Trzeba przyznać, że nieco moebiusowskie ilustracje Koalara znakomicie się tu sprawdziły. Szkoda tylko, że kreska przykryta została szarościami, co szczególnie razi w zestawieniu z wersją zamieszczoną na blogu rysownika. Szkoda również, że przy dość wysokiej cenie (50 zł) "Krakers" dawno przestał być magazynem komiksowym. Formuła tego kuriozalnego wydawnictwa sprowadza się do zapychania 180 stron kompletnie przypadkowymi (i prawdopodobnie darmowymi) materiałami. Smutne to, ale Michaś już chyba nie potrafi.
poniedziałek, 16 marca 2015
(FANART) Bajka dla tajniaków
W nowym numerze magazynu "Krakers" nareszcie możemy przeczytać "Bajkę dla tajniaków", zapowiadaną już dwa lata temu i odwlekaną z powodu zawirowań z rysownikami (Adama Święckiego ostatecznie zastąpił Koalar). Jest to już dziewiąty komiks inspirowany "Bajkami dla dorosłych" Christy, z czego drugi napisany przez Michała Antosiewicza.
Trzeba przyznać, że nieco moebiusowskie ilustracje Koalara znakomicie się tu sprawdziły. Szkoda tylko, że kreska przykryta została szarościami, co szczególnie razi w zestawieniu z wersją zamieszczoną na blogu rysownika. Szkoda również, że przy dość wysokiej cenie (50 zł) "Krakers" dawno przestał być magazynem komiksowym. Formuła tego kuriozalnego wydawnictwa sprowadza się do zapychania 180 stron kompletnie przypadkowymi (i prawdopodobnie darmowymi) materiałami. Smutne to, ale Michaś już chyba nie potrafi.
Trzeba przyznać, że nieco moebiusowskie ilustracje Koalara znakomicie się tu sprawdziły. Szkoda tylko, że kreska przykryta została szarościami, co szczególnie razi w zestawieniu z wersją zamieszczoną na blogu rysownika. Szkoda również, że przy dość wysokiej cenie (50 zł) "Krakers" dawno przestał być magazynem komiksowym. Formuła tego kuriozalnego wydawnictwa sprowadza się do zapychania 180 stron kompletnie przypadkowymi (i prawdopodobnie darmowymi) materiałami. Smutne to, ale Michaś już chyba nie potrafi.
Etykiety:
Inni twórcy,
Komiksy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dlaczego od razu "kuriozalnego"? Z magazynu "Krakers" stał się antologią często trudno dostępnych komiksów, bądź też publikowanych oryginalnie w językach nie wszystkim znanych. Ja na ten przykład nie znam rosyjskiego, a komiksy Ilaszta Valinurowa zawsze czytam z dużym zainteresowaniem. Poza "Krakersem" nie miałbym takiej możliwości. Dlatego moim zdaniem grubo przesadzacie.
OdpowiedzUsuńKrzysiek Walczak
Antologia: publikacja zawierająca wybór utworów literackich różnych autorów, dokonany według wyraźnej myśli przewodniej.
UsuńTymczasem w "Krakersie" nie ma żadnej myśli przewodniej. Komiksy od Sasa do Lasa - stare, nowe, na każdy temat i ze wszystkich stron świata. Bez jakiegokolwiek komentarza redaktora. Bez sensu.
A jednak jest w tej antologii myśl przewodnia: komiks z różnych stron świata. Co w tym złego? Kto chce zamawia. Bez reaktywowanego "Krakersa" nie miałbym okazji poznać wielu ciekawych autorów z Rosji, Kazachstanu czy Rumunii. Nie marudźcie. Krzysiek Walczak
UsuńTry harder :)
UsuńMoja przygoda z zinami/magazynami skończyła się na AQQ. Kochałem Relax, Awanturę, Fana, lubiłem też Świat Komiksu (między innymi właśnie za jakąś tam przypadkowość - tak to nazwijmy w skrócie) - choć polskich komiksów za wiele tam nie było. Jakieś Krakersy schrupałem kilka lat temu - nie pamiętam ich nawet. Te 180 stron urozmaiconego/różnego komiksu brzmi świetnie, ale Wam ufam bezgranicznie (bo jak fanatyk twórczości Janusza Christy mógłby nie ufać innym fanatykom?), więc nie zaryzykuję. Inna sprawa, że w ogóle nie mam zaufania do polskiego komiksu ostatnich lat. Może ten post to dobra okazja do dyskusji o Krakersach (i innych magazynach) i ich zawartości?
OdpowiedzUsuńW zasadzie to nie ma już za bardzo o czym dyskutować. Papierowe magazyny skończyły się 10 lat temu, niemal w tym samym momencie. Zabił je internet, który teraz nie ma już prawie niczego do zaoferowania. Moim zdaniem dzisiaj jest nawet gorzej niż w czasach Wielkiej Komiksowej Smuty. To co zostało na placu boju, czyli przede wszystkim "Zeszyty Komiksowe", przestało być platformą dla fandomu. Z kolei w nowym "Smashu" nie ma czego czytać, bo pisemko jest adresowane do komiksowych nowicjuszy. W sieci też raczej lipa - formuła portali komiksowych wyczerpała się, blogi zajmują się głównie autopromocją, a dyskusje na forach (nie okłamujmy się, forum jest tylko jedno) kręcą się wokół nowości, zniżek i grubości kartonu. Naprawdę słabo to wygląda.
UsuńA co do "Krakersa", to nie sugeruj się naszą opinią. Kup, sprawdź sam, w końcu trochę osób to czyta.
Dobry z Ciebie chłop Kapral, ale marudzisz jak nie przymierzając obalony Dajmiech. Widocznie takie są zainteresowania bywalców jedynego forum, które się ostało. Dykteryjki z życia Janusza Ch. to świetna sprawa, ale na tym komiks się nie nie kończy. Dwadzieścia lat temu wcale lepiej nie było. Tylko komiksów było nieporównywalnie mniej. A to, że autor bloga niejako mimochodem promuje swoją osobę (np. dlatego, że podpisuje swoje teksty imieniem i nazwiskiem, a nie np. pseudonimem "Magnus The Robot Fighter") też nie jest niczym złym. Nie dostrzegam także wyczerpania formuły serwisów komiksowych skoro nadal na bieżąco informują o tym co dzieje się w temacie tego medium. Ależ z Ciebie czarnowidz. Niepotrzebnie.
UsuńO rany, dyskusja! Coś czego od dawna nie widziałem w naszym komiksowym światku. A więc do rzeczy: w serwisach komiksowych od dawna nie ma już niczego innego poza niusami, recenzjami i fotorelacjami z imprez. Sorry, ale nie wmówisz mi, że na tym polega publicystyka. Ja tu nie widzę żadnej głębszej myśli, żadnej refleksji. Nie mówiąc o tym, że z portali od bardzo dawna nie dowiedziałem się niczego nowego o czymś, co nie wyszło w Polsce. Jak polscy wydawcy coś wydadzą, to portale o tym napiszą, a jak nie, to tego nie ma. Wartość poznawcza recenzji też jest u nas niemal zerowa, bo służą głównie popisom recenzentów i pozyskiwaniu darmowych egzemplarzy. A już totalną aberracją są recenzje komiksów wydanych kilka lat temu. To ma być takie ćwiczenie dla polonistów, czy co?
UsuńA teraz porównaj to sobie z zawartością AQQ. Ileż tam było tekstów przekrojowych, analitycznych, ciekawostek, podsumowań (i nie chodziło o cyferki). Myślę, że nie byłem jedynym, któremu w ogóle niepotrzebne były komiksy w AQQ. No tak, ale pisma papierowe miały redaktorów, którzy dbali o zawartość i poziom, a w internecie "pisać każdy może" (włącznie ze mną). Jak tak sobie pomyślę, to chyba tylko na blogach Tymczyńskiego (Image) i Turka można czasem poszerzyć swoje horyzonty.
