wtorek, 21 lutego 2012

Adam Niezgódka pod Grunwaldem

Z Biura Wystaw Artystycznych w Krośnie dostaliśmy foldery wspólnej wystawy Janusza Christy i Jerzego Wróblewskiego. To absolutny kolekcjonerski "musiszmieć" - po raz pierwszy ukazały się tu drukiem dwa rysunki Christy: Adam Niezgódka z "Triumfu Pana Kleksa" (wbrew pozorom to inny szkic niż ten z "Dziennika Bałtyckiego") i "Bitwa pod Grunwaldem" w wersji mikro. Po rozłożeniu publikacja ma format A3, wydrukowana jest na kartonie. Stokrotne dzięki dla BWA i Wojciecha Łowickiego.


Wiadomości ciąg dalszy:
  • Dobra nowina dla posiadaczy iPadów, iPodów, androidów itp. W ofercie Woblinka dostępnych jest już wszystkich 20 tomów "Kajka i Kokosza", oczywiście w formie e-booków.
  • Łukasz Kowalczuk zrecenzował, a właściwie rozjechał przygodówkę "Kajko i Kokosz: Twierdza Czarnoksiężnika". Między recenzentem, "psychofanami Christy" (to my) i twórcą gry wywiązała się rzeczowa dyskusja, zakończona tradycyjną ucztą i spętaniem barda.
  • Po niedawnych plebiscytowych sukcesach "Kajtka i Koka", czas na zimny prysznic. Gildia opublikowała Komiksowe Top 50 za cały 2011 rok, oparte na wynikach sprzedaży. Jedynym komiksem Christy, jaki tam się znalazł, są "Opowieści Koka"... na 39 miejscu. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że nasze hobby jest aż tak niszowe.
  • "Nie tylko Christa" to tytuł recenzji komiksu... "Kuśmider i Filo" Raczkiewicza i Dąbrowskiego. Po takim tytule nie musimy Was chyba zachęcać do lektury.
  • W magazynie "Komputer Świat GRY Dla dzieci" nr 2/2012 znajdziecie kolejny plakat "Twierdzy Czarnoksiężnika" (poprzednie dwa tutaj). Tym razem ilustracja jest identyczna jak na pudełku z grą, ale format kilkakrotnie większy (A3). Jest też recenzja, zaczynająca się od słów: "Sympatyczna gra, ale technicznie starożytna - na szczęście absurdalny klimat ratuje wszystko".

piątek, 17 lutego 2012

Papier, ołówek, tusz i farby

Jedną z atrakcji tegorocznej wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi było autentyczne stanowisko pracy Janusza Christy, wypożyczone z gdańskiej Pracowni Komiksowej. Zwiedzający mogli zobaczyć biurko, przy którym Mistrz narysował większość swoich prac oraz przybory, jakimi się posługiwał.

Centralne Muzeum Włókiennictwa. Zdjęcie: Wojciech Jama

Rekonstrukcja była dość wierna. Dla porównania przedstawiamy zdjęcie tego samego biurka i tej samej szafki, wykonane jeszcze za życia rysownika, w mieszkaniu przy ul. Wybickiego w Sopocie.

Pracownia Janusza Christy przy ul. Wybickiego.
Zdjęcie: archiwum "Na Plasterki"

Spróbujmy przyjrzeć się technicznej stronie powstawania komiksów. Podstawowymi narzędziami Christy były oczywiście: ołówek, czarny tusz i kartka papieru. I tu zaczynały się typowe dla PRL-u problemy z zaopatrzeniem:
Moje pierwsze komiksy rysowałem na kalce technicznej, bo w żaden sposób nie można było zdobyć brystolu. Ale z czasem wpadłem na pomysł z papierem fotograficznym. Po jednej stronie była kładziona emulsja, ale po drugiej stronie był brystol - dobry, zagraniczny papier. Agfa to robiła. Kiedyś w sklepie mi odbiło. Poprosiłem o dwie wielkie paczki. [...] Było drogo, ale trudno. Baba mi podaje. A ja pytam:
- Czy pani sprawdzała, że to jest biały papier a nie różowy czy niebieski?
- Ależ skąd, proszę pana. Oczywiście, że biały! [...]
A ja rozdarłem tę kopertę, wyciągnąłem papier, patrzę - faktycznie, biały. Chociaż tylko z jednej strony bo zaraz się prześwietlił i zrobił się czarny. W tym momencie ona z wrzaskiem:
- Proszę pana, ja teraz od pana tego nie przyjmę! Ten papier jest prześwietlony!
- Wcale nie chcę, żeby pani go przyjmowała. Taki własnie mi pasuje.
Popukała się palcem w czoło.

