piątek, 2 grudnia 2011

Syn Tarzana i Gomułki

Nowa Wieś 1957
Okres stalinizmu definitywnie skończył się w Polsce dopiero po śmierci Bieruta w 1956 roku. Przełom nastąpił w październiku '56, kiedy po rozruchach poznańskich kierownictwo PZPR wybrało na pierwszego sekretarza Władysława Gomułkę - byłego przeciwnika Bieruta. Poluzowano nieco cenzurę, a dziennikarze sporadycznie pozwalali sobie nawet na krytykę działalności organów państwowych. Na odwilży skorzystał również komiks, który od roku 1948 ukazywał się rzadko, głównie w formie staroświeckich pasków z tekstem pod rysunkami. Traktowany był nieufnie, jako tandetny produkt zgniłego kapitalizmu.

Po 1956 r. komiksy mogły wreszcie szerzej zaistnieć na łamach prasy w swojej nowoczesnej, przygodowej i "dymkowej" formule. Zmiany następowały bardzo szybko. W kluczowym roku 1957 powstał magazyn "Przygoda", w "Świecie Młodych" ukazała się pierwsza historyjka z Tytusem, a w trójmiejskim magazynie "Jazz" Janusz Christa opublikował swój pierwszy komiks.

Tygodnik "Nowa Wieś", jako jeden z nielicznych tytułów przez całe lata 50-te drukował historyjki obrazkowe, ale o wyraźnym zabarwieniu propagandowym. Teraz mógł przerzucić się na tematykę sensacyjno-przygodową. W pierwszym numerze z 1958 roku zaczęły ukazywać się "Przygody Tarzana - człowieka leśnego". Był to w zasadzie prakomiks z podpisami. Jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych publikacji "Nowej Wsi", nie miał formy stripa, ale prawdziwych komiksowych plansz. Anonimowy rysownik wprowadził nawet na niektórych kadrach dymki z dialogami.

"Przygody Tarzana - człowieka leśnego", Nowa Wieś nr 16/1958

Klikając w prezentowany powyżej odcinek (ostatni), zwróćcie uwagę na tekst w prawym dolnym rogu. Jest to niby ankieta, a naprawdę apel do czytelników "Nowej Wsi" o pisemne poparcie. Prawdopodobnie chodziło o asekurację (słusznie, Gomułka szybko pokazał prawdziwą twarz) na wypadek zmiany stanowiska władz wobec komiksów. Apel spotkał się z ogromnym pozytywnym odzewem, co nas szczególnie nie dziwi. Nie dziwi nas również, że to właśnie Janusz Christa zaoferował redakcji kontynuację tej historii. Stara miłość nie rdzewieje - jednym z pierwszych komiksów, jakie narysował, a raczej przerysował będąc jeszcze dzieckiem, był właśnie "Tarzan król dżungli".

Przed "Nową Wsią" Christa miał już na koncie komiksy realistyczne: "Opowieść o Armstrongu" oraz "Skarby starego zamczyska". Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, radził sobie wtedy znacznie lepiej w kresce realistycznej niż groteskowej. Jego rysunki musiały spodobać się redakcji. Sześć tygodni później, 1 czerwca 1958 roku ukazał się pierwszy odcinek komiksu "Korak - syn Tarzana", poprzedzony huczną zapowiedzią.

Nowa Wieś nr 21/1958

Redakcja nigdy nie podpisała autorów komiksu, więc nie wiadomo czy scenariusz napisał sam Christa i jak wyglądała kwestia praw do adaptacji powieści Edgara Rice'a Burroughsa. Dwa tygodnie po ostatnim, 14. odcinku "Koraka" w innej gazecie rozpoczął się druk "Niezwykłych przygód Kajtka-Majtka". Stały etat, jaki Christa otrzymał w "Wieczorze Wybrzeża", był zapewne powodem zakończenia wakacyjnej współpracy z "Nową Wsią".

"Korak..." został przedrukowany tylko raz, w albumie "Kajtek, Koko i inni". Egmont prawdopodobnie odtwarzał go z kopii gazetowych, przez co rysunek pozbawiony został detali oraz szarości, nałożonych pędzlem w dwóch pierwszych odcinkach. Druk w "Nowej Wsi" też daleki był od ideału, jednak precyzyjna kreska autora była tam znacznie lepiej widoczna.

