poniedziałek, 26 września 2016

Pierwsze recenzje "Obłędu Hegemona"

O "Kajku i Kokoszu" dawno nie było tak głośno. Na temat nowego albumu przeczytać można wszędzie: w internecie i na papierze, w tabloidach i w poważnych tygodnikach opinii. Przeważają pozytywne recenzje i to właśnie od nich zaczynamy dzisiejszy przegląd mediów.

* * *
Piotr Gociek "Gdzie jest Mirmił?", Do Rzeczy nr 38/2016

Tam zaś, gdzie na pierwszy rzut oka wydawało się, że twórcy nadużywają mojego zaufania ("Jak to jest rysowane, do cholery, dlaczego inaczej!") nie miałem najmniejszego problemu z wsiąknięciem w świat przedstawiony. Przyczyny są dwie. Po pierwsze, bardzo inteligentne i utrzymane w duchu oryginalnych opowieści Janusza Christy scenariusze, w których ładnie mieszały się komizm sytuacyjny z charakterystycznym dla serii absurdem (...). Lektura kolejnych historyjek natychmiast dała mi poczucie rozmowy z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, a poczucie lekkiego dyskomfortu estetycznego zniknęło. Eksperyment uważam więc za ryzykowny, acz udany.

* * *
Maciej Jasiński "Nowi autorzy dają radę", Gildia

To album, który dobrze rozpoczyna cykl kontynuacji. Oczywiście w następnym albumie powinna być historia z dorosłymi Kajkiem i Kokoszem. Ale to pewnie od razu rozpęta kolejną burzę na temat o dwa milimetry za małego ucha Kokosza i troszeczkę zbyt długich włosów Kajka. Tak to już jest i będzie. Mam nadzieję, że te krytyczne opinie pozostaną jednak w mniejszości, a wydawnictwo nie zrazi się do swego pomysłu. Ja jestem z końcowego efektu bardzo zadowolony.

* * *
Jakub Demiańczuk "Kajko i Kokosz. Reaktywacja", Dziennik Gazeta Prawna 16.09.2016

"Obłęd Hegemona" sprawdza się jako całość. Dowodzi, że świat stworzony przez Janusza Christę można śmiało rozbudowywać – materiał wyjściowy jest tak udany i pełen życia, że wystarczy umiejętnie z niego czerpać. A zatem próba reanimacji jednego z najpopularniejszych polskich komiksów się powiodła. Owszem, można mieć tu i ówdzie drobne uwagi, ale nowa seria zmierza w dobrym kierunku. (...) O Mirmiłowie i jego mieszkańcach można opowiadać bez końca. I teraz to przede wszystkim od czytelników zależy, czy ciąg dalszy nastąpi. Powinien.

* * *
Radosław Koch "Powrót do średniowiecza", Kacza Agencja Informacyjna

Autorzy albumu napisali cztery zupełnie różne historyjki ze świata Kajko i Kokosza. Różne postaci, rożne style, różne opowieści, ale żadna z nich nie zawiodła (...). Jest to po prostu bardzo dobry komiks humorystyczny - co według mnie jest najważniejsze, a nie patrzenie na to czy autorzy oddali styl rysunków Christy. Według mnie zadowoli i dzieci, i dorosłych, a ja czekam na więcej.

* * *
Kleszcz "Obłędne wykonanie", Komiksy Kleszcza

Nie mogę w to uwierzyć, że jestem świadkiem tego wydarzenia. Po 26 latach w końcu wskrzeszono jeden z moich ulubionych komiksów. (...) Czy warto kupić ten album? Myślę, że tak. 3/4 albumu, to historyjki trzymające poziom. Rysunki (choć odległe od stylu Christy) też są dobre (...). Poza tym, kupując ten album zachęcimy wydawnictwo, do wydania kolejnych tomów nowych przygód.

* * *
Mamoń, Wielkie Archiwum Komiksu

"Obłęd Hegemona" jest bez dwóch zdań wydarzeniem. I choć zbiera skrajne recenzje (ja akurat wystawiam albumowi wysoką ocenę, choć nie jestem obiektywny, bo darzę komiksy Christy szczególnym sentymentem), daje wreszcie pretekst do rozmowy w jakim kierunku rozwijać teraz kontynuację przygód Kajka i Kokosza. Rozwijać, bo nie chcę wierzyć, że na jednym albumie „Kajko i Kokosz” w wersji 2.0 się zakończy.

