sobota, 12 listopada 2011

2w1: Borostwory w opałach

"W krainie borostworów" to pierwsza przygoda Kajka i Kokosza, jaką Janusz Christa narysował po definitywnym rozstaniu ze "Światem Młodych". Komiks powstał na przełomie lat 1984/85. KAW oddał go do druku natychmiast, ale wydał dopiero w roku 1987. Na szczęście czytelnicy w ciągu tych dwóch lat nie byli całkowicie odcięci od twórczości Christy. Przez ten czas ukazały się dwa zaległe epizody w "Fortunie Amelii" (1986) oraz przedruki z Wieczoru Wybrzeża - "Złoty puchar" i "Szranki i Konkury" (1985).

"Borostwory" zostały wydane na przyzwoitym papierze i jako jedyne w ofercie KAW-u były klejone, a nie zszywane. Gdyby okładkę wydrukowano na lepszym papierze, edycję można by uznać za niemal ekskluzywną, oczywiście jak na tamte czasy. Komiks podzielony był na sześć 8-stronicowych rozdziałów (podobnie jak "Gucek i Roch"). Choćby z tego powodu trzeba się zastanowić, czy na pewno rysowany był z myślą o albumie. A może miał być opublikowany w odcinkach w jakimś magazynie?

Podobno Adam Kołodziejczyk - redaktor z KAW-u, wydawca komiksów Christy i jego dobry znajomy, próbował w połowie lat 80-tych wskrzesić "Relax". Jak wiemy, skończyło się na trzech zbiorkach (1986-88), zawierających m.in. cztery krótkie epizody "Kajka i Kokosza" z roku 1979. Komiksy Christy były prawdopodobnie ostatnimi pozostałościami po starym "Relaksie"; większość niewykorzystanych w magazynie prac zdążyła się ukazać w antologiach z lat 1982-83: "Ogień nad tajgą" i "Diamentowa rzeka". Z braku innego materiału, do nowych antologii Kołodziejczyk dołożył - obok kajkoszowych epizodów - nowe prace, m.in. "Wielkie wyprawy" Kasprzaka i "Fortunę Amelii" Wróblewskiego, narysowane w latach 1984-85 (daty wpisane odręcznie przez rysowników). Komiksy te składały się z kilkustronicowych, ponumerowanych odcinków, a zatem powstały z myślą o publikacji w magazynie, a nie w albumie. Ktoś je musiał zamówić i wszystko wskazuje na to, że był to właśnie red. Kołodziejczyk. Za hipotezą magazynu-widma przemawiają również inne komiksy Wróblewskiego z tego okresu: "Skradziony skarb" (1984) i "Figurki z Tilos" (1985) - one także podzielone są na odcinki. Założę się, że i "Borostwory" miały być częścią tego samego projektu "Relax Bis".

W porównaniu z poprzednimi tomami, Christa wydłużył komiks z 40 do 48 stron. Efekt ten uzyskał "rozrzedzając" akcję, tzn. rozmieszczając rysunki w trzech, a nie jak dotychczas w czterech rzędach na stronie. Średnia ilość kadrów spadła więc z 10 do 7 na planszę. Jak łatwo obliczyć, cały komiks zmieściłby się zaledwie na 32 stronach w starym układzie. Dla czytelników wzrost objętości był zatem pozorny, ale dla rysownika całkiem realny. Rozliczał się on bowiem z wydawnictwem za stronę, a nie za rysunek, więc tym razem za mniejszy wkład pracy otrzymał wyższe honorarium (po raz pierwszy Christa zastosował ten chwyt w historyjkach o Milusiu).

Drugie wydanie "Borostworów" różniło się jedynie brakiem grzbietu (zeszyt był zszywany a nie klejony) i jeszcze jednym "drobiazgiem". Pracownikom KAW-u udało się zgubić oryginał okładki i zaledwie rok od pierwszego wydania do druku trzeba było wykorzystać kopię. Stratę tę widać najlepiej w najnowszej edycji Egmontu, w której komputerowy kolor jest szczególnie rażący.

Na wystawie prac Christy, która towarzyszyła tegorocznemu MFKiG w Łodzi, można było zobaczyć sporo szkiców z borostworami. Christa bardzo starannie przygotował się do tego komiksu, tworząc całe uniwersum nowych postaci. Może zatem dziwić fakt, że całą tę historię zamknął zaledwie w jednym, krótkim albumie. Faktem jest, że istnieją jakieś nieznane rysunki, które nie ujrzały na razie światła dziennego, a nawet niezrealizowany projekt puzzli z 1991 roku. A jeśli nie miały to być puzzle, tylko okładka drugiej części? Szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę, żeby Christa planował powrót do krainy borostworów, ale miło jest wyobrazić sobie jeszcze jeden album z Kajkiem i Kokoszem.

