poniedziałek, 31 marca 2014

Wieści z kosmosu

Wciąż przybywa figurek z "Kajtka i Koka w kosmosie". Krzysztof Masiewicz i Marcin Wojtaś dotarli już do rozdziału X "Dwór Apodyktusa". Przed nimi jeszcze trzy ostatnie rozdziały i uzupełnienia poprzednich, bo jak powiedział nam Krzysztof, projekt ma tendencje do niekontrolowanego rozrastania się. A oto najnowsze modele.


W tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę i przyjrzyjmy się pierwszej kosmicznej dioramie, a właściwie grupie, składającej się z Kajtka, Koka i królowej Furduai. Zaraz padnie jeden z najlepszych tekstów w całym komiksie: "Brak powietrza w oponie..."


Na koniec niespodzianka. Oprócz rozrastania się, projekt ma też tendencje do skręcania na boki. Po "Zwariowanej wyspie" przyszedł czas na "Szkołę latania". I nie jest to jednorazowy wybryk, tylko zapowiedź całej nowej serii. Ciekawe jak Kajko i Kokosz duetu Masiewicz/Wojtaś wypadną w porównaniu z figurkami TissoToys, olbrzymami Malpolu i naszymi miniaturkami LEGO. My w każdym razie konfrontacji się nie boimy i już wkrótce przedstawimy całą mini-dwunastkę.

piątek, 14 marca 2014

Adam Mickiewicz i Pan Tadeusz

Gdaś donosi:

1.
Tematem przewodnim lutowego numeru miesięcznika "Polonistyka" był komiks! Wojtek Marzec przysłał nam skan strony ze spisem treści, ozdobionej planszą "Kajka i Kokosza". Nie jest to jednak fragment żadnego albumu Janusza Christy, tylko fanowskiej historyjki pt. "Horda trzymająca władzę", stworzonej przez Titona Małczowa na pierwszy konkurs Egmontu (2006/2007). Nie bardzo wiemy dlaczego redakcja wykorzystała "podróbę" zamiast oryginału.


2.
Łukasz Chmielewski poprosił nas o wywiad dla serwisu Instytutu Adama Mickiewicza www.culture.pl. Wywiad ukazał się 25 lutego, a dotyczył... figurek LEGO z Kajkiem i Kokoszem. Z całego serca przepraszamy Mistrza Adama, że takie głupoty musi firmować swoim Wielkim Nazwiskiem.

3.
Nasze figurki wykopali też na wykopie.pl. Dzięki temu wpis "LEGO Kajko i Kokosz" awansował z 5. na 3. miejsce naszych najpopularniejszych postów, z wynikiem 3.300 wyświetleń. Prowadzący w rankingu artykuł o rycerzach Jedi ma 26.300 odsłon!

4.
Tadeusz Baranowski przyznał się w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że jego pierwszym wspomnieniem komiksowym były:
Paski komiksowe w "Kurierze Lubelskim" rysowane przez Janusza Christę (lata 50.), oraz pismo komiksowe "Przygoda", które ukazywało się przez dwa lata w latach w/w. A w niej naiwna historyjka pod tytułem: "Fiki Miki". [...] Oraz oczywiście nieśmiertelny Papcio Chmiel w "Świecie Młodych".
Konkretnie chodzi o fragment historyjki "Profesor Kosmosik i Marsjanie", przedrukowany w lubelskiej gazecie pomiędzy sierpniem i grudniem 1959 r. Urodzony w Zamościu Tadzio miał wtedy 14 lat. Drugi komiks, o którym wspomniał to zapewne nie "Fiki Miki", tylko "Fik i Mik" Jerzego Karcza (luty 1957 - grudzień 1958). Kto by pomyślał, że Christa był mistrzem Baranowskiego?

