
Hiszpańska scena komiksowa początkowo w ogóle nie zareagowała na pojawienie się "Asteriksa" (patrz: odcinek 17). Sprawy nabrały tempa dopiero, gdy Uderzo z Goscinnym wysłali swoich Galów na Półwysep Iberyjski (1969), a właściwie kiedy barcelońska Bruguera wydała album "Asterix en Hispania" (1970). Nie wiem czy Hiszpanie poczuli się sprowokowani, czy może mile połechtani, w każdym razie już rok później powstał nie jeden, ale dwa "hiszpańskie Asteriksy"! I to wcale nie było ostatnie słowo.
W kategorii el Astérix español największy rozgłos zdobył "Héctor y los Almogávares" (tu: integral), narysowany w europejskim stylu przez genialnego Chiqui de la Fuente. Seria początkowo wychodziła w dwutygodniku "Trinca", skąd trafiła m.in. do Francji, Niemiec i Portugalii, natomiast ostatnie tomy ukazały się w magazynach Bruguery już w latach 80. W międzyczasie należący do konkurencyjnej Valenciany tygodnik "Jaimito" wypuścił własną podróbę "Héctora" pt. "Alex", liczącą 80 plansz.
Skoro już jesteśmy przy podróbach, to w roku 1971 na łamach "Jaimito" wystartował (i zaraz się skończył) komiks znacznie bardziej asteriksowy od "Héctora", zatytułowany "Los Celtas" (Celtowie). Historyjka miała typowo hiszpańską kreskę i krótkie epizody, a cytaty z Uderzo aż waliły po oczach. Autor serii, znany jako Grema, miał już doświadczenie w takim recyklingu, np. 10 lat wcześniej napisał scenariusz hiszpańskiej kopii "Lucky Luke'a", także dla "Jaimito". W ogóle odnoszę wrażenie, że to nie twórcy, tylko wydawnictwo z Walencji inicjowało wszystkie te mockbustery, jak nie przymierzając studio filmowe The Asylum.
"Lucky Luke" (Morris), "Montana Joe" (Grema & Gorris), "Binio Bill" (Jerzy Wróblewski) |
![]() |
A teraz crème de la crème dzisiejszego odcinka: "Los Hunos y los otros". Sprawdźmy: jest mały i duży barbarzyńca? Jest. Rzymianie? Obecni. Cytaty? Są, ale nienachalne. Piękne rysunki? No cóż, nie ma... ale w tym wypadku zupełnie to nie przeszkadza. Palopowi udało się stworzyć komiks asteriksopodobny idealnie wręcz skrojony pod ówczesny rynek hiszpański. Nic dziwnego, że seria osiagnęła imponujące rozmiary 300 plansz, szkoda tylko, że nigdy nie wydano ich w albumie.
Pozostałe komiksy prasowe z dzisiejszego odcinka nie różniły się zbytnio od tych, które omawiałem poprzednio albo jeszcze wcześniej. Tematyka rycerska dalej wałkowana była na okrągło, i tylko w rysunkach dostrzec można pewną europeizację, szczególnie w Bruguerze ("Pulgarcito", "Zipi y Zape").
W pogoni za europejską kreską absolutne mistrzostwo osiągnęli bracia Fresno. Stworzona przez nich seria "Historietas de la historia" graficznie ma w sobie styl, rozmach i precyzję Uderzo, chociaż w założeniach fabularnych stoi tak daleko od Asteriksa, jak tylko się da. Jest to bowiem pierwszy w tym zestawieniu komiks edukacyjny, będący zapowiedzią nowego trendu, kiełkującego głównie w krajach Europy Południowej.
Komiksy omawiające historię z pozycji nauczyciela stały się istną plagą na początku XXI wieku. Piszę o pladze, ponieważ coraz częściej lekceważono w nich nie tylko warstwę przygodową, ale i wizualną. W rezultacie powstało sporo słabych projektów, które w ogóle nie powinny ukazać się drukiem, gdyby nie samorządowe fundusze na promocję. W kolejnych postach znajdziecie sporo takich przykładów, a tymczasem wracamy do Hiszpanii.
Na dwóch ostatnich fiszkach mamy pewną nowość na rynku iberyjskim, a mianowicie pozycje wydane od razu w formie albumowej, z pominięciem prasy. "Faraon Sicodelico" ukazał się w ramach skromnej serii "ClasiComic", natomiast "Maravillas de la literatura" był potężnym cyklem, składającym się z 16 komiksowych adaptacji z rysunkami samego Chiqui de la Fuente.
Aha, zapomniałem dodać, że w 1975 roku umarł generał Franco i kraj zaczął wracać na ścieżkę demokracji. A potem skończyła się cenzura.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz wstawić w komentarzu działający link, zrób to w html-u. Powinno to wyglądać tak:
<a href="ADRES_LINKU">TWÓJ TEKST</a>
Podobnie robi się pogrubienie (bold):
<b>TWÓJ_TEKST</b>
i kursywę:
<i>TWÓJ_TEKST</i>
Powodzenia!