środa, 10 sierpnia 2022

Życie zaczyna się po pięćdziesiątce

Dzisiejszy uroczysty wpis pozwolę sobie zacząć od kilku cytatów, które już dawno zdążyły wejść do klasyki: "Wiwat srebrny jubileusz!", "Niech co...? Niech żyje!" i oczywiście "Wzruszenie odbiera mi mowę". Trudno w to uwierzyć, ale właśnie mija pół wieku od narodzin Kajka i Kokosza, najsłynniejszych bohaterów polskiego komiksu (no dobrze, Koziołek-Matołek i Tytus też są na swój sposób najsłynniejsi). Chcąc być precyzyjnym, powinienem napisać, że mija co najmniej pół wieku, bo przecież zanim Kajko i Kokosz zaistnieli publicznie, narodzili się w głowie swojego twórcy, Janusza Christy, który najpierw musiał ich sobie wyobrazić, potem naszkicować, wymyślić im jakieś przygody, narysować pierwszych sześć odcinków i zanieść je do redakcji, żeby gazeta miała co publikować przez cały następny tydzień. Ponieważ jednak nie wiemy jak długo trwał ten proces, w PRL-u określany sloganem "od pomysłu do przemysłu", umówmy się, że za datę narodzin przyjmiemy 10 sierpnia 1972 roku, czyli dzień, w którym w gdańskiej popołudniówce "Wieczór Wybrzeża" ukazał się PIERWSZY odcinek PIERWSZEGO komiksu z ich udziałem. Możemy nawet doprecyzować, że było to około godziny 13:00, bo o tej właśnie porze do trójmiejskich kiosków docierały z drukarni pierwsze egzemplarze dziennika (stąd określenie "prasa popołudniowa", dziś nieużywane). Ów legendarny pierwszy odcinek wyglądał tak:

Jak widzicie, historyjka wcale nie przypominała "Kajka i Kokosza" z dzisiejszych albumów - była czarno-biała i miała klasyczną formę gazetowego paska. Ci z Was, którzy nie czytali jeszcze "Złotej Kolekcji" mogą tych rysunków w ogóle nie znać, ponieważ w wersjach albumowych zawsze były pomijane. Tytuł "Złote prosię" też może Wam nic nie mówić, bo po latach Christa osobiście usunął z wszystkich dymków słowo "prosię" za pomocą żyletki. Uspokajam więc, że nie jest to żadna zaginiona opowiastka, tylko komiks znany później jako "Złoto Mirmiła", a ostatecznie jako "Złoty puchar".

A GDZIE KAJKO I KOKOSZ?
No właśnie, gdzie? Ci dwaj goście na statku to przecież nie są żadni woje, ale jacyś marynarze. Nawet nie "jacyś", tylko bardzo sławni - to Kajtek i Koko, bohaterowie komiksowych pasków, które Janusz Christa rysował dla "Wieczoru Wybrzeża" przez 14 lat, zanim w końcu wymyślił Mirmiłowo. We własnych osobach Kajko i Kokosz pojawili się dopiero następnego dnia, w drugim odcinku "Złotego prosięcia" (także niewznawianym), jako... bezimienne cienie. Tzn. my wiemy, że są to Kajko i Kokosz, natomiast w 1972 roku czytelnicy popołudniówki nie mieli jeszcze o tym pojęcia.

WYJŚCIE Z CIENIA
Żeby poznać imiona bohaterów i obejrzeć ich sobie z bliska, czytelnicy musieli czekać aż do odcinka ósmego z 18 sierpnia 1972 roku. Wtedy okazało się, że rzekomi praprapradziadkowie wyglądają dokładnie tak samo, jak Kajtek i Koko, tylko ubierają się bardziej eko. Autor twierdził później, że są to te same postacie, przeniesione o jakieś tysiąc lat wstecz. A skoro te same, to może kolejne rocznice powinniśmy liczyć od pierwszego paska z przygodami Kajtka i Koka (18 listopada 1961) albo samego Kajtka-Majtka (15 września 1958)? No nie, wtedy Kajko i Kokosz mieliby 64 lata i za rok mogliby przejść na emeryturę, a tego byśmy przecież nie chcieli.