Eksponaty z wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Foto: Andman/Polter

Jedną z wystawionych w Łodzi prac był projekt tytułowej winietki. Napis brzmi "Wśród borostworów" i zdaje się, że pierwotnie tak miała się ta historia nazywać. Jej dodatkowy epizod pojawił się w kalendarzu na rok 1988. Na podstawie komiksu w roku 1994 ukazała się komputerowa gra przygodowa, rozwijająca w dość swobodny sposób fabułę opowieści. Cztery lata później pojawiła się kolejna gra, tym razem dla najmłodszych. Towarzyszył jej komiks "W krainie borostworów" w wersji multimedialnej i było to chyba pierwsze tego typu wydawnictwo w Polsce. Obie gry miały kilka wersji edytorskich, o których na pewno kiedyś napiszemy.


Kolejny pełnometrażowy komiks o Kajku i Kokoszu - "Mirmił w opałach" powstał dopiero cztery lata później (1988/89). W międzyczasie Christa narysował dwa kalendarze na lata 1987 i 1988 oraz całą serię puzzli. Oczekiwanie na nowy komiks umiliły również epizody w zbiorach "Bambi" (1987) i "Wygnaniec" (1988), albumowe wydania "Wojów Mirmiła" (1987-88), "Tajemniczego rejsu" (1988) i "Śladem białego wilka" (1989, pierwszy album z serii "Kajtek i Koko") oraz reedycje wszystkich dotychczas wydanych komiksów Christy (1988-89).

"Mirmił..." ukazał się w roku 1990 nakładem warszawskiej Oficyny Literatów RÓJ Sp. z o.o. Był to już drugi "Kajko i Kokosz" - po rozszerzonej wersji "Zamachu na Milusia" (1989) - wydany przez tę spółkę. Chociaż PRL się skończył, KAW padł (a właściwie podzielił się na małe regionalne KAW-iki), a na rynek śmiało wkroczyły prywatne wydawnictwa, to pewne rzeczy się nie zmieniły. Tutaj pomostem między dwiema rzeczywistościami był... red. Adam Kołodziejczyk, wymieniony w stopce jako redaktor serii.

Jakość albumu była jeszcze gorsza niż za czasów KAW-u i chyba nie tylko mój egzemplarz komiksu jest tak beznadziejny. Nowy, samofinansujący się wydawca oszczędzał dosłownie na wszystkim: na papierze, na druku, a nawet na zszywkach. Porządna jest jedynie okładka, z tym, że jej niemal kwadratowy format tylko na pierwszy rzut oka przypomina poprzednie albumy. Fani musieli czekać aż 13 lat (!), żeby przeczytać tę historię wydaną w przyzwoity sposób.

Christa zresztą też był oszczędny. "Mirmił w opałach" posiada trzy rzędy kadrów na stronie (jak "W krainie borostworów"), czyli jego 46 stron to tylko około 31 regularnych plansz. Moim zdaniem w komiksie za dużo jest aluzji do rzeczywistości lat 80-tych, przez co historyjka zbyt różni się od poprzednich tomów "Kajka i Kokosza". Fabuła albumu mogłaby za to stać się (po małych przeróbkach) znakomitym scenariuszem dla kolejnych przygód Kajtka i Koka, czymś w rodzaju komiksowego odpowiednika filmów Barei. Czyżby historia zatoczyła koło i autor zapragnął powrotu do swoich starych bohaterów i bardziej aktualnej tematyki? Faktem jest, że kilka następnych lat spędził przygotowując albumowe reedycje przygód Kajtka i Koka, a nawet narysował nowy komiks "Polbida", rozgrywający się w Polsce czasów transformacji systemowej.

Janusz Christa z projektem okładki
(kadr z filmu "Christa")
Pożegnanie z czytelnikami

Kto by pomyślał, że zmierzch socjalizmu w naszym kraju stanie się także końcem wspaniałej serii o Kajku i Kokoszu? Na ostatnim kadrze Christa postanowił w nietypowy i oryginalny sposób pożegnać się z czytelnikami i przy słowie "KONIEC" narysował machającego na pożegnanie ludzika, w którym Arkadiusz Florek - chyba słusznie - dopatrzył się wizerunku samego autora.

wtorek, 8 listopada 2011

Gra gotowa!

