poniedziałek, 31 grudnia 2012

Anty-syrenka z Polski

Zanim definitywnie skończy nam się Kosmiczny Grudzień, a wraz z nim Stary Rok, proponuję mały suplement do piątkowego tekstu o Hollywood. A właściwie nie suplement, tylko autopoprawkę. Nasz stały czytelnik Piotr już dawno zauważył, że w komiksach Janusza Christy zawsze pełno było dziwacznych morskich stworów: rybo-ludzi, ludzio-ryb, a nawet rybo-krów. Nie mogło być inaczej, skoro przygody Kajtka i Koka ukazywały się na Wybrzeżu, a ich tematyka, przynajmniej zdaniem redakcji, miała być marynistyczna. Rysownik wracał więc do syrenki regularnie, co parę lat. Czasem tylko wymieniał jej części, żeby nie było nudno.

"Profesor Kosmosik", 1960"W krainie baśni", 1964
"Przemytniczy szlak", 1966
"Kajtek i Koko w kosmosie", 1970

Naiwnością byłoby sądzić, że to właśnie Janusz Christa pierwszy wpadł na pomysł "odwróconej syrenki" z ludzkim ciałem i rybią głową. Z pewnością niejeden marynarz marzył o takiej wersji, a nawet wolałby ją od tradycyjnej, np. żeby... nie słuchać zrzędzenia. Postanowiłem sprawdzić jak to z tymi rybogłowami było i natrafiłem na coś bardzo interesującego.

Otóż w roku 1531 u polskich wybrzeży Bałtyku wyłowiono ponoć tajemniczego morskiego stwora, trochę podobnego do anty-syrenki z "Przemytniczego szlaku", a trochę do nadwodnika z "Kajtka i Koka w kosmosie". Czym prędzej zabrano go do polskiego króla (prawdopodobnie Zygmunta Starego), ten zaś miał królewski kaprys, by stwór pozostał na jego dworze. Istota słabo jednak czuła się na lądzie i na migi wyraziła życzenie powrotu do morza. Tak też się stało. Zanim rybo-człek zniknął w wodach Bałtyku, na pożegnanie wykonał znak krzyża. No i nazwano go biskupem morskim (łac. vir marinus episcopi). Relację na ten temat przekazał szwajcarski encyklopedysta i przyrodnik Konrad Gesner w obszernym dziele "Historiae Animalium" ("Historia zwierząt" tom 4, 1563). Renesansowy badacz przedstawił biskupa morskiego na rysunku - znajdziecie go poniżej, na dole prawej kartki.

"Historiae Animalium"

W roku 1546, czyli piętnaście lat później, podobny stwór miał zostać wyłowiony niedaleko duńskiej wyspy Zelandii. Uwiecznił go flamandzki uczony i poeta Iacobi Sluperij na jednym z drzeworytów w kolekcji "Omnium fere gentium" (1572). Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że Sluperij po prostu przerysował "polskiego" potwora od Gesnera. Tak więc nawet jeżeli to nie Christa wymyślił pierwowzór człeko-rekina z "Harry'ego Pottera", patent i tak pozostaje w Polsce. I tego proponuję się trzymać.

"Omnium fere gentium""Physica curiosa"

Biskupy morskie nie chciały się już więcej pokazywać ludziom. Wszelkie późniejsze ryciny były tylko kopiami z Gesnera i Sluperija. Przykładem może być książka niemieckiego jezuity Gaspara Schotta pt. "Physica curiosa" (1662), który ponoć nie traktował mitów o morskich potworach zbyt poważnie.