5.
Trwa euforia po komiksowej aukcji Desy. Na portalu Trójmiasto.pl w dziale "Biznes i gospodarka" ukazał się bardzo poważny artykuł pt. "Kajtek i Koko świetną inwestycją z gwarancją wzrostu wartości?". Znak zapytania odbieramy jako zwykłe krygowanie się. Już w maju Desa planuje licytację kolejnych plansz. A jeśli ktoś miałby ochotę na katalog z lutowej aukcji komiksowej, to bez problemu kupi go w Empiku.

6.
Horrendalnym cenom oryginałów Christy nie mogą się też nadziwić bracia Czesi w osobie Tomáša Prokůpka (klikać tutaj). Tymczasem w Pradze, zaplanowana na 16 lutego aukcja plansz z komiksu Kaji Saudka "Muriel a andělé" nie odbyła się, bo policja skonfiskowała oryginały. Poszło o duże pieniądze, a konkretnie o spór pomiędzy właścicielem plansz i rodziną rysownika o prawo do dysponowania materiałem.

7.
Z cyklu "Ładność & Mądrość vs Fajność" przedstawiamy kolejne prace, które startowały w Konkursie im. Janusza Christy na Komiks dla Dzieci. Pierwszy komiks możecie przeczytać w całości na blogu scenarzysty (cz. 1, 2, 3, 4). Drugi prawdopodobnie nie załapał się do konkursu, bo autor wysłał go zbyt późno. A Wy którą z tych historyjek wolelibyście kupić swoim milusińskim?

"Myszek", scen. Łukasz Muniowski,
rys. Marianna Strychowska
"Przygody OJEJa"
scen. i rys. Hubert Ronek

Gdaś poleca się na przyszłość.

poniedziałek, 10 marca 2014

Komiksy na miarę

W zeszłym tygodniu próbowaliśmy rozgryźć wyniki Konkursu im. Janusza Christy na Komiks dla Dzieci, ale mieliśmy zbyt mało danych. Dziś wracamy do tematu, bo w sieci pojawiło się kilka prac odrzuconych przez jury, a my mieliśmy okazję przeczytać je w całości albo w obszernych fragmentach. Poniżej cztery przykłady. Jak widzicie, są to pogodne, przygodowe historyjki, nawiązujące do tego, co najbardziej kochamy w polskim komiksie dziecięcym: do Christy, Butenki, Papcia, Baranowskiego czy Szarloty Pawel. Dlaczego więc jurorzy nie dostrzegli w takich pracach potencjału?

"Kryptoidowie", scen. Bartek Sztybor,
rys. Piotr Nowacki, kolor Łukasz Mazur
"Rakieta Archimedesa", scen. i szkic
Tomek Kleszcz, tusz i kolor Arek Hinc
"Horacy i Barbacy: Złota Pieczęć",
scen. i rys. Przemek Świszcz
"Lily & deus ex machina",
scen. i rys. Liwia Dzierżawa

Odpowiedź znajdujemy w wywiadzie z przewodniczącym jury, Tomaszem Kołodziejczakiem. Okazuje się, że celem konkursu nie było wyłonienie następców Christy (co sugerował tytuł imprezy i jej oprawa), ale coś zupełnie innego. Kołodziejczak powiedział to dość jasno:
Nie ogłaszaliśmy konkursu na serię "na miarę Kajka i Kokosza". Żyjemy w innych czasach, rynkowych i kulturowych. [...] W Polsce mamy już generację rodziców, która sama w młodości miała duży dostęp do komiksów. Więc to do nich będziemy adresować komunikację dotyczącą efektów naszego konkursu.
Tłumacząc na polski: Egmont nie szuka komiksów, które spodobają się dzieciom, ale takich, które spodobają się rodzicom, bo tylko oni mają pieniądze na coraz droższe albumy. Jest to więc kolejne wydawnictwo, stawiające na "komiksy dla dzieci mądrych rodziców". A że dziś za mądrych i nowoczesnych uchodzą yuppies, to i oferta musi być odpowiednio nowoczesna, np. terapeutyczna w stylu "Moja mama ma raka", "Mała książka o kupie" itp. Szkoda tylko, że w regulaminie nie wspomniano, iż bardziej chodzi o modne dziś "oswajanie dziecięcych lęków", niż o porządną rozrywkę dla młodych odbiorców. Zaoszczędziłoby to wielu uczestnikom niepotrzebnej fatygi, a czytelnikom złudzeń.

