wtorek, 24 czerwca 2025

Włochy 1941-1962

«« ODCINEK 8 »»

Komiksy hiszpańskie i brytyjskie imponowały skrótowością i pomysłami, frankofońskie - zawodowstwem i epickim rozmachem, a włoskie... We włoskich można się po prostu zakochać. Włosi to nie tylko najlepsi na świecie styliści samochodów, ale też giganci cartoonowej kreski, a dla takich artystów jak Benito Jacovitti, Gino Gavioli, Max Bunker czy Giorgio Cavazzano (doskonale znany wielbicielom Myszki Miki) trudno znaleźć lepsze określenie, niż wizjonerzy.

Aż dziw bierze, że przed wojną komiks we Włoszech miał pod górkę. Wraz z objęciem rządów przez faszystów w 1922 roku popkultura skręciła ku wartościom konserwatywnym i patriotycznym, pisma dziecięce zamiast bawić zaczęły nauczać i pouczać, komiksy uderzyły w tony patetyczne i nawet Myszce Miki usuwano dymki, zastępując je bardziej odpowiednimi dla młodzieży podpisami. W 1938 roku Mussolini zablokował import historyjek obrazkowych (za wyjątkiem Disneya, którego był wielkim fanem), zaś trzy lata później oficjalnie zakazał używania dymków. Prakomiksy tak mocno zakorzeniły się w Italii, że "Corriere dei Piccoli" jeszcze w roku 1962 publikował wierszowane historyjki (choć już nie musiał), tyle że nie dla dzieci i z nowoczesnymi rysunkami Leone Cimpellina.

Pewnie nawet nie zwróciliście uwagi, że w prezentowanych powyżej komiksach Jacovittiego naprawdę nie ma dymków. Plansze wyglądają prawie normalnie, ale tylko dzięki temu, że rysownik umieścił podpisy wewnątrz kadrów, a nie pod nimi. Technicznie są to więc prakomiksy, które udają komiksy (pisałemm o tym w artykule "Komiks - literatura dla leniwych". Dopiero po wojnie Jacovitti pokazał prawdziwe pazury, wypracował własny styl, balanujący między Otto Messmerem a wczesnym gumowym Disneyem, i stał się kimś w rodzaju włoskiego Tadeusza Baranowskiego.

Pod koniec lat 40. format tabloidu był już mało atrakcyjny dla dzieci, zaczęto więc szukać tańszej i bardziej rozrywkowej alternatywy. Pierwszy ruch wykonało wydawnictwo Mondadori, drastycznie redukując wielkość magazynu "Topolino", czyli włoskiej wersji "Gazetki Miki". Na poniższym diagramie widać skalę tej miniaturyzacji: nr 1 to oryginalna gazeta (giornale) z lat 1932-1949, nr 2 to paski komiksowe 17x8 cm (albi tascabili) z lat 1948-1952, zaś nr 3 to wydanie kieszonkowe (libretto), które zastąpiło tabloid w roku 1949 i obowiązuje do dziś.

Wielu wydawców poszło tym samym tropem. Kieszonkowe pisemka z wesołymi komiksami stały się nowym włoskim standardem. Były o połowę mniejsze od magazynów hiszpańskich, za to znacznie grubsze. Zawierały jedną długą historyjkę albo kilka krótszych, niekoniecznie z tymi samymi bohaterami. No i miały tylko trzy rzędy kadrów, przez co łatwo je rozpoznać na skanach. Niestety format zeszytowy nie szedł w parze z typową dla włoskich cartoonistów finezją, przynajmniej na początkowym etapie.

Zmiana formatu i stylistyki nie wpłynęła natomiast na tematykę. Włosi nadal uwielbiali mitologię i wielką literaturę. Na kilku następnych fiszkach rozpoznacie wątki "Odysei" Homera, "Boskiej komedii" Dantego, "Fausta" Goethego, "Rolanda zakochanego" Boiarda i "Ali Baby" braci Grimm. Niektóre z tych komików ocierają się o adaptacje, co teoretycznie wyklucza je z kategorii D&N.

Kieszonkowy "Topolino" odniósł tak wielki sukces, że wydawca stopniowo zwiększał jego częstotliwość i objętość. Pomiędzy rokiem 1952 i 1960 magazyn z 48-stronicowego miesięcznika rozrósł się do 100-stronicowego tygodnika. Łatwo policzyć, że zapotrzebowanie na komiksowy "kontent" wzrosło w tym czasie aż 9-krotnie! Ponieważ amerykański licencjodawca nie nadążał z materiałem, Mondadori musiało zatrudnić lokalnych twórców. W roku 1968 komiksy włoskie zajmowały już 60% pisma i liczba ta stale rosła. Na początku lat 70. Włosi rysowali więcej disneyowskich komiksów niż Amerykanie (również na eksport), a firma Creazioni Walt Disney S.A.I. w zasadzie uniezależniła się od centrali w USA, także w sensie programowym i artystycznym.

Piszę o tym wszystkim nie dlatego, żeby zarzucić was zbędnymi informacjami, tylko żeby zwrócić uwagę, iż obok "normalnych" europejskich komiksów istnieje cały ogromny obszar komiksów disneyowskich, które nie są już komiksami amerykańskimi, mimo że wykorzystują gotowe postacie stworzone za oceanem. Nie wliczałem ich do statystyk w artykule "Na tropach śladów", co nie znaczy, że ich nie skatalogowałem i nie policzyłem. Wrócę jeszcze do tego tematu, a na razie tylko go sygnalizuję i dla przejrzystości innym kolorem oznaczam fiszki z komiksami Disneya.

C.D.N.

2 komentarze:

  1. Cokolwiek z tych wczesnych komiksów, nie tylko włoskich, zostało opublikowane w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko dwie historyjki Disneya z 1958 i 1962. Z pozostałych nic.

      Usuń

Jeśli chcesz wstawić w komentarzu działający link, zrób to w html-u. Powinno to wyglądać tak:
<a href="ADRES_LINKU">TWÓJ TEKST</a>
Podobnie robi się pogrubienie (bold):
<b>TWÓJ_TEKST</b>
i kursywę:
<i>TWÓJ_TEKST</i>
Powodzenia!