niedziela, 31 grudnia 2017

Do Siego Roku 2018


My tu w warowni świętujemy już od rana. A Wy?

sobota, 23 grudnia 2017

Kapral świątecznie


PS. Rzućcie skrzatom łyżkę strawy za moje zdrowie.

czwartek, 14 grudnia 2017

(FANART) Szaleństwa pana Kamila

Fundacja "Kreska" ogłosiła niedawno konkurs, w którym można było wygrać kajkoszowy kalendarzyk biurkowy. Należało umieścić na facebooku jakąś ciekawostkę związaną z twórczością Janusza Christy i zebrać jak największą ilość lajków. Pod sam koniec zabawy pojawił się komentarz użytkownika Anna Wójtowicz o następującej treści: "Niecodzienne szaleństwa mojego męża :-)", a pod nim taki oto obrazek:


Z treści komentarza trudno było wywnioskować o jakiego typu szaleństwa chodzi. Czyżby mąż pani Anny był szalonym kolekcjonerem nieznanych szkiców Janusza Christy? Sensacja wisiała w powietrzu, jednak odpowiedź okazała się jeszcze bardziej zaskakująca. Okazało się, że rysunek jest dziełem męża pani Anny - Kamila Wójtowicza, który pisze o sobie tak:
"W wolnych chwilach spędzam czas na rysowaniu, uwielbiam styl pana Christy, więc w miarę moich możliwości, staram się go naśladować. Oczywiście wypatrując wszelkich christowskich nowinek często odwiedzam 'Na plasterki!!!', to dla mnie bezcenne źródło wiedzy. Proszę bez skrępowania udostępniać moje szkice. Ja sam nigdzie indziej ich nie zamieszczam, wciąż nie mam strony na FB, może założę ją później, w ramach 'noworocznych postanowień'."

Oczywiście od razu spytałem pana Kamila czy zajmuje się zawodowo rysowaniem i czy nie planuje stworzenia komiksu o Kajku i Kokoszu.
"Myślałem o tym, by zająć się rysowaniem zawodowo, oczywiście, że przeszło mi to przez myśl. W zasadzie, i odnosząc się również do Pańskiego pytania, powoli i systematycznie przygotowuję się do wzięcia udziału w konkursie im. Janusza Christy. Z nadzieją, że będę czuł się na siłach, by wziąć w nim udział w nadchodzącym roku. Nie jest to proste, wejść w buty mistrza… Ja sam nie zadowoliłbym się czymś, czego nie uznałbym za możliwie jak najwierniejszą kopię jego stylu, co nie jest łatwe, zwłaszcza gdy samemu stawia się wysokie wymagania. No, ale robię to dla własnej satysfakcji i sam wyznaczam sobie poprzeczkę. Dlatego też szkicuję, rysuję i kopiuję, kiedy mam czas i wenę. Czasem zdarza mi się też podpatrywać pana Uderzo."

Pan Kamil obiecał podsyłać pod koniec każdego miesiąca kilka swoich prac. Czekamy z niecierpliwością. A tymczasem zobaczcie pozostałe skarby, jakie fani przysłali na konkurs. Czego tam nie było: fanowskie kubeczki, makatki, tatuaże, arcyrzadkie misprinty, własnoręcznie pokolorowane komiksy, a nawet kolejny obraz Grzeszkiewicza. Ciekawe co jeszcze czai się w Waszych szufladach.

wtorek, 5 grudnia 2017

Postaciologia, wersja 1.0

Nie od dziś wiadomo, że jeden obraz wart jest tysiąca słów. Mając do wyboru napisanie mnóstwa postów o związkach między bohaterami Christy, albo załatwienie sprawy jednym diagramem, wybrałem oczywiście rozwiązanie prostsze. Co nie znaczy, że mniej czasochłonne. Robota zajęła mi aż dwa miesiące, no i teraz sam już nie wiem jak ten diagram nazwać - ni to genealogia, ni chronologia... a może labirynt? Szczerze mówiąc, nawet moi koledzy z bloga kompletnie się w tym pogubili. Nie martwcie się więc, jeśli i Wy stracicie wątek.


