach. Szkic poleżał rok w szufladzie i nagle BUM... wszystkie ręce na pokład, robimy kontynuację! Co przechyliło szalę?

TK: "Nowe przygody" to ja miałem w planach od dziesięciu lat, tylko nie mogłem znaleźć właściwych wykonawców. Twój projekt, objawienie się ekipy "Lila i Puta", popularność prac Tomka Samojlika – to się poskładało w odpowiednim momencie.

I niech ten moment trwa jak najdłużej, bo Plasterki zdecydowanie wolą wspierać Egmont niż go popędzać. A tak było np. w 2010 r., kiedy stwierdziłeś, że nie ma komu przekazać serii po Chriście, a my zrobiliśmy plebiscyt i paru rysowników się znalazło. Albo w 2015, kiedy nasi czytelnicy byli już tak wyposzczeni, że sami narysowali 180 nowych pasków z Kajtkiem i Kokiem. Zastanawiam się czy takie fanowskie akcje miały wpływ na decyzje biznesowe podejmowane w wielkim, międzynarodowym koncernie?

TK: Oczywiście, że przyglądałem się Waszym aktywnościom nie tylko z prywatnej ciekawości. Pamiętaj jednak, że narysowanie trzech kadrów "zupełnie jak z Christy", a całego albumu czy choćby kilkustronicowej historii to dwa zupełnie różne przedsięwzięcia.

Założę się, że obserwujesz także reakcje fanów na "Nowe przygody". Czy po udostępnieniu przykładowych plansz drugiego tomu nie masz wrażenia, że odbiór jest bardziej życzliwy, niż w przypadku tomu pierwszego? Co według Ciebie uległo zmianie?

TK: Śledzimy reakcje czytelników, ale na opinie o "Łamignacie" musimy jeszcze poczekać, na razie pokazaliśmy tylko kilka plansz. Rzecz jasna – to drugi tom, więc zapewne część czytelników już się przyzwyczaiła do nowej formuły...

Uchylę teraz rąbka tajemnicy i zdradzę, że w drugim tomie jest znacznie więcej Kajka i Kokosza niż w pierwszym. Mam nadzieję, że to przygrywka do długiego metrażu o głównych bohaterach.

TK: Zaczęliśmy ostrożnie – od krótkich historii i od serii raczej z bohaterami drugoplanowymi. To była moja świadoma decyzja – chcieliśmy autorom dać szansę na bezpieczniejsze wejście w uniwersum Mirmiłowa, zobaczyć jak się będzie nam to wszystko rozwijać. Nie chcieliśmy też od razu jakoś zbyt mocno ingerować w samo uniwersum (historyjkę o młodych KiK uznajemy za apokryf przygotowany przez sprytne krasnoludki).

To były chyba te same skrzaty, które opowiedziały Chriście odjechane historyjki z kalendarzy MO i zagadkowe "Pasowanie". A propos, jakiej reakcji na "Nowe przygody" spodziewasz się po dzieciakach? Da się wychować nowe pokolenie fanów Christy?

TK: Młodemu czytelnikowi zmiany sposobu rysowania KiK niemal w ogóle nie przeszkadzają – bo to odbiorca, który żyje w świecie brandów pokazywanych na różne sposoby. To np. fan "Gwiezdnych Wojen", który nie ma żadnych problemów z tym, że Anakin raz jest realistycznym aktorem, raz animacją 3D, raz bohaterem komiksów (zresztą, rysowanych na wiele sposobów), a raz cartoonową grafiką na koszulce. Taki jest świat współczesnych mediów i ich odbiorców.

Na koniec muszę Ci zadać pytanie, którym fani zamęczają nas odkąd Egmont wznowił "Gucka i Rocha": czy i kiedy możemy spodziewać się podobnej, twardookładkowej edycji "Kajka i Kokosza", najlepiej z dodatkami, szkicami itp.?

TK: Nie w tym roku.

To nie jest odpowiedź moich marzeń, ale i tak brzmi bardziej optymistycznie niż "nigdy". Kiedyś wrócimy do tego tematu i znów będziemy naciskać. A tymczasem wielkie dzięki za rozmowę, za poświęcony czas, a przede wszystkim za to, że po latach znów możemy czekać na nowe komiksy z Kajkiem i Kokoszem.

* * *

Zostańcie z nami, bo jeszcze trochę miejsca poświęcimy "Nowym przygodom Kajka i Kokosza". Jutro the making of "Zbójcerze", czyli Maciek Kur i Sławek Kiełbus na brudno.