* * *
Marcin Kamoński, Kamień z serca

Z dużymi obawami, ale i oczekiwaniami, wypatrywałem premiery "Obłędu Hegemona" i muszę przyznać, że się nie rozczarowałem. Fabularnie wszystkie zawarte w albumie historie trzymają poziom, a przede wszystkim czuć w nich ducha twórczości Janusza Christy. W komiksowych kadrach nie brakuje słynnych "zbójcerzowskich" przyśpiewek na cześć Hegemona, Kapral wciąż marzy o przejęciu władzy, Miluś nie przestał bać się małych stworzeń, a Łamignat nie rozstaje się z fujarką. "Obłęd Hegemona" to wciąż ten sam świat, który znamy z twórczości Christy i ci sami bohaterowie, choć wyglądają nieco inaczej.

* * *
Wojciech Marzec "Jest potencjał", Z perspektywy kadru

Mam nadzieję, że pomysł będzie kontynuowany, ale w ramach pobocznych serii. Można zatrudnić nowych scenarzystów, nowych rysowników i opisać inne postacie. Natomiast w serii głównej marzą mi się pełnometrażowe albumy z rysunkami Kiełbusa, kolorami Bednarczyka i (przynajmniej na początek, potem można urozmaicać) scenariuszem Kura. Pozostaje czekać na kolejne tomy i rozwój serii.

* * *
No cóż, zdarzyją się i gorsze recenzje, ale jest ich zdecydowanie mniej.

Kamil Śmiałkowski "Zabrakło odwagi czy umiejętności?", Gazeta Wyborcza

Dostaliśmy po prostu to, co dzisiejsi polscy twórcy komiksów potrafią – ich własne dzieła, które postaciami nawiązują do dziedzictwa klasycznego komiksu, ale z całą pewnością nie można ich nazwać kontynuacją. (...) Tak właśnie wygląda dzisiejszy polski komiks. Ma się nieźle. Nawet dobrze. Ale chyba już nigdy nie nawiąże do swych wielkich mistrzów z czasów PRL-u. Po prostu poszedł inną drogą. Wcale nie gorszą. Ale taką, z której już się nie wraca.

* * *
Łukasz Chmielewski "Kajko i Kokosz znów w akcji!", o2

Powrót do Mirmiłowa należy uznać za udany, choć jednocześnie wyraźnie pokazujący, że mistrz jest jeden. Tym lepiej, że wydawca zdecydował się nie kopiować Christy. Nowe komiksy mają potencjał. Być może presja kontynuacji Kajko i Kokosza przeszkadzała przy tym albumie. W kolejnym powinno być lepiej.

* * *
Obok recenzji pojawiły się też inne ciekawe artykuły:
  1. Paweł Szaniawski i Krzysztof Janicz "Powrót Kajka i Kokosza", Newsweek (Kajko i Kokosz w liczbach)
  2. Grażyna Antoniewicz "Kokosz ma ciotkę i wuja, a biedny Kajko nie ma nikogo", Dziennik Bałtycki, Polska The Times
  3. Paweł Szaniawski "Słodki jak Hegemon", Newsweek (rozmowa z Tomaszem Samojlikiem)
  4. "Spotkanie nr 11: Maciej Kur", Kultowe komiksy z czasów PRL-u
  5. Mariusz Janik "Hegemonie, melduję!", INN Poland
  6. Kamil Śmiałkowski "Komiksowa nostalgia", Wprost
  7. Dominik Łowicki "Kajko i Kokosz - coś więcej niż polski Asteriks", Na Ekranie
I to tyle na dziś. Miłej lektury.

poniedziałek, 19 września 2016

Maluchy na szkicach

Dzisiejszy post będzie traktował o zabiegach, na których chirurdzy plastyczni i kosmetolodzy zarabiają kupę forsy (w odróżnieniu od komiksiarzy), a mianowicie o... odmładzaniu celebrytów. Pierwszy szkic dziecięcych wersji Kajka i Kokosza powstał dokładnie dwa lata temu, jako ilustracja do draftu albumu. Materiał złożyliśmy w Egmoncie na zasadzie "a nuż coś drgnie w temacie" (niekoniecznie akurat w tym) i zapomnieliśmy o sprawie.


Rok później Egmont odgrzebał nasz stary pomysł i zaproponował wykorzystanie go jako nowelki w antologii. Norbert zaczął od odświeżenia projektów postaci. Nowa wersja słodziaków spodobała się wydawcy, trzeba było tylko wygładzić kreskę.