Cały pomysł wziął się stąd, że Christa poddawał recyklingowi nie tylko gagi i motywy, ale także swoje komiksowe postacie, o czym niedawno się przekonaliśmy. Największym zagłębiem pierwowzorów okazały się trzy komiksy z "Wieczoru Wybrzeża": "Profesor Kosmosik i Czarny Rycerz", "KiK w krainie baśni" oraz "KiK w kosmosie", do których autor chętnie wracał pracując dla "Świata Młodych" i "Relaxu". Weźmy choćby szwarc-charakterów z "Kajka i Kokosza" - większość z nich ma korzenie w gwiazdozbiorze Oriona.

Podczas researchu natknąłem się na zadziwiającą ilość krasnoludków, zębatych smoków, syren oraz na kilka... żon Koka (!), których istnienie Sebastian Kawał przemilczał w swoim drzewie genealogicznym. Przy okazji pozwoliłem sobie pospekulować na temat pochodzenia Kokosza i jego pokrewieństwa z panem Paparurą. Cesarzy rzymskich dodałem tylko po to, żeby podkreślić rozpiętość linii czasowej, w której rozgrywa się marynarsko-średniowieczno-kosmiczna saga. Mam nadzieję, że śledzenie wszystkich tych zawiłości sprawi Wam tyle samo frajdy, co mnie. Jeśli przy okazji dojdziecie do wniosku, że coś tu nie gra - piszcie. Jeśli czegoś brakuje - piszcie. Jeśli coś trzeba wyciąć - też piszcie. To jest w końcu tylko wersja 1.0.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Kajko i Kokosz wyruszają w świat

Egmont opublikował ostateczną wersję okładki i przykładowe plansze esperanckiego wydania "Skarbów Mirmiła". Premiera już za trzy dni!

sobota, 2 grudnia 2017

Kalendarz 2018

Jeśli chcecie zdobyć taki wspaniały kajkoszowy gadżet, wskakujcie natychmiast na facebooka i wrzucajcie zdjęcia najciekawszych eksponatów z Waszych kolekcji. Termin tylko do jutra!



Jest to pierwszy od 28 lat oficjalny kalendarz z Kajkiem i Kokoszem, a czwarty w ogóle (1987, 1988, 1989, 1990). Nie jest przeznaczony na sprzedaż, można go za to dostać od wydawcy, którym jest Fundacja "Kreska". Powodzenia w konkursie.

czwartek, 16 listopada 2017

(FANART) Kajtek kontratakuje

Zgadnijcie kto wrócił.


Tak jest! To Jonatan Rerych, autor fanowskich pasków z serii "Kajtek i Koko w Transylwanii", "Tajemnica bezludnej wyspy" oraz "Opowieści Koka: Casablanca", które dwa lata temu z zapartym tchem śledziliśmy na blogu. Tym razem dostaliśmy od niego tylko jeden obrazek, ale nowe odcinki podobno już się rysują, a my cierpliwie czekamy, żeby je opublikować.

niedziela, 12 listopada 2017

(FANART) Ten wąsik, ach ten wąsik

No kochani, znów daliście się wkręcić. Wczorajszy rysunek wcale nie wyszedł spod ręki Janusza Christy. Tu mamy dla Was jeszcze kilka obrazków tego samego autora.


Tym tajemniczym autorem jest oczywiście nasz niezawodny Wojtek Olszówka. Nie wiemy tylko dlaczego na jego rysunkach Koko ma wąsy i o co chodzi z tymi napisami na ostatnim szkicu. Miejmy nadzieję, że sprawa niedługo się wyjaśni.

sobota, 11 listopada 2017

(FANART) Powrót po latach?

Przedstawiamy tajemniczy szkic i jeszcze bardziej tajemniczy rysunek, które dostaliśmy niedawno od Fundacji "Kreska". Czyżby jednym z niezrealizowanych pomysłów Christy było wznowienie "Przygód Kajtka-Majtka" w wersji zeszytowej? To byłaby prawdziwa sensacja.


A Wy, drodzy nasi czytelnicy, co sądzicie o tym znalezisku?
EDIT: Bo my sądzimy, że...

środa, 8 listopada 2017

W gadżetach coś drgnęło

To jest 800. post na blogu. Szykowałem na tę okazję coś specjalnego, ale właśnie przyszedł pan kurier i przyniósł niespodziankę od Egmontu - trzy płócienne torby z Kajkiem i Kokoszem, po jednej dla każdego naplasterkowicza. Są rewelacyjne, ale na razie nie wiemy kiedy i gdzie będzie można je kupić.* Czy to początek wielkiej ofensywy KiK, którą Tomek Kołodziejczak zapowiedział podczas MFKiG? Oby.


