Najwięcej kłopotów sprawia dzieciom ciotka Zielacha ze "Złotego pucharu". Żeby jej przemiana w "Wojach Mirmiła" stała się bardziej czytelna, będzie ona od początku nosiła imię Jaga. Z lewej strony widzicie wersję dotychczasową, z prawej poprawioną.
![]() | ![]() |
Kolejną postacią do korekty jest Mirmił. W "Złotym pucharze", "Szrankach i konkurach" oraz "Wojach Mirmiła" jest on księciem, a począwszy od "Szkoły latania" - kasztelanem. Ta druga wersja jest znacznie bardziej popularna, stąd decyzja o "degradacji" Mirmiła w początkowych częściach sagi. Poniżej ten sam kadr przed i po.
![]() | ![]() |
Skoro Mirmił jest tylko kasztelanem (funkcja administracyjna), to jego biedniejszy brat nie może być księciem. Kłopoty z tą postacią miał nawet Maciek Kur, który w komiksie "Mirmił i Wojmił: Pojedynek" ani razu nie użył jego rodowego tytułu. Wojmił będzie teraz nazywany wielmożą.
![]() | ![]() |
Kolejna zmiana dotyczy władcy, który raz jest królem ("Złoty puchar", "Woje Mirmiła"), a raz księciem ("Wielki turniej"). Tutaj również obowiązująca ma być wersja późniejsza. I słusznie - jak degradować, to wszystkich.
![]() | ![]() |
Robota idzie ponoć strasznie opornie. Co chwilę okazuje się, że zmian musi być więcej niż początkowo zakładano. Na przykład do żony Mirmiła poddani często zwracali się per "księżno", a teraz mają mówić po prostu "Lubawo". Część dymków trzeba powiększać, zwłaszcza tych z kasztelanem, co zabiera mnóstwo czasu. Ktoś miał nawet pomysł, żeby ujednolicić wygląd grodu Mirmiła, ale graficy powiedzieli "dość"!
Tajemnicą pozostaje czy Egmont chce uporządkować uniwersum Kajka i Kokosza już w następnym dodruku, w jakiejś specjalnej edycji dla szkół, czy może w wyczekiwanym przez fanów integralu? Niestety, na tym etapie możemy tylko gdybać, bo studio graficzne dostało zlecenie na sam komiks, bez okładek.
Na razie sami nie wiemy co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nie podoba nam się ingerencja w oryginalne teksty Janusza Christy, ale z drugiej autor sam niejednokrotnie przerabiał dymki w swoich komiksach, np. w albumach KAW-u (złote prosię pozamieniał wszędzie na złoty puchar), albo w "Opowiadaniu Koka". Skoro dzieciom miałoby to ułatwić zrozumienie serii, to może jest w tym jakiś sens. A jaka jest Wasza opinia?
Z ostatniej chwili (godz. 10:10): Maciek Kur właśnie poinformował na facebooku, że Tomek Kołodziejczak kazał mu przerobić całą "Królewską Konną" na "Książęcą Konną".___________________
EDIT: Sądząc po komentarzach, przynajmniej niektórzy z Was nabrali się na naszego primaaprilisowego fejk-niusa. I o to chodziło. Przepraszamy wydawnictwo Egmont, że w tym roku znów zabawiliśmy się jego kosztem.
Jeśli Egmont przygotowuje to do wersji w integralach, niech zmieniają, zniosę wszystko aby mieć KiKa w twardej okładce, w grubych tomiszczach z dodatkami :-)
OdpowiedzUsuńJestem za.
OdpowiedzUsuńPodobny zabieg zastosowano w "Kajtku i Koku" ze Szprechami vel Burblami.
Mam nadzieję, że nie dojdzie do niekonsekwencji i jednak gdzieś pozostaną jakieś "kwiatki".