Po małym Kajku i Kokoszu przyszła kolej na małego Kaprala, czyli Kaprysia. Tu najtrudniejszy okazał się podbródek, który u chłopca nie mógł być aż tak wydatny jak u dorosłego zbójcerza.


Następny w kolejce był stary książę, ojciec Mirmiła i Wojmiła. Wymyśliłem mu ponad 80 imion z końcówką "-mił", np. Bęcmił, Czujmił, Jęczmił, Przedmił i Żujmił, ale ostatecznie wygrał Próchmił. Jego wygląd został klepnięty za pierwszym podejściem.


Młodzi Mirmił i Wojmił okazali się prawdziwym wyzwaniem, głównie przez sumiasty zarost, a właściwie jego brak. Norbert wybrnął z sytuacji dorysowując im tzw. dziewiczy wąsik. Przy czwartym podejściu chłopcy zaczęli wreszcie przypominać swoje dorosłe wersje ze "Szranków i konkurów".


Z rodzicami Kokosza sprawa była prostsza, bo Christa nigdy o nich nawet nie wspomniał. Postacie te Norbert projektował od razu na komiksowej planszy. Lekkiej poprawki wymagała tylko matczyna fryzura - na pierwszym szkicu wyszła zbyt współcześnie.


I to w zasadzie wszystko co możemy Wam bezkarnie pokazać. Dalej nie obeszłoby się już bez spoilerowania. Jedyne, co mogę jeszcze ujawnić, to inspirację dla tego projektu, a był nią kapitalny fanart Piotra Nowackiego.

sobota, 17 września 2016

Opowieści z Mirmiłowa

Miesiąc temu Egmont rozesłał do wszystkich twórców projektu "Kajko i Kokosz: Nowe przygody" ankietę mailową. Nasze odpowiedzi zostały wykorzystane w materiałach promocyjnych, a ponieważ były dość obszerne, siłą rzeczy nie wszystko się zmieściło. Oto moja ankieta w całości, okraszona kilkoma obrazkami z lamusa.

* * *

Moje dziecięce gryzmoły,
każdy wielkości paznokcia.
Czym był dla Pana komiks Kajko i Kokosz?

Był pierwszym rasowym komiksem, jaki widziałem. Miałem wtedy 10 lat, w łódzkim "Expressie Ilustrowanym" zaczął ukazywać się "Złoty puchar". Wciągnęło mnie po same uszy, wycinałem paski z gazet, wymieniałem się z kolegami na historyjki z gum do żucia. Kiedy okazało się, że "Złoty puchar" to tylko czubek góry lodowej, zaczęło się poważne kolekcjonerstwo i poważny research. 20 lat później, m.in. dzięki podpowiedziom samego Christy, udało mi się opracować jego pierwszą pełną bibliografię. Teraz prowadzę bloga "Na plasterki".

Jakie to uczucie tworzyć kontynuację przygód bohaterów jednego z najsławniejszych polskich komiksów?

Najbardziej cieszy mnie, że taka kontynuacja w ogóle powstała. Christa już w 2004 r. rozważał przekazanie serii Sławkowi Kiełbusowi (mam to nagrane na taśmie), nie wiedział tylko skąd wziąć scenarzystę. Zaproponowałem Rafała Skarżyckiego i tak powstały dwie próbne plansze "Zbójcerzy". Myślę, że dziś akceptacja dla takich eksperymentów jest znacznie większa. Gdy sześć lat temu ogłosiliśmy na blogu plebiscyt na nowego rysownika, tylko 2% czytelników zagłosowało przeciwko kontynuacjom.

"Zbójcerze" 2004, Kiełbus & Skarżycki.
Czy trudno naśladować styl Janusza Christy? Co stanowiło dla Pana największą trudność?

Gdyby to było łatwe, Egmont już dawno znalazłby wiernego naśladowcę. Mnie na przykład spory kłopot sprawiała zwięzłość dialogów i charakterystyczne grupowanie dymków. Christa, tworząc przez kilkanaście lat komiksowe paski, wypracował dość sztywne zasady kompozycji kadrów. Dla czytelnika jest to niedostrzegalne, ale jeśli nowy komiks ma choć trochę przypominać pierwowzór, trzeba się nieźle nagimnastykować.

O czym jest Pana historia z Mirmiłowa i czym zaskoczą nas Pana bohaterowie?