Kilka dni wcześniej przyszedł do mnie inny kurier z kajkoszowymi kubkami od fundacji Animals (właściwie to przyszedł z jednym kubkiem i szczątkami drugiego). Tak, to jest ten sam rysunek Christy, który wcześniej wykorzystano na pocztówkach i koszulkach. Drugi obrazek to prawdopodobnie jakiś nieznany szkic przedstawiający Ajka z "Wielkiego turnieju". Sprawdzimy :)


Swoje własne kubeczki z Kajkiem i Kokoszem wyprodukowała też Fundacja "Kreska", która od kilku miesięcy dysponuje prawem do udzielania licencji na cele reklamowo-promocyjne. Kubki są więc w 100% legalne, a można je kupić na Allegro.


To tyle jeśli chodzi o gadżety oficjalne. A jeśli chodzi o fanowskie, to gitarzysta Ksantyp zamówił sobie niedawno gitarkę typu V z kadrami z "Cudownego leku". Więcej zdjęć znajdziecie na blogu lutnika Michała Wojtasa.


I to już wszystkie atrakcje w naszym niezaplanowanym, jubileuszowym wpisie. A teraz zostawiam Was sam na sam z gitarowym brzmieniem Kajka i Kokosza.


(Gdyby film się nie odpalał, klikajcie tutaj).
_____________
* Już wiemy - nigdzie. Torby nie są przeznaczone na sprzedaż, służą wyłącznie do celów promocyjnych.
A jednak torby można zdobyć! Klikajcie tutaj.

czwartek, 2 listopada 2017

Gli gli gli

Ten facet z kapturem zawsze wydawał mi się znajomy.

1. "Szranki i konkury", Wieczór Wybrzeża 1974
2. "Profesor Kosmosik i Czarny Rycerz", Wieczór Wybrzeża 1960

Czyli Christa sięgał po "Czarnego Rycerza" jeszcze przed "Wojami Mirmiła"? Hmmm...

poniedziałek, 30 października 2017

Szukajcie a znajdziecie

Przepraszam, że ostatnio tak tu cicho, ale pracuję nad czymś dużym. Zanim skończę - a jeszcze trochę to potrwa - podzielę się z Wami refleksjami o moich niedawnych lekturach. Okazja jest niezła, bo Egmont wydał aż dwa komiksy o "kuzynach" Kajka i Kokosza: "Oskar i Fabrycy: Straszne smoczysko" oraz "Asteriks w Italii".


Zacznę od "Strasznego smoczyska", czyli pełnometrażowego debiutu Mieczysława Fijała. Czekałem na ten komiks niecierpliwie, jako że od wielu lat kibicuję Mietkowi i z ogromną przyjemnością przyglądam się jak jego styl ewoluuje od Szarloty Pawel ku Januszowi Chriście. Siedem lat temu w plebiscycie "KiK c.d." rysownik zajął 9. miejsce, ale jestem pewien, że dziś stanąłby na podium. Podczas panelu na MFKIG Mietek przyznał zresztą publicznie, że starał się maksymalnie zbliżyć klimatem do "Kajka i Kokosza", dlatego zrezygnował z pierwotnego pomysłu z Bumcykorianami i wysłał bohaterów do średniowiecza. Zabieg zakończył się pełnym sukcesem. Dzisiejsza kreska Fijała, coraz bardziej słowiańsko-disnejowska, jest chyba bliższa Chriście niż styl Kiełbusa, a dobroduszny humor i oldskulowa narracja świetnie oddają ducha komiksów Mistrza. Muszę przyznać, że przez 38 stron bawiłem się prawie jak przy starych albumach KAW-u, a scenka, w której Oskar i Fabrycy znajdują w smoczej jamie hełm woja Wita, wywołała u mnie większy dreszczyk, niż obie części "Nowych przygód" razem wzięte.


Historyjka ma tylko dwie wady. Po pierwsze kilka plansz nosi ślady pośpiechu (deadline). Po drugie nie bardzo wiadomo który z dwóch urwisów jest Oskarem, a który Fabrycym. Dokładnie tak samo było z Kukiem i Rykiem Janusza Christy, co wyłapał jeden z uczestników łódzkiego Festiwalu, stwierdziwszy, iż komiks Mietka spokojnie mógłby być kontynuacją serii z "Przygody". Mam nadzieję, że w drugim tomie autor popracuje nad głównymi postaciami, a tymczasem zobaczcie z jaką łatwością przychodzi mu rysowanie w kajkoszowym stylu (gdyby film nie chciał się odpalić, klikajcie tutaj).