Ta sama pracownia w latach 80.
Janusz Christa był leworęczny, więc okno miał z prawej strony.
Zdjęcie: Dziennik Telewizyjny

Z piórkami wcale nie było lepiej:
Przez lata kupowałem radzieckie piórka do rysowania. Były strasznie twarde, rysowało się jak drutem. Spytałem nieżyjącego już dziś Jurka Wróblewskiego:
- Słuchaj, jakim piórkiem ty rysujesz? Te ruskie są przecież pancerne, a polskie to w ogóle do niczego się nie nadają.
- Wiesz, kupiłem w Składnicy Harcerskiej silniczek do samolocika napędzany bateryjką odpowiada mi Jurek - japoński, bardzo dobry. On ma taki dziubek, trzeba na niego nadziać dużą gumkę do ścierania, ale taką idealnie okrągłą. Potem oblepić ją najcieńszym papierem ściernym. I gotowe.
Więc też sobie taki silniczek kupiłem. I powoli, dokładnie przypatrując się przez lupę, tarłem. Dopiero jak pół piórka spiłowałem to stawało się elastyczne, dzięki czemu mogłem osiągnąć moją miękką kreskę.

"Opowieści ojca Koka", Świat Komiksu nr 25 (2001)

Pod koniec kariery Christa przerzucił się z brystolu na specjalną plastikową kalkę (matową folię kreślarską), co pozwoliło mu wzbogacić warsztat o technikę scratchboardu, polegającą na zeskrobywaniu tuszu ostrym narzędziem, np. żyletką. Pozwalało to na uzyskanie bardzo płynnych przejść tonalnych, znacznie lepszych niż przy użyciu samych czarnych kresek. W wielu pracach z tego okresu, np. na okładce "Fatalnego Rozkazu" czy w puzzlach "Borostwory" i "Księżniczka", łatwo można znaleźć fragmenty wykończone przy użyciu tej techniki. Dziś za jednego z mistrzów scratchboardu uchodzi Thomas Ott.

Niewydane puzzle "Borostwory""Fatalny rozkaz"

Przez pierwszych 17 lat swojej pracy zawodowej Christa posługiwał się wyłącznie czernią i bielą, bo taki był format prasy codziennej. Wyjątki stanowiły pierwsze odcinki "Kuku-Ryku" i "Koraka syna Tarzana" (1958) oraz dwa żarty w "Tygodniku Morskim" (poniżej, 1961). Nie wiemy, czy rysownik wykonał je w kolorze, w sepii, czy też w szarościach. W druku wszystkie zostały "zrobione na szaro".

Tygodnik Morski 14.05.1961Tygodnik Morski 21.05.1961

Debiut Christy w pełnym kolorze miał miejsce dopiero w roku 1974, na okładce książeczki "Sopot, lato. Vademecum ...i nie tylko" (dwa kolorowe paski "Kajtka i Koka w kosmosie" powstały być może wcześniej, ale nigdy nie zostały opublikowane). Rysownik nakładał wtedy kolor bezpośrednio na rysunek, podobnie jak w pierwowzorze "Szant", w ilustracjach w magazynie "Czas" czy w "Pasowaniu". Było to jednak nieprofesjonalne i niezgodne z wymogami ówczesnej poligrafii. Po przejściu do "Świata Młodych", który ukazywał się w kolorze od roku 1974, Christa musiał się dostosować i opanować trudną technikę blaudruku.

1. Plansza z kreską2. Czysty blaudruk (rekonstrukcja)
3. Pokolorowany blaudruk4. Blaudruk z nałożonym diapozytywem
Źródło: Tytus de ZOO. Christa zazwyczaj rysował na formacie o pierwiastek z 2 większym
od tego, jaki miał ukazać się w druku.

Od tej pory autor najpierw wysyłał planszę z kreską do drukarni, gdzie robiono dwie jej kopie w skali 1:1, a mianowicie: blaudruk (jasnoniebieski, jasnozielony lub szary wydruk na grubym papierze) oraz diapozytyw (wydruk na przezroczystej folii). Następnie kolorował blaudruk, używając najczęściej farb wodnych Pelikan oraz gwaszu holenderskiej firmy Talens, po czym odsyłał go z powrotem do drukarni. Tam rozbijano blaudruk na składowe i dodawano czerń z diapozytywu (czyli CMY+K).