Wczoraj wydawnictwo Dagiel triumfalnie obwieściło zakończenie prac nad przygodówką "Kajko i Kokosz: Twierdza Czarnoksiężnika".
Planowana początkowo jako produkcja gazetkowa, przekształciła się z czasem w pełnowymiarową grę przygodową. Gra podzielona została na 3 epizody. Całość wyda Cenega przed świętami, natomiast Egmont wypuści osobno każdy epizod w gazetkach. Tytuł całości: "Twierdza Czarnoksiężnika", tytuły epizodów: "Mirmiłowo Wielkie", "Podstęp Kaprala", "Rozprawa z Hodonem". Pierwszy numer pojawi się w kioskach i empikach 30 stycznia. W środku m.in. fabularyzowana solucja gry. W kolejnej części do akcji wkraczają Zbójcerze.
Okazuje się więc, że tytuł nie tyle się zmienił, co raczej rozdwoił. Bardzo miłym zaskoczeniem są też okładki, które prezentują się dużo lepiej, niż się spodziewaliśmy. Miejmy nadzieję, że zawartość będzie równie sympatyczna!

poniedziałek, 7 listopada 2011

Wiwat krwawy Hegemon

Niestety nie wiemy dokąd jedzie tramwaj z takim napisem, ale wiemy skąd - z pętli Nowy Bieżanów w Krakowie. Zdjęcie przysłał nam kolega dampflok, prywatnie pasjonat komiksu i transportu szynowego, a służbowo motorniczy w krakowskim MPK. To się nazywa fan!

A to się nazywa przegląd tygodnia:

piątek, 4 listopada 2011

Nie tylko Tintin

Dziś na ekrany kin wchodzi superprodukcja Stevena Spielberga i Petera Jacksona "Przygody Tintina". To dobra okazja, by przyjrzeć się współczesnym ekranizacjom klasycznych europejskich komiksów. Klasycznych, czyli starych jak "Kajtek i Koko". Zaczynamy oczywiście od Tintina, który doczekał się już siedmiu filmów (pierwsza wersja aktorska powstała w roku 1961). I choć komiks jest europejski, a konkretnie belgijski, to najnowsza kinowa adaptacja powstała w USA. Mimo upływu 80 lat od pierwszego komiksu i 35 od ostatniego, Tintin przeżywa drugą młodość.

KomiksFilm fab. 2011Film fab. 1961

Walońska część Belgii ma "Tintina", a flamandzka - "Suske en Wiske". Seria ukazuje się nieprzerwanie od roku 1945 (ponad 250 albumów), chociaż jej twórca, Willy Vandersteen zmarł w roku 1990. W 2004 nakręcono film fabularny "De duistere diamant", a w 2009 pełnometrażową komputerową animację "Suske en Wiske & De Texas Rakkers", która niedawno leciała w TV Puls jako "Lucek i Luśka - strażnicy Teksasu" (polecamy znakomity trailer). Warto też odwiedzić polską stronę o serii, prowadzoną przez Bartka Kuczyńskiego, tu pozującego na tle własnego komiksu o Kajtku i Koku.

KomiksFilm fab. 2004Film anim. 2009

Z Francuzami sprawa jest oczywista - oni po prostu mają René Goscinnego. Jego sztandarowa seria o Asteriksie, licząca już ponad 50 lat, doczekała się 11 filmów kinowych. Ciągle powstają nowe, kolejny właśnie jest w produkcji. Znamy je doskonale, przypomnę więc tylko, że najnowsze dwa to: animowany "Asteriks i wikingowie" (2006) oraz fabularny "Atseriks na olimpiadzie" (2008).

KomiksFilm anim. 2006Film fab. 2008

Starszy od Asteriksa o kilkanaście lat Lucky Luke to też prawdziwy weteran francuskiej popkultury. Ponad 70 albumów, różni rysownicy, różni scenarzyści (na czele z mistrzem wśród mistrzów - René Goscinnym) i osiem filmów kinowych. Ostatnio nakręcono animację "Lucky Luke na Dzikim Zachodzie" (2007) i fabułę "Lucky Luke" (2009).

KomiksFilm anim. 2007Film fab. 2009

Hiszpanie ukochali sobie serię "Mortadello i Filemon". To ich najbardziej kultowy komiks, znany również w Polce, ale tylko z dwóch albumów. Cały cykl jest oczywiście znacznie dłuższy, ukazuje się od 50 lat i przekroczył 150 tomów. W 2002 roku powstał film fabularny (zobaczcie trailer), któremu polski dystrybutor nadał idiotyczny tytuł "Liga najgłupszych dżentelmenów", a w 2008 jego kontynuacja "Liga najgłupszych dżentelmenów ratuje świat". W obu częściach wystąpił polski aktor Janusz Ziemniak.