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że Was nie uśpiłem przed sylwestrową imprezką. Bawcie się dobrze i nie sponiewierajcie się zbytnio. Szczęśliwego Nowego Roku!

piątek, 28 grudnia 2012

Orion - Sopot - Hollywood

Pamiętacie artykuł "Jak Kajtek i Koko zostali rycerzami Jedi"? Zażartowałem wtedy, że George Lucas zapewne sprowadzał z Polski "Kajtka i Koka w kosmosie". O kilku innych tropach wspominał Maciek Parowski w "Komiksie Nowej Przygody", a my w posłowiu do albumu wskazywaliśmy na "Avatara" (teraz rozwinę ten temat). Prawdę mówiąc, wciąż nie jestem pewien, czy w jakimś hollywoodzkim sejfie nie znaleźlibyśmy czterech roczników "Wieczoru Wybrzeża". I czy co jakiś czas nie są one udostępniane scenarzystom...

CZERWONA PLANETA

Zacznijmy od "Czerwonej planety" Antony Hoffmana z Valem Kilmerem i Carrie-Ann Moss (2000). Jednym z głównych wątków filmu jest motyw żarłocznych marsjańskich robali, jakby żywcem przeniesiona z "Kajtka i Koka w kosmosie". Scena, w której kosmonauta zostaje pochłonięty przez miliony niepozornych insektów, jest w zasadzie identyczna jak w komiksie Christy (1969) - z tym, że w filmie kończy się to tragicznie i wybuchowo.


To jeszcze nie koniec. Nieco wcześniej - tzn. w filmie, bo w komiksie później - tym samym robalom udaje się zjeść całą bazę kosmiczną. Co ciekawe, zarówno przed, jak i po przejściu insektów (u Christy zwanych korozjalami) filmowa baza bardzo przypomina tę z komiksu.


AVATAR

Cameronowi wielokrotnie wytykano, że tworząc "Avatara" wzorował się na innych filmach, począwszy od "Pocahontas", kończąc na "Smerfach". Było też sporo kontrowersji wokół podobieństw do opowiadania Poula Andersona "Nazywam się Joe", w którym sparaliżowany kosmonauta telepatycznie kierował sztucznym ciałem, żeby zbadać powierzchnię Jowisza ("Call Me Joe" 1957, polskie tłumaczenie 1990). Nikomu jednak nie przyszło do głowy, że dokładnie ten sam pomysł - minus paraliż - można znaleźć w "Kajtku i Koku w kosmosie".


Zarówno u Andersona, jak i u Camerona, sztuczne ciała znacznie różniły się od ludzkich i były lepiej przystosowane do warunków panujących na obcych planetach.


W "Kajtku i Koku" dublerzy byli dokładnymi kopiami swoich "operatorów". Natomiast samo sterowanie kopialami Christy (1970) niczym się nie różni od sterowania awatarami Camerona (2009). Przekonacie się o tym czytając poniższy odcinek.


HARRY POTTER

Pomysł skrzyżowania człowieka z rybą trudno uznać za oryginalny, bo o syrenach pisali już starożytni. Jednak w horrorze "Potwór z Czarnej Laguny" (1954) studio Universal wprowadziło pewną ciekawą modyfikację i... odwróciło syrenkę do góry nogami. Podobny chwyt zastosował Janusz Christa w "Kajtku i Koku w kosmosie" (1970), z tym, że jego nadwodnicy byli znacznie bardziej przystojni i poza rybią głową nie różnili się niczym od ludzi. [Więcej w poście "Anty-syrenka z Polski"]


I właśnie takiego osobnika z głową rekina udało mi się wypatrzeć w ekranizacji "Harry'ego Pottera i Czary Ognia" (2005). Dość trudno go dostrzec na filmie, bo w tym miejscu montaż jest wyjątkowo szybki, ale na rysunku koncepcyjnym widać go bardzo dokładnie.


Jeśli wpadniecie na trop podobnych kwiatków, koniecznie dajcie nam znać. Arek Florek przygotował już takie filmowe zestawienia dla "Gucka i Rocha" i kilku części "Kajtka i Koka". Plan jest taki, żeby kiedyś złożyć to wszystko do kupy i wysłać do Hollywood z serdecznymi pozdrowieniami z Polski :)

czwartek, 27 grudnia 2012

Książka o Kajtku i Koku?