Zaletą tej techniki była bardzo wyraźna kreska, składająca się wyłącznie z czerni, a wadą - kolorowanie "po omacku" i trudności ze spasowaniem blaudruków z diapozytywami. Jeśli papier do blaudruku był złej jakości, mógł rozciągnąć się lub skurczyć pod wpływem wilgoci z farb i przestawał pokrywać się z kreską. Z czasem technikę zmodyfikowano i blaudruki zaczęto drukować na papierze naklejonym na metalową płytkę. Tak np. było w przypadku "Urodzin Milusia". Widoczne na poniższym zdjęciu zmniejszenie blaudruku z A3 do A4 mogło wynikać z niemożności podziału planszy na dwie części A4, jak to miało miejsce w innych komiksach Christy.

"Urodziny Milusia" - kreska i "metalowy" blaudruk
Brzeg i tył "metalowego" blaudruku

Podobno narysowanie jednego komiksu z Kajkiem i Kokoszem zajmowało Chriście kilka miesięcy wytężonej pracy. Tyle trwało szkicowanie, nakładanie tuszu, wpisywanie liter w dymki i wreszcie kolorowanie (a co ze scenariuszem?). Od ostatniego albumu upłynęło już ponad 20 lat i w tym czasie technika bardzo poszła do przodu. Dziś komiksiarze mogą korzystać z wielu udogodnień, jak skanery, tablety, specjalistyczne oprogramowanie, czy gotowe czcionki. Jednak niezależnie od tego jaką technikę wybierzemy i tak wszystko zaczyna się od  czystej kartki i ołówka.

Blaudruk z literami, które musiały
zniknąć z klisz CMY
Zdjęcie: archiwum "Na Plasterki"

wtorek, 14 lutego 2012

Niewdzięczna rola średniowiecznego restauratora

Nasz Stały Czytelnik Piotr przedstawia! To tyle tytułem wstępu.

* * *

Zapraszam Was dziś na wędrówkę szlakiem karczm i zajazdów Mirmiłowa i okolic. Przy okazji będę się starał ocenić je pod kątem jakości świadczonych usług. Jak wiemy, w samym grodzie dużą popularnością cieszyła się Klubogospoda. Lokal ten pełnił funkcje nie tylko gastronomiczną, ale i rozrywkową, podobnie jak Karczma Frykas z okolic Wojmiłowa oraz stołeczna Grand Karczma kategorii "S".

Klubogospoda w Mirmiłowie
Grand Karczma w stolicyKarczma Frykas

W czasach, gdy do wyjątków należało zatrudnianie "publikatorów", którzy prezentowaliby aktualne informacje z grodu i ze świata (na co mógł pozwolić sobie tylko Rangar i Jaga korzystająca z usług gadającego kruka Gdasia), to właśnie Klubogospoda była miejscem wymiany informacji i towarzyskich spotkań. Wśród klientów lokalu znalazła się także dwójka dobrze znanych świniarzy-dywersantów, wykorzystujących częste wypady kierownika w teren, a także Zbójcerze w cywilu oraz Niesław z kolegami. W tych dwóch ostatnich przypadkach pobyt w gospodzie miał charakter wyłącznie służbowy, w związku z tym trwał bardzo krótko.


Niewątpliwym atutem lokalu była punktualność serwowania potraw oraz gorąca atmosfera, ale nie aż tak gorąca, żeby coś przypalić. Dbał o to sam Kokosz, który bardzo pilnował, by karczmarz przestrzegał pór wydawania posiłków, będąc przy tym bardzo stanowczym.


Niestety, skupiał się wyłącznie na jedzeniu, zaniedbując badania składu chemicznego oraz mocy trunków. Tymczasem, jak wiemy, dłuższe spożywanie w tym lokalu napojów wyskokowych powodowało skutki uboczne w postaci halucynacji, np. wizji króla na białym koniu.


Najsympatyczniejszym lokalem poza murami grodu Mirmiła była bez wątpienia karczma prowadzona przez rodzinę Kokosza - jego wuja i ciotkę Pelagię.