Morał z tego taki, że jeśli chcecie rysować komiksy przygodowe w stylu Christy, adresowane bezpośrednio do dzieciaków, to uderzajcie do tanich czasopism, które dzieci same sobie kupią z kieszonkowego. Tak właśnie od lat radzi sobie Hubert Ronek, niemal monopolista w tym segmencie. No i nie liczcie na Egmont, bo choć ma w ofercie sporo kioskowych gazetek w sam raz na uczniowską kieszeń ("Kaczor Donald", "W.I.T.C.H.", "Avengers" - pisał o tym Robert Zaręba), to są to wyłącznie przedruki z zagranicy.

Jeśli zaś marzą Wam się księgarniane albumy, które przy obecnych nakładach są makabrycznie drogie, to musicie trochę podlizać się rodzicom i celować w młodsze dzieci. W wersji hardkorowej widzieliśmy to w konkursie Egmontu, w bardzo wyważonej i lajtowej u Tomka Samojlika. Istnieje oczywiście szczątkowy trzeci segment, czyli wysokonakładowe (czytaj: tanie) albumy dla dzieci, jednak tu na placu boju pozostało zaledwie kilka klasycznych pewniaków: "Kajko i Kokosz", "Tytus", "Asteriks". Zupełnie nowy tytuł nie ma szans na przebicie. Co zatem pozostaje? Chyba tylko crowdfunding, bogaty sponsor, państwowe dotacje, a w ostateczności czekanie na lepsze czasy.

piątek, 7 marca 2014

Gucek i Roch w integralu

Na maj br. Egmont zapowiedział wznowienie całego "Gucka i Rocha" w jednym tomie. Komiks ma się ukazać w formacie A4, w twardej oprawie. Będzie sporo zmian w stosunku do poprzednich wersji. Po pierwsze kolor został gruntownie odrestaurowany. Po drugie "Kurs na półwysep Jork", który miał dwie wersje kolorystyczne, oparto na oryginalnym wydaniu z "Relaxu" (patrz: "Tajemniczy kurs"). Po trzecie liternictwo w obu częściach będzie wreszcie ujednolicone (patrz: "Aparat profesora Mixtura"). Po czwarte, poza komiksami w albumie znajdziecie 10 stron niepublikowanych szkiców Janusza Christy do "Gucka i Rocha". Ceny tomu jeszcze nie znamy.


Cały majowy pakiet Egmontu zobaczyć można w Paradoksie.

środa, 5 marca 2014

Kwestia przyimka

We wtorek 4 marca odbyła się w Sopocie ceremonia wręczenia nagród I edycji Ogólnopolskiego Konkursu im. Janusza Christy na Komiks dla Dzieci. W konkursie wzięło udział około 70 prac, a oto lista laureatów:

I miejsce
- Izabela Dudzik "Dorosłość"
II miejsce ex aequo
- January Misiak "Wszystko będzie dobrze"
- Łukasz Piotrowicz, Krzysztof Budziejewski i Katarzyna Urbaniak "Rysiek i Królik"

"Dorosłość" (I)"Wszystko będzie..." (II)"Rysiek i Królik" (II)

III miejsce ex aequo
- Przemysław Surma i Jakub Syty "Kubatu"
- Michał Chojnacki i Jakub Grochola za komiks "Skarb"
Specjalne wyróżnienie za komiks "W duchu Janusza Christy"
- Maciej Kur i Piotr Bednarczyk "Lil i Put"

"Kubatu" (III)"Skarb" (III)"Lil i Put" (wyróżnienie)

Praca zwycięska na tle pozostałych wyróżnia się graficznie, ale nie ma żadnego potencjału na rozwinięcie w pełnometrażowy album, a tym bardziej w serię. Rysunkowo najbardziej spodobały mi się prace, które zajęły III miejsce, ale fabularnie nie powalają. Natomiast kompletnie nie rozumiem II nagrody dla komiksu Januarego Misiaka. Bardzo słabo narysowana czarno-biała historia o dziewczynce, która zmaga się z rozwodem rodziców nie ma żadnych cech dobrego komiksu dla dzieci.