ZNAJDŹ 10 SZCZEGÓŁÓW
Widocznego powyżej obrazka też nie ma co szukać w zeszytowych wersjach "Złotego pucharu". Jest tam nieco inna jego wersja, przerysowana przez Christę na potrzeby pierwszego albumowego wydania KAW-u z 1985 roku, tego na żółtym papierze (w rzeczywistości papier był biały, a żółty kolor nadrukowano z bliżej nieznanych powodów). Jak widać poniżej, Kajko i Kokosz po face-liftingu wyglądali równie dobrze jak 13 lat wcześniej, a może nawet lepiej.

JAK DOBRE WINO
W ogóle Kajko i Kokosz im byli starsi, tym piękniejsi. W 2004 roku Tomasz Piorunowski dodał im kolorki, wyręczając w tej żmudnej robocie sędziwego już Christę. W ten sposób "Złoty puchar" zaczął wreszcie przypominać późniejsze, barwne tomy serii i mógł zostać wznowiony w ramach ujednoliconej edycji Egmontu. Kolor położony został na sposób staroświecki, tzn. ręcznie, tuszem na blaudrukach. Jest to w zasadzie wersja ostateczna tego kadru... ale nie ostatnia!

POWRÓT DO KORZENI
Ostatnią (przynajmniej na razie) wersję przygotował w ubiegłym roku Arkadiusz Salamoński, a znajdziecie ją w pierwszym tomie "Złotej Kolekcji". Wersja ta jest najnowsza, a zarazem najstarsza - łączy oryginalny gazetowy rysunek (tzw. kreskę) z roku 1972 z komputerowym kolorem, wzorowanym na palecie Tomasza Piorunowskiego, który z kolei naśladował oryginalną kolorystykę Janusza Christy. Wiem, wiem, trochę to skomplikowane. Mówiąc w skrócie: pierwszy kadr z Kajkiem i Kokoszem zatoczył po 50 latach pełne koło i dziś znów możemy go oglądać w pierwotnej formie, tyle że lepszej, bo kolorowej.

Kilka lat temu jeden z naszych czytelników zaproponował, żeby imieniny Kajka i Kokosza obchodzić 18 sierpnia, na pamiątkę dnia, w którym po raz pierwszy padły imiona naszych ulubionych bohaterów. Jestem gorącym zwolennikiem tego pomysłu. W ten sposób fani mieliby co świętować każdego roku, a nie tylko co okrągłe 10, 25 albo raczej co 50 lat. Nie ukrywam, że jest w tym trochę prywaty, ponieważ w moim wieku mam już w zasadzie pewność, że następne 50-lecie serii (czyli w sumie stulecie) będę obchodził w towarzystwie Janusza Christy.

OD POMYSŁU DO PRZEMYSŁU
Skoro padło już dziś to hasło, warto nadać mu nową treść i uświadomić sobie jaką drogę przebyli Kajko i Kokosz. Karierę zaczynali w głębokim PRL-u jako atrakcja lokalnej popołudniówki, a dziś ich przygody oglądają widzowie Netflixa na całym świecie. Do tego dochodzą komiksowe kontynuacje, gry komputerowe, planszówki, puzzle, figurki, spektakle teatralne, wystawy, integrale, napoje, kalendarze, lektura szkolna, znaczek pocztowy, słuchowisko, płyta itp. itd. Oczywiście, że słowo "przemysł" jest tu sporym nadużyciem - żyjemy przecież w Polsce, gdzie komiks jako produkt popkultury podobno się nie przyjął - ale pokażcie mi inną krajową serię, która może się pochwalić takim dorobkiem. Koziołek-Matołek i Tytus? Wolne żarty.