KomiksFilm 2002Film 2008

Swój kultowy komiks mają także Niemcy. Co ciekawe, jest to komiks NRD-owski. Być może niektórzy z Was pamiętają pisemko Mosaik, wciskane wszystkim dzieciom uczącym się niemieckiego. Gazetka wychodzi od roku 1976, a komiks "Die Abrefaxe" jest z nią związany tak samo mocno, jak "Tytus" ze Światem Młodych. I podobnie jak w "Tytusie", bohaterami jest trójka dzieciaków podróżujących w czasie i przestrzeni. Pełnometrażowa animacja "Abrafax i piraci z Karaibów" wyprodukowana została z niemal disnejowskim rozmachem (2001, trailer). Film ukazał się również w Polsce na dvd.

MagazynKomiksFilm 2001

A jak na europejskim tle wygląda nasza kinematografia komiksowa? Wbrew pozorom, wcale nie najgorzej. W ostatnim 10-leciu udało się nakręcić "Tytusa, Romka i A'Tomka wśród złodziei marzeń" oraz przedłużony trailer "Kajka i Kokosza" - oba z udziałem gwiazd pierwszej wielkości. Plakat "Jeża Jerzego" dorzuciliśmy tylko po to, żeby zrobić wrażenie na obcokrajowcach (z klasyką komiksu film ten nie ma nic wspólnego). Ale skoro już tu jest, zwróćmy uwagę, do kogo adresowane są polskie komiksowe ekranizacje - albo do widzów bardzo dorosłych ("Jeż Jerzy" właśnie), albo do dzieci ("Tytus"). Kina przygodowo-familijnego w stylu "Asteriksa", czyli dla wszystkich, nikt u nas nie sfinansuje ani nie udźwignie. Wystarczy przypomnieć, że budżet "Kajka i Kokosza" skończył się po 15 minutach filmu. My jesteśmy jednak optymistami i wierzymy, że któregoś dnia zobaczymy na ekranie szalone pościgi i strzelaniny z udziałem Kajtka i Koka... a tymczasem idziemy na "Przygody Tintina".

200120062011

środa, 2 listopada 2011

Kalendarz 1988

Po sukcesie pierwszego kalendarza z Kajkiem i Kokoszem, Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej postanowiło kontynuować tę formę edukacji najmłodszych. Janusz Christa otrzymał kolejne zamówienie i pod koniec 1987 roku w szkołach i księgarniach pojawił się nowy kalendarz. Tym razem akcja komiksu przeniosła się z okolic Mirmiłowa do sześciu różnych epok i sześciu różnych miejsc.


Autor zmienił nieco formułę komiksu, stosując bardzo zabawny chwyt: każda dwuplanszowa historyjka zakończona została puentą, czy raczej morałem w postaci jednej z zasad bezpiecznego zachowania się na drodze. Jednak w wydaniu Egmontu (album "Urodziny Milusia") puenty zostały usunięte, w ich miejsce dorysowane zostały brakujące fragmenty kadrów, np. końskie kopyta. Zabieg ten jest dla nas zupełnie niezrozumiały - w efekcie wersja Egmontu po prostu przestała być śmieszna. W albumie nie ma też żadnej wzmianki, że komiksy z kalendarzy wykonane zostały dla milicji. Dla tych, którzy nie mają wersji oryginalnej, prezentujemy brakujące pueny.


A oto dwa zdjęcia artykułów Jerzego Paciorkowskiego z milicyjnego tygodnika "W służbie narodu". W pierwszym znajduje się zapowiedź kalendarza 1988, natomiast w drugim (wywiad z Januszem Christą pt. "Przygoda z komiksem"), mowa jest również o puzzlach z dwunogim Milusiem i pocztówce. Na fotografii widać oryginał planszy z kalendarza z pustym miejscem na zabawny morał.

W służbie narodu, 23.08.1987W służbie narodu, 04.10.1987

Pod względem edytorskim kalendarz nie różnił się od tego z roku 1987, miał te same wymiary, kredowy papier i metalową spiralkę. Zachowano także układ plansz, z podziałem na górną część komiksową i dolną przeznaczoną do odcięcia (oczywiście po wykorzystaniu). Nakład, jak podejrzewam, też był zbliżony i wynosił około 200.000 egzemplarzy, chociaż kilka wariantów stopek redakcyjnych może sugerować, że faktycznie był on większy.


Christa chyba lubił ten komiks. Jakiś czas po wydaniu kalendarza na rynek trafiły układanki firmy Trefl ("Księżniczka", "Na dzikim zachodzie" i "Przy ognisku"), na których mogliśmy zobaczyć dwa przerysowane kadry oraz okładkę. Ten ostatni wzór Christa podpisał jako "Sen Koka" (!), ale na szczęście Trefl nie dał się nabrać. W 1991 powstała jeszcze jedna ilustracja, tym razem z borostworami, nawiązująca do ostatniego kadru z kalendarza. Prawdopodobnie także przeznaczona była na puzzle.