BIEDAFESTIWAL
Pełna nazwa imprezy: Festiwal Komiksowa Warszawa. Czas: 14-17 maja 2015. Miejsce: Stadion Narodowy. Dla nas była to pierwsza od bardzo dawna okazja, żeby spotkać się całą trójką i omówić nowe pomysły na zdobycie Mirmiłowa. Pogadaliśmy też z Lubawą, Witem, Ofermą, Piastem Kołodziejem i jeszcze kilkoma komiksowymi postaciami. W ogóle pod względem towarzyskim było super. Mieliśmy sporo czasu, bo tydzień wcześniej wywieźliśmy klocki LEGO do sopockiego Grodziska i nie musieliśmy pilnować stoiska (rok temu wyglądało to tak).
Po naradzie wyruszyliśmy po łupy. Tu już było gorzej, bo w tym roku strefa komiksowa rozlazła się po całym parterze, powciskana między stragany ze starzyzną i sklepy z zabawkami. Mimo to udało nam się upolować prawdziwą christową perełkę - legendarne "Czary mary" Zbyszka Derkacza. W chwili gdy je kupowaliśmy nie był to już największy polski komiks wszech czasów (28x40 cm), bowiem tego samego dnia został zdetronizowany przez "Opowieści znad Bałtyku" Stefańca i Peicherta (29x41 cm). Ech...
Od chłopaków z MFKiG wyłudziliśmy dwa katalogi wystaw polskiego komiksu: w Tel Avivie i w Atenach, oba z biogramami Janusza Christy. W tym drugim znaleźliśmy link do naszego bloga, co chyba oznacza, że "Na plasterki!!!" zmieniły status z fanowskiego na półoficjalny.
Nasze archiwum powiększyło się o kilka kajkoszowych ulotek i folderów: KŚK, Egmontu, Krainy Planszówek, TissoToys i Sound Tropez. Dla kolekcjonerów to cenne łupy, zwłaszcza, że niektóre można było zdobyć wyłącznie na FKW.
Kajka i Kokosza spotkaliśmy też na dwóch okładkach: lewa jest autorstwa Michała Śledzińskiego (Marcin Kosman "Nie tylko Wiedźmin"), prawa Łukasza Mazura ("Biceps" nr 7). Pod tą pierwszą kryje się potężna monografia o polskiej branży gier, w tym dwie strony ciekawostek o amigowej przygodówce "Kajko i Kokosz" i wzmianka o "Porwaniu Mirmiła". Więcej o książce przeczytacie na blogu autora, tam też zobaczycie całą okładkę Śledzia.
Pod względem handlowo-kolekcjonerskim było więc nieźle. Ale żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów, powiemy czego nam brakowało: 1) atmosfery; 2) wyszynku; 3) atrakcji na miejscu, a nie w drugim końcu stadionu; 4) centrum dowodzenia; 5) kogoś, kto uprzedziłby fanów, że prelegent się nie pojawi. Zresztą z roku na rok FKW jest coraz bardziej targami i coraz mniej festiwalem. Ilustracją tego dziwnego trendu niech będzie stoisko Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego (głównego organizatora imprezy), które przez całą niedzielę wyglądało tak:
Równie senna atmosfera panowała na hipsterskim afterparty. Nie pomogło piwo, miody, ani kwas chlebowy. W zapowiedziach miało być jak na pierwszym zdjęciu, a co z tego wyszło widać na drugim. Aż się chciało krzyknąć "WueSKo, wróć!!!"
Zdjęcia: Komiksowa Warszawa |
DWUTAKT
Przechodzimy do kolejnej imprezy - kameralnej, za to znacznie bardziej fan-friendly. Pełna nazwa: Festiwal Komiksu i Kultury Popularnej "DwuTakt". Czas: 30 maja 2015. Miejsce: Młodzieżowy Dom Kultury w Toruniu. Byliśmy tam obecni w nieco mniejszym składzie, a dokładniej w jednoosobowym. A jeszcze dokładniej, pojechał tylko Łamignat - tu na zdjęciu razem z Jackiem Fedorowiczem, który niezwykle ciepło wspominał Janusza Christę.
Zdjęcie: Marek Kowalski |
Najbardziej kajkoszowym punktem programu było wręczenie Złotego Pucharu, wyróżnienia im. Janusza Christy za wyjątkową aktywność w dziedzinie komiksu polskiego. Podczas poprzedniej edycji Dwutaktu to my byliśmy laureatami. W tym roku Asocjacja Komiksu w Toruniu postanowiła przyznać dwa puchary: Wojtkowi Łowickiemu (na zdjęciu obok naszego znajomego Krzyżaka) i Tomkowi Kołodziejczakowi, który odebrał statuetkę w Warszawie z rąk Pauliny Christy (tu jako Piast Kołodziej, bo strasznie marnie wyszedł na zdjęciu).
Zdjęcia: DwuTakt |
Wśród atrakcji znalazło się też... strzelanie do Hegemona. W tym miejscu chcielibyśmy ostro zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu naszego ukochanego wodza. W przyszłym roku oddelegujemy Ofermę.
Niestety, na Dwutakcie zabrakło jednego z twórców imprezy, Tomka Marciniaka. Kilka tygodni wcześniej, 16 kwietnia pożegnaliśmy go na cmentarzu parafialnym w Chełmnie. Na pogrzeb przyjechało kilkudziesięciu komiksiarzy z całej Polski, m.in. przyjaciele z toruńskiego AKT-u, z Conturu i MFKiG, ze Studia Komiks Polski i AQQ, Paulina, Wojtek. Odprowadzające Tomka tłumy, w tym liczne oficjalne delegacje (środowiska akademickie, Ormianie, większości nie udało nam się nawet zidentyfikować), uświadomiły nam jak niezwykłą był postacią i jak niewiele wiedzieliśmy o jego pozakomiksowych osiągnięciach.
Zdjęcie: Krzysztof Skrzypczyk |
Obszerne teksty poświęcone pamięci Tomka, a także jego ostatnie felietony, znajdziecie w najnowszych numerach "AKTu" i "Czasu Fantastyki". Zdecydowanie warto po nie sięgnąć.
Wojtek Obremski: pamietam, ze za malego bylismy z wycieczka szkolna w bydgoskiej drukarni. Wszedze walaly sie nieudane plansze z Czary Mary, buty sobie tym wycierali. A sam komiks byl jakis czas pozniej dostepny praktycznie wszedzie (to byl ok. 1990 r.)
OdpowiedzUsuńwojtek obremski: poprawka: oczywiscie chodzi mi o plansze nieudane TECHNICZNIE, przy druku- sam komiks byl bez zarzutu!
OdpowiedzUsuń