Jeśli zabieg ten ma na celu ułatwienie młodym czytelnikom zrozumienia lektury, to można pójść o krok dalej i pomyśleć co zrobić z aluzjami do komunistycznej rzeczywistości, które NA PEWNO nie są w ogóle czytelne dla młodych. Ja sam choć jestem rocznikiem `84 rozumiem o co chodzi ze "świętym napisem" (raczej w filmów Barei), ale już nieczytelne jest dla mnie np. "myśliwy dewizowy". Jeśli nie da się ich "uwspółcześnić", to może chociaż jakiś słownik z tyłu do czego dana aluzja się odwołuje. Podobny zabieg zastosowano w nowszych Tytusach, np. Tytus w Teatrze, Tytus Gangsterem - z tyłu jest słowniczek pojęć, wyrazów z innych języków i tłumaczenia gier słownych.
Właśnie wyobraziłem sobie edycję Katka i Koka, gdzie wszystkie nawiązania do czasów PRL-u w dialogach zastąpiono współczesnymi... :o
UsuńA ileż to roboty? Amerynianie ciągle "rimejkują" stare albo zagraniczne filmy, bo gimbaza nie ogarnia.
UsuńNice try, Lao Che... :) Piękny prima aprilis. Bo jeśli to prawda... to Na plasterki!
OdpowiedzUsuńŚmiechowe żarty, śmiechowymi żartami ale np. w Lucky Luke Morris notorycznie zamieniał braci Daltonów Jacka i Williama imionami, a przez "notorycznie" mam na myśli średnio zmieniali się co album (co było dla mnie zawsze dziwne czemu po prostu po narysowaniu każdego albumu go sobie z Gościnnym nie przelatywał dla weryfikacji, zwłaszcza pod tym kontem... nie chce mi się wierzyć, że przez 20 lat nikt im tego nie wytknął) i osobiście bym nie miał problemu z edycją, gdzie Daltonowie zostali "poprawieni" by była jednolitość imion, bo chwilami to było wręcz wytrącające z lektury, zwłaszcza, gdy miało to miejsce w jednej historii, a dany Dalton pełnił jakąś rolę... Tymczasem słyszałem, że choć były wręcz inicjatywy od tłumaczy by tak zrobić dla lokalnego wydania, niestety ci dostali ostre wytyczne od Frankobelgów, że nic poprawiać w fabule LL nie wolno, w tym oczywistych błędów logicznych tego typu.
OdpowiedzUsuńCzasem się zastanawiam czy owa wpadka nie była "celowa" dla przysłowiowych "jaj", choć prędzej bym posądził Morrisa o lenistwo, że mu się nie chciało potem liternictwa przerabiać w już zamkniętej historii... chyba zdarzało mu się "bucostwo" skoro lubił żarty słowne Gościnnego wyrzucać bez konsultacji z kolegą.
Moim zdaniem powinny pozostać w oryginalnych formach, z ewentualną erratą. Kto będzie chciał ten zrozumie kto jest kim, reszta nie będzie wnikać. Szkoda przerabiać i zmieniać to, co Christa narysował i napisał, tylko dlatego, że paru nadgorliwych pedantów kłuje w oczy.
OdpowiedzUsuńDobrym pomysłem wydaje się dołączenie do wszystkich Kajków czegoś w stylu leksykonów z granatowej serii Asteriksa, wydawanej bodaj w latach 1997-2007 i przetłumaczonych z niemieckojęzycznych wydań - tam alfabetycznie było odniesienie się do każdej postaci z danej historii, miejsc, plemion, tekstów itd. i można było się dowiedzieć, że ten centurion ma twarz francuskiego dziennikarza, ten jest karykaturą ówczesnego polityka (np. Chiraca), imię druida jest nawiązaniem do francuskiego przysłowia, a piosenka tego barda to przeróbka przeboju z lat 50. Bardzo ułatwia to rozpoznawanie wszystkich zakamuflowanych smaczków, których nie-Francuzi nie mieliby nigdy szans wyłapać.
OdpowiedzUsuńhttps://i0.wp.com/comic.highlightzone.de/wp-content/uploads/2016/10/0000-318.jpg
Dominik z Bochotnicy