* * *
Dekada lat 80-tych kojarzy mi się głównie z brakami w zaopatrzeniu, kolejkami w sklepach, szkołą podstawową i komiksami. Moimi ulubionymi bohaterami byli oczywiście Kajko i Kokosz. Niestety albumy i zeszyty ukazywały się rzadko i zdobycie własnego egzemplarza graniczyło z cudem. Na szczęście w moim mieście był antykwariat, w którym kupowałem archiwalne wydawnictwa z lat 60 i 70-tych, głównie "Tytusy", kolorowe zeszyty Sportu i Turystyki oraz obowiązkowo "Relaxy". Ale nie tylko...
Pewnego razu trafiłem tam na dziwny komiks pt. "Kajtek i Koko w kosmosie". Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Jego format i styl edytorski nie przypominał niczego, co widziałem do tej pory. Postacie na okładce przypominały Kajka i Kokosza, ale ubrane były w stroje kosmonautów. Komiks wydany był niezbyt efektownie, jednak mimo, że był czarno-biały i wydrukowany na papierze gazetowym, szybko stał się moim ulubionym. Od rodziców dowiedziałem się, że komiksy z Kajtkiem i Kokiem ukazywały się kiedyś codziennie w "Wieczorze Wybrzeża" w postaci numerowanych pasków. Nic jednak nie wskazywało, że będę miał szansę poznania jakichś innych przygód sympatycznych marynarzy. Gazeta zrezygnowała z druku komiksów wiele lat wcześniej, niedługo po moich narodzinach.
Moje marzenie spełniło się jednak wyjątkowo szybko. 24 grudnia 1982 roku "Wieczór Wybrzeża" przygotował niezwykły prezent gwiazdkowy dla swoich młodych czytelników. W świątecznym numerze gazeta rozpoczęła przedruk "Kajtka i Koka w krainie baśni", który swoją premierę miał blisko 20 lat wcześniej. Pamiętam swoje osłupienie, kiedy w kupionej przez rodziców gazecie zobaczyłem początek historii i to od razu w podwójnej dawce. Dwa stripy, jeden pod drugim, wyglądały niemal jak prawdziwa plansza komiksowa i uwierzcie, robiło to wtedy niesamowite wrażenie. Jak się później dowiedziałem, publikacja dwóch odcinków na raz nie była czymś wyjątkowym. Już wcześniej zdarzało się, że z okazji różnych świąt gazeta publikowała dwa odcinki.
Wieczór Wybrzeża 5-7.04.1969 (Wielkanoc) |
Powrót komiksu Christy na łamy "Wieczoru" okazał się sukcesem komercyjnym i już w dwa miesiące od zakończenia jednej opowieści, gazeta rozpoczęła przedruk następnego komiksu. Tym razem byli to "Woje Mirmiła". Wraz z moimi kolegami byliśmy wniebowzięci. Nieznane przygody Kajka i Kokosza, to było coś niesamowitego, ale pomyśleliśmy, że następnym komiksem, jaki mogłaby opublikować gazeta, powinien być "Kajtek i Koko w kosmosie".
"Kajtek i Koko w kosmosie", WAG 1974 str. 50 |
Zauważyliśmy, że chociaż album WAG zawierał jedynie 188 pasków, to w rogu jednego z kadrów na stronie 50 ostała się ramka z numerem odcinka, a w niej astronomiczna liczba 1162! Oznaczało to, że albumik pomieścił jedynie jakieś 10% pierwotnej historii. Nasze przypuszczenia potwierdziły się również u źródła. Moja mama przypomniała sobie, że na tej samej ulicy, na której się wychowała, mieszkała jakaś rodzina Christów. Pomyśleliśmy, że skoro Janusz Christa mieszkał kiedyś w Sopocie, to może mieszka dalej... a skoro tak jest, to Jego numer telefonu powinien być dostępny w książce telefonicznej. I był! Już po paru dniach byliśmy umówieni na spotkanie z naszym ulubionym twórcą komiksów. Pomysł prosty i genialny, ale jak się po latach okazało, nie tylko my na niego wpadliśmy.
Wizyta u Janusza Christy i informacje, które od Niego uzyskaliśmy tylko podsyciły naszą ciekawość. Postanowiliśmy nie czekać na decyzję gazety i wystosowaliśmy w tej sprawie "oficjalne" pismo do redakcji. Nie wiem dlaczego wydawało nam się, że "Wieczór" potraktuje list 10-latków poważnie. Niemniej kilka tygodni później otrzymaliśmy odpowiedź na papierze firmowym. W tym miejscu dodam, że wysłaliśmy również list do KAW-u z prośbą o wydanie "Asterixa". Niestety odpowiedź, w której wydawnictwo tłumaczyło, że zrobiłoby to bardzo chętnie, ale nie dysponuje odpowiednimi maszynami, które poradziłyby sobie z drukiem tak precyzyjnej i finezyjnej kreski, nie dotrwała do naszych czasów (ciekawe czy dzisiaj wydawnictwa i redakcje równie chętnie odpowiadają na listy swoich czytelników?). Nigdy bym wtedy nie uwierzył, że szybciej poznam przygody dzielnych Galów, niż kosmiczne przygody Kajtka i Koka.
Pod koniec lat 80-tych skończyłem podstawówkę, poszedłem do liceum, zacząłem grać w zespole metalowym i przestałem czytać komiksy. Jednak kiedy w 1991 roku zobaczyłem w kiosku "Zabłąkaną rakietę", czyli pierwszą część 12-tomowej kolorowej edycji "Kajtka i Koka w kosmosie", nie mogłem się powstrzymać i kupiłem egzemplarz, wmawiając sobie, że to dla mojego młodszego brata. Niestety, jak wszyscy dobrze wiemy, projekt zakończył się już po trzech tomach.
"Pojedynek z Abrą" (tył okładki) 1991 |
Jednak w zeszłym roku coś drgnęło. Dwa albumy uzupełnione o brakujące paski ("Kajtek i Koko w Londynie" oraz "Profesor Kosmosik") odebrane zostały przez wielu fanów - w tym także przeze mnie - jako zapowiedź nowego kierunku w polityce wydawniczej Egmontu. Być może naiwnością jest sądzić, że wszystkie albumy będą miały pełne reedycje, ale jedno jest już pewne - "Kajtek i Koko w kosmosie" będzie miał swój happy end. I to niedługo. Moi starsi koledzy czekali na tę chwilę równe cztery dekady, bo ostatni odcinek tego komiksu ukazał się w "Wieczorze Wybrzeża" 31 lipca 1972 roku. Na ich tle mogę uważać się za szczęściarza, od mojego listu do redakcji upłynęło "zaledwie" 27 lat.
Dzieki za artykul Lamignat. Czytalem z lezka w oku. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJakbym o sobie czytał...
OdpowiedzUsuńNawet list na papierze firmowym też dostałem, ale w innej sprawie... Brakowało mi pierwszych dwanaście odcinków "KiK w krainie baśni", bo za późno się zorientowałem, że jest wznowienie. Napisali w liście gdzie mogę je odebrać (wycięte czekały na mnie w redakcji).
Marek W.
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńTo ulubiony komiks mojego dzieciństwa.
Po 30tu latach zaczałem czytać poprzednie wydanie Egmontu
A tu taka niespodzianka, nowe kompletyne!
janus