A może newsy czy fotorelacje to wcale nie tak mało? Na publicystkę poszerzającą horyzonty zawsze znajdzie się miejsce w „Zeszytach Komiksowych”. Redakcja przecież cały czas zaprasza do współpracy. Nie tylko do pisma drukowanego, ale też na ich stronę. No i może po prostu w Polsce ukazuje się teraz bardzo dużo tytułów? Recenzowanie nieco starszych komiksów ma swój sens. Przypomina się je nowym czytelnikom oraz tym starszym, którzy je jakimś trafem przegapili.
UsuńBlogi przez Ciebie wymienione rzeczywiście dostarczają sporo ciekawostek co już jakby trochę przeczy Twojej skrajnie holistycznej opinii. Pewnie jeszcze kilka podobnych blogów by się znalazło. No i nie zapominajmy, że jest przecież jeszcze Twój ulubiony blog Frąckiewicza…
Też tęskno mi za AQQ. Ale gdyby porównać proporcjonalną ilość informacji w nim zamieszczanych to po wyzbieraniu z netu pewnie otrzymalibyśmy jeszcze więcej materiału. A co do jakości i doboru tematyki to też sprawa dyskusyjna. Myślę że w tym przypadku swoje robi też Twój sentyment do czasów świetności AQQ. Fajne to było, ale też miało znamiona trochę partyzantki.
U Frąckiewicza też tylko recenzje i podsumowania roku. A jeśli chodzi o partzanckie czasy, to wbrew pozorom znacznie więcej wtedy było profeski niż teraz. Zwróć uwagę, że zarówno AQQ, jak i Świat Komiksu miały zawodowych redaktorów (Tkaczyk jest dziennikarzem, a Kołodziejczak pisarzem), korektę i zaplecze, których dzisiejszym portalom zwyczajnie brakuje. Pisma ukazywały się regularnie, a nie od granciku do granciku, jak nie przymierzając Zeszyty. Zresztą Zeszyty nie są magazynem, tylko tematyczną antologią. Równie dobrze mogłyby się ukazywać jako odrębne publikacje książkowe. W dzisiejszej publicystyce komiksowej nie ma żadnej ciągłości, żadnego fundamentu. Jest partyzantka, szarpanina i szukanie chwytliwego tematu. Pamiętasz nazwiska ludzi piszących dla AQQ? Bo ja tak, a teraz nie umiałbym nawet trzech podać.
UsuńFrąckiewicz to chyba nawet już jakby gaśnie. Pewnie za małe ma pieniądze z pisania o komiksie i przedryfuje ku wielkiej sztuce (płakać nie będę). Profesjonalna korekta rzeczywiście bardzo by się przydała ale o tę ponoć coraz trudniej. Jak to mawia Dukaj: "Nikt nie chce czytać, wszyscy chcą pisać". Fundament by się pewnie jakiś znalazł, bo przecież parę wzorców komiksowej publicystyki jednak mamy. Np. wydana nie tak dawno książka zbierająca teksty Wojtka Birka. Co do AQQ to pamiętam oczywiście teksty Witka, Łukasza Zandeckiego, Sławomira Zajączkowskiego i chyba Tomasza Marciniaka. Ale to tak dawno temu było, że rzeczywiście już sporo zapomniałem.
UsuńKrakers to mało poważny periodyk komiksowy, w zasadzie bez żadnego wpływu na polski komiks ostatnich lat. Słaby i nudny jak flaki z olejem.
OdpowiedzUsuńSzarości były konieczne. Na pierwszym obrazku komiksu tego nie widać, ale na pozostałych postacie zlewały się z tłem i ciężko było je odróżnić. Wszystko było rysowane jedną grubością kreski i mocno zakropkowane. Brakowało kontrastu między postaciami a tłem.
OdpowiedzUsuń"Krakers" magazynem komiksowym był po raz ostatni w nr 36. Potem przestał nim być. Obecnie "Krakers" jest komiksowym kameleonem - raz jest to antologia (jak nr 38, z myślą przewodnią, wstępniakiem, itd.), innym razem zwykłym zbiorem komiksów (jak nr 40), a innym albumem komiksowym (jak nr 39, czy planowany 44). Na samych "Krakersach" nie ma żadnej informacji czym ta publikacja jest, oprócz "Kruche ciasteczko dla konesera komiksów".
"Krakers" jest publikacją fanowską wydawaną hibbistycznie, której przyświęca jeden cel: dać innym fanom komiksów raz na jakiś czas sporą dawkę komiksów z różnych stron świata, różnych gatunków a nawet epok. Dać im nacieszyć się egzotycznymi komiksami. Nic więcej.
"Krakersa" kupuja osoby, którym się ta formuła podoba, a tym którym ta formuła nie odpowiada - nie kupują. Nieszczęściem jest, gdy ktoś, komuś to nie odpowiada, zmusi się by go nabyć. Skoro przydarzyło się Tobie to nieszczęście, zachęcam odsprzedać egzemplarz dalej. Nie męcz się.
Krakers
Drogi wydawco Krakersa. Kupiłem Twój produkt wyłącznie dla "Bajki" i odsprzedawać go nie zamierzam, a Ty mnie nie pouczaj co mam robić ze swoimi pieniędzmi (o przepraszam, teraz już Twoimi). Chociaż jak sobie teraz na to patrzę, to chyba wolałbym, żeby rzeczona "Bajka" ukazała się na kartce A4. Też bym kupił, ale wyszłoby znacznie taniej, zajęłoby mi mniej miejsca na półce, a i trochę lasu by się przy tym ostało. Może to jest jakiś pomysł na Twoje "antologie"? Sprzedawaj je po kawałku :)
UsuńJa dopiszę jeszcze swój głos, będący wołaniem z zupełnie innej strony puszczy-
OdpowiedzUsuńczemu do ciezkiej anielki rysownicy komiksów przestali byc tym czym byli kiedyś- czyli dostarczycielami gawiedzi rozrywki, a zamiast tego odpłyneli w kierunku "jestem artystą, a komiks to sztuka" i teraz wszyscy rysują wysublimowane, głębokie w przekazie i symbolizmie niewiadomo co, którego często nie da się ani czytać ani oglądać. Takie kino moralnego niepokoju.
Nie zrozumcie mnie źle- wiem że komiks jest forma sztuki, i w niczym nie ustepuje np malarstwu, ale skoro wszyscy poszli w tym kierunku, to obecna sytuacja jest w duzej mierze wina samych rysowników/scenarzystów.
O wiele chętniej przeczytałbym, ba kupił nawet komiks w stylu "Kajka i Kokosza/Kajtka i Koka", wczesnych tytusów czy jakikolwiek komiks przygodowy/ humorystyczny w stylu tintina niż pseudopsychologiczna rozprawkę o duszy zagubionej we współczesnej metropolii nastolatki która chce zostać superbohaterem. Do tego narysowanej w sposób rozmyty/rozpaćkany/tak zabazgrany ze cięzko odróżnić bohatera od krzesła.
Wbrew pozorom komiksów czysto rozrywkowych jest w ostatnich latach całkiem sporo. Jakieś pół roku temu ukazało się pięć komiksów powstałych na konkurs imienia Janusza Christy. Może te komiksy okazałyby się dla Ciebie warte uwagi? Na pewno warto nieco bardziej się rozejrzeć w ofercie naszych wydawców. Może się okazać, że będziesz mile zaskoczony.
UsuńWspółczesnych komiksów rozrywkowych (do tego polskich!) jest całkiem sporo. Wystarczy tylko baczniej przyjrzeć się ofercie naszych wydawców
UsuńAnonimowy1, trafiłeś w sedno. My już dawno podnosimy ten problem. Części środowiska komiksowego udało się przekonać społeczeństwo, że komiks to trudna, elitarna sztuka dla koneserów. Komiksy o których piszesz wygrywają rankingi na najlepsze tytuły roku i skutecznie zniechęcają nowych odbiorców do zapoznania się z tematem.
