wtorek, 28 października 2014

KOWAL-ów 2-óch

Wstyd się przyznać, ale poniższy materiał czekał na publikację aż półtora roku! Zapewne czekałby jeszcze dłużej, bo zawieruszył nam się w najciemniejszym zakamarku twardego dysku, a my kompletnie o nim zapomnieliśmy. Na szczęście Nasz Stały Czytelnik Piotr odświeżył nam pamięć podczas ostatniej MFKi. Dziękujemy Ci Piotrze - i za tekst i za skuteczną terapię antymiażdżycową. Przy okazji na dysku znalazło się jeszcze trochę takich nieopublikowanych materiałów, za co serdecznie przepraszamy autorów i obiecujemy poprawę. A teraz zapraszamy do lektury. Przed nami kolejne spojrzenie na postać Kowala, tym razem z nieco innej perspektywy.

* * *

Swego czasu dwaj Panowie Florkowie - Arkadiusz i Piotr, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, popełnili kilka fanowskich okładek wzorowanych na 4-tomowym wydaniu serii "Funky Koval". Nie wiem czy był to zabieg celowy, czy tyko luźne skojarzenie, ale okazuje się, że kowal Christy, mimo iż jest to postać bardziej niż epizodyczna, ma z Funkym Bogusława Polcha i S-ki naprawdę wiele wspólnego.

1.
Obaj preferowali podobny model spędzania wolnego czasu...


... zwalczany przez kobiety ich życia, choć całkiem różnymi metodami.


2.
Lubili też od czasu do czasu coś wyrwać...


3.
Ich synowie mieli dziwny zwyczaj dosiadania smoków.


4.
Gdy okazało się, że Funkych jest dwóch...


... kowal Christy też się rozdwoił. Jeden przez cały czas mieszkał w Mirmiłowie z żoną i szesnaściorgiem dzieci ("Zamach na Milusia"). Drugi poza murami grodu rozszerzył działalność gospodarczą o usługi dentystyczne, nic nie widząc o istnieniu swojego brata bliźniaka ("Szkoła latania"). A może replikanta? Pewnie wszystkiemu winne jest UFO widziane niedawno nad Mirmiłowem...


O Wielki Planisto, dopomóż nam rozwiązać tę zagadkę!

piątek, 17 października 2014

Francuskie plasterki

Francuska kuchnia uchodzi za najlepszą na świecie, ale czy francuskie plasterki na pewno są lepsze od polskich? Możecie się o tym przekonać dzięki mailowi, jaki dostaliśmy od Piotra Kaczmarka:
Gratuluję zapału i inicjatywy na MFK w Łodzi. Zamiast uścisku ręki, przesyłam i dedykuję zespołowi "Na plasterki", planszę z 1953 roku z komiksu "Belloy: La princesse captive" autorstwa Jean-Michela Charliera i Alberta Uderzo. Planszę tę można chyba spokojnie zatytułować "Na plasterki!!!"

Źródło: "Uderzo: L'intégrale 1951-1953", str. 96

A to nasze swojskie plasterki. Może nie tak równiutkie i finezyjne jak francuskie, ale za to kolorowe!

Źródło: "Skarby Mirmiła", str. 27

czwartek, 9 października 2014

Klęska urodzaju

Na Forum Gildii można przeczytać, że tegoroczny MFKiG składał się wyłącznie z kolejki po autografy i ogólnie był do bani. No cóż, widocznie trafiliśmy na jakiś inny festiwal, bo ten nasz wydał nam się rewelacyjny. Atrakcji było tyle, że przez cały czas musieliśmy wybierać pomiędzy wystawami, panelami, spotkaniami z zagranicznym dream teamem (Andreas, Van Hamme, Loisel, Grant), towarzyskimi pogaduszkami i buszowaniem po dziesiątkach stoisk z komiksami, grami, figurkami, koszulkami, klockami LEGO i gwiezdnowojennymi gadżetami. Prawdziwa klęska urodzaju! Oto jak to wyglądało z naszej perspektywy.

Zacznijmy od wystaw w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności uwiecznienia się na tle obrazu Mariano Lirmana. Prace Argentyńczyka w realu okazały się jeszcze bardziej trójwymiarowe niż na zdjęciach.


Z dziką rozkoszą obejrzeliśmy też ekspozycję o Lucky Luke'u. Wojtek Łowicki zgromadził na niej niesamowity wachlarz gadżetów: szachy, domino, gry zręcznościowe, maski, modele, figurki w kilku rozmiarach, pluszaki itp itd. Aż dech zapierało z zazdrości.


Najbardziej spodobały nam się: autentyczne zdjęcie martwych braci Daltonów, winylowe single z piosenkami (z lewej) i winylowy audiobook (to ten longplay w białej okładce). Dość ciekawie, choć z zupełnie innego powodu, wypadła też przepaskudna plansza "Tajfuna" z symbolicznym podpisem "Tadeusz Raczkiewicz - Synonim zła". Więcej zdjęć z CMW znajdziecie na blogu "Półka z kulturą".