"Gazeta Wyborcza" umieściła "Kajtka i Koka w kosmosie" na liście "100 książek roku 2012". Miejsce w rankingu nie ma żadnego znaczenia, bo kolejność jest alfabetyczna. Natomiast sam fakt, że komiks pojawił się w jednym zestawieniu z literaturą, stanowi pewien przełom. Nie jesteśmy tylko pewni, czy taki przełom jest nam do czegokolwiek potrzebny. Bo my lubimy komiksy za to, że są komiksami, a nie za to, że udają książki.

I jeszcze garść różnych różności:
  • Łukasz "Bofzin" Kuciński, autor tytusowo-kajkoszowych okładek, otworzył kolejną swoją wystawę w Sochaczewie, tym razem w Domu Nauczyciela. Wystawa nosi tytuł "Komiksy, magiczne obrazki". Na plakacie można wypatrzeć Kajka, Kokosza i Hegemona.
  • Na dawno nie odwiedzanym portalu "Funky diva" pojawiły się nowe artykuły o albumach z serii "Kajko i Kokosz": "Na wczasach", "Zamach na Milusia", "Skarby Mirmiła", "Cudowny lek" i "Festiwal czarownic". Linki do poprzednich zamieściliśmy tu i tu.
  • Znaczek łódzkiego "Expressu Ilustrowanego" z Kajkiem i Kokoszem sprzedał się na Allegro za 63 zł. Cena niezbyt wygórowana, zwłaszcza, że ten sympatyczny komiksowy gadżet ma już prawie 40 lat.
  • A propos "Expressu Ilustrowanego", mamy zdjęcia najstarszej koszulki z komiksami Janusza Christy, pochodzącej jeszcze z głębokiego PRL-u. Szukaliśmy jej od lat i wreszcie znaleźliśmy - w pierwszym odcinku serialu "Dziewczyna i chłopak" z roku 1977. Niestety, filmowy Tomek ustawia się tak sprytnie, że nie widać czy kadr na koszulce to "Złoto Mirmiła", czy "Robot BX-27". Z tego co wiemy, w Łodzi w latach 1970. wyprodukowano co najmniej dwa różne wzory gazetowo-komiksowych tkanin. A może ktoś z Was miał takie szpanerskie wdzianko?

EDIT: Obie koszulki się w końcu znalazły: jedna tu, druga tam.

piątek, 21 grudnia 2012

Powrót do gwiazdozbioru Oriona

I oto nastał dzień zapowiadany przez Majów Egmont, Booklips, Poltergeista, Aleję Komiksu, Gildię i Kolorowe Zeszyty. Nie chodzi o koniec świata, tylko o świąteczny prezent dla wszystkich fanów Janusza Christy. Oddajemy w Wasze ręce "Powrót do gwiazdozbioru Oriona" - nasz pierwszy oficjalny dodatek do "Kajtka i Koka w kosmosie". Suplement dostępny jest jako 30-megowy PDF, za darmo, na stronie Klubu Świata Komiksu (wydawnictwo Egmont). Gdyby coś nie działało, plik można też ściągnąć z zapasowego serwera.


A teraz chwila wspomnień (w tle dyskretne dźwięki pianina). Pół roku temu, tuż po premierze pełnego wydania "Kajtka i Koka w kosmosie", Polskie Radio przeprowadziło wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem. Zapytany o możliwość kolejnych reedycji, naczelny komiksiarz Egmontu stwierdził:
"Oczywiście miłośnicy twórczości Christy z portalu NA PLASTERKI powiedzą, że jest jeszcze sporo rzeczy do wydawania. Wciąż istnieją cymelia, jakieś stripy, których rysownik nie wykorzystał, alternatywne wersje początków i końców tych opowieści. Ten cały materiał pewnie w jakiejś fanowskiej postaci będzie prezentowany polskiemu czytelnikowi".
Nam dwa razy powtarzać nie trzeba. Prawdę mówiąc i tak planowaliśmy serię uzupełniających artykułów na blogu. Ale skoro pojawiła się szansa zrobienia z tego porządnej publikacji, we współpracy z Egmontem, głupio byłoby z niej nie skorzystać. Negocjacje były krótkie, trwały dwa maile. Pierwsze próbne wydruki konsultowaliśmy już na Festiwalu w Łodzi.