UsuńNa szczęście wśród bestselerów brylują dobre, rozrywkowe komiksy środka:
Usuńhttp://www.komiks.gildia.pl/news/2015/01/podsumowanie-roku-polskie
Właśnie niedawno rozmawiałem o tym z ojcem Placydem. Przeciwstawianie ładnych komiksów brzydkim, albo przygodowych artystycznym jest dość jałowe. Prawdziwy problem polega na tym, że po 90 roku polskim komiksiarzom nie udało się wykreować bohaterów, którzy mogliby dorównać klasycznym postaciom ze Świata Młodych i Relaxu. W zasadzie tylko Wilq i Jeż Jerzy, chociaż żaden nie jest ani specjalnie ładny, ani specjalnie przygodowy, zdobyli taką popularność, że ludzie ciągle czekają na nowe albumy (Jeż Jerzy jakby już mniej, ale i tak długo wytrzymał). Reszta nigdy nie wyszła z poziomu one-shotów, albo wyszła na siłę. Wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę.
UsuńJuż wyprowadzam. I to w dwóch słowach: Żołnierze Wyklęci. Na każdy kolejny album czekam z niecierpliwością.
UsuńSłusznie, Zajączkowski & Wyrzykowski. Zupełnie o nich zapomniałem. Ale to też są one-shoty, autorzy nie stworzyli żadnych własnych bohaterów ani nawet własnego świata. Szkoda, chciałbym :)
UsuńJa tę serie (Wilcze Tropy) traktuje jako opowieść o bohaterze zbiorowym w ramach tego samego świata przedstawionego. Zdaje się, że nawet kilka kadrów z "Zygmunta" zostały powielonych w "Młocie" bo obaj bohaterowie tych albumów w pewnym momencie współdziałali ze sobą. Jakiś łącznik zatem jest. Jeszcze mi się przypomniał Likwidator i Ratman, a także bohaterowie Osiedla Swoboda (w zeszłym roku był spin-off tej serii). No i coś tam rzeźbi Maciej Jasieński z Piotrkiem Nowackim (Miś Zbyś). Jakby tak pozbierać to by się trochę tych komiksików uzbierało. Choć na pewno zawsze mogłoby być lepiej.
UsuńZerknąłem na podlinkowana powyżej listę tych nazwijmy to , mainstreamowych komiksów rozrywkowych/przygodowych i oto co widze- dwa komiksy przygodowe współczesne- wilq i osiedle - z dyskusyjna stylizacja, i mocno "ziomalskim" klimatem, co mnie a pewnie i sporej czesci czytelników średnio odpowiada, do tego troche martyrologii, plus komiksy które tak naprawde powstały w PRLu. I gdzie tu ekwiwalent Kajkoszy czy tytusów? Na zachodzie jakoś mogą rysowac różnych tintinów i asteriksów, a u nas nie?
UsuńPs. Komiksy powstałe na konkurs egmontu to jakas pomyłka. Albo Jury kierowało się kompletnie oderwanym od rzeczywistości kluczem, albo rysownicy jak jeden mąz uznali że Christa rysował komiksy TYLKO dla dzieci, i takież komiksy ów konkurs wygrały. A ja będę twardo bronił zdania że Christa rysował przede wszystkim dla dorosłych odbiorców, i troche ikry w tych pracach konkursowych by nie zaszkodziło. A tak- powstało cos co może zainteresuje (a w co i tak wątpię) 10-cio latka.
UsuńU nas też:
Usuńhttp://www.komiks.gildia.pl/komiksy/lil-i-put/1
A w wolnej chwili proponuję też rzucić okiem na twórczość Jakuba Grocholi.
A jednak Ci się dziwię Kapralu, że jako wielbiciel antykwarycznych, raczej trudno dostępnych komiksów (a przynajmniej tak mi się wydaje), nie znalazłaś dla siebie w nowym "Krakersie" niczego więcej poza Bajką. Przecież spora część tego numeru to unikalny zbiór prac Jana Skowrona, twórcy ewidentnie zapomnianego. Co w tym złego, że Michaś przypomniał jego pracę? A to przecież to nie wszystko co ten numer "Krakersa" ma do zaoferowania.
OdpowiedzUsuńJak to przypomniał? Przecież nie napisał na jego temat ani słowa - ani kim był ów Skowron, ani kiedy i gdzie publikował, ani skąd wzięły się te komiksy. Może zamiast tej sieczki należało wydać zbiór komiksów Skowrona, tak jak to robi Ongrys albo KMSK? A nie robić przekładańca na zasadzie: Skowron - Brazylijczyk - Skowron - Rusek - Skowron - inny Brazylijczyk - Skowron - inny Rusek itd. Tu nie tylko brak sensu, ale również szacunku dla czytelnika i przede wszystkim autora..
UsuńRzeczywiście brak biogramów publikowanych autorów jest niedopatrzeniem. Nie zgodzę się natomiast co do krytyki "sieczki", bo to też jest jakieś rozwiązanie (na zasadzie urozmaicenia). Choć rozumiem, że może się nie podobać. Wrócę jeszcze tylko do pytania (w sumie nie zadanego wprost) czy poza Bajką rzeczywiście nie znalazłeś w tym zbiorze niczego godnego uwagi?
OdpowiedzUsuńAle ja już od dawna nie muszę szukać komiksów. To nie są lata 80. albo 90., kiedy człowiek rzucał się na cokolwiek, co miało obrazki i dymki. Teraz komiksów mamy w bród, znacznie więcej niż jesteśmy w stanie przetrawić. Staliśmy się wybredni, świadomi i teraz sami sobie dobieramy lektury. Jeśli Krakers uważa, że warto coś przeczytać, to niech mnie zachęci, niech coś o tym napisze. Sam fakt, że dostał od kogoś materiały za friko to zdecydowanie zbyt cienka rekomendacja.
UsuńToteż na zakup "Krakersa" decydują się Ci, którym ten układ odpowiada. Nikt nikogo nie zmusza i nie ma w tym nic "kuriozalnego".
OdpowiedzUsuń"Krakers" jest wydawany inaczej niż kiedyś, bo czasy są inne. Teraz promocja i zachęcanie do kupienia i przeczytania odbywa się na etapie przed wydaniem, a nie po wydaniu. Po wydaniu żadne wstępniaki i zachęty w środku nie są czytelnikom potrzebne, bo oni już wcześniej zostali dokładnie poinformowani, co jest w środku - widzieli próbki komiksów i krótkie informacje nt. danych komiksów. Gdyby takiej zachęty nie było, nie kupiłby Pan "Krakersa". Sądzę, że nie może Pan po prostu przeboleć, że wydał 50 zł aby mieć 2 plansze komiksowej "Bajki". I teraz się Pan na mnie wyżywa, bo musi się Pan jakoś rozładować.
OdpowiedzUsuńCelowo nie daję żadnych notek, bo uważam, że komiks ma sam się bronić, swoją kreską i scenariuszem, a nie biografią autora. Co z tego, że komiks X narysował jakiś guru, jeśli jest nudny, co z tego że komiks Y narysował gimnazjalista, jeśli jest wciągający? Komiks sam ma się bronić. Rezygnując z notek chciałem odtworzyć radość czytania komiksów znaną z czasów PRL-u. Wtedy, jak się kupowało "Relax", "Żbika", "Kleksa" czy "Kajka i Kokosza", nikogo nie obchodziło kto to narysował, gdzie mieszka i jakie uczelnie ukończył, tylko czy to co stworzył jest fajne. Rozmawiało się o komiksie a nie o autorze. I zamierzam się tego trzymać. Natomiast notki autorskie będą zawsze w przypadku "Krakersów" monoautorskich. Była notka o Ninie Paley w nr 39, będzie o Giove Toppi w 44. W zbiorówkach zaś nie będzie, bo szkoda mi na to miejsca.