Mirmił, Wojmił i ich ojciec Próchmił.
Zaskoczą to mało powiedziane. Akcja rozgrywa się mniej więcej 20 lat przed "Złotym pucharem". Grodem rządzi ojciec Mirmiła, Kokosz jest jeszcze mały i samotny, zaś Kajko... No właśnie – kto z nas nie zastanawiał się czemu Kajko nie ma krewnych w Mirmiłowie? Dlaczego jest taki mądry, szlachetny i odporny na amory? Albo po co mu ta idiotyczna czerwona czapeczka? Teraz wreszcie poznamy szokującą prawdę.

Dlaczego warto śledzić nowe przygody Kajka i Kokosza?

Bo do opowiedzenia zostało jeszcze mnóstwo historii. Z trzech pierwszych odcinków "Złotego pucharu" (usunięto je z albumów) wiemy, że saga o wojach Mirmiła przekazywana była ustnie z pokolenia na pokolenie, a sam Christa znał ją od marynarzy Kajtka i Koka. To jasne, że na przestrzeni wieków rodziny bohaterów to i owo przekręciły albo przemilczały. Zapewne istniały też inne wersje, być może nawet ciekawsze, znane potomkom Kaprala, Wita, albo Jagi. Czy uda się do nich dotrzeć? Jasne, to tylko kwestia czasu.

Pierwsze trzy odcinki "Złotego pucharu" z "Wieczoru Wybrzeża", sierpień 1972.

środa, 14 września 2016

Przeciek nr 3

Przedwczoraj na blogu "Kamień z serca" ukazała się pierwsza, przedpremierowa recenzja "Obłędu Hegemona". Wczoraj wydawnictwo Egmont oficjalnie udostępniło cztery przykładowe plansze (poniżej), po jednej z każdej historyjki. A dzisiaj cały album możecie już znaleźć w Empiku*, przeczytać go od deski do deski i podzielić się z nami wrażeniami.
___________
* EDIT: Jest jakiś poślizg z Empikiem. Album mają "rzucić" w piątek.

niedziela, 11 września 2016

(FANART) Lubawa vs Dobromina

Dzień bez fanartu Artura Ruduchy dniem straconym. Ten zdezaktualizował się wyjątkowo szybko, bo "Obłęd Hegemona" trafił ponoć do sprzedaży już wczoraj, i to wcale nie w "Epmiksie".

środa, 7 września 2016

(FANART) Miluś vs Idefix

Mamy następny fanart Artura Ruduchy. Świeżutki, pachnie jeszcze fotoszopem.

wtorek, 6 września 2016

Już jest

"Obłęd Hegemona" wydrukowany! Z przodu wygląda tak:


A z boku tak:


Słowo Zbójcerza, że to nie żaden fejk.

poniedziałek, 5 września 2016

Przeciek nr 2

W sklepie Gildii pojawił się banner z nowymi rysunkami z "Obłędu Hegemona". Obrazki znów pochodzą z komiksu o Zbójcerzach, zilustrowanego przez Sławka Kiełbusa.

poniedziałek, 5 września 2016

(FANART) Kleszcz, Adamin i inni

Przegląd najnowszych fanartów zaczynamy od nietypowego crossovera pt. "Sknerus McKwacz spotyka Łamignata"! Autorem jest kolega Kleszcz, ale raczej nie jest to Tomek Kleszcz.


A tu dla odmiany najbardziej oczywisty crossover wszech czasów. Rysunek niejakiego Szpondiego znaleźliśmy na Deviancie.


Krzysztof Adamin pochwalił się nowymi modelami 3D. Więcej znajdziecie na jego blogu pod tagiem "Kajko i Kokosz".


W "Krakersie" #45 ma się ukazać "Bajka dla rencistów" Michała Antosiewicza i Koalara. Z wiadomych przyczyn publikujemy tylko dwa cytaty. Reszta na forum Gildii.


Z okazji zbliżającej się premiery antologii "Relax" Artur Ruducha przygotował zagadkę, w której trzeba było odgadnąć nazwiska sparodiowanych twórców. Wygrał Jarek Ejsymont.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Druga młodość weteranów

Premiera "Obłędu Hegemona" zbliża się wielkimi krokami. Wiadomo, że w skład albumu wejdą historyjki o Zbójcerzach, Łamignacie, Milusiu i dzieciństwie Kajka i Kokosza (czyli trzy spin-offy i jeden prequel), oraz że żaden z czterech rysowników nie będzie naśladował stylu Christy. Brzmi to strasznie po amerykańsku, a przecież my, Europejczycy ponad wszystko cenimy komiks autorski... Czyżby? Tak może było kiedyś, ale dziś w komiksie franko-belgijskim widać zupełnie nowe trendy. Omówię je na przykładzie kilku najstarszych serii humorystycznych, i nie mam tu na myśli "Asteriksa" (1959) albo "Smerfów" (1958), tylko prawdziwych weteranów, pamiętających II wojnę światową.

