O "Polbidzie" wiadomo stosunkowo niewiele. Komiks miał być satyrą na zmiany ustrojowe zachodzące w Polsce. Powstało tylko pięć plansz i nie bardzo wiadomo dlaczego Christa nie dokończył projektu. Być może powodem były ciągłe przeróbki? Na poparcie tej tezy mamy dla Was prawdziwy rarytas - alternatywną wersję planszy z tego komiksu, być może jedyną, jaka zachowała się do dziś.
A tu, dla porównania, wersja ostateczna (oficjalna) z albumu Egmontu.
Christa inaczej wyjaśniał powody rezygnacji. W "Wyznaniach spisanych" tak oto opisał całą historię:
Był jeszcze taki komiks "Polbida". Przysłali mi scenarzystę z gazety. Ja się takich najbardziej boję. Facet przekonany o swoim poczuciu humoru, wiersze pisze i artykuły, takie niby humorystyczne, do śmiechu. Przysłali mi go, a on wszystko wie z góry lepiej ode mnie. Mówi, że będzie pisał scenariusz. A ja mówię:Oczywiście wszyscy znamy talent Christy do wymyślania interesujących anegdot. Nie wykluczone, że ów scenarzysta (czy też współscenarzysta) to tylko kolejna komiksowa postać stworzona przez Mistrza z Sopotu.
- Ale o czym?
- No to może pan mi podsunie.
O masz ci los, już się zaczęło. Już poznaję ciecia.
- Jak to, pan nie wie? Przychodzi pan do mnie i nie wie o czym ma być scenariusz?
- Nie, no ja przecież daję panu wolną rękę.
- Panie, ja rysować mogę wszystko.
I wreszcie wpadłem na coś i mówię:
- Zróbmy satyrę współczesnej wsi polskiej. Wiocha zabita dechami, która będzie odzwierciedlać całą naszą Polskę. I tam będziemy malowali i te wszystkie świnie, i te łapówki, i tego księżula, który tylko modli się wówczas kiedy mu zapłacisz, i bimbrownictwo. Można to ciągnąć i ciągnąć. To co, pasuje panu?
- O tak! Świetne!
- To na kiedy się umawiamy?
- Na jutro! Dla mnie nie ma sprawy. Ciach-ciach.
Przyniósł. Ja patrzę, Jezus Maria. Przecież to nie ma w ogóle sensu. Ani śmieszne, ani dowcipne, ani logiczne.
- Panie Tadziu, tu trzeba by trochę inaczej, tu inaczej.
I zacząłem mu to zmieniać. Ja patrzę, a to ja napisałem w całości. I tak mam pięć odcinków narysowanych. Do dziś gdzieś tu leżą. A umówiliśmy się, że będziemy kasę brać pół na pół. No to myślę sobie, a to weź ty się pocałuj.
Pani Magda w wersji pierwszej wyglądała zdecydowanie bardziej... męsko :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie patrząc na jej projekt w oryginalnej wersji uczciwie się zastanawiam czy nie miało być "twistu" że Pani Magda jest facetem w przebraniu. Chriście zdarzały się okazyjnie mało kobiece-kobiety z twarzy... ale nie aż tak ;) Pomaga tej tezie, że w pierwszej wersji wygląda na bardziej "kombinującą" i szemraną, a w "nowszej" wydaje się bardziej autentycznie przejęta stanem rzeki i powietrza (co oczywiście mógł przerobić by za wcześnie wszystkiego nie ujawniać). Interesujące.
Usuń~ Maciej Kur
Wcale nie jestem pewien czy wymyślona. Wiele by mogło wyjaśnić, gdyby było wiadomo dla jakiej gazety Christa miał rysować "Polbidę". Jeśli dla "Dziennika Bałtyckiego" - to "panem Tadziem" mógłby być potencjalnie śp. Tadeusz Skutnik, znany redaktor tej gazety, który znany był (także) z pisania limeryków. Nomen omen ojciec Mateusza Skutnika, też komiksiarza...Marzan.
OdpowiedzUsuńSkutnik? To byłby niezły numer :)
UsuńPierwsza wersja jest o wiele lepsza. Bardzo dziwne, że autor z niej zrezygnował. Obie wersje różnią się wyraźnie stylem. Pierwsza przypomina pod tym względem "Bajki dla dorosłych", druga narysowane od nowa fragmenty "Kajtka i Koka w kosmosie" Pierwsza wersja powstała najwcześniej w 1989 roku, kiedy zaczęły w Polsce powstawać partie polityczne ( także w stylu partii ekologicznej), które formalnie rejestrowano od jesieni 1990. A może Christa antycypował powstanie partii ekologicznych w Polsce a cała plansza została narysowana o wiele wcześniej. Nie wiem, czy są dowody wykluczające możliwość, że nieoficjalna plansza została narysowana później niż "egmontowskie"?
OdpowiedzUsuńRobert z Gdyni
Myślę, że wersja niepublikowana powstała wcześniej niż ostateczna. To jest górna część planszy nr 2, tak samo "wykatowana" jak cała plansza nr 1, w dodatku narysowana na większym formacie niż następne plansze (to widać choćby po kresce). Prawdopodobnie było to zbyt pracochłonne, dlatego Christa przeszedł na mniejszy format, uprościł kreskę tak już rysował dalej.
Usuńwg mnie pierwsa wersja jest zdecydowanie lepsza (no oże poza postacią Pani Magdy :) ). Szkoda , że ten komiks nie doczekał sie wersji ostatecznej, z humorem i kreską Pana Janusza byłaby to z pewnością obowiązkowa pozycja dla każdego, tak samo kultowa jak dzieła Barei . K.G.
OdpowiedzUsuńWygląda na to że Amerykanie słyszeli o programie kosmicznym o kryptonimie "Orion" i chcą nawiązać do twórczości Christy.
OdpowiedzUsuńhttp://nt.interia.pl/wiadomosci/news/nasa-wznawia-loty-zalogowe-w-kosmos,1754301,0,0,1,1#comments
Robert z Gdyni
Szefowa w pierwszym wariancie wygląda very very lepiej (nie wiem nawet dlaczego, tak mi się wydaje). A tak przy okazji - zamiast 'kultowy' lepiej brzmi powiedzmy 'klasyka', albo jakoś tak.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy pierwsza wersja nie powstawała z myślą o formacie\rozmiarze komiksu bliższym "Borostworom" i "Mirmiłowi w Opałach", a później Christa rozważał pójście w paski bliższe "Kajtek i Koko w kosmosie".
OdpowiedzUsuń~ Maciej Kur
To oczywiście tylko zbieg okoliczności, ale pomysł na wiochę będącą ukazaną w przekroju Polską po '89 jakoś pachnie mi Kopydłowem z serii "Spotkań z balladą".
OdpowiedzUsuńA mi pachnie klimatem książek Edwarda Redlińskiego.
UsuńRobert z Gdyni
No nie wiem. Wieś u Redlińskiego jest bardziej hm... ludowa :)
Usuń