Nie podoba się Pana sposób wysławiania się o mojej pracy (sformułowania w stylu "kuriozalne wydawnictwo", sugerowanie, że publikuję same zapchajdziury, czy dosyć złośliwe zwroty w stylu "Michaś już nie potrafi" i kolejne w komentarzach), dlatego postanowiłem wycofać moją zgodę z dalsze publikowanie na Pana blogu efektów mojej pracy - komiksu "Bajka dla emerytów". Proszę usunąć komiks.
Ależ drogi panie Krakersie, ślepy nie jestem. Zdążył mi pan dziś wysłać w tej sprawie już cztery maile, a każdy opatrzony nagłówkiem "Niniejszy mail ma charakter prywatny, nie wyrażam zgody na rozpowszechnianie zawartych w nim informacji i treści." Toteż ja żadnych informacji rozpowszechniać nie będę, ale wyrażę moje najwyższe zdumienie, że w ciągu zaledwie kilku godzin przeszedł pan od rezygnacji (nie powiem rzecz jasna jaką działalność chciał pan porzucić) do pogróżek (nie mogę powiedzieć o jakie pogróżki chodziło). Informuję też pana, że komiks pański chętnie usunę, tak jak zawsze to robię w podobnych przypadkach. A przecież wystarczyło poprosić :)
UsuńChlopaki, nie przejmujcie się "Panem Michasie" vel Furiatem. Ja, mimo, ze staralem się kupować wszystko jak leci (Super Boom, KKK, KGB, Czas Komiksu, AQQ, wszelkie fanziny) - bo przecież kilkanaście lat temu nie było tego zbyt wiele, to z "Krakersa" kupiłem tylko 1 numer. I odpuscilem sobie następne - przecież to wyglądało jak gazetka szkolna, bez ładu i składu, a publicystyka lezala na 4 lopatkach. Teraz pan Antosiewicz probuje od czasu od czasu jakichs kuriozalnych wyskoków typu numer kolekcjonerski itp. Wszyscy mieli z tego zwałę, ale dopiero Wy mieliscie odwagę glosno powiedziec, co o tym sadzicie. Brawo! A postawa "pana Michasia" sprawia, ze sam jeszcze bardziej się pogrąza. Panu juz dziekujemy.
OdpowiedzUsuńA ja tam obok "AQQ" najbardziej lubiłem właśnie dawnego "Krakersa". Obecny zresztą też ma wiele do zaoferowania tyle że zmienił formułę, bo i czasy nam się zmieniły. W każdym razie wydano w nim masę dobrych komiksów i osobiście czekam na następne.
OdpowiedzUsuń"kupiłem tylko 1 numer. I odpuscilem sobie następne"
OdpowiedzUsuńSkoro masz już taką wielką moc odgadywania jakości pozostałych numerów, co powiesz np. o nr 40?
Michał Antosiewicz do anonimowego przedmówcy z godz. 20.05:
OdpowiedzUsuńMam jeden egzemplarz najnowszego "Krakersa" nr 43 z drobną, niezbyt istotną skazą. Jeśli się nie obrazisz mogę ci go sprezentować, abyś mógł po latach wziąć tamten numer, co kiedyś kupiłeś i porównać z najnowszym. Zdania o "Krakersie" nie musisz zmieniać, nadal możesz uważać, że to dno wydawane przez szalonego "furiata", ale prosiłbym wtedy tylko o uczciwą ocenę na emaila.
Jeśli się zgadzasz, napisz do mnie na email i podaj swój adres, a wyślę ci gratisa. Adres e-mailowy znajdziesz na samym dole strony "Krakersa":
http://antosiewicz.ovh.org/
A może tak panowie Anonimowi zaczną się podpisywać? Choć symbolicznie, bo można się nabawić schizofrenii. Strasznie dużo mądrych słów tu padło (mądrych, czyli takich, z którymi się zgadzam). Chciałoby się napisać "podpisuję się rękoma i nogami pod tym co napisał pan Anonimowy", ale za chwilę czytam coś, z czym zupełnie się nie zgadzam (i znów Anonimowy).
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie mi SuperBoomu(a?) - to też, mimo wszystko, było świetne wydawnictwo, bardzo surowe i skromne (delikatnie to określiwszy), ale miało to coś. Publicystyka w AQQ to rzeczywiście niezwykle porywająca lektura i faktycznie niepotrzebne były tam już jakiekolwiek komiksy. Zgadzam się też z tym, że polski światek komiksowy nieco zwariował. Wpis Anonimowego z godziny 15.12 (i tego z 20:21 też - a może to ten sam?) to jakby moje własne słowa, myślę tak samo - niemal co do litery. I chyba rzeczywiście jedynie komiks historyczny ratuje sytuację.
Jakiś czas temu kupiłem na wyprzedażach kilka starszych numerów fanzinów/magazynów - jakieś Krakersy i inne tytuły wydane po 2000 roku. I tu jest właśnie problem - ja tego nie potrafię zapamiętać, nawet tytułów (Krakersa pamiętam jedynie dzięki temu, że to wątek poświęcony temu tytułowi). Przeczytałem od deski do deski i nie tylko nie pamiętam autorów, ale dziś nie wiem nawet jakiego rodzaju to były komiksy.
Zgadzam się też z tym, co napisał Kapral o komiksowych portalach, recenzjach w sieci, itd. Ale cieszę się, że mogę się chociaż dowiedzieć, co zostanie wkrótce wydane (właściwie to już teraz chyba jedyna rola tego typu serwisów).
Ale, qrczę, czy to wszystko oznacza, że dla takiej osoby jak ja - wychowanej na Tytusach, Chriście i Żbikach, mającej już parę dych na karku, ale też kompletnie nie mającej ochoty na jakieś komiksowe pseudoartystyczne eksperymenty, nie ma już nadziei? Przecież komiksy publikowane tu, to jest to, co mi się podoba i chciałbym mieć na półce (choćby po to, żeby wrócić do tego, gdy tylko przyjdzie ochota) - czyli jednak jest ktoś, kto potrafi. Może znajdzie się jeszcze ktoś, kto chciałby to wydać?
PS. Przy okazji - polecam wszystkim komiks "Wakacje w raju" - nie ma tu artystycznych zagrywek, historia jest prosta i choć napisana na zamówienie-promocja, to wciągająca tak samo jak niegdyś V księga Tytusa, Romka i A'tomka (no, może trochę przesadziłem). I do tego przepięknie zilustrowana.
Przyłączam się do apelu przedmówcy. Piszcie sobie anonimowo, ale podpisujcie się jakoś, żeby można było Wasze komentarze odróżnić. To może być zmyślone imię, ksywa, numer PIN, cokolwiek :)
UsuńŁubu -dubu, wpis z 15:12 i 20:21, to pisałem ja, trene.. to znaczy Jonatan Rerych. I mimo że kilku kolegów powyżej próbowało mnie przekonać, że istnieje jakis współczesny polski komiks przygodowo- rozrywkowy, na poziomie kajkoszy czy tytusa- to pozostaje nieprzekonany. Nie wiem, może zrzędzę, ale choc nie jestem starym dziadem, który zjadł zęby na PRLu (rocznik 89) to uważam że nastały lata takiej posuchy, jakiej nie było nawet po wojnie. I nie, Lil i Put to także nie ta liga co wymienione komiksy. Nie ma po prostu i tyle nic polskiego co chciałbym czytać z równym zaciekawieniem co Christę i (wczesnego) Papcia Chmiela. Choc nie, przepraszam- z zaciekawieniem czytałem fanfik O. Placyda który tutaj sie ukazał :-)
OdpowiedzUsuńKic Przystojniak - to jest komiks na poziomie Kajkoszy i Tytusa. Rysunkowo i scenariuszowo zjada na śniadanie dzisiejszą konkurencję. Przygoda, humor, pomysł, świetne rysunki... Ciągle ubolewam, że przygody Kica się już skończyły, nadal cicho liczę na to, że twórcy wrócą do komiksu :)
UsuńPrzemek Świszcz
Christy i Tytusa już nie będzie. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Mam dość często taki koszmar senny, że wchodzę do jakiegoś antykwariatu i natrafiam tam na całą masę starych komiksów, o których wcześniej nie miałem zielonego pojęcia - najczęściej są to nieznane przygody Kajka/Kokosza/Kajtka/Koka. Koszmar, bo gdy mam za nie zapłacić to się okazuje, że nie mam pieniędzy.