Nowa Wieś nr 22/1958

Ciekawą cechą tego komiksu jest zupełny brak dymków. Nie musi to jednak oznaczać, że redakcja nie zgodziła się na stuprocentowo komiksową formę. Były to już czasy "Przygody", poza tym dymki pojawiły się w poprzedniej publikacji "Nowej Wsi". Wydaje się, że taką decyzję mógł podjąć Christa, który nie wyobrażał sobie, żeby komiks z uniwersum Tarzana wyglądał inaczej. Brak dymków był standardem w tej serii, odkąd Hal Foster zaczął rysować stripy w roku 1929. Manierę tę przejął od niego Burne Hogarth w 1937.

Rys. Hal Foster (Little by Little/hales)Rys. Burne Hogarth (Wikipedia)

Christa nie miał raczej dostępu do amerykańskich gazet, natomiast z pewnością pilnie śledził polskie pisemka komiksowe. Oryginalne stripy Fostera i Hogartha publikowano w Polsce zarówno przed wojną (tygodniki "Tarzan" i "Wędrowiec"), jak i tuż po niej ("Nowy Świat Przygód", 1946). Bezdymkową techniką posługiwał się też w swoich "Tarzanach" Jerzy Nowicki - mistrz Christy z przedwojennego "Świata Przygód".

Wędrowiec, 1938 (Tytus de ZOO)Nowy Świat Przygód, 1946 (Tytus de ZOO)

Być może ta krótka historyjka polskiego rysownika była pierwszym na świecie komiksem o Koraku - synu Tarzana. Ale nie ostatnim. Wkrótce komiks doczekał się "kontynuacji" za oceanem. W latach 1964-72 wydawnictwo Gold Key opublikowało 45 zeszytów z przygodami Koraka, po czym serię przejęło DC Comics i wydało dalszych 21. Gazetową wersję autorstwa Russa Manninga przeczytacie na stronie ERBzine, a w przedwczorajszym poście znajdziecie polsko-amerykański mash-up Hegemona, inspirowany okładkami Joe Kuberta.

Nr 1/1964, Gold KeyNr 1/1972, DC

środa, 30 listopada 2011

Okładki #3. Marzan Annual

W trzeciej odsłonie akcji "Zróbmy sobie okładki" postanowiliśmy dołożyć swoje trzy grosze. Nasze dzisiejsze propozycje to: Marzan w stylu Johna Buscemy, Korak w kolorach DC, kryzysowa okładka z lat 80-tych, stare-nowe pisemko z kryminałkami, komiks na motywach gry (a nie odwrotnie), a na koniec klasyka, czyli jeszcze jedno podejście do "Złotego pucharu".

HegemonHegemonKapral
HegemonKapral
Hegemon

Od spółki Arek Florek & Son znów dostaliśmy kilkanaście okładek. Tym razem tematem przewodnim są stare polskie seriale. Forma prezentacji jest trochę niestandardowa, bo panowie Florkowie wrzucili na YouTube'a całą swoją kolekcję, liczącą już ponad 30 rysunków. Zapraszamy na filmik i jak zwykle czekamy na Wasze maile z konkurencyjnymi pomysłami.

poniedziałek, 28 listopada 2011

(FANART) Do trzech razy sztuka


Taki oto komiks pojawił się wczoraj na blogu Anonimowego Grzybiarza vel Jana Sławińskiego. Wygląda znajomo? I słusznie. Jest to już trzecie podejście do scenariusza pt. "Jako i Tako". Pierwszym rysownikiem Grzybiarza był Norbert "Rybb" Rybarczyk (nie dokończył projektu), drugim, a właściwie drugą - Ewelina "Komixiara" Goniwiecha. Najnowszą wersję wykonał Paweł Grześków, którego znamy ze świetnej grafiki w "Antologii memoria Janusza Christy" oraz z okładki "Kajtek i Koko: 30 mrocznych dni" (już zapowiada następną, a my zacieramy ręce).