Książeczka zawiera wszystko to, co nie zmieściło się w albumie, oraz to, co nigdy w albumie nie miało się znaleźć, ale naszym zdaniem powinno. Mimo najszczerszych chęci, nie udało nam się upchnąć całego materiału na zaplanowanych dwudziestu kilku stronach, więc dorzuciliśmy jeszcze parę. Mamy nadzieję, że teraz nawet najwięksi znawcy i malkontenci uznają temat za wyczerpany. Przynajmniej na razie, do pojawienia się następnej kosmozagadki.


Jak widać na załączonym obrazku, po wydrukowaniu, zszyciu, przycięciu itd. (spokojnie, dodaliśmy instrukcję) broszurka idealnie mieści się w albumie. Aha, przed oklejeniem grzbietu dobrze jest spłaszczyć zszywki kombinerkami. Życzymy udanej zabawy w introligatora, miłej lektury i Wesołych Świąt.

czwartek, 20 grudnia 2012

Tintin w kosmosie

Żeby rozładować atmosferę oczekiwania na "Powrót do gwiazdozbioru Oriona" (to już jutro), proponujemy coś lżejszego. Janusz Christa zawsze twierdził, że jedyną szkołą komiksu był dla niego francuski tygodnik "Vaillant". Chodzą jednak słuchy, że rysownik miał też sporą kolekcję "Tintinów" (nie wspominając o "Asteriksach"). Kilka śladów Hergé'go udało nam się znaleźć w "Kajtku i Koku w kosmosie". Nie jest to pierwszy komiks Christy, w którym widać takie inspiracje, ale skoro mamy Kosmiczny Grudzień, od czegoś trzeba zacząć.

Poniższe kadry pochodzą z lutego i marca 1969 r. Tuż przed stripteasem kosmicznej piratki (odcinki 291-292), Kajtek, Koko i Eta przemierzali tereny dzikich Bazinów (odc. 224-265). Pamiętacie w którym albumie Tintin, Baryłka i Lakmus przeżywali podobne przygody? Wszystkie scenki znajdziecie w jednym tomie.


* * *

PS. Wojciech Jama zwrócił nam uwagę, że Hergé pożyczył sobie kondora od Verne'a. Wojtek z pewnością wie co mówi, bo zanim założył Muzeum Dobranocek, był wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Juliusza Verne'a. I rzeczywiście, według Wikipedii, inspiracją dla "Świątyni Słońca" (bo o ten tom komiksowej serii Hergé'go chodzi) były aż trzy powieści przygodowe: "Dzieci kapitana Granta" Juliusza Verne'a (1868, scena z kondorem), "Jankes na dworze króla Artura" Marka Twaina (1889, stos i zaćmienie) oraz "Małżonka Słońca" Gastona Leroux (1912, cała reszta). Okazuje się zresztą, że podobieństw "Tintina" do powieści francuskiego ojca SF było dość dużo (tu kilka z nich), chociaż Hergé we wszystkich wywiadach zaprzeczał, jakoby kiedykolwiek czytał Verne'a. Na ten temat dwaj Belgowie napisali 160-stronicową (!) książkę pt. "Tintin chez Jules Verne".

Juliusz Verne "Dzieci kapitana Granta" "Tintin i Świątynia Słońca" (film, 1969)

Mark Twain Gaston Leroux Hergé (album, 1949) Tomasi/Deligne

I jeszcze raz ta sama verne'owska scenka, tym razem w dobranocce pt. "Złote miasto Inków" z serii "Bolek i Lolek wyruszają w świat" (1968).