UsuńPo 20 latach takich snów uświadomiłem sobie, że to tylko sny, że - powtórzę się - Christy i Tytusów JUŻ NIE BĘDZIE.
Ale gdzieś tam widać migoczące światełko w ciemnym tunelu - to to, co serwuje nam "Na plasterki", to komiksy historyczne IPN-u, to wspomniane "Wakacje w raju", czy właśnie "Kic przystojniak" (zgadzam się, to był świetny komiks i zawsze kojarzył mi się z dziełami Janusza Christy).
Ale numer! Ileż to razy ja sam miałem podobne sny, z tym, że u mnie zawsze kończyły się happy endem i te nieznane Kokosze lądowały w mojej torbie :)
UsuńA co do słusznego skądinąd stwierdzenia, że Christy i Tytusa już nie będzie, to zwrócę tylko uwagę, że Goscinnego też już dawno nie ma, a Asteriksy i Lucky Luke'i nadal wychodzą.
W tych moich snach po antykwariacie zawsze kręci się jakiś podejrzany osobnik (albo nawet kilku), którego podejrzewam o to, że chce wykupić mi wszystkie te komiksy (taka trauma z dzieciństwa, gdy zabijałem się o Żbiki). Dlatego rzucam się jak oszalały na wszystkie, które tylko zobaczy i wtedy okazuje się, że nie mam kasy.
UsuńTak, oczywiście, masz rację Kapralu. Najlepszym dowodem są paski, które publikujecie. Chodziło mi o to, że nie pójdziemy jutro do kiosku, by kupić album z całkowicie nowymi przygodami Kajka i Kokosza, a po miesiącu nie wyjdzie następny... Nawet jeśli ktoś się podejmie kontynuacji to nie będzie miał takiego powera jak Janusz Christa (a nawet jak będzie miał, to szybko się "wypstryka" - czego dowodem może być to, że Asterix to już jednak nie ten Asterix)
To ja jestem tym osobnikiem z Twoich koszmarów!!!
UsuńOddawaj moje Kajki! (przez te wszystkie lata uzbierało się tego z kilkadziesiąt albumów).
UsuńNiezły temat na historyjkę. W środowisku komiksowym grasują złodzieje snów, w tle wielki koncern wydawniczy i stary, umierający kolekcjoner. Jak w Incepcji :)
UsuńTo ja jestem tym osobnikiem.../Oddawaj moje Kajki... - Panowie, dialog roku, do tej pory się śmieję z tego tekstu :-)
UsuńJako sprawca zamieszania czuję się w obowiązku podsumować jakoś tę burzę mózgów. Co nie znaczy, że zamykam dyskusję - w żadnym wypadku. No więc po pierwsze jestem zaskoczony ilością komentarzy, nawet jeśli połowę napisał ten sam wydawca. Po drugie, nie mogę uwierzyć, że spośród tylu wypowiedzi trzeba było usunąć tylko jedną. Wreszcie po trzecie, i to jest clue programu, odnoszę wrażenie, że wielbiciele komiksu przygodowego przestają się kryć po kątach. Kochani, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście zjadaczami popcornu, czy fanami disco polo. Otwarcie mówcie o tym, czego szukacie w komiksie, bo tylko wtedy twórcy będą mogli na to Wasze zapotrzebowanie odpowiedzieć. A my tu Na plasterkach dalej będziemy robić swoje i już rano pokażemy kolejne odcinki fanowskiego "Kajtka i Koka w Transylwanii" :) Tak że keep calm i zostańcie z nami!
OdpowiedzUsuń"wielbiciele komiksu przygodowego przestają się kryć po kątach. Kochani, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście zjadaczami popcornu, czy fanami disco polo"
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa! Niech sobie eksperymentatorzy dalej eksperymentują, a my stopniowo odzyskujmy teren.
Karlosson z Dachu
Frąckiewicze do filharmonii a my na Open'era!
UsuńDziad Borowy
Tak, wreszcie dyskusja. Napiszę tylko, że poziom "publicystyki" serwisów przenika też do Festiwalu Komiksu w Łodzi, na zasadzie wydawca x wydał 15 komiks autora z to robimy spotkanie. Nieważne, ze już 5 razy autor się spotykał na imprezach i nie ma już nic nowego do dodania. Rola Festiwalu jako miejsca promującego jakichś autorów, zjawiska - kupa śmiechu. Oczywiście program imprezy nie może być pozbawiony odniesień do premier komiksowych, ale...organizatorzy powinni pewne zjawiska wspierać a inne nie.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że w prywatnych rozmowach z organizatorami już parę lat temu namawiałem ich do zmiany formuły konkursu. Kiedyś (lata 90.) konkurs to było coś. Zdobywca Grand Prix to gwiazda, a konkurs zastępował rynek komiksów, którego nie było. A wystarczyło narysować kilka plansz. Obecnie kto pamięta laureatów z roku 2009 czo 2010? Abstrahując od poziomu albumów polskich autorów to jednak się ukazują i to one świadczą o aktualnym poziomie polskiego komiksu a nie te konkursowe plansze. Dlatego namawiałem organizatorów do innej formuły. Albumy komiksowe we fragmentach (pierwsze 10 stron+streszczenie) zamiast shortów do około 10 stron. Pewne znaleźliby się wydawcy którzy namówiliby autorów na dokończenie (i to nawet nie samych laureatów). Nie odkryłem tu Ameryki. Tego typu zasady obowiązywały w konkursie Arte/Glenat, którego zwycięzcami zostali Gawronkiewicz i Janusz ("Esencja").
Zajmuję się również sprzedażą komiksów. I zauważyłem taki trend. Im więcej na rynku komiksów środka (np. "Long John Silver", Kolekcja Marvela) tym spada sprzedaż powieści graficznych (świetna definicja chyba Kaprala:"Komiks na Bardzo Ważny Temat" cytuję z pamięci) i innych komiksów nazwijmy to niszowych (reportaże, biografie itd).
Zaskoczeniem jest dobra sprzedaż klasyki typu "Yans", "Valerian" czy "Bruce Hawker".
I na zakończenie. Gdybym dziś miał te 7-10 lat nie czytałbym komiksów i nie wsiąknąłbym w ten świat. Polecane i promowane komiksy są za trudne, za drogie, nie na ten wiek (odpowiednie skreślić). Może czytałbym coś co dałby mi tata (czyli "KIK", "Thorgal" itd....).
Woj Wit
"Gdybym dziś miał te 7-10 lat nie czytałbym komiksów i nie wsiąknąłbym w ten świat."
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Ja uważam, że obecnie dzieci i młodzież wolą inne media niż komiksy. Wolą YouTube, Demotywatory, gdy online itd., niż iść do kiosku czy księgarni i kupić komiks. Choć jestem komiksiarzem, do dziś nie udało mi się w mojej rodzinie nakłonić dzieci krewnych do czytania komiksów. Podrzucałem młodszemu w prezencie "Kajtki i Koki w kosmosie", a starszej serię "Lanfeusta z Troy", bo lubi fantasy, i co? Jak później pytałem czy się podobały, powiedziały że nudne i nie chcą kolejnych. Na szczęście udało się im zaszczepić zamiłowanie do książek, teraz chłoną jedną po drugiej i zapisały się do biblioteki i szukają ciekawych pozycji na własną rękę. Ale komiksów szkoda, że nie chcą czytać i omijają wielkim łukiem.