sobota, 26 listopada 2011

Smacznego

Najnowszy tom Egmontu z serii "Kajtek i Koko" pt. "Opowieści Koka" jest już w sprzedaży. Na dowód pokazujemy fotografię. Cena teoretycznie wynosi 59,99 zł, ale nawet Empik sprzedaje go taniej. To tyle jeśli chodzi o real, teraz wieści z wirtualu:
  • Imperium Gier (serwis Wirtualnej Polski) zaprezentowało galerię "Legendarne polskie przygodówki", a w niej pamiętnego "Kajka i Kokosza" z roku 1995.
  • Ludzie z Kwejka wygrzebali na naszym blogu zdjęcie tramwaju z napisem "Wiwat krwawy Hegemon". Fotka szybko rozeszła się po facebooku, wzbudzając ogólną wesołość.
  • Miesiąc temu firma Diamante Wear zapowiadała nowe koszulki Back2Oldschool z Kajkiem i Kokoszem. I oto są. Uwaga, cena jest mało oldskulowa.
  • Ośrodek Ekwos w Grębiszewie pod Warszawą organizuje zabawę sylwestrową w stylu lat 80-tych. W menu znaleźć można typowe dla tamtych czasów potrawy, jak choćby Koło Fortuny czy... Kajko i Kokosz. Życzymy smacznego.
  • Natomiast urocza smażalnia "Miluś" w Krynicy Morskiej serwuje przysmaki kuchni chińskiej i wiejskiej. Przewidziana jest też strawa duchowa: dancingi, koncerty disco polo oraz cymbergaj.
  • Tę samą sympatyczną nazwę "Miluś" nosi również komis dziecięcy w Gdyni i Centrum Edukacji i Turystyki (nie wiadomo gdzie). Ale to nie Christa wymyślił smocze imię. Już w roku 1891 Maria Konopnicka wydała książeczkę dla dzieci "Filuś, Miluś i Kizia: wesołe kotki", a w roku 1909 gazetka "Przyjaciel dzieci" drukowała komiks "Miluś i Buruś".
  • Pamiętacie Kokosza płatnerza? Teraz namierzyliśmy kuśnierza. W samą porę, bo firma Kokosz-Ed z Nowego Targu produkuje kożuchy. A tu zima za pasem...

czwartek, 24 listopada 2011

Okładki #2. Szklana pułapka

Akcja wymyślania okładek do nieistniejących komiksów Christy rozkręca się w niezwykłym tempie. Tym razem w ciągu trzech dni dostaliśmy ponad 20 rysunków (poprzednią partię znajdziecie tutaj). Arkadiusz Florek przysłał nam aż 18 filmowo-serialowo-powieściowych żartów, wykonanych wspólnie z synem Piotrem. Z braku miejsca prezentujemy tylko cztery. Natomiast nasz stały czytelnik Piotr (nie Florek) zaproponował dwa kolaże wsobne, czyli kajkoszowo-kajkoszowe.

Dopisali też komiksiarze, w tej edycji reprezentowani przez Pawła Grześków (mash-up z "30 dni nocy") i Tomka Kleszcza (znów podejście do Tytusa, rysownik zapowiada kolejne prace). Jednak największą niespodziankę zrobił nam Arek Salamoński, przysyłając trzy niewykorzystane przez Egmont okładki "Wojów Mirmiła" z roku 2003. Jeśli potraficie zrobić coś ładniejszego, śmieszniejszego albo dziwniejszego, czekamy na maile. I zapraszamy do galerii.

Arkadiusz i Piotr FlorekArkadiusz i Piotr FlorekArkadiusz i Piotr Florek
Arkadiusz i Piotr FlorekPaweł GrześkówPiotr (nasz stały czytelnik)
Piotr (nasz stały czytelnik)Tomasz Kleszcz
Arkadiusz Salamoński - okładki niewykorzystane przez Egmont (2003)

wtorek, 22 listopada 2011

Aparat profesora Mixtura i tajemnicze litery

Czy zwróciliście kiedyś uwagę na nietypowy dla Christy krój liter w "Kursie na półwysep Jork"? Ja zwróciłem i sprawa ta od dawna nie dawała mi spokoju. Ostatnio, pisząc tekst o "Gucku i Rochu" z serii "2w1", porównałem wszystkie wydania tego komiksu. Zauważyłem, że napisy w dymkach nie są sztywno połączone z rysunkami - w wydaniu albumowym są poprzesuwane w stosunku do tych z "Relaxu". Ten pozornie nieistotny detal naprowadził mnie na trop, który rzucił zupełnie nowe światło na tę sprawę.