Przejdźmy teraz do "Asteriksa w Italii" - trzeciego albumu zrealizowanego przez duet Jean-Yves Ferri (scen.) & Didier Conrad (rys.). Graficznie komiks ten to absolutny majstersztyk. Kadrowanie jest ultradynamiczne, postacie doskonale zaprojektowane, a drugi plan nareszcie obfituje w detale. Conrad wykonał tym razem 300% normy, ale niestety zawiódł Ferri. Szczerze mówiąc, to w ogóle nie jest komiks o Asteriksie i Obeliksie, tylko o jakimś wyścigu (jak "Michel Vaillant"), z powklejanymi co kilka stron pocztówkami z Włoch. Zawiązanie akcji nie istnieje, bohaterowie służą za "paprotki", a aluzje do mijanych prowincji są tak powierzchowne i stereotypowe, jakby ktoś dostarczył scenarzyście listę od sponsora i kazał odhaczać kolejne punkty. Ale najgorsze, że trudno tu znaleźć coś śmiesznego, chociaż nie wiem czy to wina autora, czy przekładu. Podczas lektury zastrzygłem uszami tylko raz - na widok Sarmatów, przedstawionych jako "lud z Europy Wschodniej". Już myślałem, że chodzi o pra-Polaków, ale zaraz okazało się, że słowiańscy woje mówią pseudocyrylicą (R=Я) i czczą Marxa, więc to raczej pra-Rosjanie. No trudno, może w następnym tomie...


Na koniec prośba - nie bierzcie sobie tych moich opinii zbytnio do serca, bo nie jestem żadnym recenzentem, tylko fanem Christy, który szukał w obu tych komiksach czegoś, co polubił w dzieciństwie. No i w jednym albumie to coś znalazłem, a w drugim nie. Ale jeśli Wy szukacie czegoś innego (np. tzw. profeski), być może znajdziecie to i w najnowszym "Asteriksie", czego serdecznie Wam życzę.

sobota, 30 września 2017

Genealogia ekstremalna

Pod postem o stokrotce pojawiła się niedawno propozycja, żeby do drzewa genealogicznego Kajtka i Koka dodać Popiela i... Janusza Christę. Oba te postulaty mają dość mocne podstawy (cytaty poniżej) i nie są specjalnie nowe - 15 lat temu pisał o nich Arek Florek w "Świecie dzielnych wojów". Postanowiłem podjąć rękawicę, bo nie po to "Na plasterki" dostały doktorat humoris causa, żeby teraz migać się od karkołomnych zadań.

"Zamach na Milusia""Skarby Mirmiła"

Zacznijmy od Popiela. Wprawdzie jego imię padło w "Kajku i Kokoszu" tylko raz ("Zamach na Milusia"), za to potem Christa narysował o nim cały komiks - nie kajkoszowy, ale utrzymany w tej samej stylistyce. Mowa oczywiście o programie teatralnym "O Piaście i Popielu", w którym wystąpił nie tylko kuzyn Lubawy, ale także jego żona i trzech stryjów.


Skoro wiadomo jak Christa wyobrażał sobie te postacie, proponuję włączyć je do kanonu, a program potraktować jako spin-off "Kajka i Kokosza". Uzupełniony fragment drzewa genealogicznego wyglądałby mniej więcej tak, jak na poniższym obrazku. Ponieważ słowo "kuzyn" może oznaczać zarówno brata ciotecznego, jak i dalszego krewnego, dlatego jedną kreskę zostawiłem przerywaną, jako pole do dalszych spekulacji. Nie mogłem natomiast odmówić sobie przyjemności dodania legendarnej mamusi, która służyła Lubawie do straszenia męża. Na razie ikonka jest symboliczna, ale mam nadzieję, że w kolejnej odsłonie "Nowych przygód" zobaczymy jak wygląda ukochana teściowa Mirmiła.


* * *
Przejdźmy do drugiej części zadania. Wszyscy oczywiście domyślamy się kim jest tajemniczy rysownik komiksów, o którym mówił Kajko. Mały rycerzyk już w pierwszym wydaniu "Szkoły latania" utrzymywał, że jego ojcem jest Janusz Christa (z ust Kokosza taka deklaracja nie padła). Co prawda w tym samym albumie Kajko twierdził, że Jaga, Łamignat, a nawet Hegemon również są dziećmi Christy, ale to z kolei musimy uznać za figurę retoryczną, bo chyba nikt nie uwierzy, że Jaga z Łamignatem żyli w kazirodczym związku.

