
Jesteśmy w końcówce lat 70., a o niektórych krajach nawet nie wspomniałem. Nie znaczy to, że nie było tam komiksów typu "dawno i nieprawda". Owszem, były - tylko nie aż tyle, żeby udało się je zebrać w osobne odcinki. Mam nadzieję, że czytelnicy z północy, południa i środka Europy nie obrażą się za ten dzisiejszy zbiorczy artykuł. Na pocieszenie dodam, że w taki sam sposób potraktowałem mój własny kraj i mojego ulubionego "Kajka i Kokosza".
Turcja
Zacznę od rynku, którego w tym zestawieniu w ogóle się nie spodziewałem, ale który okazał się wyjątkowo wdzięczny do zbadania, pomimo bariery językowej. Tureccy fani na potęgę wrzucają do sieci informacje o ulubionych komiksach oraz skany całych serii, w czym bardzo przypominają hiszpańskich i brytyjskich kolegów.
Zachodnie komiksy wydane w Turcji w latach 50. i 60. A oto słowniczek: Sipru = Spirou, Küçük Prens = Johan et Pirlouit, Aster = Asterix, Red Kit = Lucky Luke, Tenten = Tintin. |
![]() |
Oryginalne tureckie komiksy ukazywały się jeszcze przed wojną, gdy w użyciu był alfabet arabski. Po wojnie Turcy szybko zaczęli nadążać za rynkiem zachodnim - mieli własne paski w gazetach, własne zeszytówki i własne magazyny komiksowe. Wśród rodzimych produkcji moją uwagę przyciągnął wizjonerski strip "Afrodit", narysowany przez jednego z największych tureckich komiksiarzy, Turhana Selçuka. Nietypowe jest tu właściwie wszystko: pionowy układ kadrów, hybrydowa forma (dymki i podpisy), realistyczno-groteskowe rysunki, odważna erotyka, czy nieliniowa narracja - a wszystko to na długo przed Druilletem i Moebiusem. Komiks z założenia zrywał z konwencją przygodową i nie przypadł do gustu czytelnikom.
Dwa lata później Selçuk wrócił do tematu. Wyjął z "Afrodit" jedego z bohaterów i stworzył wokół niego kultową sagę pt. "Abdülcanbaz" o dżentemenie ze Stambułu, podróżniku między światami i pogromcy chaosu. To jakby wcześniejsza (!) wersja multiwersum Micheala Moorcocka, w którym ten sam Wieczny Wojownik raz jest angielskim zabójcą Jerry Corneliusem, a innym razem Elrykiem albo Hawkmoonem. Piszę o tym wyłącznie dlatego, żebyście nie lekceważyli komiksów znad Bosforu.
Przejdźmy teraz do bardziej komercyjnych projektów typu "dawno i nieprawda". Pierwszy ukazał się w satyrycznym piśmie "Gırgır" i rozgrywa się w czasach wypraw krzyżowych, nie wiem tylko skąd tam się wziął znany austriacki malarz. A propos, "Gırgır" wychodził w latach 1972-1993, został reaktywowany w 2008, a w 2017 władze zamknęły go za karykaturę proroka Mojżesza.
Kolejne dwa eksponaty pochodzą z magazynu komiksowego "Kara Murat", a narysował je Mesut Ekener. Tu już wyraźnie widać wpływy Asteriksa, jest nawet Falbala i ikoniczne spadające buty.
I jeszcze jeden segment tureckiego rynku - pisemka dla dzieci. Łatwo je odróżnić, bo wszytkie miały w tytule słowo "çocuk" (dziecko). Szczególnie polecam drugą fiszkę, mimo że dostała kciuk w dół. Komiks ten stworzył Vehip Sinan, bardzo płodny rysownik, którego prace jeszcze zobaczycie, i to z kciukiem w górę.
Szwajcaria
Słyszeliście kiedyś o szwajcarskim Asteriksie? Ja też nie, a jednak istnieje. Ukazał się rok po pierwszym niemieckojęzycznym wydaniu "Asteriksa u Helwetów" (Ehapa Verlag), okoliczności były więc analogiczne jak w Hiszpanii, tylko efekt okazał się mniej spektakularny. Akcja komiksu rozgrywa się w średniowieczu z mocnymi anachronizmami (patrz: pomnik Napoleona). W ostatnim, drugim tomie pojawia się Zygfryd, Brunhilda i zapowiedź wyprawy do kariny wikingów... tzn. niedoszłej wyprawy.