Relax nr 26, 1979KAW 1983

Takie przesunięcie dymków mogło powstać, gdyby dialogi wpisane były nie na planszy, ale na osobnych kartkach, lub na... kalce technicznej i trzeba je było wpasowywać, za każdym razem trochę inaczej. Sprawdziłem zdjęcia z wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi i moje przypuszczenia potwierdziły się. O ile oryginał "Tajemniczego rejsu" niczym się nie różni od wersji albumowej, to plansza "Kursu na półwysep Jork" ma kompletnie puste dymki! No, niezupełnie puste, ale o tym za chwilę.

Foto: GildiaFoto: Andman/Polter

Bogdan Ruksztełło-Kowalewski z gdańskiej Pracowni Komiksowej udostępnił nam zdjęcia kilku oryginalnych plansz "Kursu...". Moje przeczucie się potwierdziło. Okazało się, że teksty napisane są na przyklejonych kawałkach kalki technicznej - zupełnie tak samo, jak w "Urodzinach Milusia", które już wcześniej poddaliśmy drobiazgowym badaniom. Przy okazji natknęliśmy się na napis "Kurs na Jork" i nie jest to jednorazowa pomyłka, ale konsekwentnie powtarzany przez Christę tytuł.

"Kurs na półwysep Jork" str. 20

Pod kalką dostrzec można ślady ołówka, niedokładnie (na szczęście) wymazane gumką. Przepuściliśmy plansze przez aparat profesora Mixtura i naszym oczom ukazały się pierwotne wersje tekstów, wpisane typową, kwadratową czcionką Christy. Słowa różnią się nieco od wersji ostatecznych. Na pierwszym z poniższych kadrów wyraz "krateru" zamieniono na "wulkanu", a na drugim dodano w didaskaliach wyraz "gabinetu". Wygląda to na typowe poprawki redakcyjne.

"Kurs na półwysep Jork" str. 13

Znalazła się też plansza, z której całkiem poodpadały kawałki kalki. Już węszyliśmy sensację, ale aparat profesora Mixtura ujawnił na niej tylko jedną zmianę tekstu, i to kosmetyczną. Słowo "wyrzucono" zmienione zostało na "wrzucono", a wykrzyknik na kropkę.

"Kurs na półwysep Jork" str. 27

Nasuwa się zatem pytanie: kto dopisał na kalce nowe dymki? Szczerze mówiąc, nigdy nie wierzyłem, że Christa zmienił charakter pisma specjalnie do drugiej części "Gucka i Rocha". Czyżby więc jakiś inny rysownik współpracujący z "Relaxem"? Zacząłem przeglądać numery magazynu w poszukiwaniu "guckowej" czcionki - bardzo łatwo ją rozpoznać po nietypowej, trójkątnej literze "A".

Ku mojemu zdumieniu, natrafiłem na kilkadziesiąt (!) komiksów, w których teksty pisane były tą samą ręką. Można je znaleźć w niemal każdym numerze "Relaxu", od #2 do #31. Czcionkę tę mają np. wszystkie komiksy Witolda Parzydły, m.in. z cyklu "Opowieści nie z tej ziemi".

"Opowieści nie z tej ziemi", Relax nr 15, rys. Witold Parzydło

Jednak to nie Parzydło jest autorem tajemniczych literek. Jego własne liternictwo było znacznie bardziej ekspresyjne (miałem napisać "niechlujne", ale ugryzłem się w klawiaturę), co widać w autorskim albumiku "Harley story". Być może dlatego redakcja "Relaxu" przydzieliła mu kaligrafa.

"Harley story", rys. Witold Parzydło

Nasz anonimowy liternik wpisywał też polskie teksty w zagranicznych komiksach przedrukowanych w "Relaksie" (ktoś musiał to robić). Tak było w węgierskiej "Świątyni słońca" i "Akcji Labirynt", a także w belgijskim... "Thorgalu". Niestety, Grzegorza Rosińskiego również musiałem wykluczyć z kręgu podejrzanych, choć z żalem, bo duet Christa/Rosiński to byłaby naprawdę ciekawa kooperacja.