Przyjrzyjmy się więc Chriście, a konkretnie jego komiksowym wcieleniom. Autor dwukrotnie umieścił samego siebie w serii o Kajku i Kokoszu: w pierwszym i ostatnim odcinku, z tym że raz jako XX-wiecznego kronikarza, a raz jako XI-wiecznego skrzata. W ten sposób twórca spiął całą sagę klamrą tzw. "zburzonej czwartej ściany".

"Złote prosię", 1972"Mirmił w opałach", 1989

No i teraz zastanówmy się który z tych dwóch Christów mógł zostać ojcem Kajka. Czyżby ten współczesny, z Sopotu? Raczej nie, bo dzieliłoby go od własnego potomka prawie tysiąc lat. A zatem zostaje nam Christa-skrzat i jego syn... Kajko-skrzat. Zostawiam Was z drugim fragmentem drzewka genealogicznego, żebyście mogli to sobie w spokoju przetrawić. Gdyby coś Wam się tu nie kleiło, jestem otwarty na sugestie.

wtorek, 26 września 2017

Jak zostaliśmy doktorami humoris causa

W tym roku Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier (Łódź, 15-17.IX) był dla nas wyjątkowo udany. Podczas finałowej gali otrzymaliśmy Doktorat Humoris Causa, czyli Nagrodę im. Papcia Chmiela "za wybitne zasługi dla polskiego komiksu". Jest to najwyższe wyróżnienie przyznawane przez nasze środowisko komiksowe. W poprzednich latach laureatami byli m.in.: Krzysztof Teodor Toeplitz, prof. Jerzy Szyłak, dr Wojciech Birek, dr Adam Rusek, dr Tomasz Marciniak, Maciej Parowski i Śledziu. Czujemy się zaszczyceni i trochę onieśmieleni, że nas - zwykłych fanów z niszowego bloga "Na plasterki!!!" - postawiono w jednym szeregu z tak znakomitymi postaciami.


Pełną listę laureatów tegorocznego MFKiG wraz z uzasadnieniem znajdziecie tutaj. A pod spodem prezentujemy zdjęcia naszych niesamowitych trofeów, w które do dziś trudno nam uwierzyć. Dziękujemy Hegemonowi, który 7 lat temu wymyślił tego bloga, oraz wszystkim, którzy nas wspierali, pisali artykuły, podrzucali pomysły, rysowali fanarty itd. Bez Was nie byłoby tego sukcesu.


Poza odbieraniem doktoratów, w mieście Łodzi zajmowaliśmy się typowymi dla nas głupotami. Na przykład w piątkowy wieczór aktywnie (a nawet nadaktywnie) zwiedzaliśmy rewelacyjną wystawę Wojtka Łowickiego "Instytut Wszechzbytków profesora T'Alenta" w EC1. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że dostaniemy doktorat, bo gdybyśmy wiedzieli, z pewnością zachowalibyśmy więcej dostojeństwa.


Ostatnie zdjęcie to oczywiście nie wystawa, tylko festiwalowy biforek w Poleskim Ośrodku Sztuki, gdzie do upadłego brataliśmy się z delegacjami innych warowni, delektując się piwem (nomen omen) "Kapral Brown". Następne dwa dni wypełniły nam typowe eMeFKowe atrakcje: buszowanie po komiksowej giełdzie, słuchanie prelekcji i brylowanie w towarzystwie. W tym roku mieliśmy na wszystko czas, bo po raz pierwszy od wielu edycji nie prowadziliśmy żadnych pogadanek, nie rozdawaliśmy autografów, nie organizowaliśmy wystaw, a nawet nie pilnowaliśmy figurek. I tylko Łamignat zaszywał się czasem w kąciku, żeby razem z panią prezes Fundacji "Kreska" wystawiać certyfikaty Przyjaciela Kajka i Kokosza. Jeden z takich dokumentów dostał Tomasz Kołodziejczak z Egmontu (nota bene również doktor humoris causa), a potem chwalił się nim na spotkaniu z autorami "Łamignata Straszliwego".


Do zobaczenia za rok!
______________
Zdjęcia: dr h.c. Jarek Obważanek, mgr Krzysztof Skrzypczyk, Na plasterki!!!