Jak zapewne wiecie, matką i ojcem komiksu europejskiego jest "Tintin" (1929). Seria dokonała żywota w 1976 r. i przez następnych 35 lat spokojnie leżała sobie w trumnie, a to dzięki właścicielom praw autorskich (Moulinsart SA), którzy w "trosce" o czystość spuścizny Hergé'go blokują wszelkie kontynuacje, parodie, a nawet fanarty. Parę lat temu pojawił się jednak wielki wyłom w ich ultra-zachowawczej polityce. Firma dała się przekupić Spielbergowi i pozwoliła mu radykalnie odświeżyć wizerunek Tintina, bardzo już archaiczny. Trzeba przyznać, że Amerykanom udało się to wyśmienicie.



Ekranizacja nie spowodowała wprawdzie wysypu nowych albumów "Tintina", ale dała impuls innym wydawcom. Wydaje się, że to właśnie od tego momentu na konserwatywnym europejskim rynku zapanowała moda na publikowanie nowych przygód starych bohaterów, ale w nowocześniejszej i bardziej realistycznej stylistyce. Takie "podrasowane" komiksy nie zastępują głównych serii (wciąż rysowanych po bożemu, zgodnie z oryginałem), ale funkcjonują równolegle z nimi. Pionierami na tym polu są: "Spirou" (1938, ponad 50 albumów), "Suske en Wiske" (1945, ponad 260 albumów) i "Lucky Luke" (1946, ponad 70 albumów).

W 2011 roku, a więc równocześnie z "Tintinem" Spielberga, wydawnictwo Dupuis uruchomiło serię "Le Spirou de...", gdzie w miejsce kropek wpisywane są nazwiska kolejnych twórców, zmieniających się niemal co album (m.in. Yann, scenarzysta spin-offów "Thorgala"). Pierwszych 9 tomów utrzymanych było w stylistyce groteskowej, choć za każdym razem innej i raczej odległej od kreski Franquina czy Jijé'go. Prawdziwy przełom nastąpił wraz z tomem 10, autorstwa duetu Frank/Zidrou. Poniżej zestawiłem okładkę typowego "Spirou" z głównej serii z wersją eksperymentalną, niemal w 100% realistyczną.


Podobny zabieg, ale na znacznie większą skalę, zastosowano nieco wcześniej w sztandarowej flamandzkiej serii dla dzieci "Suske en Wiske". W 2013 r. zaczął się ukazywać pół-realistyczny, 6-częściowy spin-off, czy raczej sequel pt. "Amoras", o którym obszernie pisaliśmy tutaj. Projekt był ryzykowny, ale okazał się wielkim sukcesem. Czwarty tom serii zdobył nagrodę Fnac, piąty nagrodę im. Willy Vandersteena, po szóstym ukazał się jeszcze sourcebook, a w planach jest nowa seria pod roboczym tytułem "Kronieken Amoras".


Rok po premierze "Amoras" wydawnictwo Standaard Uitgeverij wypuściło kolejny 6-częściowy cykl "J.ROM: Force of Gold", tym razem o przygodach potężnego Jeroma, zwanego Złotym Kaskaderem. Jest to postać drugoplanowa z "Suske en Wiske" (powyżej na okładce "Expeditie Robikson"), ale na tyle ważna, że w latach 1962-1986 miała własną podserię, liczącą ponad 130 albumów. Teraz Jerom doczekał się realistycznej wersji superbohaterskiej jako J.ROM. Technicznie jest to więc reboot spin-offu, czyli mniej więcej tak, jakby Egmont najpierw wydał osobną serię o Łamignacie, a potem ją zamknął i otworzył na nowo, ale już w stylu "Thorgala".


W 2016 r. do grona eksperymentatorów dołączyło wydawnictwo Dargaud z pół-realistycznym albumem "L'Homme qui tua Lucky Luke" (Człowiek, który zabił Lucky Luke'a). Na razie nie wiadomo czy projekt będzie kontynuowany. Wydawca określa komiks bezpiecznym mianem "hołdu Matthieu Bonhomme'a dla Morrisa", ale chodzą słuchy, że ma to być pierwsza część cyklu "Lucky Luke vu par...", wzorowanego na "Le Spirou de...".