Prezydent Sopotu wręcza główną nagrodę.

Komiks wyróżniony za "duch Janusza Christy" ma potencjał, ale autorzy muszą jeszcze trochę popracować nad rysunkiem i dialogami. Zazdroszczę natomiast nagrody. Oryginalne plansze ze "Szkoły latania", to chyba najbardziej intratne trofeum tego konkursu, biorąc pod uwagę wyniki licytacji w Desie.

Paulina Christa (wnuczka Janusza Christy) z autorami komiksu "Lil i Put".

Impreza była bardzo kameralna, ale cieszy duże zainteresowanie mediów. Ekip telewizyjnych i fotoreporterów było tak dużo, że ciężko było przejść. Prezydent Sopotu, który wręczał główną nagrodę, wspominał dzieciństwo i spotkanie z Januszem Christą w szkole podstawowej. Nadmienił też między wierszami, że myśli cały czas o jakiejś formie upamiętnienia twórcy "Kajka i Kokosza". Trzymamy za słowo, ale z przykrością stwierdzamy, że z obietnicy ławeczki czy grodu Kajka i Kokosza nic nie wyszło. Może chociaż tablica pamiątkowa?

Łamignat

Przewodniczący jury udziela wywiadu.

* * *
Teraz będzie komentarz Kaprala pt.:
"NOT EVEN CLOSE"

Oglądając prace, które w konkursie im. Janusza Christy zdobyły I, II i III miejsce, odniosłem wrażenie, że ich twórcy nigdy komiksów Janusza Christy nie czytali. A nawet jeśli czytali, to niczego z tej lekcji nie wyciągnęli. Mimo matuzalemowego wieku, jeszcze dość dobrze pamiętam za co przed laty dzieciarnia kochała "Kajka i Kokosza", ale nie jestem w stanie tego znaleźć w konkursowych pracach. Czyżby przez te kilkadziesiąt lat dzieci aż tak się zmieniły, że zamiast o niesamowitych, zabawnych przygodach wolą teraz czytać o dojrzewaniu, rozwodach rodziców, zmyślonych przyjaciołach (to jakaś epidemia? za moich czasów nikt o czymś takim nie słyszał), szkole, kolegach sadystach, albo o delirycznych snach gadających zwierzątek? Nie sądzę.

W zwycięskich komiksach można wyróżnić dwa podejścia: NA LALUSIA oraz NA ZIOMALA. Zacznijmy od pierwszego. Autorom spod znaku Lalusia wydaje się, że dzieci są tak grzeczne, iż każde zdanie zaczynają od "Jacku", "Tomku" albo "Kaju", i tak egzaltowane, iż nie mogą się nadziwić "dlaczego miasto jest tak bardzo... inne...?", zachwycają się "jak kaskady wody lśnią w słońcu" i marzą tylko o tym, żeby "mama i tata mogli to zobaczyć". Aha, i oczywiście nie mają poczucia humoru, za to uwielbiają moralizatorskie przynudzanie w stylu: "bo tak naprawdę liczą się nie słowa, które czasami bez zastanowienia rzucamy na wiatr, ale czyny." Ludzie, czy Wy naprawdę tak rozmawiacie ze swoimi dziećmi?

A teraz przeciwny biegun, czyli Ziomale. Ci z kolei sądzą, że dla dzieci trzeba pisać ufajnionym (na siłę) młodzieżowym slangiem. Mają nadzieję, że dzięki zwrotom typu "siemka", "kaszana", "poka", "w grze ci obiję to szpetne ryło" albo (uwaga) "łoł, niezły flow" uatrakcyjnią komiks, w którym poza tym niczego fajnego nie ma. Oba podejścia przypominają mi polskie seriale dla "młodych widzów" z lat 90., przy których człowiek miał ochotę wejść pod stół i wyć. Czyżby to były wzorce?