Grecja
Szperanie po greckim internecie to droga przez mękę, ale coś znalazłem. Zacznijmy od komiksu w klimatach bizantyjskich pt. "Pantechnis". Były przymiarki, żeby na jego podstawie nakręcić serial animowany. Skończyło się na pilocie.
Trochę byłem zdziwiony, że "Asteriks na igrzyskach olimpijskich" (1968) nie sprowokował Greków do chociażby jednej podróby. I tu niespodzianka, bo efekt "profilowanego albumu" jednak zadziałał, ale z dużym poślizgiem i nie w formie komiksu, tylko... ilustracji do książki pt. "Antyczni frajerzy" (tłum.: ChatGPT).
Na forum GreekComics jest długi wpis na ten temat, a w nim porównanie rysunków Antonópoulosa z olimpijskim tomem "Asteriksa". Książka była ponoć przedrukiem ilustrowanych opowiadań z magazynu "Fantazja i emocje" (1960), łatwo jednak policzyć, że "najciekawsze" obrazki musiały powstać o wiele później.
Portugalia
Stąd też niewiele udało mi się wycisnąć, może dlatego, że Asteriks i Obeliks niegdy nie byli w Portugalii (w następnym tomie ma się to zmienić). Moim najstarszym znaleziskiem jest "Tónius o Lusitano" z miejscowej mutacji tygodnika "Spirou". Tom drugi podobno nie mógł znaleźć wydawcy, dlatego najpierw trafił na rynek holenderski, belgijski i fiński, a dopiero potem ukazał się w ojczyźnie. Dziś Portugalczycy są dumni z Tóniusa i wcale nie mają mu za złe asteriksowych korzeni. Przyznam, że takie podejście bardzo mi się podoba. Jeśli chcecie na własne oczy zobaczyć jak Galowie Wizygoci walczyli z Rzymianami Maurami, klikajcie w ten link.
Szwecja
Bardzo liczyłem na jakieś szwedzkie komiksy inspirowane "Asteriksem i Normanami" (1966), ale się przeliczyłem. Za to już w pierwszym numerze magazynu "Svenska Serier" (1979) natknąłem się na dwa długodystansowe projekty typu "dawno i nieprawda": jeden o Robin Hoodzie, drugi o historii na wesoło. Spokojnie, wikingowie też się pojawią, tylko trochę później.
Dania
O dziwo w Danii też zaczęło się od Robin Hooda, z tym że platonicznie, ponieważ komiks Freddy'ego Miltona (1970) przeleżał cztery dekady w szufladzie.
W tej sytuacji palma pierwszeństwa należy się ... [werble] ... wikingom (nareszcie!) z monumentalnej "Valhalli". Saga autorstwa Petera Madsena była gigantycznym sukcesem. Tłumaczono ją na 9 języków, dostała też pełnometrażową animację, film fabularny i literackie spin-offy o trollu Pajko (!). Sam komiks wygląda jak połączenie "Kajka i Kokosza" z "Thorgalem", dwóch mega-popularnych w Polsce serii, może więc warto zainteresować nim naszych kochanych wydawców?
Ostatni w tym odcinku komiks (a przy okazji najstarszy) dorzuciłem kiedyś do innego posta, więc jeśli ktoś już o nim czytał, może w tym miejscu zakończyć lekturę.
Fyrtårnet i Bivognen (w skrócie Fy & Bi) byli gwiazdami przedwojennych duńskich filmów slapstickowych. Znani byli na całym świecie, choć nikt nie potrafił powtórzyć ich imion. W Europie mówiono o nich Pat i Patachon, a w PRL-u Wicek i Wacek. Publikowana w Danii komiksowa wersja ich wygłupów liczyła 46 zeszytów (1923-1968), z czego jeden, o numerze 29, rozgrywał się w starożytnym Rzymie.
W latach 1933-1951 (z wojenną przerwą) łódzki "Express Ilustrowany" również drukował przygody Fy & Bi, tylko zupełnie inne, ponieważ wymyślał i rysował je Łodzianin, Wacław Drozdowski. Po jego śmierci serię jeszcze przez dwa lata kontynuowali redakcyjni koledzy. A zatem naginając lekko rzeczywistość, można powiedzieć, że "Fyrtårnet og Bivognen" był częściowo komiksem polskim :)
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz wstawić w komentarzu działający link, zrób to w html-u. Powinno to wyglądać tak:
<a href="ADRES_LINKU">TWÓJ TEKST</a>
Podobnie robi się pogrubienie (bold):
<b>TWÓJ_TEKST</b>
i kursywę:
<i>TWÓJ_TEKST</i>
Powodzenia!