M. Antosiewicz
Niestety ja swojego syna też nie zdołałem przekonać do komiksów. Owszem, lubił Kajtki i Tytusy; miał też moment entuzjazmu Thorgalem (pewnie również za sprawą karcianki) oraz superbohaterami (zwłaszcza Spider-Manem). Teraz jednak czytuje już tylko książki, a komiksy co najwyżej sporadycznie.
OdpowiedzUsuńKarlsson z Dachu
Jeżeli nawet zatwardziali komiksiarze nie są w stanie nawrócić dzieci na komiksy (w tym ja), to kto? Na moje oko młode pokolenie jest już stracone, ale nie okłamujmy się, że tak nam na nim zależy. Przestańmy zasłaniać się dziećmi, panowie. Te przygodowe komiksy to mają być dla nas :)
UsuńCoś w tym jest? Gdy byłem dzieckiem (a było to na samym początku lat 80) to chłopaków w mojej klasie było może z 15. Ja i jeszcze jeden byliśmy komiksomaniakami, oprócz tego komiksy kupował - sporadycznie! - jeden, może dwóch kolegów (ale drugiego sobie nie przypominam). Cała 13 wybierała zatem zupełnie inne zajęcia, zupełnie inne pasje stawiała na pierwszym miejscu - mimo że nie było internetów, demotywatorów, youtubów. Jaki z tego wniosek? Że chyba jednak niewiele się pod tym względem zmieniło - może odsetek maniaków komiksu jest mniejszy (choć tu bym się mocno zastanowił), jednak nie oznacza to, że kiedyś komiksiarzami było 99% dzieciaków.
OdpowiedzUsuń"Trochę" się jednak zmieniło - nakłady komiksowych bestsellerów spadły od czasów PRL-u ze 100 tysięcy do powiedzmy 5 tysięcy (książek zresztą też, ale nie aż tak drastycznie). Powiedzmy, że w latach 80. komiksem interesowało się 5% dzieciaków. To by dawało 1-2 osoby na klasę i jest to chyba zgodne z naszymi odczuciami. Teraz, przy 20-krotnie (!) niższych nakładach, mamy 1-2 osoby na szkołę. Ilości i wtedy i dziś były śladowe, dlatego możemy odnieść wrażenie, że niewiele się zmieniło. Ale to nieprawda, regres jest dramatyczny.
UsuńSzanowni Przedmówcy,
OdpowiedzUsuńJa już dawno przestałem się kryć z faktem, że jestem czytelnikiem (i rysownikiem) komiksów. W moim mieście prowadzę Lekcje Komiksu dla dzieciaków w szkołach i innych placówkach jak biblioteki, domy kultury itp (najmłodsza grupa jaką miałem to zerówka, najstarsza to 18-latkowie z technikum).
Przykre jest to, że gdy rzucam w klasie pytanie: "Czy ktoś z Was zna jakieś komiksy?", prawie na pewno pada u jednego z chłopców Iron Man, a potem długa cisza i pojawiają się postacie typowo kreskówkowe typu: Tom i Jerry. Dlatego zawsze jako wzór mam ze sobą Kajka i Kokosza - całkowicie nieznany komiks dla młodych. Może w przyszłości te dzieciaki, którym opowiadam o komiksach sięgną po nie w przyszłości, bo coś drgnie, skojarzą fakt, że kiedyś mieli taką lekcję, że to było fajne i z chęcią sięgną po obrazkowe historyjki.
Niestety przyznam szczerze, że w takim mieście, jak Sochaczew trudno jest z dostępnością dobrych komiksów. Co prawda otworzył się kilka miesięcy temu Empik (ale poza miastem, w gminie). Dzieciaki mogą jedynie kupić Kaczory Donaldy w kioskach.
Ze starych rzeczy śledzę na bieżąco Thorgala, ale nie mogę powiedzieć, żeby każdy z nowych albumów (szczególnie spinn-off-ów) mnie zachwycił.
Nie mogę powiedzieć złego słowa na biblioteki w mieście, ale... nie ma tam dostępnych np. komiksów Baranowskiego, pełnej oferty Thorgali, wszystkich Kajków i Kokoszy.
Jedyne co czasem (BARDZO RZADKO) się zdarza, to gdy któraś z dziewczynek powiem, że zna Kajka i Kokosza, albo Tytusa, bo jej tata ma takie komiksy w domu.
Usłyszałem ostatnio, że dzieci mają (bodajże) w 4 klasie podstawówki komiks w podstawie programowej, ale jak dopytałem nauczycielkę jakie dokładnie komiksy mają w lekturach odparła, że jedynie kilka kadrów w podręczniku z objaśnieniami czym jest komiks i z czego się składa.
Nie marudzę, nie ubliżam. Pozdrawiam wszystkich Przedmówców z nadzieją, że może kiedyś coś drgnie, coś się zmieni, bo dzieciaki chwytają w lot, gdy opowiada się im o komiksie i rysuje na żywo. Może jeszcze jest nadzieja!
Ok. 10 lat temu widziałem u mojej siostry w podręczniku do podstawówki kilka stron z "Dnia Śmiechały" ale nie wiem czy nadal można go znaleźć w nowszych wydaniach.
UsuńRobert z Gdyni
Bodajże w 2012 r. ukazał się podręcznik "Teraz polski!" dla IV klasy z całym rozdziałem o komiksie, zresztą bardzo dobrze opracowanym. Jest tego aż 22 strony, w tym krótka historia komiksu, plansze z Tytusa i Kokosza, fragment wywiadu z Christą, tekst Witka Tkaczyka o AQQ, a nawet obraz Roya Lichtensteina. Na realizację rozdziału autorzy przewidzieli aż 13 godzin dydaktycznych! Od dawna mamy gotowy post na ten temat, trzeba by go wreszcie opublikować.
UsuńA dodatkowo w Sochaczewie Urząd Miejskie zaczął wydawać serię: "Sochaczew z historią w tle", która od drugiego albumu włącznie komiksami opowiada o historii miasta. Już niebawem premiera trzeciego tomu serii, która skierowana jest do najmłodszego czytelnika.
OdpowiedzUsuńProszę o info dla serwisów komiksowych niebawem przed premierą.
UsuńDzieciaki dzieciakami, ale ja mimo iż nie jestem dzieciakiem sam chętnie poczytałbym jakiś komiks, i nie, nie mam ochoty czytac "powieści graficznych", tylko czysta rozrywke, podlana czasem sensacją, czasem fantastyką - tak jak Kajtek i Koko. A niech sobie dzieciaki nie czytaja komiksów, tak samo jak nie czytaja książek i nie chodza do kina. Komiks humorystyczny nazwijmy to w ten sposób- miałby świetne wzięcie u kilkudziesięciolatków. Byle byłby dobry i nie infantylny.
OdpowiedzUsuńZ komiksami jest tak samo jak np. z filmami. Ilu z dzisiejszych parolatków widziało klasyczne Gwiezdne Wojny, Aliena, Terminatora? Raz - o czym już wspomniałem - że w ogóle niewielki procent interesuje się komiksem, a dwa: nowsze wrogiem starego-dobrego.
OdpowiedzUsuńZnów się powtórzę - kiedyś wcale nie było lepiej, więc nie wiem po co te wszystkie porównania. Ostatnio miałem okazję zobaczyć kawałek Familiady, akurat było pytanie o kultowych bohaterów komiksu. Uczestnicy (dorośli ludzie, dokładnie nie wiem jak dorośli, bo właściwie bardziej to słyszałem niż widziałem) rzucali odpowiedziami typu: Bolek i Lolek, Miś Uszatek (nie mogę sobie teraz przypomnieć, ale padały tytuły dobranocek a nie komiksów). To jest chyba najlepszy dowód na to, jak bardzo z komiksem byli związani nasi/Wasi rówieśnicy.