Trudno mi odgadnąć dlaczego akurat takie komiksy zwyciężyły w konkursie. Albo pozostałych 60 prac było beznadziejnych (nie bardzo chce mi się w to wierzyć), albo jury niedokładnie przeczytało regulamin konkursu i zamiast komiksów DLA DZIECI nagradzało komiksy O DZIECIACH. Niby to tylko kwestia przyimka, ale różnica ogromna. Czy przypominacie sobie, żeby patron konkursu, Janusz Christa próbował przypodobać się dzieciom pisząc o nich samych? Po debiutanckim "Kuku-Ryku" z 1957 r. nigdy mu się to nie zdarzyło. Mimo to dzieciaki uwielbiały jego komiksy. A może kochały je właśnie za to, że autor nie zachowywał się jak dzidzia-piernik, tylko mówił do swoich małych czytelników jak do dorosłych. Pokazywał prawdziwy (choć zmyślony) świat, sensacyjne (choć zabawne) historie, dorosłych bohaterów (bo dzieci chcą być starsze niż są) i jak ognia unikał prawienia morałów.

Spośród wszystkich laureatów jedynie autorzy historyjki "Lil i Put" odrobili pracę domową, za co dostali nagrodę pocieszenia, tj. wyróżnienie za komiks "w duchu Janusza Christy". I to jest jakieś światełko w tunelu. Wcale się zresztą nie dziwię, że chłopaki czują Christę, bo to dla nich nie pierwszyzna. Scenarzysta Maciej Kur jest twórcą bloga "Milusiowe Ekstazy", znanym nam z fanfiku "Asteriks u Słowian", a rysownika Piotra Bednarczyka z pewnością pamiętacie z "Osiedlówy" - najlepszego kajkoszowego fanartu ever. Panowie, jeszcze trochę szlifowania warsztatu, mniej gadki, więcej przygód, a potem czekamy na dłuższą formę.

Kapral
C.D.N.

wtorek, 4 marca 2014

Komiksowo w Sochaczewie

Sporo się ostatnio mówi o wprowadzaniu komiksów do programów szkolnych. Lutowy numer miesięcznika "Polonistyka" był w całości poświęcony tej tematyce. Oczywiście nie wszystkie podręczniki mają rozdziały o komiksie i nie wszyscy nauczyciele są merytorycznie przygotowani do prowadzenia lekcji o historyjkach obrazkowych. Na szczęście w Polsce działa kilku pasjonatów, którzy w swojej okolicy starają się wypełnić tę lukę podczas zajęć pozalekcyjnych. Jednym z nich jest Łukasz "Bofzin" Kuciński. Pierwszą relację z prowadzonych przez niego warsztatów opublikowaliśmy w maju ub.r. Dziś szczegóły najnowszej edycji.

* * *
W czasie tegorocznych ferii zimowych zostałem zaproszony przed dwie placówki (niezależnie od siebie) do przeprowadzenia kursów rysowania komiksów dla dzieciaków. Odbyły się one w Miejskim Ośrodku Kultury – Filia Boryszew oraz w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sochaczewie. Oba wydarzenia były promowane w lokalnych mediach. Powstały dla nich nawet osobne plakaty, ponieważ program zajęć nieco się różnił.


Jako pierwsze, 20 lutego w MOK-u wystartowały "Warsztaty rysowania komiksów". Boryszewski ośrodek kultury prowadził tego dnia równolegle także zajęcia teatralne, językowe i taneczne. Przeprowadziłem lekcje dla czterech grup – razem ponad 40 dzieci w wieku szkoły podstawowej z klas I-VI. Każdy z modułów trwał ok. 45 minut. Dzięki wsparciu z Centrum Kultury, Promocji, Sportu, Turystyki i Organizacji Pozarządowych w Urzędzie Miejskim w Sochaczewie udało się dla każdego z uczestników warsztatów ufundować po jednym egzemplarzu komiksu z serii: "Tytus, Romek i A'Tomek".