Przejdźmy teraz do wypełnionej po brzegi Atlas Areny. Spośród dziesiątków spotkań, jakie tu się odbyły, największy rozmach miała premiera komiksów z konkursu im. Janusza Christy, choćby ze względu na ilość panelistów. Rozmowę z całą jedenastką nagrodzonych twórców prowadził Tomasz Kołodziejczak. Dowiedzieliśmy się m.in., że komiksy powstały w ekspresowym tempie (za wyjątkiem zwycięskiego, który jeszcze nie powstał), że Egmont delikatnie nakierowywał autorów, oraz że scenariusz drugiego tomu "Lila i Puta" jest już gotowy. Na koniec red. Kołodziejczak poinformował, że druga edycja konkursu została już ogłoszona na stronie JanuszChrista.pl. Zasady bez zmian, termin do 10 stycznia.

Zdjęcie pożyczone z profilu "Lil i Put". Kiedyś oddamy.

Wysłuchaliśmy też ludzi ze studia Sound Tropez, czyli twórców słuchowiska "Kajko i Kokosz: Szkoła latania". Niestety, samego słuchowiska nie udało mi się (tzn. Kapralowi) wysłuchać, odpadłem już po kilku pierwszych scenach, więc recenzji nie będzie. Jeśli ktoś dobrnął do końca, prosimy o opinię. Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda płyta z dołączonym do niej okrągłym znaczkiem. Pozostałe zbójeckie łupy to (od lewej): "Zeszyty Komiksowe" z Kokoszem na okładce, magnesik na lodówkę ze zbójcerzami, plakietka VIP do wpychania się bez kolejki oraz jeden ze stu medali wybitych na jubileusz Festiwalu. Otrzymałem go prawdopodobnie za wytrwałość.


Jeśli chodzi o ten uroczy magnesik, to upolowaliśmy go na maleńkim stoisku z rzemieślniczymi gadżetami, obok filcowych przypinek z dymkami. Było to jedno z fajniejszych odkryć w całej strefie targowej. Gratulujemy pomysłu i liczymy na kolejne.


Na koniec kilka słów o nas, bo i my dorzuciliśmy trzy grosze do festiwalowego programu. W sobotę poprowadziliśmy długaśną prelekcję o nieznanych rysunkach Christy. Salę dostaliśmy naprawdę sporą, tę samą co Egmont, a i tak zajęte były wszystkie miejsca siedzące i leżące (dzięki za tak liczne przybycie). W niedzielę musieliśmy zorganizować poprawiny, tzn. podziemny pokaz dla kilku znajomych zbójów, którzy nie dotarli poprzedniego dnia. Pamiątkowe zdjęcie wykonał główny spóźnialski - Andman z Poltera.


Poza tym na gościnnym stoisku Conturu znów ustawiliśmy naszą mini-ekspozycję z klocków LEGO, COBI i nie tylko. Tym razem była to chata Kajka i Kokosza oraz łódź Jarla Björna i jego piratów z Jamsborga - nasze najnowsze modele.


Chata, czy raczej chatka, miała w daszku całkiem sporą dziurkę, przez którą można było zobaczyć kompletnie umeblowaną i oświetloną (!) izdebkę z antresolką, sprzęcikiem AGD oraz główką turka na ściance. Od czasów Stadionu Narodowego wzbogaciliśmy się o własną gablotę (czytaj: akwarium), a Łamignat sprawił sobie specjalny wózek, którym woził cały ten majdan po Atlas Arenie. Sprawa z klockami jest rozwojowa, więc na następny konwent będziemy chyba musieli jechać tirem.


Ukoronowaniem znakomitej 25. edycji MFKiG była oczywiście festiwalowa gala, która w tym roku wróciła do Wytwórni, ku ogromnej uciesze publiczności. W tym miejscu zakończymy naszą relację, bo o suto zakrapianych bankietach (liczba mnoga!), pląsach i śpiewach nie wypada nam opowiadać w obecności nieletnich. I my tam byliśmy, itp itd.

* * *
A teraz suplement dla dociekliwych klockomaniaków, w którym udowodnimy, że chatka Kajka i Kokosza wykonana została ściśle według wzornika Janusza Christy. Zobaczcie jak ładnie to Łamignatowi wyszło. Najpierw elewacja.


Tu główna izba na parterze.


I wreszcie sypialnia na antresoli.


Oklaski. Dziękujemy.

czwartek, 2 października 2014

(FANART) Obecność obowiązkowa

Przypominamy, że pojutrze poprowadzimy pogadankę pt. "200 nieznanych prac Janusza Christy". Z tej okazji Nasz Stały Czytelnik Piotr przygotował promocyjną grafikę. Po prelekcji nie zapomnijcie się ujawnić, bo jeszcze nie wszystkich christomaniaków poznaliśmy osobiście.