Czy da się zrobić barszcz grzybowy bez grzybów? No właśnie - Christy bez Janusza Christy też się nie da. Wierzcie mi lub nie, ale często z uporem maniaka rozmyślam jak to będzie z tą kontynuacją "Kajka i Kokosza". Blog "Na plasterki!!!" i ten przełomowy plebiscyt mocno odświeżył mój tok myślenia. Na załączanych obrazkach daje się zauważyć, że podrabianie kreski Christy wychodzi marniej niż rysowanie KiK po swojemu. Wydaje mi się, że działa tu pewna zasada psychologiczna - jedna półkula mózgowa ogląda komiks w nowej, nieco podobnej wersji, a druga półkula porównuje to do oryginału. Efektem jest coś na kształt morskiej choroby.
Oczywistym jest fakt, że za kontynuację przygód wojów z Mirmiłowa nie zabierze się nowicjusz, który rysował jedynie po zeszytach w podstawówce, ale robią to dla rozrywki czy z innych pobudek rysownicy, mający już jakiś mniej lub bardziej profesjonalny staż. A każdy rysownik ma przecież swoje nawyki, które będzie widać nawet na choćby podobnych Chriście rysunkach. Warto dodać tutaj, że owszem - jest taka możliwość, aby ktoś narysował KiK niemal identycznie, ale to by wymagało zatrudnienia rysownika, który najpierw, przez rok lub więcej, trenowałby rysowanie w sposób identyczny jak Christa. Przecież np. u Disney'a pracują ludzie, którzy uczyli się "donaldowego" stylu i mogą się zastępować wzajemnie. Tylko powiedzmy sobie prosto w oczy - kto w Polsce zainwestuje w rysownika, który przyniesie (być może) zyski dopiero po, załóżmy, trzech latach pracy?
Kolejna rzecz - scenariusz. Stawiam konia z workiem owsa, że jeśli ktoś by nawet osiągnął kreskę Christy, to ze scenariuszem już mu tak "łatwo" nie pójdzie. Wymyślenie akcji, tekstów i humoru tej samej jakości, jaką pamiętamy z dorobku mistrza, wymaga jeszcze większego wysiłku i treningu niż rysowanie - o ile w ogóle jest to osiągalne.
Przeglądając zamieszczone w plebiscycie prace zauważyłem, że lepiej mi się ogląda komiksy rysowane kreską własną danego rysownika - genialnie to wyszło Kiełbusowi i Śledziowi! Przecież nawet jeśli Kajko i Kokosz nie są narysowani "zgodnie z oryginałem" to i tak wiadomo, że to ta sama para - mają te swoje czapeczki, hełmy, jeden gruby, drugi mały itd. A przy tym unikamy tego opisanego wyżej konfliktu półkul mózgowych. Podobnie ze scenariuszem, przecież też można wnieść tutaj coś nowatorskiego, ale zachowując charakterystykę postaci. Czy wszystko musi się dziać dookoła wałów Mirmiłowa i warowni Zbójcerzy? Już sam Mistrz w "Mirmile w opałach" wniósł świeży powiew dodając wątki gospodarczo-polityczne. Albo czy Kajko i Kokosz z racji swojej epoki nie mogliby uczyć trochę historii np. zaciągnąć się do drużyny Mieszka I, a potem pojawiać się w kolejnych epizodach naszych dziejów? Tytus Romek i A'Tomek uczyli bawiąc, czy nie jest to myśl, aby Kajko i Kokosz bawili ucząc? Już to widzę - w podręcznikach do historii pomoce dydaktyczne w postaci komiksu z KiK! Mam nadzieję, że kiedyś to się spełni i będę mógł kolekcjonować "Kajka i Kokosza" w różnych wersjach rysunkowych. Przecież w Hollywood tak się dzieje - powstają "rimejki" starych filmów, ale nie grają w nich ci sami aktorzy.
I na koniec nie mogę pominąć czegoś równie ważnego - Christa to nie tylko "Kajko i Kokosz", ale i "Kajtek i Koko", "Gucek i Roch"... czy to nie daje nam do myślenia?
Marek Regner
Fajnie że inicjatywa zespołu Na Plasterki przynosi wymierny skutek, czego przykładem jest głos Marka. W dużeeej części podpisuję się pod tym co napisał, a kwestia o trenowaniu rysownika przez wydawcę... nie wiem jak to zrobił, ale wyjął mi ją z ust kiedy ją przedstawiałem właśnie jakiemuś wydawcy! hi hi
OdpowiedzUsuńAutor ma wiele racji w tym co napisał. Nie wierze, że znajdziemy u nas kogoś, kto w 100% będzie w stanie kopiować Christę i chyba rzeczywiście nie ma sensu. Rynek zawodowych komiksiarzy praktycznie nie istnieje. Po prostu nie ma z czego wybierać. Chyba, że wyskoczy nagle skądś jakiś Małysz ;) Christa przyzwyczaił nas do bardzo precyzyjnej kreski. Bohaterowie zawsze mają nienaganne proporcje i wyglądają z każdego "rzutu" tak samo. Nigdy nie są pokrzywieni, pokraczni czy zezowaci. Kontynuator serii powinien dysponować "czystą" i precyzyjną kreską. Dlatego najlepiej, jak na razie wygląda kandydatura Ciaciucha. Oczywiście chętnie zobaczyłbym propozycje Maćka Mazura :) Ciaciuch rysuje po swojemu, ale w stylu pasującym do przygód KiK. Dobrym przykładem kontynuacji są albumy z Lucky Lukiem, które powstały po śmierci Morrisa. Rysownicy kontynuujący serie rysują bliżej lub dalej oryginału, ale mieszczą się w pewnych ramach. Ciaciuch praktycznie jest gotowy, żeby rysować kontynuacje. Musiałby trochę popracować nad precyzją, bo mam wrażenie, że postacie w ołówku wyglądają lepiej niż w tuszu. Kajko ma zeza itd. Oczywiście również chętnie zobaczyłbym raz do roku album z 4-5 krótszymi historiami rysowanymi przez rożnych autorów w ich stylach :)
OdpowiedzUsuńNo to rysownika już mamy :) Wystarczy tylko, żeby Ciaciuch (swoją drogą też mi się podoba) podpisał kontrakt z Egmontem, podciągnął jeszcze przez rok (oczywiście na kontrakcie) kreskę i można śmiało wyczekiwać premiery nowego albumu KiK. Tyle, że to czekanie może przeciągnąć się o następną dekadę, bo ze scenarzystą zadowalającym wydawcę i czytelników będzie ten sam ambaras :)
OdpowiedzUsuńHola, panowie! Nie tak prędko. Plebiscyt się jeszcze nie zaczął, nawet nie zaprezentowaliśmy wszystkich kandydatów. Dajcie szanse demokracji.
OdpowiedzUsuń