"Akcja labirynt", Relax nr 10
rys. Erno Zorad
"Thorgal", Relax nr 19
rys. Grzegorz Rosiński

Kolejnym komiksem z "guckową" czcionką był epizod "Tam gdzie słońce zachodzi seledynowo", narysowany przez Waldemara Andrzejewskiego. Tu sprawa jest jeszcze ciekawsza, bo – jak przypomniał mi Kapral – komiks ten przedrukowany został kilka lat później w zbiorze "Bambi", ale już z innym liternictwem. Oryginalna jest prawdopodobnie ta druga wersja, z "Bambi", gdzie czcionka znacznie bardziej pasuje do rysunków. Dlaczego zatem dymki w "Relaksie" zostały podmienione? Kapral twierdzi, że ze względu na błędy stylistyczne w autorskiej wersji, o czym świadczyć ma ogromna ilość zmian w tekście. Tak dalece posunięta korekta może dziwić, bo scenarzystą u Andrzejewskiego i w "Opowieściach nie z tej ziemi" Parzydły był uznany pisarz Stefan Weinfeld. Czyżby z tego samego powodu redakcja "Relaksu" ingerowała w komiksy Christy? Wydaje się to bardzo możliwe.

Relax nr 11"Bambi"

Przeszukując archiwalne egzemplarze "Relaxu" nie udało się niestety ustalić nazwiska tajemniczego liternika. Pytaliśmy ekspertów, a nawet rysowników współpracujących z magazynem (również Tadeusza Baranowskiego, który zajmował się szatą graficzną w pierwszych numerach), niestety nikt już tego nie pamięta. Pojawiły się wprawdzie mgliste wspomnienia o dwóch nazwiskach, ale są to ślady niezweryfikowane.

Postanowiłem więc szukać dalej i przejrzałem wszystkie komiksy KAW-u z tamtych czasów. I tu niespodzianka! W tłumaczonym z niemieckiego albumie "Ludzie i potwory" Polcha, Górnego i Mostowicza (oddany do druku w roku 1980) odnalazłem bardzo podobną czcionkę. Okazało się, że Bogusław Polch dobrze pamięta tę sytuację, a zwłaszcza swoje oburzenie na fatalną kaligrafię. Twierdzi też, że była to pierwsza praca tego liternika. Nie mógł to więc być ten sam człowiek, który pracował dla "Relaxu" od roku 1976.

"Ludzie i potwory""Łaźnia"

Zabawiłem się w grafologa i jeszcze raz porównałem "Gucka i Rocha" z krótkimi epizodami "Kajka i Kokosza". Okazało się, że czcionka w tych komiksach jest wprawdzie podobna, ale nie identyczna - ta druga jest znacznie mniej staranna. W obu wariantach użyto charakterystycznych liter: "A" z ukośną poprzeczką i "G" z nóżką. Natomiast różnice najlepiej widać w literze "U" (w pierwszym wariancie z nóżką) oraz "P", "R", "E", "B", "D" (w drugim wariancie z wyraźnie wystającymi szeryfami).

Wariant 1: "Kurs na półwysep Jork" (ok. 1978)
Wariant 2a (kursywa): "Ludzie i potwory" (ok. 1979-1980)
Wariant 2b: "Urodziny Milusia" i inne (ok. 1979-1980)

Musiało być zatem dwóch literników, o dziwnie podobnym charakterze pisma (rodzina?):
  • Pierwszy (ten lepszy) pracował dla "Relaxu" od samego początku, czyli od roku 1976, i ma na koncie kilkadziesiąt komiksów. Ostatnim komiksem, do którego wpisał teksty, był "Kurs na półwysep Jork", narysowany w 1978.
  • Drugi zaczął pracę około roku 1979 i próbował naśladować pierwszego. Wpisał dymki w "Ludziach i potworach", które zostały narysowane w 1978 (nr prod. I-5/220/80) oraz w kajkoszowych szortach, które powstały w 1979, a miały się ukazać w 32 numerze "Relaxu" około roku 1981.
Jeżeli macie jakiekolwiek informacje o tych dwóch anonimowych współpracownikach KAW-u, koniecznie dajcie nam znać. Musimy ich przecież wpisać do bibliografii, a poza tym zwyczajnie chcielibyśmy wiedzieć kim byli.