Na powyższych przykładach wyraźnie widać, że nowa formuła "dorosłych komiksów dziecięcych" charakteryzuje się nie tylko bardziej realistycznym rysunkiem, ale też znacznie ostrzejszymi scenariuszami, ze sporą dawką przemocy i seksu. Oferta ta skierowana jest do starszych czytelników, którzy co prawda pamiętają daną serię z dzieciństwa, ale z niej wyrośli. Nie jest to oczywiście pierwszy pomysł na dopasowanie poczytnego tytułu do różnych grup wiekowych (słowo klucz: segmentacja rynku). Na podobnej zasadzie od lat w komiksie franko-belgijskim funkcjonują podserie dla najmłodszych, typu "Le Petit..." albo "... Kids".

Polityka Egmontu wobec "Kajka i Kokosza" nie wydaje się na tle Europy niczym nadzwyczajnym, ani tym bardziej kontrowersyjnym. Rozmaite spin-offy, rebooty i originy, często różniące się stylem od oryginału, stają się normą na rynku zachodnioeuropejskim. Tylko czy w polskich warunkach to się sprawdzi i przełoży na renesans serii Janusza Christy? Trzymajmy kciuki, żeby tak się stało.

PS. Nie lękajcie się! Pierwsza ilustracja nie pochodzi z "Obłędu Hegemona", tylko z komiksu Arka "Kirkora" Klimka pt. "Maczuga Łamignata".

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Hegemonów dwóch

Tu i ówdzie słychać narzekania, że na okładce "Obłędu Hegemona" wykorzystano zwykły kadr z komiksu. To nieprawda. Żeby przeciąć spekulacje, przedstawiamy oryginał kontrowersyjnej ilustracji. Jest to dość duży obrazek, wykonany przez Christę tuszem na kalce. Znaleziony został po śmierci rysownika, wraz z całą serią podobnych powiększonych kadrów. Nie mamy pojęcia do czego miały służyć, dlatego roboczo nazwiemy je puzzlo-pocztówkami. Pokazywaliśmy je już na naszych konwentowych spotkaniach i wystawach, a także omawialiśmy na blogu, m.in. w tym poście. Puzzlo-pocztówki charakteryzują się niezwykle precyzyjną, gęstą kreską ze śladami scratchboardu ("białe" kreski wykonane żyletką na tuszu, przykłady tutaj), którą to technikę Christa stosował na początku lat 90., zainspirowany przywiezionymi z Francji komiksami Paolo Serpieriego.


A tu widzimy prawdziwy fragment "Festiwalu czarownic", który posłużył Chriście za wzór. Różnice są spore. Komiks, jak zapewne pamiętacie, powstał w 1981 r., natomiast puzzlo-pocztówka co najmniej 10 lat później, po "Borostworach" i "Mirmile w opałach", gdzieś tak w okolicach "Polbidy".


Na koniec porównamy rozmiar oryginałów obu wersji. Okazuje się, że na rysunku z lat 90. komiksowe kadry zostały powiększone więcej niż dwukrotnie. Christa lubił tworzyć na bristolu lub kalce w formacie od B4 do A3, i taką właśnie wielkość mają zarówno połówki plansz jego komiksów, jak i puzzlo-pocztówki.

wtorek, 16 sierpnia 2016

(FANART) Nawrót Ruduchy

Artur Ruducha po raz kolejny z troską pochyla się nad kontynuacją "Kajka i Kokosza". Czy i Wy macie wrażenie, że "Obłęd Hegemona" to najbardziej wyczekiwany komiks świata?

piątek, 12 sierpnia 2016

700

Tadaaam!!! To już siedemsetny post na naszym blogu. I to jaki - z okładką nowego albumu o Kajku i Kokoszu. Radujcie się, czytajcie informację prasową Egmontu, a my idziemy świętować.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Relax - Antologia

Wiemy już jak będzie wyglądała antologia komiksów z "Relaxu". Okładka bardzo nam się podoba, a najbardziej kadr z "Pana Paparury" (chociaż Hrabina wciąż paraduje w staniku, a nie topless, jak chciał Christa). Tytuły paru innych historyjek, które wejdą w skład 160-stronicowego albumu, znajdziecie na stronie KŚK. Premiera na MFKiG, czyli już za dwa miesiące.