Niech nikogo nie zmyli nazwa "Miody - Piwa - Kwas Chlebowy". Można tam też było całkiem porządnie podjeść. Kokosz (jak to w życiu bywa) przypominał sobie, że ma rodzinę wyłącznie wtedy, gdy doskwierał mu głód, a karczma akurat była po drodze. Wuj patrzył pobłażliwie na jego wady charakteru oraz niepohamowany apetyt, ale po cichu – jak każdy człowiek interesu - liczył też straty. Tym bardziej, że bardzo często po wizycie swojego krewniaka musiał pokrywać koszty naprawy dachu.


Poza jednym wyjątkiem karczmarza, który uczciwie nie zażądał zapłaty od Ofermy posilającego się na rzekomo czarodziejskim obrusie...


... pozostali przedsiębiorcy, u jakich stołowali się nasi bohaterowie, to niestety dusigrosze i oszuści, o czym świadczyła obsługa w Zajeździe Książęcym oraz w karczmie na rozstaju dróg.


Jednak moim osobistym faworytem do tytułu najgorszego karczmarza pozostaje Schabomił, który za namową żony, pomimo uregulowanego rachunku za posiłek, wezwał na pomoc wójta ze strażnikami. Na szczęście prawda szybko wyszła na jaw.


Mając tak wspaniałe wzorce do naśladowania, także Hegemon dwukrotnie zapragnął zostać restauratorem, licząc przy tym na bardzo dobre wyniki finansowe. Stawiając pierwsze kroki w tym biznesie stworzył samoobsługową Gospodę Pod Gruszą. Prosty biznesplan początkowo zakładał brak wkładu własnego, co bezpośrednio korespondowało z ówczesną polityką permanentnego niedoboru.


Musiał on jednak zostać skorygowany już podczas wizyty pierwszych gości, którymi okazali się Kajko i Kokosz. Głodnym i spragnionym konsumentom, nie rozumiejącym idei lokali samoobsługowych, z pomocą przyszedł Miluś. Silnie zmotywowany Hegemon pod przymusem uznał, że klient ma zawsze rację i ostatecznie zdecydował się na przyjmowanie nawet najbardziej wyszukanych zamówień.


Pomimo błyskawicznej obsługi i obowiązkowych gruszek na przystawkę, których rozmiar zaskoczył nawet Kokosza, Zbójcerze musieli zawiesić działalność gospodarczą aż do obchodów setnej rocznicy powstania Mirmiłowa. Wtedy to, tworząc alternatywną bazę noclegową dla gości kasztelana,...


... nie zapomnieli też o atrakcjach kulinarnych.


Niestety, hitem nie okazała się ani ekologiczna żywność bogata głównie w chlorofil, ani krystalicznie czysta woda przeciwpożarowa serwowana w dużych ilościach. Zbójcerze nie przekonali gości Pensjonatu Niespodzianka do nowej diety, porównywalnej jedynie do tej z Sanatorium Rapacholin...


... a wysokie odszkodowania za straty moralne wyegzekwowane przez Kajka i Kokosza skutecznie zniechęciły Hegemona do dalszego inwestowania w branżę gastronomiczną.

Piotr

czwartek, 9 lutego 2012

Okładki #9. Ale głupi ci Polanie

Dziewiątą odsłonę cyklu "Zróbmy sobie okładki" rozpoczynamy od kapitalnej pracy Tomka Kleszcza pt. "Kajko i Koks" z kolorami Mariusza Topolskiego. Jest to już druga okładka Tomka, poprzednią prezentowaliśmy w listopadzie.

Pozostałe trzy wykonali panowie Florkowie. To zaledwie zapowiedź całych serii i kolejnych filmików, które Arek z Piotrem zamierzają wrzucić na YouTube'a: "Asterix u Kajka i Kokosza", "Kapitan Kajkosz", "Legendarna historia Polski", "Podziemny front" oraz "Piloci miotłowca".

Tomasz Kleszcz
(kolor Mariusz Topolski)
Arkadiusz i Piotr Florek
Arkadiusz i Piotr Florek

Odwiedzajcie galerię. Przysyłajcie własne rysunki, mash-upy i kolaże. Fani czekają.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Gdzie jest Wit? Część 1

Pierwszoplanowych mieszkańców Mirmiłowa i okolic doskonale znają wszyscy, nie tylko fani komiksu. Kajko, Kokosz, Mirmił, Hegemon, Kapral czy Łamignat na stałe wpisali się w popkulturowy krajobraz naszego kraju - ich imiona znajdziemy w piosenkach, na szyldach firm i w reklamowych folderach. Bohaterowie drugoplanowi nie są już tak rozpoznawalni. Rzadko zdarzało się, żeby odgrywali kluczową rolę dla fabuły, ich funkcja zazwyczaj sprowadzała się do statystowania w anonimowym tłumie.