Odpowiedź masz tutaj. Myśmy w czasie Warszawskich Targów Książki mieli zupełnie inne obserwacje, tzn. że dorośli generalnie kojarzą "Kajka i Kokosza" (i to nieraz z detalami), a dzieci prawie wcale. Zobacz naszą relację.
UsuńTyle, że Wasze stoisko odwiedzali pewnie ludzie, którzy Kajka znają. Ci, którzy nie znają, wcale nie zostali poddani takiemu "badaniu", bo nie było ku temu okazji.
UsuńJa nie upieram się przy tym, że dzieciaki jednak znają Kajka, tylko uważam, że dzieciaki mają po prostu swój świat, tak samo jak my mieliśmy swój. Byli wśród nas tacy, którzy czytali Kajka, byli tacy, którzy w wieku 7 lat palili papierosy. Teraz pewnie jest tak samo - są tacy, którzy czytają Spidermana, są tacy, którzy oglądają "Trudne Sprawy".
Pracuję w takiej branży, że wiem, że te wszystkie teksty na temat fatalnego stanu czytelnictwa wśród najmłodszych to wielka bujda - największą rzeszę klienteli bibliotek stanowią właśnie dzieci i młodzież. Czy czytają komiksy? - pewnie tak. Może nie Kajka, może nie wszyscy odwiedzają okoliczne księgarnie 2 razy dziennie, jak ja kiedyś. Ale coś tam pewnie czytają (choć jak to ktoś zauważył - ceny i [i wydawane tytuły w sumie też] niezbyt dobrze współgrają z portfelem kilkulatków). Dzieciaki nie znają może Kajka (to chyba wina promocji, bo jest to przecież komiks ponadczasowy), ale ja nie znam tych wszystkich yyy... nawet nie umiem wymienić żadnych nazw (mimo że jestem ojcem 2 synów - może jeszcze zbyt małych, by znać ich bohaterów).
Nakłady rzeczywiście mogłyby być jakimiś wyznacznikami, gdyby nie to, że doskonale zdajemy sobie sprawę, że mnóstwo ówczesnych nakładów szło na przemiał, leżało latami w piwnicach, na strychach, ludzie to kupowali, bo było tanie i mogło się przydać (wcale nie czytając - znam takich). Do tego dochodzi fakt, że wiele można dziś przeczytać w sieci (taniej i łatwiej), no i CENY, które rozkładają na łopatki nie tylko najmłodszych czytelników.
Nie rozumiem jaką chcesz postawić tezę. Że dzieciaki czytają komiksy tak samo jak kiedyś? No proszę Cię...
UsuńNie, nie czytają tak samo jak kiedyś - bo zmieniły się czasy, zmienili się ludzie, zmieniło się poczucie humoru, zmieniły się komiksy.
UsuńCzytając niektóre posty z tej dyskusji można wyciągnąć wniosek, że nie opłaca się zupełnie wydawać komiksów dla dzieci, bo nikt tego nie przeczyta. Chcę tylko zburzyć ten mit, jakoby dziś było aż tak strasznie źle z komiksiarzami i czytelnictwem w ogóle. A sytuacja jest w pewnym sensie nawet lepsza niż kiedyś, bo oprócz dzieciaków czytających komiksy bardziej lub mniej, istnieje dziś cała armia komiksiarzy po trzydziestce - w czasach mojego dzieciństwa dorosłego komiksiarza można było znaleźć chyba tylko wśród... rysowników komiksów.
PS. Zdaje się, że zapomnieliśmy wszyscy o tym, że w tych mniej lub bardziej głupawych gazetkach dla dzieciaków jest masa historyjek obrazkowych - my mieliśmy tylko jedną stronę Świata Młodych.
Spadek czytelnictwa komiksów i książek to oczywista oczywistość. Także możliwość wyboru innych rozrywek niż komiks (gry, facebook, itd). Jednak dla komiksowych dziadów/zgredów jest bogata oferta do wyboru. Wydaje mi się, że dzisiejszy dzieciak ma problem ze znalezieniem komiksu dla siebie. Albo klasyczne "starocie" humorystyczne (KIK, Asteriks, Baranowski. Kleks) albo wydania zbiorcze jednak dla starszych czytelników (np. Halloween Blues, Piotruś Pan). Jak coś jest mniej więcej dla nich (np. Lanfeust i świat Troy, czy Fantasy Komiks) to niedostępne, nakłady pierwszych tomów wyczerpane. Ofensywa Egmontu z DC: też dla maniaków. Który dzieciak kupi sobie Batmana za 75 zł (pomijając fakt, ze komiks jest adresowany do starszego czytelnika niż 10 latek). Jednak gdzieś coś się zmienia. Znowu pojawiają się albumy pojedyncze z Taurusa, Ongrysa czy najatrakcyjniejsze cenowo z Egmontu ("Ptak czasu").
OdpowiedzUsuńUwierzcie, rodzic chcący kupić synowi (10 lat) podczas MFK jakiś komiks przygodowy (nie integral) w cenie około 30 zł ma naprawdę mały wybór.
Woj Wit
Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, to ta idiotyczna (i w gruncie rzeczy szkodliwa) moda na różne ekskluzywy i integrale zaczęła się po komiksowej wpadce Amberu. Wcześniej oferta była imponująca i niezbyt droga. Oprócz Egmontu spokojnie funkcjonował sobie Motopol/Twój Komiks, Podsiedlik i było normalnie. Aż tu nagle Amber zaczął wydawać jakieś nietrafione bzdety, jakieś Krany, Franki, Atlantydy i zawalił nimi księgarnie, bo miał dobrą sieć dystrybucji. Chodziły słuchy, że Amber nie miał pojęcia o komiksach i kupił od Francuzów licencje na to wszystko, czego Egmont nie chciał wziąć :)
UsuńEgmont ruszył z ostrą kontrofensywą i trochę przegrzał koniunkturę, zwłaszcza ilością pootwieranych serii. Szybko jednak okazało się, że cały ten chłam Amberu wylądował na taniej książce. Nie wiem, co się zadziało wtedy w Egmoncie (musiała być niezła panika), ale faktem jest, że polityka wydawnictwa zmieniła się o 180 stopni. Zamiast dużej ilości tanich tytułów, postawili na niskonakładową drożyznę, co było opcją znacznie bezpieczniejszą dla wydawcy, ale zabójczą dla raczkującego rynku. Niektóre serie zostały zamknięte, pojawiły się za to jakieś twardookładkowe kolekcje Mistrzów, Europy czy tego tam jeszcze. Egmont był wtedy niemal monopolistą i mniejsze wydawnictwa szybko dostosowały się do tego trendu i też poszły w ekskluzywy. Rynek skurczył się do tysiąca bogatych klientów i do tej pory odbija to nam się czkawką.
Na szczęście ostatnio wyraźnie widać powrót do normalności. Nowe wydawnictwa stawiają na niższe ceny jednostkowe komiksów, w ofercie jest coraz więcej mainstreamu, a Egmont bardzo ładnie na to reaguje. Miejmy nadzieję, że to się da utrzymać.
Dla mnie taką cezurą był marzec 2005 r. (któraś tam z rzędu WSK) i "Feralny Major" inicjujący nową wersje "Mistrzów Komiksu". A przecież wcześniejsza (ta w której opublikowano m.in. "Gwiazdę Pustyni" i pierwsze wydanie "Westernu") była bardzo ok. Ale za jedno na pewno Egmontowi będę wdzięczny - za pełne wydanie "Kajtka i Koka w Kosmosie"!
