Interesujące są już choćby informacje o tym, że w sierpniu 1945 roku Christa rozpoczął naukę w IV klasie S.P. im. Konopnickiej w Sopocie (zawsze utrzymywał, że było to gimnazjum), że mieszkał wtedy przy ul. Helskiej 2, a jednym z jego przyjaciół był Ryszard Zieniawa, późniejszy 11-krotny mistrz Polski w judo.
Do znanego faktu zaopatrywania się w komiksy w KMPiK-u (ul. Rokossowskiego to dzisiejszy Monciak), Jóźwiak dodaje jakoby Christa przerysowywał je potem przez kalkę. Zapewne chodzi o Vaillant, tygodnik Komunistycznej Młodzieży Francji, o którym rysownik mawiał: "to była cała moja szkoła komiksu" (patrz: "Janusz Christa - wyznania spisane", str. 15). Sprawa Vaillanta jest zresztą rozwojowa i na pewno do niej wrócimy.
Natomiast zaskakująca wzmianka o próbie nakręcenia filmu animowanego oraz opis rysunkowej zabawy, jaką młody Januszek urozmaicał sobie nudne lekcje, zdają się wskazywać, że pan Tadeusz Jóźwiak to znany z opowieści Christy niejaki Tadzio - ten, który za dorysowanie Bierutowi wąsów miał trafić na rok do poprawczaka ("Wyznania spisane", str. 18). Sam Jóźwiak wcale o poprawczaku nie wspomina, możliwe więc, że to nie on, albo... że akurat tę puentę Christa po prostu wymyślił.
Książeczka harcerska Janusza Christy, rok 1948. Źródło: Grażyna Antoniewicz "W poszukiwaniu ołowianych żołnierzyków...", Polska - Dziennik Bałtycki 04.04.2008 |
Ciekawym wątkiem jest też historia "Kakaryki" - starej krypy, przerobionej przez chłopców na podobieństwo pełnomorskich okrętów (jej imię nosił później statek Kajtka i Koka). Janusz Christa wspominał o tym Bartoszowi Kurcowi w książce "Trzask prask", chociaż o marszałku Roli-Żymierskim nawet się nie zająknął. Jeszcze jedną wersję tej opowiastki znaleźliśmy w pasku z serii "Kajtek i Koko na wakacjach" (odc. 23, 1965 - komiks nie wznowiony przez Egmont). To spora niespodzianka, bo wątki autobiograficzne trafiają się w komiksach Christy niezwykle rzadko, a jedynymi znanymi nam przykładami są "Łabędź" i "Bajka dla dorosłych" - ta o kierowcy Fiata 126p.
Serdecznie dziękujemy panu Jackowi Sieńskiemu za zgodę na wykorzystanie artykułu na blogu, a Bogdanowi Ruksztełło-Kowalewskiemu z Pracowni Komiksowej w Gdańsku za znalezisko i egzemplarz gazety.
Oj takie tam znalezisko, kupiłem w kiosku i tyle ;)
OdpowiedzUsuńWiększość znalezisk jest dziełem przypadku. Z tym, że ktoś inny by znalazł i zatrzymał dla siebie :)
OdpowiedzUsuń