Szkice mieszkańców Mirmiłowa (kadr z filmu "Christa").

Kiedy w 1979 roku (po dwuletniej przerwie) Christa powrócił do rysowania "Kajka i Kokosza", stworzył szkice głównych bohaterów, budynków, narzędzi codziennego użytku, broni, a nawet plan sytuacyjny grodu, widzianego z lotu ptaka. Narysował też całą grupę mieszkańców Mirmiłowa, którym we wszystkich następnych albumach przydzielał bardziej lub mniej znaczące role, często okraszone drobnymi dialogami (o tzw. "wzorniku" Christy pisałem w dwóch odcinkach serii "2w1").

Gdzie jest Wally?Gdzie jest Wit?

Najbardziej znanym i rozpoznawalnym mieszkańcem Mirmiłowa jest oczywiście woj Wit, który na stałe zamieszkał w grodzie w albumie "Na wczasach". Od tego momentu pojawiał się jako milczący świadek wydarzeń, prawie zawsze w tłumie, niczym znany na całym świecie Wally (Waldo USA), bohater filmów animowanych i książeczek z serii "Gdzie jest Wally?". I to właśnie Wally zainspirował mnie do napisania dzisiejszego posta. Z anonimowego tłumu grodzian spróbuję wyłowić także tych mniej znanych mieszkańców Mirmiłowa i przybliżyć ich sylwetki. Natomiast Wam zostawiłem zadanie odnalezienia Wita, który na poniższych kadrach pojawia się kilkanaście (!) razy. A więc do dzieła. Gdzie jest Wit?

Woj Wit w tłumie mieszkańców Mirmiłowa

ELEGANT

Mieszkaniec, którego z racji zamiłowania do biżuterii nazwałem roboczo Elegantem, swój premierowy występ zaliczył w albumie "Na wczasach". Pierwowzór tej postaci z entuzjazmem wita referenta do spraw turystyki i wypoczynku (1). Jego comeback nastąpił w epizodzie "Łaźnia", gdzie widzimy go wśród wojów rozmawiających z Ofermą (2), a cztery strony dalej osobiście zachęca Zbójcerzy do zanurkowania w jeziorze (3).

Elegant jest jednym z ulubionych przez Christę mieszkańców, o czym świadczy ilość jego epizodycznych występów. W "Profesorze Stokrotku" jest jednym z głównych inicjatorów spuszczenia lania Zbójcerzom (4), o efektach czego z satysfakcją informuje na ostatnim kadrze (5). W następnych albumach występuje jedynie w roli statysty. W "Skarbach Mirmiła" pojawia się już na drugim kadrze, ale jedynie w roli spacerującego z synkiem gapia (6). W "Cudownym leku" odnajdujemy go w tłumie mieszkańców, którzy zebrani na wałach z ulgą dostrzegają w górze szybującego Milusia z Kajkiem i Kokoszem na pokładzie (7). W "Festiwalu czarownic" podziwia miskę bez dna, zaprezentowaną przez kandydatkę Zbójcerzy, Walwuchę (8). W "Dniu Śmiechały" nabija się z "twardego lądowania" Zbójcerzy (9), w "Borostworach" z zadowoleniem słucha w tłumie mieszkańców przemówienia swojego kasztelana (10). Elegant, zazwyczaj przedstawiany jako wesołek, w ostatnim albumie ma swoje pięć minut i z oburzeniem wypowiada się na temat "dzisiejszej" młodzieży (11).

1234
567
891011

PIELGRZYM

Kolejny mieszkaniec, którego z racji ascetycznego ubioru pozwoliłem sobie nazwać Pielgrzymem, pojawia się również po raz pierwszy w albumie "Na wczasach". Na tym samym kadrze co Elegant, z nadzieją snuje marzenia o przyszłych wojażach (1). Powraca w "Skarbach Mirmiła", gdzie z niemym oburzeniem przygląda się Kapralowi, który przybył do grodu wymusić okup za Milusia (2). W "Cudownym leku" występuje na czele grupy mieszkańców, którzy próbują przekonać zbrojnego, żeby odstąpił od zamiaru napaści na Milusia (3). W "Festiwalu czarownic" wraz z innymi skanduje pochwały w kierunku czarownicy Jagi (4). Po raz ostatni widzimy Pielgrzyma w "Mirmile w opałach", gdzie z troską przygląda się niepokojom społecznym (5).