Taki banerek będzie od dziś witał czytelników bloga.
A to nasz poprzedni banerek. Tys pikny.

8 komentarzy:

  1. Jako fan Tytusa muszę zaprotestować 😉 dorobek Tytusa jest nieco skromniejszy, ale wiele do Kajka mu nie brakuje. Nie przypominam sobie puzzli, ale były kubki, koszulki, były integrale, gra planszowa, podstawki pod kubek i inne gadżety, był film i serial dla TVP, audiobooki i przedstawienia teatralne, a na marsie jest nawet skała nazwana po naszym uczłowieczającym się szympansie 🙂 Ptaszki cwierkaja, że ma być nowy serial animowany z Tytusem i wtedy obie serie będą już szły łeb w łeb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytus na pewno ma więcej ksiąg niż Kajko (i to bez liczenia tych historycznych) Popularnościowo bym się kłócił, że jest bardziej rozpoznawalny, podobnie jak jego autor (każdy nawet jak czytał dekady temu odruchowo kojarzy Tytus = Papcio Chmiel. Z moich obserwacji częstotliwość rozpoznawania Kajka u przeciętnego Kowalskiego jest już nieco mniejsza) Mimo to jakby zestawić "francyzy" to Kajko pewnie troszkę przebija Tytusa pod względem rzeczy co powstały "w koło" choć Tytus trochę też tego miał (figurki, planszówki, kubki, sztuki teatralne) Kajko ma serial, a Tytus film i dwa szorty i nadchodzący film i serial... z kolei zaraz Kajko będzie miał aktorski. Za to na pewno uważam, że oba przerosły Matołka, z którym - z tego co mi wiadomo - w ostatnich latach nic konkretniejszego się nie dzieje. Są nagrody po nim nazwane, Tisotoys miało figurki i ludzie co dorastali z serialem pewnie umieją zanucić melodyjkę i tyle. Matołek może utarł się bardziej jako jakaś ikona którą bardziej kojarzą jak hasło - wiedzą jak wygląda i że szukał Pacanowa, ale jak kogoś spytać by opowiedział "A co przeżył i co widział" to raczej z głowy co się działo w komiksie czy serialu nie opowie. Ale też nie widzę sensu się licytować. Za równo Kajko jak i Tytus mają się dobrze i (poza twórczością Baranowskiego) to komiksy z PRL-u co przetrwały próbę czasu, w tym sensie, że "żyją ciągle".

      Tymczasem co do naszych wojów to życzę Wszystkiego najlepszego! Aby jeszcze długo inspirowali nowe pokolenia, marka rosła w siłę i wielu przygód - jak nie na ekranie, to na deskach teatru! :)

      Usuń
    2. W sensie Kajko jest ciągle bardzo rozpoznawalny, po prostu Christa nie był tak medialny jak Papcio (pomaga fakt, że jego "persona" była integralna z jego komiksami w których od czasu do czasu się pojawiał)

      Usuń
    3. Ja z tym Koziołkiem-Matołkiem to całkiem serio pisałem. Naprawdę uważam, że jest to jeden z najpopularniejszych komiksów w Polsce. Znają go chyba wszyscy - pewnie dlatego, że jest taki mało komiksowy i w sumie robi za książeczkę dla dzieci. Poza tym to chyba jedyna seria, która ma własne stacjonarne muzeum, a gadżety z Koziołkiem kupicie w każdej budzie z pamiątkami w Polsce. No jest to evergreen, nie ma co zaprzeczać.