"Jak rysować komiksy – warsztaty" było drugim z zaplanowanych w ferie komiksowych wydarzeń w Sochaczewie. Tego dnia dział dziecięcy nowo wybudowanej biblioteki w Miejskich Kramnicach zapełnił się dzieciakami w liczbie około 30. W przeciwieństwie do poprzednich zajęć w MOK-u, tutaj nie miałem narzuconego limitu czasowego – i okazało się, że dzieciaki siedziały ze mną dość długo. Dla najaktywniejszych uczestników znów znalazły się nagrody w formie komiksów wspomnianego wyżej sponsora.


Staram się prowadzić zajęcia dynamicznie, nie zanudzać. Łapię kontakt z uczestnikami, każdy się przedstawia. Nawiązuję luźną rozmowę, przedstawiam w kilku obrazkach historię komiksu, pokazuję prawdziwe komiksy na przykładzie naszej ulubionej serii "Kajko i Kokosz" i zaczynam rysowaną lekcję. W jej trakcie zapraszam do wspólnego rysowania chętne osoby. A potem według tych wskazówek każdy wykonuje samodzielnie własne komiksowe prace.


Nigdy nie narzekałem na brak aktywności podczas moich zajęć, być może dlatego, że staram się odbiegać ile tylko się da od szablonu standardowych lekcji szkolnych. Zawsze proponuję, aby dzieciaki nie wstawały przy odpowiedzi i nie podnosiły rąk, tylko od razu rzucały swoje pomysły. Nie witam się standardowym szkolnym "dzień dobry", tylko zwykłym "cześć" z uśmiechem na twarzy, tak jakbym witał kolegów w swoim wieku. Pozwalam chętnym rysować na tablicy razem ze mną, chętnie słucham nowych pomysłów dzieciaków (nawet jeśli nie są związane z wykonywanym właśnie przeze mnie rysunkiem). Chcę aby wszyscy czuli się swobodnie i... uruchamiali wyobraźnię. Bo przecież o to chodzi. Zawdzięczam komiksowi wspaniałe przygody mojego życia i chciałbym tą moją pasją zarazić inne dzieciaki. Zasiać w nich niespokojne komiksowe ziarno, aby dojrzewało. Tak aby temat komiksu ich intrygował; aby po wyjściu z zajęć chętnie sięgnęli po komiksy w bibliotece, kiosku, księgarni czy nawet w Internecie.


Dodatkowo efektem pracy z dzieciakami był komiks "Dawno temu w Sochaczewie", rozgrywający się – podobnie jak "Kajko i Kokosz" – we wczesnośredniowiecznych realiach. Na zdjęciu powyżej trzymam jego pierwszą stronę. Jedna ze scenografii jakie narysowałem skojarzyła się dzieciom z herbem miasta (bo my w herbie mamy zamek sochaczewski z rycerzykiem) i stąd wzięła się idea komiksu. Dzieciaki świetnie się bawiły dorzucając pomysły. Na zajęciach powstał cały scenariusz, ale nie zdążyliśmy dokończyć plansz. Narysowałem je więc sam, w domu, na podstawie prac uczestników i moich notatek z warsztatów.


W obu przypadkach po warsztatach na moje pytanie "jak było?" brzmiała zawsze trzykrotna odpowiedź "super!". Czy może być zatem lepsza nagroda dla rysownika, niż uśmiech dzieciaków przeniesionych za sprawą moich rysunków w krainę komiksów? Na marginesie chciałbym zaznaczyć, że ja także wspaniale się bawiłem, jakby dla zabawy po prostu spotykała się sama dzieciarnia (włącznie z prowadzącym). I myślę, że właśnie o to chodzi. Taki był mój pomysł na komiks przez całe moje życie: świetnie się bawić, bez względu na wiek.

Łukasz "Bofzin" Kuciński