123
45

KAPELUSZNIK

Ostatnim mieszkańcem grodu, który pojawia się wraz z dwoma poprzednimi w albumie "Na wczasach", jest jegomość w słomkowym kapeluszu. Na rysunku rozmawia z Pielgrzymem, z czego można wywnioskować, że są dobrymi znajomymi (1). Mimo, iż Christa wykonał projekt tej postaci, nie pojawiła się ona w żadnym następnym komiksie. Chyba, że... autor postanowił trochę zmienić wygląd Kapelusznika.

W legendarnym szkicowniku, na tej samej stronie, Christa wykonał inny portret osobnika w słomianym nakryciu głowy. Ta wersja pojawia się w następnych albumach trzykrotnie, z czego dwa razy u boku Pielgrzyma, stąd przypuszczenie, że jest to ta sama postać, ale po liftingu. Po raz pierwszy odnajdujemy go w "Skarbach Mirmiła", gdzie wśród mieszkańców z oburzeniem przygląda się Kapralowi (2). W "Festiwalu czarownic" widzimy go skandującego imię Jagi (3), a "W krainie borostworów" przysłuchującego się Ofermie, który przybył do grodu w celu dokonania dywersji (4).

1234

KOWAL

Kolejnym mieszkańcem Mirmiłowa ze szkicownika Christy jest Kowal. O jego profesji dowiadujemy się dopiero w "Dniu Śmiechały" (6), gdzie na całych trzech kadrach widzimy jego zmagania z nałogiem alkoholowym. Co prawda podobny do niego kowal-dentysta wystąpił już wcześniej w "Szkole latania", ale nie mieszkał wtedy w Mirmiłowie, dlatego nie ma pewności czy to ta sama osoba, czy może bardzo podobny kuzyn.

Nasz Kowal (ten z grodu) swój premierowy występ zaliczył w epizodzie "Łaźnia", gdzie odnajdujemy go w tłumie mieszkańców witających Ofermę (1), oraz na końcu, gdzie wraz z innymi obserwuje Zbójcerzy z ulgą opuszczających saunę (2). Jednak chronologicznie pojawia się po raz pierwszy w "Zamachu na Milusia" - na rysunkach, które autor dorysował w 1988 roku z myślą o wersji rozszerzonej (9). W "Skarbach Mirmiła" wraz z innymi przygląda się nieudolnym próbom nauki latania (3), następnie widać go w tłumie, który wyruszył na poszukiwania Mirmiła (4) oraz umartwiającego się nad skrzynią z okupem za Milusia (5). W "Borostworach" przysłuchuje się z zaniepokojeniem Ofermie (7) oraz wita z radością powracających z krainy Borostworów Kajka i Kokosza (8). Po raz ostatni pojawia się w "Mirmile w opałach" podczas uczty wydanej na cześć NIK-a (10).

1234
567
8910

LIZUS

Jedynym mieszkańcem (oprócz Wita), któremu Christa nadał imię, jest Lizus. Co prawda w "Zamachu na Milusia" pojawili się już Gładzisz i Chwalisz, jednak po złożeniu przez nich dymisji autor na stanowisko pochlebcy musiał wymyślić całkiem nową postać. Christa prawdopodobnie myślał, że bohater z takimi cechami charakteru przyda mu się częściej. Tak się jednak nie stało. Lizus w napisanej dla siebie roli wystąpił jedynie w "Łaźni", gdzie przewrotnie chwalił kompetencje kasztelana jako kandydata na stanowisko głównego piecowego (2). Pozostałe jego nieliczne występy sprowadziły się w zasadzie do roli statysty. W "Łaźni" widzimy go jeszcze dwukrotnie. Po raz pierwszy w tłumie witającym Ofermę (1) oraz na końcu gdzie stoi na zewnątrz sauny (3). W "Skarbach Mirmiła" jest jednym z przyglądających się nauce latania Milusia (4), a także bierze udział w poszukiwaniach Mirmiła (5). W "Dniu Śmiechały" pojawia się na kilku kadrach tej samej planszy, gdzie kibicuje figlom, które płatają sobie wzajemnie Kajko i Kokosz (6). Po raz ostatni widzimy go w "Mirmile w opałach", w tłumie mieszkańców przypatrujących się Ofermie i jego tajemniczemu zawiniątku (7).

1234
567

Ciąg dalszy nastąpi.