      Usuń
    4. Ja się domyślam, że było na serio i ja się zgadzam, że jest rozpoznawalny choć mam wrażenie, że ludzie go kojarzą mniej z książeczko-komiksów, a bardziej jako ikonę Polskich dobranocek stawiając obok Bolka i Lolka, Reksia czy Pomysłowego Dobromira (co nie mówię, że to źle - Popeye też ludzie bardziej kojarzą dzięki kreskówce choć komiks lepszy). Poza figurkami od Tisotoys nie kojarzę bym widywał z nim gadgety... Była kiedyś gra (coś w stylu "Koziołek Matołek uczy matematyki") i przewinęły mi się jakieś pluszaki.. Ale oczywiście może muszę się rozglądać dociekliwiej. Świętej Pamięci "STUDIO MINIATUR FILMOWYCH" w którym pracowałem swego czasu, miało projekt wskrzesić popularność Matołka Filmem pełnometrażowym ale z tego co kojarzę projekt wygasł już dawno.

      Usuń
  2. Tak w sumie, to uwaga w nawiasie – wiem, że masz na myśli Papcia Chmiela – doskonale się odnosi do Christy. Pojawiał się w swoich komiksach (choćby w pasku otwierającym to wspomnienie Kaprala), był medialny, bo i on błaznował publicznie, tak zaczynał przecież karierę, a osobowość autora – bajarza, gawędziarza, sowizdrzała – bardzo pasowała do takiego średniowiecznego klimatu Kajka i Kokosza, gdzie więcej fanfaronady niż prawdziwych opałów.

    A okolicznościowy wpis jak zwykle ciekawy, dziękuję!

    Arek z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czułem, że ktoś to wytknie ale nie chciałem przy każdej myśli dawać gwiazdkę z rozwinięciem - co innego jak Christa garstkę razy umieścił siebie w komiksach dla jednego kadru (w przypadku Kajka i Kokosza to ów przykład co podałeś i dla spostrzegawczych i był przez lata zresztą wycięty i nieznany światu, więc jeśli nie liczyć symbolicznego krasnoludka na ostatniej stronie "Mirmiła w Opałach" co był w swojej najbardziej ikonicznej serii jako postać nieobecny) a co innego Papcio Chmiel, który umieszczał siebie w komiksach czasem w sporych rólkach, jako bardzo wyrazista postać, gdzie wprost było powiedziane, że jest autorem i niczym dobry Pan Bóg interweniuje w przygody swoich bohaterów. Papcio Chmiel (postać) stał się na tyle integralną postacią serii, że gdy Tisotoys wydało zabawki to miał tam swoją zabawkę - choć figurki poskąpiono profesorowi T.Alentowi czy pojawia się w jednym z dwóch animowanych szortów. Chodzi mi oto, że jednak jest różnica, gdy autor pojawiający się jako postać jest integralną częścią serii. A i nie zapominajmy, że większość książeczek była opatrzona jego esejami od agencji Hi hi. Tak, Christa też w paru komiksach jakieś posłowie załączył ale niestety późniejszych wydaniach ich poskąpiono. To miałem na myśli - to jak charakter się przekładał na styl to dla mnie osobna kwestia ;)

      I by nie było - ja w niczym nie ujmuję Chriście, po prostu piszę, że porównawczo Papcio jako postać był bardziej w mediach się użyczający (tu też pomagał status powstańca) i po prostu w szerszym gronie jak rzucić Tytus, to każdy wie, że to "Papcio Chmiel" robił, jak wygląda i kojarzy jako fajnego dziadzia bo widział jak się w telekspresie od czasu do czasu wypowiadał czy coś. Z Kajkiem i Christą już frekwencja mniejsza, ale to moje obserwacje tylko.

      Usuń
  3. Dawno fanaliz nie było! Może tak statystyka ile razy padło Na Plasterki a ile razy padły orchidee Mirmiłka?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz wstawić w komentarzu działający link, zrób to w html-u. Powinno to wyglądać tak:
<a href="ADRES_LINKU">TWÓJ TEKST</a>
Podobnie robi się pogrubienie (bold):
<b>TWÓJ_TEKST</b>
i kursywę:
<i>TWÓJ_TEKST</i>
Powodzenia!