OdpowiedzUsuńKarlsson z Dachu
Zgadzam się z Wojem Witem: "dzisiejszy dzieciak ma problem ze znalezieniem komiksu dla siebie".
OdpowiedzUsuńNie wiem czy pierwsze wydania Tytusa z Prószyński Media (ze Związkiem Radzieckim, milicją, i innymi anachronizmami z pierwszych wydań) są odpowiednią lekturą. A takie rzeczy można znaleźć w kioskach w Sochaczewie.
Ciekawy pomysł miało JUPI Direct, bo oferowało Kajka i Kokosza w każdym kiosku w Sochaczewie po niezwykle atrakcyjnej cenie. Chyba 6 zł. I choć nie było to błyszczące i naprawdę pięknie odnowione wydanie Egmontu, to jednak: 1. było bardzo przystępne cenowo, 2. było w każdym kiosku w Sochaczewie.
Nie wiem czy wznowienia Żbików, Tytusów, czy jakieś cienkie (objętościowo) zeszyty Star Wars obecne w kioskach to odpowiednia lektura dla dzieciaków. Nic więc dziwnego, że nie sięgają do komiksów.
Jakoś chyba nie mamy nowych bohaterów komiksowych, z nowym materiałem.
Tak naprawdę Jupi Direct miało zupełnie inny pomysł, a te ich dwa albumy były tylko produktem ubocznym. Ale co my tam wiemy... może Egmont pochwali się kiedyś jak wyciągnął Christę z opresji.
UsuńTęsknie z łzami i silną nostalgią do "Świata Komiksu". Magazyn dobry bo nie ograniczał się do jednego gatunku - i coś humorystycznego i coś poważniejszego i coś Francuskiego i coś swojskiego - trochę artykułów, trochę wieści z komiksowego światka, jakiś konkurs... i jakiś klimat ogół pisma miało. Czegoś takiego mi brakuje właśnie...
OdpowiedzUsuńO!, o mojej Bajce na Na plasterkach i jeszcze tyle komentarzy - a już myślałem, że wszystkie o Bajce ;)
OdpowiedzUsuńMam przykrą wiadomość dla Twojego portfela, Kapralu, bo jeszcze jedna Bajka się rysuje... ;)
Pamiętajcie jeszcze, że wiele rozbija się o pieniądze. Wydawcy, jak mi się wydaje, łatwiej jest wydać gotowy produkt zagraniczny (np. Smerfy od Egmontu), gdzie ma już określoną liczbę tomów, zna jakość, wie, że to rozpoznawalny produkt itp. Trudniej jest zainwestować w polskich twórców. Oni też w większości nie mogą poświęcić się rysowaniu komiksów, bo kokosów z tego nie ma, pracują gdzie indziej, a komiksy traktują bardziej jako hobby. Czytelnicy też wybredni, wolą często kupić komiks zagraniczny, bo poziom może i wyższy, a te polskie z kolei to też już nie ten sam poziom, co Christa czy Papcio Chmiel... Tylko że jak porównujemy najlepsze komiksy Christy z debiutanckimi komiksami polskich autorów, to wiadomo, że ci drudzy stoją na przegranej pozycji.
Inna sprawa, że autorzy może wolą sobie tworzyć inne komiksy, czy tam artystyczne, czy obyczajowe, czy superbohaterskie...
No i nic, jest, jak jest. Mamy teraz komiksową hossę, może wyniknie z tego coś dobrego także dla fanów komiksów KiKopodobnych :)
Myślę drogi Koalarze, że masz nieaktualne informacje. Konkurs im. Janusza Christy trochę zmienił polski krajobraz komiksowy. Po pierwsze Egmont przyjął wreszcie rolę mecenasa i zaczął inwestować w polskich rysowników. Po drugie opowieści rysowników jak to strasznie ciężko jest narysować cały album komiksowy okazały się zwykłą ściemą i usprawiedliwianiem lenistwa. No bo jak inaczej wyjaśnisz sytuację, w której aż 5 ekip dało radę narysować po albumie w czasie +/- 3 miesięcy? Dla ułatwienia dodam, że nie byli to jacyś starożytni herosi, tylko całkiem zwyczajni twórcy. Można? Można - jeśli w perspektywie jest konkretna kasa.
UsuńI tu z całego serca popieram postulat Woja Wita, żeby tak samo wyglądał konkurs na MFK, a kaska dotychczas przeznaczona na nagrody powinna zostać przekazana jako dofinansowanie publikacji zwycięskich albumów (bo przecież żaden komercyjny wydawca nie będzie ponosił ryzyka związanego z decyzjami jury). Wszyscy byliby zadowoleni - twórcy mieliby autorskie albumy (to strasznie podnosi pozycję rysownika na rynku), my mielibyśmy co czytać, a rynek zacząłby wyglądać normalnie.
Kolejnym dowodem na to że można jednak rysować terminowo (nawet bez kasy) są nasi kajtkowi autorzy. Jeszcze nie skończyliśmy pierwszego rozdziału "Transylwanii", a ja już koloruję trzeci (!) sezon "Opowieści Koka". Czasy narzekania chyba powoli się kończą.
Trochę przesada z tymi "czasami narzekania". Znam mnóstwo ludzi, którzy od lat regularnie tworzą komiksy z czystej zajawki. Rozumiem, że nie są to tytuły trafiające w gusta większości wypowiadjących się tu osób, ale to nie znaczy, że nie istnieją i ich autorzy nie wkładają serca w ich tworzenie. To jest jednak smutne, że wyżej cenicie próby kopiowania Christy, niże autorskie komiksy robione po swojemu. Ale to już temat tyle razy przemielony i na tym i innych blogach, że szkoda klawiatury.
UsuńPowiem tak: "robienie po swojemu" nie jest dla mnie wartością samą w sobie. Jeśli taki komiks jest gorszy od kontynuacji Christy, to oczywiście wybieram kontynuację Christy. Bo w gruncie rzeczy chodzi tylko o to, żeby się dobrze bawić przy lekturze, a nie żeby prowadzić politykę wspierania autorów i ich autorskich projektów.
UsuńI jeszcze jedno - wolałbym, żeby autorzy tworzyli jednak komiksy z myślą o czytelnikach, a nie wyłącznie dla własnej zajawki :)
Jaszczu, przeczytałem Twój komentarz jeszcze raz i wyłania mi się z niego taka oto koncepcja: ja, AUTOR mam cię czytelniku w nosie, a ty mnie za to wspieraj. Jeśli tak to ma dalej wyglądać, to faktycznie szkoda klawiatury.
UsuńJaszczu, trudno żebyśmy na naszym blogu nie gloryfikowali twórczości christopodobnej ;-) Ale nie wszystkich młodszych autorów krytykujemy. Akurat Ciebie cenimy i lubimy. A Miś Zbyś jest według mnie rewelacyjny. Moja 4-letnia córeczka wciąż się pyta czy jest już nowa część :-)
Usuń@Łamignat - bardzo mi miło :) Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się ją dostarczyć :)
UsuńJa się o Misiu-Zbysiu wypowiedzieć nie mogę. Moja córka czyta ostatnio Tank Girl :)
UsuńJak jest kasa i możliwości, to można tworzyć, jasne.
OdpowiedzUsuńKonkurs im. Janusza Christy to zacna inicjatywa (mam nadzieję, że na 2 edycji się nie skończy), ale też jedna jaskółka wiosny nie czyni.
No i to są komiksy dla dzieci, jak ktoś by chciał coś ostrzejszego, to już konkursu nie ma. Z drugiej jednak strony jak ktoś ma pomysł, to też może machnąć 10 stron i pójść do wydawnictw.
No ale taka formuła konkursu na MFKiG, o której piszecie, też wydaje mi się dobrym pomysłem.
W końcu Miś Misza (który, niestety, mnie nie porwał) też brał udział w MFKiG i też był jednym z ostatnich polskich komiksów wydanych przez Egmont.